Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tirrani

kobieta, 49 lat, Poznań

165 cm, 101.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

30 marca 2014 , Komentarze (9)

cały tydzień kokietuję innych... a w sobotę męża swego :)

                                                                  (dziewczyna)

no właśnie...

Jak to u Was jest?

Pamiętam, że kiedyś- gdy siedziałam z dziećmi w domu miałam ogromny żal do męża 

uważałam, że poświęca mi za mało uwagi...

on uważał oczywiście, że przesadzam

W tamtym czasie wisiał u nas w sypialni

ogromny  kalendarz, taki wiecie...

wszystkie miesiące na 1 karcie

Nie sposób było nie zwrócić na niego uwagi, zwłaszcza siadając na łóżku

I ja 

okropna kobieta

zaczęłam zaznaczać tam wszystkie chwile naszej bliskości:)

grubym, czarnym markerem

Były to właściwie tylko piątki

i to nie wszystkie

bo mąż pracował na zmiany i nie każdy piątkowy wieczór spędzał w domu.

Tak czy siak, pewnego dnia

wielkie, czarne kropy zwróciły jego uwagę...

spytał co to, a ja odpowiedziałam:

"to nasze umierające życie płciowe":p

 pamiętam jak go przeraziło wyjaśnienie;)

 rzeczywiście marnie to wyglądało:)

Teraz jakoś lepiej go rozumiem:D

W tygodniu na niewiele może liczyć...

co najwyżej liścik w śniadaniówce, albo

kilka czułostek przed zaśnięciem...

Myślałam o tym wszystkim wczoraj, kiedy szykowałam się na wieczór(noc)

...jakbym szła na pierwsza randkę:)

depilacja, peeling, pończoszki...

Cotygodniowa pierwsza randka...

Strasznie mnie to rozbawiło:)

i rozczuliło zarazem...

On tez się tak szykuje:) 

ogolony, pachnący...

Czeka na mnie w pokoju wypełnionym światłem świec...

z winem...

A to  chłopak ze wsi:)

taki wielki i prosty

ledwo ociosany:)

Jesteśmy ze sobą 18 lat

Postarzałam się...

i jestem wielka jak szafa...

(gdy się poznaliśmy ważyłam 49 kg:))

ale on nadal widzi we mnie tamtą dziewczynę

Gdy wchodzę patrzy na mnie jak na cud jakiś

Bierze w ręce jak porcelanową lalkę

i wciąż powtarza jak jestem piękna

i jak mnie kocha...

Jest w tych sobotach jakaś magia....

A w tygodniu potrafimy żreć się jak psy:)

aż dziw, że w weekendy potrafimy wyłączyć te wszystkie emocje :PP

sie rozmarzyłam:)

a tak ogólnie

dietetycznie ....do dupy

nawet się nie ważę.

Każda wymówka jest dobra, ale zdrowie najbliższych zawsze najlepsze...

Kilkanaście lat temu wykryli u mamy nowotwór płuc

tak poważny, że miała umrzeć w czasie

od kilku godzin do kilku tygodni maksymalnie

Nie będę gadała o tej całej walce

dość, że wygrana

Ostatnio mama miała stale chrypkę

więc zmusiłam ją do wizyty u laryngologa

i dupa

jakiś guzek na krtani

Część badań za nami, ale najważniejsze przed

W kwietniu pobiorą wycinek...

I tak jakoś zajadam smutki

zapominam robić kanapki do pracy

wchłaniam czekoladę...

Poza tym moi przyjaciele się rozwodzą

i stąd pewnie moje przemyślenia nad własnym związkiem

i towarzyszącym mi ogólnie "życiowym szczęściem"

Nie wiem jak długo będziemy z mężem razem...

ale nawet jeśli nie zawsze, to i tak było warto. 

ściskam Was moje Piękne:)

a na koniec 

wiosenka za moim oknem:)

                                   

                     i w kuchni:)              

                                       

18 marca 2014 , Komentarze (5)

Nie żebym schudła, ale tak ogólnie:)

Zwyczajnie czasem człowiek ma taką radość z tego, że żyje...

