Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251799
Komentarzy: 6514
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 25 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

8 października 2019 , Komentarze (12)

dobre samopoczucie.  teraz muszę podjąć decyzje: albo jestem nieugięta i nie  pozwolę wykorzystywać kasy Matki, albo chcę mieć spokój za jej kasę.  Dziś u Matki czekały na mnie paragony za paliwo i rozpiska , nawet do Biura Emerytalnego , na kwotę 360zł. Większość to wizyty synka u mamusi, czyli mój brat nadal chce, abym zwracała mu z pieniędzy Matki  za jego przyjazdy. Musze się z tym przespać, inaczej nie dam rady znaleźć rozwiązania. A już mi się wydawało, że pozbyłam się tego problemu. Chodzi mi po głowie rozkład jazdy komunikacja miejską! :<. Dziś gimnastyka w Fundacji. Było niby lightowo, ale i tak moje nadciśnienie dało  znać. Na szczęście to nie konkurs ani wyścigi, mogę ćwiczyć w swoim rytmie.  Namówiłam kuzynkę na taką aktywność, dziś była się zapisać! Opiekunka Matki dziś częstowała nas pierogami z grzybami i kapustą , zrobionymi przez jej Mamę. Mama natomiast miała bardzo niskie ciśnienie , była ospała, i wyraźnie nie w sosie. Cóż, i Ona ma prawo do gorszego dnia. Za oknem przyczyna takiego samopoczucia. Jest po prostu wstrętnie.  Dziś odebrałam powiększone zdjęcia moich rodziców , z ich podróży poślubnej do Zakopanego. Oprawiliśmy w ramki i powiesiliśmy wśród innych , tematycznie podobnych. Te zdjęcia bardzo przyciągają wzrok naszych gości, każdy jest ciekawy , kogo przedstawiają. Fajna taka historia rodzinnna na ścianie.

7 października 2019 , Komentarze (6)

Od rana u Matki, podałam jej śniadanie, potem chwilka pogaduszek, niestety bez treści, bo Mama już nie "ciągnie" tematu. Ok. południa przyszła kuzynka, kawa, potem razem obiad. Mama była bardzo zainteresowana naszymi rozmowami, siedziała przy  stole cały czas, chociaż była zmęczona. O 15:30 wracaliśmy do domu, bo na 17 koncert mozartowski w teatrze . Ach, cóż za perełki leciały od strony muzyków, jakie to było cudne! A po koncercie, inauguracyjnym, bo to festiwal mozartowski, poczęstunek  niespodzianka. Sernik wiedeński i tort Sachera + kawa. Takie koncerty to ja lubię. Ludzie uśmiechnięci, dużo znajomych fascynatów muzyki klasycznej. Kolejne koncerty z naszymi biletami 12 i 20 października . Syn z kolei poleca film Joker, kupiłam dziś bilety, aby naocznie sprawdzić jego zachwyt.  Pogoda dziś zmienna, ok. 11 stopni, ale pranie i tak wywiesiłam na balkon. Jest wiatr i słońce, powinno pomóc. Robiłam dziś internetowe przelewy należności mieszkaniowych rodziców. Musze się tym zająć, bo płaca jak za zboże. Pewnie ktoś Ojcu wcisnął wspaniałą ofertę, a on biedak nie potrafił odmówić. Rano obawiałam się trochę wagi po wczorajszych "igraszkach" z Mozartem, ale nie, jest ok.   Jutro gimnastyka, tez pomoże, dziś spacer zaliczony i prawie 8.000 kroków. Systematycznośc czyni mistrza i tego bedę sie trzymać.

4 października 2019 , Komentarze (2)

Nie dość, że chodzę koło spraw Mamy na okrągło, to jeszcze zaplanowałam sobie mnóstwo atrakcji na ten miesiąc. Ale cóż zrobić, skoro to pomaga? Trzy koncerty, wyjazd do Krakowa na 4 dni, kino, a między nimi wizyty w urzędach, instytucjach , no i u Mamy. Dziś zawiozłam jej zupę pomidorową z moich zapraw, zupa z kaszą orkiszową i z indykiem. Do tego śledź w sosie śmietanowo- chrzanowym + ciepłe ziemniaki. Ach jak wsuwała moja rodzicielka , a my z nią, bo tam jedliśmy obiad. Mama zadowolona, rozgadana, ale pyta o Ojca. Odpowiadam, że zmarł, ale to tylko na chwilę przyjmuje do wiadomości, bo już po chwili pyta, czy poszedł po zakupy. Co parę dni wyjmuję ze skrzynki rodziców informacje o opłatach, podwyżkach, naliczeniach. Siadam do komputera i robię przelewy. Byłam dziś ponownie w urzędzie skarbowym, złożyłam wniosek o przyjęciu prawa majątkowego w postaci wkładu bankowego. Tak chciał Ojciec, a ta kasa nie wchodzi do masy spadkowej, a ja przeznaczę je na wydatki Mamy. Trzeba mieć honor i dotrzymywać słowa. Dziś zapakowałam dwie ogromne torby z Ikea naszymi  okryciami zimowymi. Zaniosę je do sklepu charytatywnego, po co mają leżeć w szafie, skoro już kilka lat ich nie używamy? Jutro sobota, może zrobię sobie dzień lenia? Wczoraj zamiast proszku do pieczenia dała sodę oczyszczoną do ciasta. Porcja za duża, ciasto gorzkie, ale mój domowy łasuch i tak je zjada!

