Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 250372
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

13 lipca 2024 , Komentarze (1)

Wprawdzie na emeryturze wolne mam codzień, ale weekend i tak celebruje. Zaczal się z rana w piątek, gdy o 8 pojechaliśmy do lasu. Na moją prośbę, bo dawno nie byłam w tamtych okolicach. Grzyby mizernie się prezentowały, ale spacer przyjemny. Same kurki i jeden kozak czerwony, od razu pojawił się pomysł na obiad. To będzie strogonof, bo i kawałek wołowiny rozmroziłam. Taki weekendowy obiad wymyśliłam  + zupa tajska + kopytka. Mąż zajadal z zapałem. Tym sposobem i jutro mam wolne od kuchni a tym samym więcej czasu na rozrywki. Wczoraj byłam po raz drugi na kobido, teraz był intensywniejszy i bardzo, bardzo mi pasuje. Czuję się taka zrelaksowana, co organizm dał znać w nocy, bo obudził mnie ulewny deszcz o 2, przymknęłam okno i sen wrócił. Na kolejny seans umówiłam się pod koniec lipca. Dziś z rana, bo po 9 wyszliśmy na bulwar. Na zatoce aż biało od Optymistów, które wypływały z Yacht Clubu nieprzerwanie. Widok cudo. Było jeszcze chłodno, czyli 19 stopni, dla mnie w sam raz. Cały bulwar, powrót w stronę Parku Centralnego, Świętojańską do domu. Zrobiło się ciepło, duszno, czas zmykać. Teraz, po obiedzie, przygotowałam sobie książkę, kawę, okno balkonowe szeroko otwarte, słychać mewy i szum wiatru. Zbliża się 16, pewnie posiedzę tak z 2 godziny. 

11 lipca 2024 , Komentarze (2)

Panicz przybył i już wybył. Udało się jednak trochę poprzytulać, ogrzać się przy pobycie razem. Ponieważ Euro 2024,  to wieczory zostawiałam panom, aby spędzili czas we własnym gronie. Piłka kopana mnie nie interesuje, poczytałam więcej, zrobiłam manicure, porządek w lekach, itp. Natomiast spacery razem były przyjemne, wieczory już chłodniejsze, miło było patrzeć na morze popijając Mimoze. Wczoraj byliśmy w Orłowie, na molo i w restauracji z owocami morza. Mule były znakomite, ryby także. Zbierało się na ulewę, ruszyliśmy do domu. Oddychać nie było czym,  w samochodzie duchota aż zatykała. Zdarzyliśmy w domu jeszcze pootwierać okna na przestrzał, nagle zrobiło się całkiem ciemno i lunęło. Mocno, długo i rzęsiście. Burza była lekka, ale i tak oczyściła powietrze. Dziś raniutko, bo o 7 wspólne śniadanie, i tyle. Umówieni jesteśmy na wyjazd do Berlina po olimpiadzie, szczegóły do obgadania. Echo serca wyszło ok. Słuchałam je jak pompowalo. A zatem zostało mi zbadać ponownie żyły nóg i powtórzyć ddimery. No i spirometria wskazana. Dziś czuje się bardzo dobrze, nie wychodzę, a słońca nie ma. Ugotowałam rosół, bo już za mną chodził, będzie marchewka z kalarepka zaprawiona kurkumą, jajko sądzone, ziemniaki I kefir. Proste i smaczne, nie obciążające żołądka. Czytam kolejną książkę Małgorzaty Sobczak, tym razem to Szrama. Lubię jej narrację.  

