Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Moją pasją jest ogród... poświęcam mu każdą wolną chwilę jeśli akurat nie skupiam się na odchudzaniu,bo ono spędza mi sen z powiek!!!! Szybko się poddaję ,nie umiem wytrwać dłużej na diecie jak tydzień..,dwa. Odchudzam się od zawsze i nigdy, bo zawsze jest jakieś "ale" ,zawsze znajdę powód ,żeby złamać zasady. Może tym razem mi się uda.... Trochę ćwiczę. Odpuszczam sobie weekendy . Kocham zwierzaki, pożegnałam mojego kochanego 15 letniego psiaczka i od pół roku mam młodziutką sunię, też pudelek, też czarna.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 128575
Komentarzy: 1083
Założony: 28 lipca 2006
Ostatni wpis: 6 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
grazynkach

kobieta, 61 lat, Skawina

168 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Utrzymam wymarzona wagę do końca roku 2012.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 lutego 2007 , Komentarze (6)

nowego miesiąca.... . ile to już było tych "pierwszych dni"????!!!!!na samo wspomnienie niedobrze mi się robi.Nie nawidzę u siebie takiego lenistwa !! Zacznę od początku tj. codziennie chociaż 200brzuszków +30min. gimnastyki na boczki, nogi i pupę. I wracam do uczciwego liczenia kcal.
Na śniadanie zjadłam 100g ugotowanego makaronu 105kca. +250ml mleka 0,5% =88kcal. Kawa z mlekiem 20kcal.
Nie mam zupełnie pomysłu na obiad i resztę posiłków, tak na wszelki wypadek gotuję ryż, może zrobię go z warzywami.
Przez to,że bazyl ciągle chory  nie ruszam się z domu. Dzisiaj nad ranem znów miał taki atak kaszlu,że nas obudził.Ale ciągle dużo je, bawi się, rozrabia, jak zupełnie zdrowy piesek. Wczoraj pani doktor wypędzlowała mu kardło pioktaniną, miał cały pyszczek fioletowy.... śniesznie to wyglądało. Kaszel jest już płytki, taki z gardła a nie z oskrzeli ... . może idzie ku lepszemu??

31 stycznia 2007 , Komentarze (3)

za mną, uważam ,że go zmarnowałam!!! Waga bez zmian...
Właśnie wypijam lampkę wina na poprawę humoru. Głupie to ,jestem na siebie zła!!!

30 stycznia 2007 , Skomentuj

już mnie męczy to nieróbstwo!!! lenistwo i siedzenie w domu. Ale wiem ,że nie tylko mi dokucza brak świeżego powietrza i systematycznych ćwiczeń ,spaceru. Dzisiaj zadzoniła moja sąsiadka, to razem tak zawzięcie walczymy z kilogramami i z podobnymi efektami, hhhhuuuummm....
Ale dzisiaj odrobinkę poćwiczyłam, brzuszki, boczki, nogi i pupa... . "pomagał "mi w tym bazyl. Podgryzał mi uszy, ściągał frotkę z włosów, jednym słowem, nie da się uczciwie poćwiczyć przy nim. Muszę od jutro wygospodarować sobie czas na ćwiczenia, gdy psiak będzie spał.
Dzisiaj wyjadłam 1250kcal i niestety + nagrzeszone ciasteczka do kawy... . Ale jutro już poważnie biorę się za siebie, bo wiosna już niedługo i będą problemy z garderobą. Oby do jutra. Aha, rano ciągle jeżdżę z bazylem na zastrzyki.Dzisiaj dostał surowicę, bo szczepić go nie można, więc tak na wszelki wypadek, żeby nie przyplątało mu się coś jeszcze.I ja i psiak dosyć mamy tych zastrzyków .... .