3 października 2019 , Komentarze (4)

Dziś był cudny dzień , słoneczny, cieplutki, taki radosny i  jasny. Z rana sąsiadka dzwoniła, aby wpaść po pigwę. Z rozkoszą, i  już nastawiłam na nalewkę. Duże słoje kupiliśmy w galerii, gdzie udało się namówić męża na nową kurtkę. Hurra ja !!!!!  Ale zakup także nowej pościeli w Jysku, preferuję białą.  Na obiad pomidorówka i gulasz  z indyka z maślakami. Do tego kasza orkiszowa i kiszona kapusta. Po zakupach pojechaliśmy na cmentarz do Ojca , znów zrobiło mi się tak miękko. Cudny widok na Osadę Rybacką i Hel w oddali . Chwilka rozmowy z miejscowym rybakiem na emeryturze. Wypytywał, co w Gdyni słychać , jakby to inne miasto było! Widocznie niezbyt często jedzie do centrum. Jesień widać za oknem , bo to i pora na nią. Znajomi nadal mówią o wysypie grzybów, ale ja mam już dość. Jutro mój dzień u Matki, chcę zjeść razem obiad, a będzie to śledź w śmietanie, z jabłkiem i cebulą, do tego ciepłe ziemniaki. Pycha! W najbliższą niedzielę opiekunka ma wolne, będziemy dyżurować tak do 16, bo wieczorem koncert mozartowski w Teatrze Miejskim w Gdyni. Opiekunka przyjdzie dopiero wieczorem.  

2 października 2019 , Komentarze (10)

Za oknem szaruga, aż  strach.  Od razu chce się ciepłych zup, cięższych potraw. Dla mnie rosół i  kasza z warzywami wystarczy. Dziś owsianka z jabłkiem i migdałami. Do tego 2 łyżki jogurtu i łyżeczka miodu. Takie śniadania lubię, chociaż nie gardzę i bajglem z dobrą pasztetową, z serem, z twarogiem. Waga zbiesiła się poprzez pobyt  relaksacyjny, muszę teraz to nadgonić. Dziś kolejny dzień zmagań z biurokracją, ale także sukcesy. Zamówiłam już nagrobek dla Ojca, zapłacę z pieniędzy otrzymanych  z banku na wypadek śmierci. One nie wchodzą do masy spadkowej, będzie więc z głowy kolejna awantura, że "za bogato".  Kamieniarz obiecał wykonać do 1 listopada. Byłam też w urzędzie skarbowym, uzgodniłam co i jak, potwierdziłam moje stanowisko i będę się tego trzymać. Złożyłam wniosek o zasiłek pogrzebowy  w biurze emerytalnym Ojca. Z mojej strony  wykonałam wszystko. Teraz mogę zacząć czas żałoby. ;(

Wasze oburzenie na zachowanie brata jest zrozumiałe, bo potrącanie z kasy matki za dojazdy do niej jest po prostu obrzydliwe. Kończę jednak ten temat, nie wiem jak się sytuacja rozwinie, mam czas do końca lutego, aby zdecydować. 

W naszej Fundacji wykupiliśmy sobie wycieczkę na przyszły rok, tym razem będzie Bawaria. To dopiero w czerwcu, ale już chętnych było wielu. Płatność w ratach nie obciąża zbytnio kieszeni "emeryta" A zajęcia ruchowe zaczną się od przyszłego tygodnia . Dobre i to.  Z takich bardziej "wesołych" sytuacji, to moja Mama  poinformowana o śmierci Ojca stwierdziła, że wie o tym, ale przecież ona ma już drugiego męża ! Uff,  i co ja mam na to powiedzieć?