Miałam czas jakiś temu takie poczucie, że otacza mnie mnóstwo złośliwych i podłych ludzi

a w ostatnich dniach przekonałam się, że jest też wielu bardzo fajnych i szczerych

Więc pytam

PO CO W OGÓLE ZAJMOWAĆ SIĘ TYMI PIERWSZYMI?

Po co poświęcać im jakiekolwiek myśli?

Czemu ma to służyć?

NIE TRZEBA SIĘ WKRĘCAĆ W TAKIE KLIMATY

Trzeba się cieszyć z każdego dobrego człowieka u boku:) 

Resztę- OLAĆ!

Poza tym mój super świetny i fantastyczny  t e l e f o n wreszcie działa:)

Jeszcze go nie ogarniam, ale i tak mam kupę radochy:)

Jak Mamuśka kazała- poleciałam do salonu

Po pierwszym nieudanym podejściu spotkało mnie wielkie zaskoczenie:)

Ubawiłam się jak nigdy:D

Taka ekipa, że nie chciało się wychodzić:)

Prawie umówiłam się na randkę(smiech)

No ale najważniejsze, że mogę dzwonić 

 odbierać i wysyłać mms-y

korzystać z netu:)

Jest świetnie!

Ściskam Was mocno:)

Ciepło i wiosennie- mimo prawdziwie marcowej pogody za oknem:)

<3<3<3<3<3<3<3



16 marca 2014 , Komentarze (5)

Okropne to jest!

Kilka dni bez netu i człowiek zagubiony jak dziecko:)

To nałóg!(smiech)

Serio... Spsuł mi się komp, a ja łaziłam jak tygrys w klatce

Nie mogłam się zorganizować(mysli)

nie miałam materiałów potrzebnych do pracy

nie miałam dostępu do vity i diety

miałam za to świetną wymówkę do dietetycznych ucieczek:)

Wynik: znów tylko 100 g w dół:(

....ale dzisiejsze sushi było tego warte;)

nie ma co przesadzać z tą grubością:)

Schudnę i stracę cel w życiu:)

A tak mam co robić:)

Z innych miłych rzeczy:

dostałam mój nowy  t e l ef o n(telefon)

htc desire 300- biały

Mnie się podoba bardzo:)

Niestety nie mogę go używać, bo nowe smartfony mają mniejszą kartę sim

o czym sprzedawca zapomniał mnie poinformować:x

Niezmiernie mi było smutno z tego powodu:D

Pofatygowałam się nawet do salonu orange, coby zaradzić owej sytuacji...

...niestety...

nie dałam rady znieść opieszałości pracowników i wyszłam:)

Będę musiała tam wrócić...(wymiotuje)

no dobra:)

Jutro poniedziałek:)

Kolejny idealnie dietetyczny:)

ŚCISKAM WAS MOCNO(kwiatek)


9 marca 2014 , Komentarze (6)

...na kolejny początek diety:)
Wreszcie dostałam swoją nową - starą dietę:)
Może to pomoże:)
DZIŚ SĄ MOJE IMIENINY
  z tej okazji upiekłam szarlotkę i sernik
POHAMOWAŁAM JEDNAK SWÓJ APETYT
I TEGO NIE RUSZYŁAM!:)

Niestety nie podarowałam sobie rodzinnego obiadku...
takiego wiecie...
z ziemniaczkami i buraczkami:)

tylko mięso  było ok
kurczak w pomidorowo-paprykowym sosie
bez mąki
pysznie pikantny i leciutki:)
W prezencie imieninowym
 zamówiłam sobie t e l e f o n

a co!
Mój obecny doprowadza mnie do białej gorączki....
oby ten zakup był lepszy:)

Nadal jestem chora
więc spadam spać:)
Poza tym... tu chcą mnie bić!:)
Uciekam:)
 Buziaki:)

8 marca 2014 , Komentarze (3)