27 stycznia 2007 , Komentarze (1)

ale z drugiej strony "pamiętnik" a w pamiętniku pisze się wszystko ,co nam na wątrobie leży. A mi leży choroba bazyla. Byliśmy dzisiaj znów u lekarza. Dostał 4 zastrzyki "bomba zdrowia" witaminy, antybiotyki itp... . Nie mogę sama uwierzyć,że on jest chory, rozrabia, gryzie i to nie tylko zabawki ale i nasze członki..... . Dużo je, pije wodę, siusia itp. A kaszel go dusi ,że serce się kraje..... .
A ja  i moja dietka..... ,ciągle liczę kalorie ,zaniedbałam ćwiczenia, obiecuję poprawę. Jestem dumna z tego,że uczciwie codziennie liczę kalorie. Odkryłam,że nie przekraczam nigdy 1500. a tak w tygodniu to nie zjadam więcej jak 1200. średnio. Jak skończą mi się "babskiedni" to wrócę do ćwiczeń.
A teraz idę powygłupiać się z bazylem, trzeba go dobrze wymęczyć przed nocnym spaniem, to wtedy budzi nas tylko raz w nocy. A jak się nie wygania, to potrafi wstawać co 2h. i to nie na siusiu a żeby się bawić. Oby ta noc była spokojna.

26 stycznia 2007 , Komentarze (4)

ni mogło być gorzej..... nie ma na to szczepionki, nie podaje się z regóły antybiotyków,chyba że po to ,by uniknąć innych ubocznych skutków choroby. Trzeba podawać środki wzmacniające odporność. Chuchać i dmuchać na psinę. Przesuną się wszelkie szczepienia, zero kontaktów z obcymi, nawet buty musieliśmy powynosić, żeby psiak ich nie wąchał.
Dzisiaj niby liczyłam kalorie, ale zjadłam nadprogramowo 3 naleśniki z serem ,nawet nie wiem ile to kcal.... .
Teraz piję drugą kawę. Za oknem śnieg i mróz, nie wychodzę z domu, to już drugi tydzień!!! Można zwariować!!!

24 stycznia 2007 , Komentarze (4)

ani na paseczku ani z bazylkiem. Waga uparcie stoi w miejscu, dobrze ,że nie roście ale to już przestaje mi wystarczać. Ciągle liczę kalorie i nie przekraczam 1500 właściwie to zjadam do 1200-1300. Przestałam ćwiczyć, bo tochę mnie brzusio boli i w ogóle nie jestem w formie. A jak zamierzałam ćwiczyć na karimacie to bazyl mi przeszkadzał. Uznał,że jak ja się kładę na karimcie ,to on może bezkarnie po mnie skakać i podgryzać moje uszy, palce itp.
Zaraz bazyl pójdzie spać a ja poćwiczę przy odśnieżaniu ogrodu. A jest co odśnieżać ,samego wjazdu jest 18mb i 3m szer.Jeszcze ścieżki do domu, do garażu , taras itp. Może się wreszcie trochę dotlenię.
Bazyl umie już wychodzić z koszyka i sam idzie w wyznaczone miejsce za potrzebą. M. nauczył go przychodzenia na komendę "chodź" i posłusznego siadania na "siad".  Mnóstwo radości wniósł do naszego domu ten mały ,czarny czworonóg!!! Żeby tylko wyzdrowiał.

22 stycznia 2007 , Komentarze (5)

właściwie nie wychodzę z domu.... źle się przez to czuję. Ale psiaczek jest chory i nie może wychodzić, więc siedzę z nim całymi dniami w domu.Przecież nie mam go z kim zostawić.Weekend spędziłam w samochodzie i w przychodniach weterynaryjnych . Ma zmiany w oskrzelach, bardzo mocno kaszle, nie wiemy co mu jest.Od soboty dostaje antybiotyki nie widzę poprawy ,w środę jadę do kontroli. Tak bardzo mi go żal... .
Dzisiaj stanęłam na wadze ,bez zmian, znów coś się zatrzymało, cieszy mnie ,że chociaż nie roście, ale to marne pocieszenie. W takim tempie to nie schudnę przez najbliższy rok.
Mam takie zaległości w czytaniu Waszych pamiętniczków ,że mi wstyd ale dzisiaj to nadrobię, bo bardzo jestem ciekawa, jak Wam spadają kilogramy.