6 lipca 2024 , Komentarze (2)

I już w domu. Pobyt udany, chociaż pogoda była w większości jesienna.Kilka dni chłodnych, jednak nie powstrzymało nas przed wędrówkami. Wczoraj wybraliśmy się ścieżką wzdłuż jeziora, potem w koło wsi, wyszło razem 7 km. W miejscu naszego pobytu były wczoraj ślub i wesele. Przygotowań masa, personel biegał, a jeszcze o 5 była muzyka. Dziś kolejne wesele, szkoda mi tych obsługujących. To ich praca, teraz są żniwa gastronomiczne, ale tyle godzin na nogach! Rano zjedliśmy śniadanie na tarasie, było bardzo przyjemnie ciepło. Kupiłam chleb wypiekany w hotelu, smakował mi , kupiłam truskawki we wsi, są tańsze niż w mieście. Wracaliśmy piękną trasą pełną zieleni, przez Strzepcz i Szemud. W domu byliśmy ok. południa, oczywiście część kwiatów balkonowych do wyrzucenia. Nie kupię nowych, bo upały im nie służą na moim południowym balkonie. Na obiad surówka z sałaty rzymskiej i kalarepy, ziemniaki I kurki w śmietanie .Zebrana ilość to garnek 2 litrowy ugotowanych. Będą jeszcze na jutro. Vitalia wyraźnie  ma urlop, bo wpisów brak. Cóż  , wakacje.

4 lipca 2024 , Skomentuj

Deszczu nie ma, znów pojechaliśmy do lasu. Sama wędrówka po lesie to ogromną przyjemność, a my dodatkowo zbieraliśmy kurki. Mniej niż wczoraj, ale porcja porządna. Chwilą na krzesełkach przy samochodzie i powrót do hotelu. Kolejna atrakcją to basen i jacuzzi. Najpierw wygrzałam ciało,odprężyłam się, potem basen, chwila plywania. Powrót do pokoju, odpoczynek, czyszczenie kurek, drzemka. Na obiad pojechaliśmy do Sierakowic, to wieś liczącą więcej mieszkańców niż miasto Łeba . Tu pizza, smaczna, ale szykowałam się na pastę . Niestety już nie mają w menu. Na deser lody, gałka 6zl , olbrzymia i smaczna. Znów do hotelu, usiedliśmy na tarasie z kieliszkiem wina zamówionym w tut. restauracji. Poczułam się najedzona jak Bąk , znów kolacji nie będzie . Jutro tu zamieszanie, bo będzie wesele. Personel już biega, szykuje, dogląda. A my jutro udamy się w koło jeziora ścieżką przyrodniczo- edukacyjną. W sobotę po śniadaniu do domu. Już tęsknię. 

3 lipca 2024 , Skomentuj

Myślałam, że w tym roku już mnie ominęła pora kukułki. Dziś, mimo deszczu, pojechaliśmy do lasu. Już na wstępie usłyszałam kukanie, długie kukanie. Tradycji stało się zadość. W lesie mokro po pas i tak właśnie wyglądałam po powrocie. Ale  kg kurek zebrany! Oczyściłam, włożyłam do papierowej torby, wytrzymają do soboty. Wczoraj też był las, krócej i mniej grzybów, bo dzień był wybitnie deszczowy.Grzyby  oddaliśmy w restauracji, w której jedliśmy obiad. Nie przeszkadza mi chłodniejsza pogoda, w nocy śpię doskonale. Czytam teraz" Żółc" z cyklu Kolory Zła Malgorzaty Sobczak. Dzień rozpoczynamy sennie, powoli, bez pośpiechu. Potem śniadanie,   chwila planowania i wyjazd w teren. Turystów w okolicy mało , mnie to cieszy. Panicz w poniedziałek wieczorem będzie w Gdyni, przyjedzie pooglądać z mężem półfinały Euro2024. A ja we wtorek mam wizytę u kardiologa, echo serca. Ostatnio nie puchnie mi lewa stopa, bo nie ma upałów . Dziś na obiad smażona sielawa i zestaw surówek. prosiłam bez frytek, ale na Kaszubach to nie do wykonania. I tak ich nie zjadłam. Vitalia jakoś pustkami świeci , braki we wpisach, ludzie chyba na urlopach. No bo co innego?