30 września 2019 , Komentarze (12)

Pobyt w Mielnie udał się, powtórzymy jeszcze. Dodatkowo w drodze powrotnej zajechaliśmy do szwagra do Łeby i tu,,,, koszenie grzybów!!! Co za zbiory! Jakie okazy tzw. amerykańskich prawdziwków, tych zwyczajnych, podgrzybków, a nawet rydzów! Przywiozłam do domu kilka słoików marynowanych, sporo suszu, i maślaki do śmietany.  Wyjazd pełen wrażeń, chociaż nadal czuje się jak potłuczona po środowej rozmowie z bratem. Atak nastąpił frontalny na mnie, na męża, nawet na syna. Słowa wulgarne, obraźliwe, bo nie chciałam dać pieniędzy, które według testamentu dziedziczy Matka! Mąż do dziś nie może się pozbierać! Oboje nie możemy tego przetrawić, nie śpimy w nocy , myślimy o całej sytuacji. Dziś zajechaliśmy do Matki wracając z Łeby, ucieszyła się staruszka, zjedliśmy razem śniadanie, trochę malowankami ją zajęłam. Drobne zakupy, bo w lodówce pusto, a brat był wczoraj. Powiedział, że mam mu zwracać za paliwo za odwiedziny Matki. A gumę żuje cały czas, to nie sposób na stres. Rozmowa z opiekunką, jakieś ustalenia odnośnie opieki, trochę sprzątania. W porze obiadowej zjechaliśmy do domu, miłym zaskoczeniem są ciepłe kaloryfery. Już gotuję rosół na jutro, w domu pachnie pięknie, a za oknem koszmar. Po drodze widzieliśmy żurawie szykujące się do odlotu. Stały stadami na polach, moknąc w deszczu. Wczoraj na niebie klucze gęsi. To już prawdziwa jesień moje panie, niestety narazie deszczowa. Od jutra zaczynam zajęcia UTW.

24 września 2019 , Komentarze (4)

jest piękna kolorami, klangorem odlatująch żurawi, bezkresem pustych pól. Pojechaliśmy połazić po lesie, a przy okazji trochę grzybów nazbierać. Udał się wyjazd, bo dziś na Wybrzeżu pogoda znakomita. Kurki śladowe, ale sporo kozaków, podgrzybki, maślaki i prawdziwki. Sporo suszę , a na jutro będzie kasza jęczmienna, albo gryczana, z grzybami.Robię takie danie zapiekane w piekarniku, bo na wierzch naczynia kładę kozi ser. Odebrałam ostatnie dokumenty z USC i udałam się do PZU, aby dokończyć  sprawę polis. Przyjął mnie mężczyzna i zażądał dokumentów, które już dostarczyłam, a w PZU skopiowano. Moje tlumaczenie, że sprawa jest otwarta wyjaśnił słowami:" W Polsce proszę pani takie są przepisy ." Ton był bardzo, bardzo arogancki, a pan nie miał ochoty szukać w komputerze sprawy. Wręczyłam mu akty z USC, a przy facecie stanęła kobieta, pokazała mu palcem coś na ekranie komputera, prawdopodobnie zakładkę do mojej sprawy. Ja próbuję zdzwonić do męża, aby doniósł dokumenty, a pani na to ,że nie trzeba. Przeprasza , że to nowy pracownik i nie orientuje się  dobrze w obsłudze. On nadal swoje i trzymając odpis aktu ślubu żąda oświadczenia męża, że jesteśmy małżeństwem.I znów konsternacja, pani przeprasza, pokazuje mu, że ma dokument, tłumaczy niewiedzą, a co facet? Facet obraził się, wstał i powiedział, że nie będzie obsługiwał!!!!Taki bohater! Męża zdążyłam zatrzymać w domu, gorąco pozdrowiłam od niego panią kompetentną , która kolejny raz zdziwiła się na inne żądane poprzednio przez PZU dokumenty. Moja wyobraźnia pozwoliła na umieszczenie  w opisanej sytuacji osoby starszej, schorowanej, która z dużym wysiłkiem dotarła do jednostki, z ogromnymi problemami zebrała dokumenty, które okazały się zbędne. Litości, ludzie, zmieńmy to, bo najwyższa pora, aby petenta traktować przyjaźnie, nie jak wroga. A na koniec kobieta obiecała, że porozmawia z pracownikiem na temat pokory, bo jako świadek całej rozmowy wie, że facet musi się jeszcze sporo nauczyć.  Po tej "udanej" wizycie spotkałam jeszcze kolegę, który uczestniczył w pogrzebie Ojca. Pytał o stosunek brata do Ojca, bo widok faceta żującego gumę na pogrzebie nie był zbyt miły. Ja chcę już wyjechać! Zostawić to wszystko za sobą chociaż na chwilę (szloch).