17 stycznia 2007 , Komentarze (6)

o Was Vitalijki .... ja się nie wyrabiam. Mam już w domu od poniedziałku psiaka!!! Żywy psotnik!!! Dokazuje od wczoraj,że szok. Już słyszeliśmy z mężem jak szczeka, dał popis szarpania i mocowania się z posłaniem i ręcznikiem. Do miski z karmą wchodzi łapkami... zupełnie nie tak pisali o tym w mądrych poradnikach.... . Nie przespaliśmy pierwszej nocy, bo o drugiej bazyl chciał się bawić. Wczorajsza noc była lepsza. Budził nas w nocy na siusiu ale przespał do 6.15. Mąż mu na wszystko pozwala, jak tylko wraca z pracy to cały czas zajmuje  się psem a ja mogę nadrobić zaległości z całego dnia.
Nie wiem jak znajduję czas na liczenie i zapisywanie wszystkich kcal ,które zjadam. Może wreszcie moja waga w piątek będzie łaskawsza.
Pozdrawiam serdecznie ,obiecuję jutro poczytać pamiętniki Koleżanek.Kolorowych snów.

12 stycznia 2007 , Komentarze (3)

poczytać Wasze pamiętniczki ,to bardzo mobilizuje. I tak Greenka zmobilizowała mnie bym podniosła szanowną ,tłustą.... i zaczęła ćwiczenia. A tak mi się dzisiaj nie chciało. Ale już za mną. ...30min. rowerka i 30min ćwiczeń. Mało wiem, potrafiłam jeździć już 60min i dłużej. Pomyślałam jednak ,że dobre i to. Później kąpiel i trochę czasu poświęciłam na zabiegi upiększające. Wypiłam dużo wody. Zaraz będę gotować obiad dla M. Dzisiaj "wariacje makaronowe" a dla mnie sałata lodowa z cebulką i wędzonym łososiem z odrobinę oliwki i octu balsamicznego. Pychotka. I dużooooooooo wody i herbatki. Muszę wytrwać, przecież niedługo wiosna a ja nie będę miała się w co ubrać. Już mam kłopoty, bo wchodzę w połowę rzeczy a reszta wisi na wieszakach i się kurzy. Czas to zmienić.

11 stycznia 2007 , Komentarze (3)

do swojego pamiętniczka. Tak gna ten czas ,że szok!! We wtorek byłam na basenie, poza tym pogoda wiosenna pozwoliła na opryski iglaków. Żal byłoby nie wykorzystać okazji. Wczoraj rano pojechałam do fryzjera, zrobiłam odrosty, podcięłam i wycieniowałam włosy, odświeżyłam pasemka. Resztę dnia spędziłam krzątając się po kuchni,bo małżonek miał urodziny i szykowałam wystawniejszą kolację , zaprosiliśmy też córkę z mężem. Centralnym punktem urodzinowej kolacji była solidna pieczeń naszpikowana czosnkiem i suszonymi śliwkami marynowana całą noc w przyprawach ,oliwce i czerwonym winie. Pyszności.
A dzisiaj wróciłam na chwilę do normalości, tj. sama w domu, sprzątam, nawet mam w planie umyć okna i rozebrać choinkę bo już nie wygląda ładnie, obwisły gałązki, zsuwają się ozdoby. A poza tym kto to widział ,żeby wiosną stała choinka w pokoju :)  Dzisiaj znów 13stopni w plusie, a jeszcze nie ma południa.
Na obiad szykuję dla M. ruskie pierogi a dla siebie duszone jarzynki i 100g fileta z kurczaka.
Nie mogę się już doczekać poniedziałku i psiaczka w domu. Wczoraj pocztą kurierską dostaliśmy wyprawkę dla szczeniaka. Nowe legowisko, kosmetyki, nożyczki z zaokrąglonymi końcówkami, gąbkę do czyszczenia zębów  itp. Oj będzie urwanie głowy od następnego tygonia.