Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Moją pasją jest ogród... poświęcam mu każdą wolną chwilę jeśli akurat nie skupiam się na odchudzaniu,bo ono spędza mi sen z powiek!!!! Szybko się poddaję ,nie umiem wytrwać dłużej na diecie jak tydzień..,dwa. Odchudzam się od zawsze i nigdy, bo zawsze jest jakieś "ale" ,zawsze znajdę powód ,żeby złamać zasady. Może tym razem mi się uda.... Trochę ćwiczę. Odpuszczam sobie weekendy . Kocham zwierzaki, pożegnałam mojego kochanego 15 letniego psiaczka i od pół roku mam młodziutką sunię, też pudelek, też czarna.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 128809
Komentarzy: 1083
Założony: 28 lipca 2006
Ostatni wpis: 6 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
grazynkach

kobieta, 61 lat, Skawina

168 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Utrzymam wymarzona wagę do końca roku 2012.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 marca 2011 , Komentarze (2)

Wcinam sobie właśnie kluski lane na mleku i czuję się jak mała dzidzia  . Smaki z dzieciństwa, kiedy to przed szkołą zawsze było gorące śniadanie, jakaś zupa mleczna, budyń, czy jajecznica. Nigdy nas babcia a później mama nie wypuszczała z domu bez śniadania. Jak to możliwe, przecież też pracowała i to na 2 zmiany, że dzisiaj rodzice "nie mają czasu" i pakują dzieciom w łapki pieniążek, żeby "coś" sobie kupiły. A kupują wiadomo "co"... . 
Plan na dzisiaj: 
śniadanie: kluski lane na mlekku, pomarańcza 355kcal.
II śniad. : jogurtowe fondue z marchewką i jabłkiem, herbata 125kcal.
obiad: kurczak cytrynowo-miodowy, surówka z kiszonej kapusty około 400kcal  
podwieczorek: mrożony jogurt z malinami 160kcal
 kolacja: jogurt nat. , kiwi, chrupkie pieczywo 1 kromka 210kcal.
O 9.30. rowerek 20km, brzuszki 100, później porządki domowe, spacer z Bellą, szykowanie obiadu dla małżonka, nauka francuskiego. Wieczorem o 20.00. basen. Może dzisiaj będzie mniej oblegany, niż w poniedziałek. 

1 marca 2011 , Komentarze (3)

Od rana pięknie świeci słońce, ale jest -9 i silny wiatr. Na tarasie dzwonią dzwoneczki, okropny ziąb. Byłam już z Bellą na podwórku, przyniosłam drewno do kominka, już się pali i w domu pachnie "ogniskiem"   . Plan na dzisiaj: 
śniadanie: grzanka z pomidorem, kefir, gruszka 355kcal,
II śniad. : kefir, jabłko małe, ogórek, koper = zmiksować i wypić. 140kcal
obiad: placki ziemniaczane z pieczarkami, zupa pomidorowa z ziemniakami, sok pomarańczowy 425kcal
podwieczorek: jabłko małe, jogurt ze szczypiorkiem, rzodkiewką, kiełkami fasoli mung 180kcal
kolacja: kanapka z dodatkiem warzyw; pomidorem, koperkiem i ogórkiem, 2kromki chrupkiego pieczywa, kefir, mandarynka.
Mam nadzieję, że wytrzymam, bo ostatnio grzeszyłam okropnie, zemści się to na ważeniu w piątek jak nic. 
Po śniadaniu ( 2h po)  rowerek 20km, a może dzisiaj podniosę poprzeczkę i będzie więcej? 
 Poza tym, drobne prace w domu, nauka francuskiego i to co lubię najbardziej, wysieję pierwsze roślinki do doniczek na rozsadę :heliotrop peruwiański i kobeę pnącą. Uwielbiam zapach heliotropu i cudowne, wielgachne dzwonki kobeii. 
Po obiedzie, jeśli uspokoi się wiatr, zaliczę kijki.  Bardzo chciałabym na 1 kwietnia zobaczyć równe 70kg.  Pewnie, że chodziło o równe 70kg a nie 60 kg, ale to znaczy, że bardzo mi się spieszy do ujrzenia 6 z przodu 

28 lutego 2011 , Skomentuj

Rano duże sprzątanie, później rowerek 20km, pedałowałam do filmu "Mumia"  ostra akcja, więc i pedałowało się szybko.  Później gotowanie, małżonek miał dzisiaj łazanki i barszcz czerwony, ja mniej smaczny obiadek, ale zjadłam, zupę brokułową, surówkę.
Po południu zajęcia z francuskiego, dzisiaj byłam sama, więc babka mnie przemaglowała ostro. A wieczorem szykuję się na basen. Jutro się pochwalę ile długości przepłynęłam. 
To ja już po basenie, było beznadziejnie  po 8 osób na każdym torze, horror. Przepłynęłam 25 długości, trudno, w środę może będzie lepiej. 
 A to zdjęcie kosodrzewiny w zimowej szacie, mam nadzieję, że to już ostatnie podrygi zimy. 

28 lutego 2011 , Skomentuj

Niedziela minęła spokojnie. Odsypialiśmy sobotnią imprezę. Później długi spacer, zakupy w castoramie, prasowanie i resztę dnia spędziłam leniwie na czytaniu i odpoczywaniu. Dietkowo na 3+, 

26 lutego 2011 , Komentarze (1)

Wczoraj późno wróciliśmy z imprezy, więc dzisiaj dłużej pospaliśmy. Ale już jestem na chodzie, gotuję obiady, mój zgodnie z dietą, małżonkowi żurek, bo chciał "coś kwaśnego"  .Czeka nas jeszcze przyprowadzenie samochodu do domu, drobne zakupy i ponieważ pięknie świeci słońce, to myślę, że będzie długi spacerek. 