23 września 2019 , Komentarze (6)

Pisząc o skarbach, mam na myśli Was, kochane kobiety!  Więcej współczucia mi okazujecie niz brat, który dziś zaczął rozmowę od żądań finansowych. Jeszcze i to mnie czeka, jeszcze i ten kubeł mam przyjąć na siebie.  Przygotowałam więc  wszystkie rozliczenia, wydatki, dokumenty, umówiłam się na środę i będę walczyć o sprawy Matki, aby do końca jej dni miała spokój i zapewnione opłaty. A we czwartek jedziemy do Mielna, wypoczywać i pławić się w luksusie. Marzę o masażu rozluźniającym, o basenie, o porankach z widokiem na morze. I niech tak będzie, bo inaczej i ja zacznę chorować. Dziś jeszcze byłam  zakończyć umowy telefonów komórkowych Ojca, telewizji kalbowej, jutro znów do PZU. Jeszcze od czasu do czasu łapie mnie potrzeba wypłakania się , ale muszę być twarda, bo takie jest życie.  Zimno dziś, a jeszcze wczoraj siedziałam z Matką na balkonie, cieszyłyśmy się ze słońca, grzałyśmy się w jego promieniach. Dyżur  u Matki trwał od 10 do 17:30, czyli prawie pełna zmiana. Ale przynajmniej miałam pewność, że zjadła, że wypoczęła , że była spokojna. Chociaż Ona. Obiad? Tak, pstrąg pieczony + mix sałat.  Odrzucam  kasze jaglaną, bo ma za duży indeks glikeniczny, zostawiam owsiane , dodaję jęczmienne.  Cały czas nie mogę zabrać się do marynowanych buraków, a tak je lubię. Czas, czas, to jest u mnie deficytowe. A w przyszłym tygodniu zaczynam zajęcia na UTW i już się cieszę. :D Kochane moje Vitalianki, jeszcze raz dziękuję wszystkim, które swoimi wpisami upamiętniły także mojego Ojca, Dzięki Wam serdeczne.

21 września 2019 , Komentarze (7)

Wczoraj odbył się pogrzeb Ojca. Uroczysty, z asystą wojskową, z salwami honorowymi, z orderami na poduszkach. Nie udało się powstrzymać łez. Słowa otuchy i kondolencje od wielu osób, wzruszały i pokrzepiały. Panicz pięknie podziękował na koniec.Matki nie było, zapomniała już , że mąż zmarł.Nie chcieliśmy  burzyć jej  spokoju. A dziś od rana ustalanie z opiekunką, jak trafić do Matki , aby dała się umyć . Dziś powinien być  u Matki brat, ale nie zapowiedział się, trudno. Jutro my będziemy od rana cały dzień, bo opiekunka ma wolną niedzielę. Syn już wyjechał do Poznania, jutro ma normalny dzień pracy. Wczoraj wieczorem wspominaliśmy Ojca we trójkę, już po stypie. Dziś o 9 poszliśmy na spacer nad morze, aby pobyć razem w pięknych okolicznościach przyrody. Mój pomysł na wyjazd jest potwierdzany przez wiele osób, które uważają to za doskonały sposób na oderwania się od kolejnych spraw koniecznych.Muszę jeszcze sporo "wychodzić" . Cóż takie życie, konieczność pozamykania po zmarłym jest niezbędna. Wam także dziękuję za słowa otuchy, słowa bardzo potrzebne w takich smutnych chwilach.  Dziś trochę słońca nad morzem, od razu cieplej w domu. Relaksowałam się w kuchni, smażyłam naleśniki, piekę kurczaka, zrobiłam zupę z soczewicy. Jutro zjemy razem z Matką , będzie nam wszystkim przyjemniej. Moja waga cudnie spadła w ostatnich 2 tygodniach o całe 2 kg. I to wcale nie jest woda, to ze stresu i ze zmęczenia. Wczoraj  troje uznaliśmy , że zmęczenie jest masakryczne , i po 21 byliśmy w łóżkach. Teraz oddam sie przyjemnej chwili wyszukania fajnego pobytu, z basenem, spa, z fajna okolicą. 

17 września 2019 , Komentarze (5)

Zabiegana jestem niemożliwie. Kto przeżył pogrzeb najbliższych, ten wie, co mam na myśli. Od poniedziałku biegamy po urzędach, instytucjach, zakładach , itd. Może to i lepiej, bo na rozmyślania nie ma czasu. Schudłam, nie mam specjalnie apetytu i okazji do jedzenia. Dziś przyjechał Panicz, podtrzymuje mnie na duchu, kochane dziecko!  Jutro chyba zrobimy sobie reset , aby nie oszaleć. A po całym ceremioniałe, gdy załatwimy sprawy do spodu, umówieni jesteśmy z mężem na jakis pobyt  w spa, aby zrelaksować się trochę. Dziś  zrobiłam rozliczenie  kasy wydanej na rodziców do tej pory. Sporo tego. Dziękuję  wszystkim za wyrazy współczucia, zawsze sa potrzebne. A teraz pozwólcie, że na parę dni wyciszę się . Pa.