Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 574367
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 marca 2010 , Komentarze (8)



-0,5 kg to bardzo dobry wynik tygodniowy!!!!
Jakby tak było co tydzień, byłoby super!
Ale tyko ja wiem, ile wysiłku kosztowało mnie te pół kilograma...
Tak łatwo przytyć, a tak ciężko schudnąć!
Dobrze, że dziś nie będę w pokoju nauczycielskim, znów będą ciasta z okazji Dnia Kobiet!
O, ironio losu!!!!
Jadę dziś ze swoją klasą na kręgielnię
Tylko, że ponieważ czynna jest od 12, to najpierw zaliczamy KFC. Na to konto nie jem śniadania i wyszukam sobie coś "normalnego" do zjedzenia. Z resztą z rana to nie grzech! I tej wersji będę się trzymać!
Wczoraj dyrygent dał nam popalić!!! 3 godziny próby!!! Ale cóż... Koncerty za chwilę, a my w lesie, to trzeba przysiąść! Oczywiście na osłodę prezeska chóru przygotowała z chłopakami słodki poczęstunek (poprzestałam na soku i wodzie) i wręczyli kobietkom po różowym tulipaniku. Miłe.
Na milongę dotarłam dopiero o 20 i niewiele potańczyłam Odbiję sobie za tydzień, bo będzie w Staromiejskiej, a tam jest lepsza atmosfera niż  U Artystów!
Melduję, że w zeszłym tygodniu przejechałam 306 km, bo mam wrażenie, że ostatnio nie chwalę się za bardzo swoją aktywnością fizyczną i niektórzy myślą, że te moje problemy kibelkowe to od braku ruchu. A tak w ogóle, to jest trochę lepiej
Powinnam jeszcze wrócić do regularnego hula-hop i ćwiczeń dywanowych, tylko jakoś czasu brak. Z rowerkiem łatwiej, bo 2w1
Nawet w weekend nie miałam czasu, żeby zostawić jakiś ślad w waszych pamiętnikach. Tylko gdzieniegdzie zaznaczam swoją obecność, ale obiecuję poprawę...

6 marca 2010 , Komentarze (7)



Najpierw zaliczyliśmy dziś basen (uwielbiam pływać!!!)
Potem naleśniki w "Herezji" (mniam!)
A następnie "Alicję w krainie czarów 3D". Super filmik, polecam. Tylko zastanawiam się, czy trochę nie za trudny dla małych dzieci, bo i 4 latki widziałam w kinie.
Po powrocie do domu obejrzeliśmy jeszcze jakiś film fab. sprzed prawie 30 lat o systemie komputerowym. Dziwny, ale moi panowie takie lubią.
I miałam już plana, co by się położyć do łóżeczka, bo zimo i w ogóle zmęczonam.
Niestety poczytałam wpisy na forum rowerkowym i chyba jednak coś ukręcę oraz wypróbuję moją stolnicę
Wczoraj rozpoczęłam już kolejną trasę rowerkową: Olsztyn-Barcelona bo Polskę objechałam już calutką dookoła
Jutro po południu dodatkowa próba, ale koncert zbliża się wielkimi krokami
Zapraszam  29 marca do Katedry w Olsztynie  o godz. 20.00

6 marca 2010 , Komentarze (9)



Mój rowerek powoli zamieniam w biurko z funkcją pedalenia
Cóż, doba się nie rozciąga, próbowałam
Zatem trzeba coraz częściej stosować metodę 2w1. Na zdjęciu akurat uczę się linii melodycznej altów z Requiem Mozarta, ale planuję zastosować stolnicę, żeby posprawdzać klasówki, bo oczywiście we wszystkich klasach skończyły się jednocześnie działy i wyszło niezłe "podsumowanko". Sterta do sprawdzania zaczyna mi się osuwać. 
Wczoraj wyczaiłam w mojej "wsi" odchudzeniową grupę wsparcia. Od razu zadzwoniłam i się zgłosiłam. Coś ostatnio straaaasznie wolno chudnę, mimo, że jestem grzeczna i dietetycznie i słodyczowo. Dzielnie pedalę i hulahopię. A efekty marne
Ostatecznie pośpiech wskazany tylko przy łapaniu pcheł i stosunku przerywanym, ale jednak chciałoby się widzieć jakieś lepsze efekty niż 1,5 kg na miesiąc.
Zobaczymy, może dostanę jakieś konstruktywne wskazówki.
Wczoraj też bardzo pozytywnie zaskoczył mnie teść . Odwiedziłam ich i teściowa jak zwykle wystawiła moją słabą wolę na ciężką próbę. Raptem wpada do pokoju teść i rzuca: "Schowaj tą czekoladę, po co ją kusisz, czemu jesteś taka!" Szok!! Znaczy się docenił moje starania! Bo wcześniej zdarzało mu się rzucić komentarz a propos mojej wagi. Oczywiście bez złośliwości, raczej z troski o moje zdrowie, bo to lekarz!
Miło!