1 lipca 2024 , Skomentuj

Jesteśmy na miejscu od niedzieli. Było upalnie nie do zniesienia, na szczęście klimatyzacja i bliskość jeziora pozwalała na lżejszy oddech. Miejsce zachwycające, przepięknie utrzymany teren, różnorodna roślinność w ilościach nieprzebranych. Wszędzie ławki, leżaki, łóżka do leżenia, stołki,  itp. Rowery wodne, kajaki, deski do pływania, co kto chce. Personel dyskretny, ale cały czas utrzymuje porządek. Wszyscy ubrali jednolicie na czarno. Śniadania smaczne, bo zamówiliśmy opcje że śniadaniami. Obiadokolacje jadać będziemy w różnych miejscach, tu jest po prostu drogo. Dziś lżejszą aura, po śniadaniu poszliśmy do wiosk8, kupić owoce, ręcznik papierowy, pomidory. W Suleczynie gałka lodów to 5,5zl w Gdyni 8 zł. Tu nie ma kramów z kolorowym badziewiem, dbają o turystów. Na obiad zjadłam pyszne pierogi z gęsina, okraszone kurkami z boczkiem! Dużo siedzieliśmy nad jeziorem, sam widok uspokaja, a jeszcze ta piękna zieleń w koło. Zabrałam dwie książki, powinno wystarczyć. Jakby co, tu też jest półka z czytałam. Spora grupa gości to ludzie w naszym wieku. To cieszy, że starszaki spędzają wolne w luksusie.

29 czerwca 2024 , Komentarze (1)

Czas na kolejną podróż, tym razem blisko i będzie stacjonarnie. Jako kobieta lubiąca planować mam wszystko pod kontrolą. Jutro tylko obuwie, kosmetyczka i wszystko gotowe. Skontaktowała się ze mną pani z recepcji, zaproponowała zniżkę, chętnie skorzystałam. Dziś kolejny dzień upałów, nie lubię. Rano wizyta na targowisku, po owoce, truskawki i morele. Lodówka wyczyszczona z produktów zbędnych, jeszcze udusiłam kapustę aby nie zalegała, zupę krem zamroziłam, zieloną pietruszkę posiekałam i przykryłam folią spożywczą. Na obiad mielone, bo część pojedzie z nami, zielona fasolka, ogórki kiszone i rzeczona kapusta. Wczorajszy masaż kobido bardzo przyjemny. I to nie fałsz, ale moja twarz jest młodsza, kości policzkowe bardziej widoczne. Nie bolało  jak mi mówiono,  zapisałam się  na powtórkę  za 2 tygodnie. Piję dużo wody, co w obliczu pogody panujacej jest zasadne. Panicz informowal, ze od rana u niego ukrop, a on biedak mieszka na ostatnim pietrze. Pomysł na klimatyzacje to dobry pomysł. Trwa mecz Italia - Szwajcaria. Wśród Szwajcarów mnóstwo czarnoskórych. A podobno obywatelstwo tego kraju bardzo trudno uzyskać. Cóż, interes leży gdzie indziej.

28 czerwca 2024 , Komentarze (2)

Chciałam sama stwierdzić, czy faktycznie to chłam. Potwierdzam, film Spadek należy do gorszego gatunku filmów polskich, trudno zdefiniować jego typ, bo ani komedia ani kryminał. Dziwię się, że taka obsada niezłych aktorów, chociaż Alutka nadal w roli, Peszek to wstyd, a Stuhr to wielka szkoda. Patrzyłam z niedowierzaniem, że można dać się namówić na grę w czymś takim. Cóż , każdy ma jakieś potrzeby finansowe, ale przecież judaszowe nie tuczy. Sama miałam swego czasu propozycje zawodowe od " najważniejszej i jedynie praworządnej partii w Polsce", ale nie dałam się skusić, by móc spojrzeć w lustro. Dziś ukrop leje się z nieba, miała być ostra ulewa i burza, a tu trochę popadało , trochę zagrzmiało , tyle. Wyszliśmy na spacer, wybieraliśmy zacienione miejsca, ale to niewiele dawało. O 10 grzało na 28 stopni w cieniu. Krótki był to więc spacer, z myślą o zdrowiu oczywiście. Aktualna temperatura to 27 stopni, a jest 16 godzina. Na szczęście od niedzieli będzie lżej, woda w jeziorze z pewnością będzie ciepła , a kąpiel w chłodniejszej jest zdrowsza. Tylko roślin na balkonie szkoda, kwiaty się gotują. W ramach lata czytam lżej. Właśnie skończyłam  " Słodką morską bryzę " Barbary Delinsky. Daje oddech.

