Dziś jest pogoda "odwrotna", bo deszczowo, ponuro i wszyscy Niechcieje mają rację. Niby ciepło , ale wilgoci, oj. Powtórka zakupowa i przy okazji myśl o prezentach. Spożywka i chemia załatwione, kupiłam też 4 Gwiazdy Betlejemskie. Potem ruszyliśmy szukać czegoś dla męża . Znów dałam się nabrać , bo to powtarzająca się historia. No nie może się przemoc chłopina i szukać z innej strony sklepu. Natomiast dla mnie, proszę bardzo, zawsze coś . Tym razem to czarne , lakierowane Oksfordy, z akcentami czerwieni. Poza tym plecak skórzany, miękki, lekki , cenowo ciężki. To prezenty dla mnie gwiazdkowe, czyli tu mamy już załatwione. Dla męża udało się wcisnąć skórzany portfel, traktuje to jako "drobiazg" dodatkowy. Obiad zjedliśmy fastfoodowy, mąż shoarme ja burgera klasycznego. Jednak wołowina wygrywa! wczoraj dzwonił Panicz, zadowolony , szczęśliwy i to mnie cieszy. Jutro wizyta u pulmonologa, ciekawe co przyniesie.