5 marca 2010 , Komentarze (5)



Jeszcze, od czasu do czasu, jak trafię na to w sklepie, piję taki soczek. Też działa, ale muszę wypić z pół butelki, bo jak szklaneczkę, to tak słabo
Same śliwki na mnie nie działają, ale wypróbuję namaczane.
Czasami dobre efekty mam po kiwi, surówce z czerwonych buraków, makowcu, chociaż mak podobno działa wręcz przeciwnie...

Dziękuję za wszystkie pomysły i propozycje. Bardzo podoba mi się  ten sposób z kefirem i maślanką. Faktycznie nie piłam tego ostatnio za wiele.

4 marca 2010 , Komentarze (13)



Niestety, gdy ograniczam ilość jedzenia, zmniejszam częstotliwość dłuższych wizyt w kibelkowni. Czuję się pełna, totalny dyskomfort. Kombinuję, jak mogę i nie mogę i nic lepiej. Po waszych wszystkich poradach jedynie pozbyłam się bólu w jelitkach.
Dobre i to!
Zaczynam dzień od szklanki ciepłej wody z cytryną. Przed posiłkami łykam błonnik i popijam duuuużą ilością wody. W ogóle wody dziennie potrafię wypić ze 3 litry plus herbatki. Na bóle podziałał kisiel! Teraz koleżanka poradziła mi, żeby do każdej zaparzanej herbatki dosypywać siemienia lnianego. Już się nawet przyzwyczaiłam do tych glutów na dnie. Gładko wchodzą w gardło ;)) Dosypuję otręby prawie do wszystkiego, nie jem słodyczy od 2 tygodni, ruchu też mam sporo i co??? Kibelek jest może 2 razy w tygodniu, jeśli pierwszy raz wypadnie w poniedziałek, hi hi.
Czekam na dalsze sposoby...

3 marca 2010 , Komentarze (5)



Czy ktoś już je widział, czy jeszcze za wcześnie??

Ciągnie mnie już do łóżeczka, tym bardziej, że muszę wstać chyba o 4
Dziś wreszcie załatwiłam swój problem kibelkowy i poczułam się taka lekka, że wszyscy też się tym zasugerowali i prawili mi tylko komplementy. Szczególnie ci, którzy mnie dawno nie widzieli.
Bardzo miłe :))) Ale usypia moją czujność dietetyczną :((
Dziś myślałam, że polegnę i wpadnę w nieustanne podjadanie, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Nawet miałam już odkręcony słoik nutelli i wkładałam tam swojego palucha. Scena jak z horroru!
Poza tym staram się robić parę rzeczy na raz, żeby nadążyć. Dziś jeździłam na rowerku i wkuwałam repertuar chóralny. Szok, nie da się za bardzo śpiewać z zadyszką od pedałowania ;))

1 marca 2010 , Komentarze (10)



Хор и струнный квартет Варминьско-Мазурской филармонии (г.Ольштын, Польша). Руководитель – Бенедикт Блонский
Цены 120, 150, 200 руб.

Zapraszam, jak ktoś będzie w tym czasie w Kaliningradzie ;)))


1 marca 2010 , Komentarze (7)



W lutym wreszcie po 3 miesiącach ruszyło!!! Powoli, ale ja się nie spieszę.
Muszę jeszcze nacieszyć się nowymi ubrankami zanim będą mi spadać

1,8 kg mniej (tyle niektórzy gubią w tydzień)
0,5 cm mniej w szyi
biceps bez zmian
w piersiach bez zmian
w talii 2 cm mniej (hula-hop działa!!)
w biodrach 1 cm mniej
udo: 0,5 cm mniej
łydka bez zmian

9 miesięcy nowego życia za mną. Od poczęcia do porodu
Teraz dopiero zaczną się schody, jak z dziećmi: im starsze, tym problemy nie tyle większe, co inne. Ale znalazłam sobie analogię...
Ale zobaczymy jaka będę 1 czerwca (nomen omen) po roku nie tyle odchudzania, co zmiany trybu życia i jedzenia. Wszak nie mam zamiaru wracać do starych nawyków i nabierać nowych kilogramów!!!