Dzięki Wam kochane Vitalijki za słowa wsparcia i otuchy, bo przyznaję, że ta "czerwona kartka" trochę mnie zdołowała, ale i dała "kopa" żeby znów wrócić na uczciwe dietkowanie a zwłaszcza do zwiększonego ruchu. 

25 lutego 2011 , Komentarze (4)

Tylko pół kg mniej  ale mniej a nie więcej, a dostałam "czerwoną kartkę". Fuj i wstyd mi strasznie. 
To jeszcze dopiszę, co się działo z resztą dnia... . O 12, kosmetyczka, od 13-17 fryzjer, ale się wysiedziałam, aż mnie bolało "siedzienie". Wieczór do 2 w nocy spędziliśmy w Krakowie na spotkaniu z córką i jej znajomymi. Wypiłam 3x martini wytrawne, 3 kawy i tyle. Odrobię to w tygodniu na basenie. 

24 lutego 2011 , Komentarze (4)

Oj bezczynność totalna... ale to nie z mojej winy. Wymienialiśmy blaty kuchenne, nowy zlew w kuchni itp... w każdym razie od rana do 15.30. miałam chatę pełną fachowców. Musiałam siedzieć w domu. Po ich wyjściu miałam mnóstwo sprzątania. Teraz szybko podgotowuję wczorajszy obiad dla małżonka. Zrobiłam świeżą surówkę, sos i gotują się już ziemniaki. Ja mam chwilę wytchnienia. Z dietką ... no tak na 3+ bo nie mogłam wejść do kuchni o wyznaczonej porze. Fakt, liczyłam na to, że skoro tylko wymiana blatów a nie montowanie całej kuchni, to zajmie im to 2-3h a nie pół dnia . Z drugiej strony, przecież na tym jednym dniu świat się nie kończy, nadrobię ruch jutro. Wieczorem jadę na francuski. Zmęczył mnie ten "remoncik" . Bellę też, bo śpi jak suseł. 

23 lutego 2011 , Komentarze (4)

Obiecałam, że pokażę, jak mi wyszeł "przysmak śniadaniowy" z mięsa indyczego  . Szkoda, że nie można zrobić zdjęcia zapachu. Pyszności. Ta otoczka, to nie tłuszcz a dodana specjalnie żelatyna. Robiłam to pierwszy raz. Mężuś zabrał do pracy kanapki z tą mielonką. 
Dzień zaczęłam pięknie, ale po południu miałam jakiś napad na lodówkę, czego się teraz bardzo wstydzę  . Jest mi smutno i żal, że pewnie w piątek ważenie wypadnie źle. Ale nie wiem, co mi było, dosłownie nie mogłam opanować łakomstwa... , zjadłam nadprogramowy chleb z dżemem, serek waniliowy, za dużo surówki z kiszonej kapusty   a jeszcze z dzisiejszego basenu nici. Wczoraj skaleczyłam nogę, boli, jest siniak, ale najgorzej, że jest rana i przy kontakcie z wodą na basenie, mogłoby być różnie. Zaliczyłam więc rowerek. Odśnieżyłam ścieżki, bo przecież znów sypał śnieg.  Może jutro będzie lepszy dzień. 

22 lutego 2011 , Komentarze (4)

Jakoś ciągnę do przodu  . Dzisiaj ranek spędziłam na szykowaniu "przysmaku drobiowego" , będzie na kanapki. Robiłam go pierwszy raz, zobaczymy jak to będzie smakować. Może nawet jutro zrobię zdjęcie, jak będzie się czym pochwalić. Później prace domowe, spacer z sunią. Gotowanie obiadów. Prasowanie. Teraz przerwa na drugą kawę, a o 20. basen. Ciekawe, czy powtórzę wczorajszy wynik 31długości?   Dietkowo OK daję radę, dużo piję, woda, herbaty ziołowe i owocowe. U mnie dzisiaj b. zimno -10 , świeci słońce, ale wieje wiatr, więc spacerku nie będzie, może rowerek? Z drugiej strony nie chcę się przeforsować, zwłaszcza, że jutro też basen, bo tak się złożyło, że w tym tygodniu wyjdzie mi 3 razy pod rząd.
To może trochę wiosennego klimatu z mojego ogrodu, tak mi się tęskni za wiosną ... 
Moje dwie ślicznotki, lilia i Bella  

21 lutego 2011 , Komentarze (7)

Jakiś taki szalony jak każdy poniedziałek, sprzątanie, pranie, gotowanie dwóch obiadów. W między czasie odwiedziła mnie przyjaciółka, rzadko się ostatnio widujemy. Wypiłyśmy herbatkę, ponarzekałyśmy troszkę, poopowiadałyśmy sobie najnowsze ploteczki i tak miło i leniwie minęły 2h. Później francuski, zakupy i do domu wróciłam parę minut przed mężem. Dzisiaj na francuskim koleżanka zauważyła, że schudłam milusie to było i szczere z jej ust. 
Dietkowo dzisiaj OK ale sportowo do kitu. Zimno, bo -10 nie pozwoliło na kijki, na rowerek nie starczyło czasu, ale zaraz, na 20 jadę na basen. 
Oby do wiosny..., małżonek zamówił mi regał z hromowanej stali ze szklanymi półkami na storczyki, nie będą się już gniotły na parapetach, ustawię je w jednym miejscu . Ciągle kwitną i kwitną. 
Na basenie przepłynęłam 31 długości tj 25mx31