27 czerwca 2024 , Komentarze (5)

Bardzo aktywny dzień wczoraj, bo z była żona i dziećmi chrześniaka męża. Dziewczynka10, chłopiec 5, zaprosiliśmy na pizzę, potem spacer, kupowanie prezentów, lody, zabawy, znów spacer. Wybór prezentów był oczywiście dylematem, bo za dużo możliwości. Udało się oboje szczęśliwi. Dziewczynka trochę panna, bo bransoletki, ale i zabawki. Chłopiec przy samochodzikach stanął jak zaczarowany. Fajne dzieciaki , ułożone dzięki matce, miłe i mądre. Upał był, co mnie bardzo zmęczyło, mąż nie zażył tabletki p- bólowej. Wróciliśmy do domu tak zmęczeni, że prysznic i do łóżka. Maryniu, podziwiam cie przy takiej gromadce wnucząt! Wczoraj w upale wydeptalismy 7,5 km. , dziś lightowo, bo upał od rana. Na spacer wyszliśmy już przed 9, było 22 stopnie w cieniu. Na szczęście nad morzem jest jakaś bryza, w mieście horror, bo mury nagrzane. uroczystość przy Blyskawicy, wręczanie odznaczeń Mar.Woj. Mundury  oficerów Marynarki Polskiej prezentują się przepięknie. Zakupow dziś prawie wcale, ot drobiazgi, to i więcej czasu wolnego. Obiad gotowy, więc przygotowałam na jutro faszerowana cukinię . Na piątek jak znalazł . Podobno pogoda będzie się zmieniać od niedzieli. Nie straszne mi to, bo upały to moja zmora. A poza tym to tylko prognozy.

25 czerwca 2024 , Komentarze (1)

W każdym wieku jest ważne, jednak nie zawsze zdajemy sobie sprawę z jego stanu. Są tacy, którzy lekceważą zdrowie, żałując po czasie swojego zachowania. Mój mąż nauczył się przy mnie, że trzeba zapobiegać, pilnować i dbać o siebie. Nie jesteśmy hipochondrykami, ale co roku badamy cialo. Po rodzicach mam słabe naczynia krwionośne, dzisiejsza próba wysiłkowa to potwierdziła. Wprawdzie nie jestem lekarzem, ale uwagi, że powinnam częściej się ruszać, bo brak kondycji, nie przetrawię i już. Szczecin codziennie ponad 10km. Dziś norma,czyli 5km . Wiem, że niewiele ludzi tak często i regularnie chodzi jak ja. A zatem przyczyna leży w niedokrwistości, co pewnie echo potwierdzi. Dziś odwiedziłam wyremontowany bar mleczny Słoneczny. Pięknie wygląda i z pewnością będzie atrakcją na ścieżkach gdyńskich turystów. Kupiłam 4 kotlety jajeczne i 4 racuchy z jabłkiem. Byłam już po fryzjerze, poszliśmy na spacer i tak przy okazji wykluła się sprawa obiadu. Zupa tak, bo jest w domu jarzynowa, moja wizyta w sprawie próby to przesunięcie posiłku w czasie. Ostatecznie byly wymienione kotlety na ciepło + sałatka z pomidorów, ogórków kiszonych, czosnku, oliwy, cytryny i koperku, oraz racuchy + truskawki. Jedzenie lekkie i b.smaczne. Chwilę siedziałam na balkonie, zrobiło się jednak za gorąco dla mnie. Na piątek umówiłam się na masaż kobido.Jestem ciekawa tego zabiegu.