28 lutego 2010 , Komentarze (8)



Muszę was przeprosić, że nie zaglądam do was ostatnio, a jak zaglądam, to nie wstawiam komentarzy :((( Niestety, jeśli chcę poćwiczyć i zrobić jeszcze coś, tzn. ogarnąć chałupę, ugotować, wyprać, wyprasować, "odrobić lekcje" ze szkoły i chóru a jeszcze odwiedzić znajomych i pójść do kina, to doba okazuje się za krótka. Muszę zmobilizować księcia małżonka, żeby wyczarował mi jakąś podstawkę na kierownicę rowerka, żebym mogła pedałować i buszować po Vitalii jednocześnie
Bo bez Vitalii mojego odchudzania sobie nie wyobrażam!
Takiej grupy wsparcia mi było potrzeba!!
Przetestowałam, że jak opuszczam się w czytaniu i robieniu wpisów to odpuszczam sobie również odchudzanie i pilnowanie pochłanianego żarełka.
Wbrew pozorom wasze wpadki działają na mnie bardzo terapeutycznie. To sygnał, że człowiek nie jest chodzącym ideałem i że bez wpadek się nie da. Wszak robotami nie jesteśmy!!! Ważne, żeby nie odpuszczać!!! Raz się uda innym razem trzeba się podnieść, otrzepać z błota i brnąć dalej. Jak we wszystkim w życiu!
Czemu mnie takie refleksje naszły? A bo waga wytknęła mi szaleństwa weekendowe i pokazała, to samo co tydzień temu! Nie szkodzi! Nie mam sobie nic do zarzucenia. Jedzenie i słodycze bez zarzutu, jedynie alkohol... Wszak nie będę z wszystkiego rezygnować! Nie mam zamiaru odkładać życia na czas, gdy już schudnę! Nigdy tak z resztą nie robiłam. Ale ostatnio poszłam krok dalej, bo nie czekam z zakupem czegoś fajnego do ubrania na osiągnięcie swojego celu.
Wczoraj zaszalałam: 2 marynarki, spodnie, bluzeczka i sweterek za całe 120 zł
Uwielbiam wyprzedaże!
Wiem, wiem, chcecie zobaczyć. Może potem

26 lutego 2010 , Komentarze (9)



Współczuję swoim uczniom...

Wreszcie weekend!!! Jutro się wyśpię.
Dziś jeszcze imprezka do zaliczenia i wolne
Zaliczyłam już jedną, ciastową: żegnamy koleżankę, która zmienia pracę.
Wieczorem idziemy, tym razem do niej do domu, na ciąg dalszy.
Sama siebie nie poznaję!!! Poszłam głodna, bo liczyłam na to, że będą jakieś owoce i zjem je zamiast obiadu. Niestety były same ciasta Wyglądały bardzo smakowicie i sądząc po prędkości znikania, nie tylko wyglądały. Cieknącą ślinkę zapiłam pyszną herbatką. Jedną, drugą ... dziesiątą. Usiadłam przy stole z koleżankami z myślą, że tym razem nie dam rady, ale im później zacznę, tym mniej pochłonę. Patrzyłam na te ciasta, patrzyłam i naszła mnie taka refleksja: co z tego, że one są pyszne, zawsze są pyszne, więc nic nie tracę, bo w każdej chwili mogę je sobie zafundować, ale czy muszę???
I wyobraźcie sobie, że wytrzymałam i to bez poczucia, że się poświęcam, albo coś tracę!!!!
Rewelacyjne uczucie!!
A im bardziej mnie koleżanki namawiały, tym mniej chciało mi się jeść te słodkości.
Przyszłam do domu i zjadłam sobie rybkę z surówką!
Ale to wszystko tylko dzięki wam. Coś mi się jednak w głowie poprzestawiało (mam nadzieję, że nie poluzowało )
Wieczorem będzie trudniej, bo to człowiek bardziej zmęczony....
Ale na słodkie nie powinnam się skusić, a dietetycznie i tak może być!!! I tej wersji dziś będę się trzymać!!

Dziś miałam krótko lekcje, to zaliczyłam już rowerek i hula-hop. Tylko godzinka, ale zawsze to coś!!! Mam nadzieję, że metabolizm podkręcony!
Waga dziś 78,3 kg mimo, że nie było wczoraj żadnych wpadek ani ilościowych ani jakościowych. Problem raczej w braku kibelka od poniedziałku. Walczę błonnikiem, otrębami i sokiem z suszonych śliwek kalifornijskich, żeby nie stosować herbatki z liściem senesu. Muszę te swoje leniwe jelita zmusić do normalnej pracy! Na razie cierpię, ale je przetrzymam! Zaparłam się, hi hi, nomen omen
Paseczka nie zmieniłam, bo robię to raz w tygodniu, w poniedziałek. Zapisywanie wagi  raz na tydzień (a w zasadzie ważenie się, czego nie jestem w stanie wprowadzić w życie) ma swój sens. Wyniki są bardziej miarodajne... Taka jest moja teoria.