Nie wiem co się stało, ale mam dziś jakąś fazę jedzeniową...
Cały dzień jem..
kanapka, jabłko , pomarańczka, ogóreczek, rybka...
mniam mniam:D
Staram się żeby przynajmniej jak najmniej kalorycznie...
ale nie oszukujmy się!
Wciąż przeżuwam
Beznadziejna jestem:)
...choć słodziutka:)
Myślę ,że to wszystko przez wczorajszą kawusię i ...ciasteczko:)
Mąż mnie zaprosił...
POTWÓR
Z własnej winy będzie miał grubą żonę!
Nadal jestem chora i zmęczona.
Wykańcza mnie ta podyplomówka- jest okropna.
Szłam pełna zapału po poprzedniej, która była świetna
wiecie- taka konkretna,  z fajną kadrą praktyków
a teraz dramat w 3 aktach...
Nie dość ,że większość wykładów słaba i mało ciekawa
to jeszcze opiekunka praktyk z ramienia uczelni
wciąż mnoży trudności...
Wymyśla kolejne konieczne do zaliczenia dokumenty, podpisy, pieczątki...
Nie wiem gdzie oni ją znaleźli, ale dzięki niej na tej uczelni nie wykupie już nigdy nawet kursiku, a powiem Wam, że po poprzednim kierunku już miałam plan na wiele:)
Zadziwiające jak wielki wpływ na życiowe plany może mieć 1 niekompetentna baba.
To nie tylko moje odczucia.
Wszyscy współcierpiący mówią ,że gdyby to była ich pierwsza podyplomówka- to nigdy nie zdecydowaliby się na nic więcej:)
Sorry... musiałam się pożalić:)
Bo się czuję taka troszku rozbita...
Pewnie z wielu powodów, ale gł choroby i poczucia winy z powodu obżarstwa:)
Świat od razu zdaje się taki wrogi:)
Dobra...
Koniec mędzenia:)
Idę do łóżka...
Choć na koniec dnia powalczę z nadwagą;)
Dobrej nocy:-*

5 marca 2014 , Komentarze (2)

Wcięło mi wpis...
Nie znoszę tego;(
Powlepiałam foty poniedziałkowych zakupów jedzeniowych i wszystko poszło...
dziś już nie zrobię tego na nowo, nie mam sił...
może jutro?...

Okropnie jestem chora, wracam z pracy i na 2 h padam
tym samym z dietą krucho...
zjadam resztki po mężu:)
nie mam sił ani na zakupy, ani na gotowanie...
W ogóle to przed chwilą zmieniłam plan diety
zrezygnowałam z tej nowej smacznie dopasowanej, na rzecz starej:)
Beznadziejna ta nowa...
aż mi się odechciało odchudzania
dzień w dzień- chleb z twarogiem lub szynką, jogurt i makaron lub ryż z warzywami...
na okrągło to samo...
W starej były zupy, ryby, różne sery, mięsa, sporo owoców i warzyw
Poza tym bank potraw większy
Zawsze było można wymienić posiłek na skaranie różny
Teraz mogę wymienić brokuł na pomidor,  ryż na makaron, a twaróg na serek wiejski...
Nawet mi się nie chce o tym gadać...
...a co dopiero jeść?:)
Dobra...
Spadam do łóżka...
Podle się czuję...
Ściskam Was mocno:) Do jutra:)


2 marca 2014 , Komentarze (3)

Jestem leniuszkiem i uwielbiam wolne dni:)
ale dietetycznie to zawsze jest dramat:)
Łatwiej się zorganizować gdy do ogarnięcia jest milion spraw
trzeba się mocno starać, by w natłoku zajęć nie zapominać o posiłkach
za to w "wolne" ma się czas na wszystko:)
 także na konsumpcję:
)

Dom pełen aromatów... smaków...swobody...:)
leniwa kawka jeszcze w szlafroczku... śniadanko z małżonkiem... rodzinny obiadek... świeżo upieczone ciasteczko...

Kocham się wałkonić, ale niezwykle cieszę się jutrzejszym poniedziałkiem:)
Zastanawiam się nad zmianą diety.
Zawsze miałam "smacznie dopasowaną", a tym razem połakomiłam się na "nową smacznie dopasowaną".

Początkowo mnie zachwyciła:)
Jest taka...konkretna.
Niestety jest też okrutnie monotonna.
Śniadania - 2 posiłki z chlebem i 1- jakiś jogurt lub owsianka.

