Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nie chcę tak wyglądać jak wyglądam!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 19604
Komentarzy: 305
Założony: 3 stycznia 2013
Ostatni wpis: 18 października 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Paulina18letnia

kobieta, 36 lat, Lublin

175 cm, 107.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 stycznia 2013 , Komentarze (3)

proponuje nie czytać... to tak dla mnie by wiedzieć, jak super się odchudzam!!!!
dieta:
chałwa, naleśniki...................................................................................
brak słów.............................................................................................
ćwiczeń brak.......................................................................................
to na tyle..............................................................................................!

21 stycznia 2013 , Komentarze (3)

Po weekendzie!
Czas na powrót do codzienności, mąż do pracy a ja ze Smykiem moim w domciu. Dziś już wyjdziemy na spacerek. Wczoraj był wstęp 10 minutowy w oknie balkonowym, ale nie podobało się za bardzo.
Nie mam się czym chwalić zbytnio waga 107! Dieta nie zbyt zachowana.
Ćwiczenia ok, były do soboty, trzy dni codziennie, wczoraj jakoś nie wyszło.
Myślę, że dziś poćwiczę. Ale to się okaże. Ten tydzień całe dnie z małym będę więc, kawy muszę dokupić bo nie starczy na te dnie...
Poza tym bardzo dokucza mi senność i się tym martwię, bo przecież jak zaczynałam dietę było wszystko ok, teraz natomiast po kawie śmiało mogę iść spać. Mimo, że odsypiałam w weekend. Cały czas czuję zmęczenie.
Chyba zacznę stosować dietę 1000kcal. Bo takie o zmniejszenie porcji itd to nie za bardzo chyba.
Walczę dalej!

18 stycznia 2013 , Komentarze (2)

Nie chcę pisać co planuję bo może się nie udać.. więc tylko tyle, że
po
1. pobudki co 1godz

2. uszy zdrowe - byliśmy u lekarza


3. wczoraj zgrzeszyłam piłam piwko i co nie co do piwa... tzn. dietetyczne "coś" do chrupania" aż nie staje na wagę :/

4. chciałam trochę z mężem się odprężyć po ciężkim dniu... wiem wiem piwku mówimy nie... no ale... wypiłam ok połowy piwa

5. jestem po kawie, dzień nie zapowiada się różowo, no ale w końcu mam synka nie córeczkę więc jak może być różowo... :p



cd:

Poćwiczyłam wycisk większy niż wczoraj mimo zakwasów! Ale dziś to do tego stopnia że w głowie wirowało i tak nie dobrze, że szok!

17 stycznia 2013 , Komentarze (6)

Jestem po prostu szczęśliwa, mimo marudzącego synka. Mam na Niego sposób!

A mianowicie, już z powodu upadku na zdrowiu psychicznym, wzięłam małego położyłam na swoich nogach, siedząc na łóżku i zaczęłam huśtać, uspokoił się momentalnie i wtedy właśnie w tej o to chwili w mojej głowie pojawiła się złota myśl, ale taka z szczerego złota
Wstałam i zaczęłam biegać, ruszać się a mały mnie gonił (haha - mam Cię, teraz rządzę ja), skłony robiłam a Jego między nogi i łaskotałam, radochę miał nie słychaną bo wiedział że jak mama się schyli to będzie gilgu gilgu...
Następnie jak chwilę patrzył to pompki damskie i inne ćwiczenia. Brzuszki z Maluchem do góry... skakałam podrzucając delikatnie synka.. ogrom ćwiczeń wykonałam z użyciem słodkiego ciężaru :)
Zaczął przysypiać więc musiałam zakończyć seans pt "mama ćwiczy, dziecko się śmieje!"
Wiecie poczułam się tak dobrze, tak radośnie... aż było mi mało!
Dobrze jedna z Was pisała "Chodakowska jest trudna!" i na pewno nie na początek z dużą wagą! Jest tyle ćwiczeń które mogę robić, jestem w stanie a dają bardzo dobre efekty, z czasem warto awansować na inny poziom trudności, ale hola hola nie tak od początku jest się na najwyższym szczeblu, trzeba na to zapracować!
Stwierdziłam, że mogę ćwiczyć ale na miarę swoich możliwości!

Idę zaraz jeść :) wodę piję, staram się pamiętać :)

17 stycznia 2013 , Komentarze (1)

Jestem już o kawie... o cudzie! Bo mój syn ma inne plany wobec mnie niż moje picie, jedzenie itp. Nie wiem co się z Nim porobiło, nawet na podłodze daje mi wycisk... jęczy, marudzi.. ehh
Zawsze macierzyństwo kojarzyło mi się z czymś "słodkim".
A to harówka. Kocham synka najmocniej jak umiem! ale sił nie mam skąd brać na to wszystko!
Zasnął po tak ciężkim usypianiu, że szok! nie usypiała bym Go, ale tak marudził że masakra.

16 stycznia 2013 , Komentarze (1)

Zawsze mogłam polegać na mężu ale dziś się zawiodłam.. właśnie czekam jak głupia. Obiecał, że szybko wróci od teściów, ale nie ma... ja już posprzątałam, co niby dziś miał robić Mąż. Dziecko wykąpałam i uśpiłam.... pranie kolejne powieszone... brrr..
Niczym MASZYNA! 
Dobranoc

P.S Bardzo bardzo dziękuję za wpisy, odwiedzę Wasze pamiętniki jutro dziś już  brak mi siły...

16 stycznia 2013 , Komentarze (5)

Dziś dieta przebiega znakomicie, ale nie będę ukrywać, że zjadłabym więcej.. ale zdrowy rozsądek mówi NIE! Przytłacza mnie życie i wszystko... dziś mam zły dzień, w sumie nie cały. Liczyłam na odrobinę wytchnienia, po nocy wstawania do dziecka... przerabianie pobudki o 2 i zbuntowanie się na krainę snów przez moje dziecko.
Ale mój mąż widząc jak słabo się czuję ostatnim czasem poszedł na trening (przecież tak bardzo chciał porać)
 
A ja? Na fitness mnie nie stać, na inne wyjścia służące spalaniu nadmiernie zgromadzonej tkanki tłuszczowej też mnie nie stać... zostaje siedzenie w domu. Z dzieckiem i tak codziennie, prania stos, prasowanie czeka, sprzątanie, gotowanie, zabawa z dzieckiem, usypianie i tak codziennie... a ja? Czasami coś obejrzę, czasami poćwiczę. Ale na to drugie wcale nie mam ochoty i siły!

Teraz tatuś od 30min nie no od 25min bawi się, a ja mam chwilę dla siebie, no i jeszcze wcześniej miałam 10min na kąpiel. Akceptuję Jego treningi i chcę by na nie chodził... Ale dziś, właśnie dziś kiedy jestem przemęczona, kiedy wiedział, że potrzebuję...

Muszę kończyć te moje wypociny... Mały idzie się kąpać, jeszcze leki i cały ciąg zdarzeń. A ja z chęcią zamknęła bym się w szczelnym pomieszczeniu i w delektowałabym się godzinną ciszą i spokojem, słuchając ulubionej muzyki bardzo głośno... pocąc przy tym oczy!

Chyba melancholia dopadła mą duszę a przy okazji ciało, delektując się moim smutkiem

Pozdrawiam wszystkie osoby wspinające się po stromej górze! Damy radę!!!

16 stycznia 2013 , Komentarze (4)

Chwila zwątpienia, zatracenia.. ale już jestem, tu gdzie być powinnam! Na zdrowej drodze życia... nie chcę zbaczać. To się ekonomicznie nie opłaca.. przez dwa dni, gorsze dni, kiedy apetyt zwyciężył i wziął górę straciłam tydzień. Dlaczego? Bo waga wskazała 107,2-107,4. Mam taką niejednoznaczną wagę. Warto było? Stracić tyle pracy, wysiłku, walki o lepsze jutro? Nie warto... ale to zrobiłam. Chwila słabości, jedna mała chwila zabrała mi wiele. Bo już starałam się jeść zdrowo, ograniczać. Ale u mnie jeden "baton" zmienia podejście do diety i zaburza cały jej proces. Bo ja nie potrafię zjeść trochę i basta, ćwiczyć spalić i zapomnieć i żyć dalej. Jak zacznę to jestem jak na "głodzie narkotycznym narkomani" tylko ja na "głodzie" dosłownie!
No nic, czas podnieść się i iść dalej.
Nie zrozumcie mnie źle, że przesadzam czy jak to się zwie.. Ja mam dużo nadwagę, ładnie to nazywając bo w rzeczywistości otyłość. Tu już nie chodzi o ładny wygląd, tu chodzi o zdrowie! Gdybym ważyła 80kg, spokojnie bym do tego podeszła. Nie wykluczyła słodyczy całkiem, tylko np. raz w tygodniu... ale w mojej sytuacji trzeba spojrzeć w prawdzie w oczy!
Nie dość, że wygląd wpływa na zdrowie psychiczne, to także na zdrowie fizyczne. Ból kręgosłupa, ospałość i ciągle zmęczenie. Jak to już inna koleżanka napisała "trzeba mieć kontrolę nad sobą i wiedzieć kto rządzi" właśnie kto ja?
Bardzo dziękuję za każdy komentarz... za każdą próbę zmotywowania mnie.
Po każdym wpisie, komentarzu czuję jak ładuje się mój akumulator
Trzymajcie kciuki i wierzcie we mnie, bo całkiem się nie zatraciłam!

14 stycznia 2013 , Komentarze (3)

Mąż poszedł po chałwę.. ale chcę pokonać swoją słabość czy mi się uda... raz myślę, że nie zjem za chwilę co innego.. nie ma sensu pisać takich bzdur przecież, ale piszę...  może mi to pomaga..

14 stycznia 2013 , Komentarze (1)

Wczoraj upiekłam sernik po czym go jadłam, dziś strasznie dużo jem, kanapki itd. Słodyczy nie, ale znów mam ataki, żebym wszystko pochłonęła chcę jeść i chcemy się płakać. Że nie potrafię! nic nie potrafię... schudłam trochę a teraz nabiorę znów, problemy mnie przerastają...  ja chyba jestem uzależniona od jedzenia...
nie chce się ludziom pokazywać, najchętniej ukryła bym się...