Sporo chleba jak na dietkę - 70- 105g. (częściej 105) na posiłek. W tej wcześniejszej 70 to był właściwie max. Rzadko się zdarzyło więcej. Ale te 3 posiłki to akurat dla mnie są idealne. Zawsze pracuję od rana więc kanapki i jogurt są ok. Gorzej z obiadami... sam makaron i ryż, bywają też ziemniaki, ale nie ma zup. W "SD" zawsze miałam jakąś zupkę i nie ukrywam, że było to bardzo wygodne.
W "NSD" zupy nie było ani razu:(
sprawdzę jeszcze w ustawieniach, bo może coś trzeba zaznaczyć, ale jeśli tak nie jest to muszę wrócić do wcześniejszego systemu... a nie znoszę zmian.

Mniejsza:)
Póki co cieszę się tym co mam:)
w końcu jakby nie było zamykam tydzień ze stratą:)
Jedyny debet który cieszy:)
 Ściskam Was mocno moje Kochane:)
Do jutra!

1 marca 2014 , Komentarze (5)

Nieco schudłam:)
nawet całkiem sporo jak na tydzień:)

Lubię być na diecie, bo wtedy bardzo o siebie dbam
Same spójrzcie na moje śniadanko

normalnie w ten sposób dogadzam tylko innym:)
sama zwykle zjadam coś w biegu...
zapominam o owocach, warzywach, jogurcikach...
Dlatego lubię ten czas:)
Jak mam napisane, tak jem:)
Niestety zwykle dobijam do 80 i jest powrót...
nie wiem na czym to polega?
Zwyczajnie mam coś z głową
Bujam się w tych swoich 10 kg i już tracę nadzieję żeby miało się to kiedyś zmienić:)
Pocieszam się , że przynajmniej nie przekraczam już 90:)
a gdybym nie stosowała dietek, zapewne dawno byłabym znacznie dalej:)
W każdym razie teraz idzie mi wyjątkowo dobrze... martwić zacznę się za 7 kg:)

A teraz idę na spacerek:)
Odprowadzę męża na spotkanie z kolegami
(mecz Lecha:))
i przy okazji zrobię jakieś zakupy:)
Właściwie to już cieszę się na myśl o samotnym powrocie:)
Okropna jestem:)
Ale kto mi zabroni?:)

Buziaki...
 i powodzenia

28 lutego 2014 , Komentarze (6)

No i tydzień minął...
troszkę się boję :D
Startowałam z pułapu: 89 z groszem...
Ciekawe co tam jutro waga pokaże?
Przyznam ,że dziś zamiast planowanej kolacji i obiadu, zjadłam kawałek smażonego dorsza i sałatkę z awokado...
Nie mogłam się oprzeć takiej świeżutkiej rybce
Czuję się teraz TAAAKA GRUUUUBA:)
Jak zgrzeszę na diecie to mam wrażenie, że wszystko co straciłam nagle wróciło:)
Jakbym spuchła:)
Jakby to żarcie fizycznie wpychało się w każdą moja komórkę tłuszczową:)
Dosłownie czuję te rosnące centymetry
Też tak macie?

Dobra...
Idę spać, zanim zgłodnieję:)
Wykończona jestem...
Muszę się wtulić w coś większego i cieplejszego ode mnie
To mnie uleczy:)
Dobranoc:)

27 lutego 2014 , Komentarze (3)

Ja nie!
Myślałam, że może ulegnę...
wszyscy namawiają, a człowiek nie chce się przyznać, że nie panuje nad apetytem i nie może sobie pozwalać na wyjątki:)
Jednak nie zjadłam:)
To chyba nie jest za bardzo na plus, bo nawet nie miałam ochoty:)
Kupiłam pączusie dla wszystkich, ale... sama nie tknęłam:)
wrzuciłam za to 2,60 do skarbonki:)
 bo choć nie miałam na pączka chęci, zapewne gdybym nie była na diecie...
ze 2 bym zjadła:)
Trochę się dziś złoszczę na Vitę
bo idzie mi dobrze, a strona chodzi jakby chciała, a nie mogła;(
Nie mogę powymieniać dań i co chwilka mnie wyrzuca...
Poza tym chudnę...
Zaczyna być widać

A na koniec podarek, który dostałam od koleżanki z pracy...
Cudowny:)

też nie zjadłam:)
Jest to prezent tak wzruszający i miły,
że chyba nigdy nie zjem:)

Idę spać, bo padam ze zmęczenia:)
Pozdrawiam wszystkich Twardzieli...
i
Łakomczuszki też:)

Dietetycznego jutra:)
Buziaki