Pamiętnik odchudzania użytkownika:
tirrani

kobieta, 49 lat, Poznań

165 cm, 101.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

24 maja 2013 , Komentarze (4)

Jest dobrze:)
znów czuję się świetnie:)
Latam jak ten skowronek:)
Nawet zachciało mi się gotować:)
Wczoraj zaserwowałam sobie pieczoną pierś z kurczaka, nafaszerowaną kaszą gryczaną z twarogiem:)
Pyszna pycha:)

Dziś jadłam naleśnika ze szpinakiem:)
Poza tym mąż nadal mnie rozpieszcza:)
 jest nadmiernie czuły i troskliwy
stał się też nagle hojny:)


Kupił mi dziś takie śliczne fiołeczki:)
i zachęcił do zamówienia kilku ciuszków z bonprixa:)



jeszcze nic nie zamówiłam, więc możecie mnie zniechęcać:)

21 maja 2013 , Komentarze (7)




Wciąż jeszcze pławię się w moim smutku...
W tej dziwnej tęsknocie... rozedrganiu...
Jestem nieogarnięta i nienażarta:)
Mogłabym jeść i jeść...
Efekt stresu.
Mam zwolnienie do końca miesiąca,
odpocznę to się pozbieram:)
Takie siedzenie w domu szkodzi odchudzaniu.
Poważnie szkodzi:)
Ale nic to:)
Ogólnie trochę się boje odzywać ,bo zauważyłam u siebie lekki brak wyczucia...
chyba za bardzo skupiam się na sobie:)
Pokłóciłam się z mężem...  wyrzuciłam mu,że o mnie nie dba...  że za mało mi okazuje miłości... że widzi mnie tylko gdy czegoś mu trzeba... 
że ja mu się daje w 100%, a on mnie w 100% bierze,
 nie dając siebie w zamian:)
 nie wiem czy ktoś zrozumie ten mój bełkot:)
W każdym razie on bardzo się teraz stara..
Przytula na każdym kroku, całuje, wszystko chwali, pomaga...
i wpędza mnie tym w poczucie winy:)
Uśmiałam się wczoraj z jego starań. Wypiliśmy herbatę i on jak zwykle powiedział
 "weź wynieś te szklanki"
 i nagle tak się zawiesił i poprawił
"a... w sumie ja wyniosę:)"
Rozbawiło mnie to ,bo kilka godzin wcześniej beczałam, że widzi mnie tylko wtedy gdy trzeba coś wynieść, przynieść, powiedzieć dzieciom... że stale tylko wydaje polecenia... że mam tego dość!
Może mnie wreszcie usłyszał:) 
Nie jestem tak do końca sprawiedliwa.
Jest mężem cudownym, a ja może przesadzam z oczekiwaniami.
Nie wiem...
Czasem jestem taka nieszczęśliwa...
 osamotniona...
Dobra. Kończę ,bo jęczę i jęczę:)
ale chyba już mi mija:)
Byle do jutra:)

20 maja 2013 , Komentarze (5)

 
Czujesz się zdrowy?
Idź do lekarza...
ten na pewno coś znajdzie...
Raz, dwa, pięć udowodni Ci jak słabą i kruchą jesteś istotą:)
zarzuci Cię jakimiś receptami, których nie wykupisz
i skierowaniami które olejesz
Zanim jednak to zrobisz, poczujesz się bardzo chory i zdziwiony tym, że o własnych siłach doczłapałeś się do domu:)
Dziś z moim samopoczuciem nie jest nic lepiej...
Mam wrażenie, że moje życie to Ocean Atlantycki...
otacza mnie szczelnie swoimi zimnymi wodami i wciąga głęboko pod  powierzchnię...  Zassie mnie, a potem z zimnym prądem arktycznym dopcha gdzieś do równika, gdzie może spokojnie wypłynę i znów złapię oddech. Póki co wszystko zdaje się mnie przerastać...
Jedyny plus całej sytuacji to totalny brak zainteresowania posiłkami:)
Chociaż kłamię...
wczoraj nażarłam się
miodu...
nie byłam w stanie się opanować...
byłam jak ten Kubuś Puchatek u barci:)

Dobrze, że to nie był Stumilowy Las

i barć była tylko jedna:)
bo ten miodek to ja mogłam jeść i jeść...
W każdym razie czuję się beznadziejnie i chyba czas jakiś potrwa zanim to się zmieni.





chwała Bogu, że chociaż otaczający świat jest niezmiennie piękny
DOBRANOC



19 maja 2013 , Komentarze (6)

Jestem dziś bardzo nieszczęśliwa...
Troszkę udaję,że jest inaczej... ale bardzo cierpię.
Nie lubię skupiać się na problemach więc pogadam o czymś innym:)

Dziś jedna piękna trzydziestolatka pomyślała, że mam kłopot z zaakceptowaniem swojego wieku:)
Kto nie ma?
Zawsze jest się albo za młodym , albo za starym:)

śmieję się troszkę , bo generalnie lubię i siebie,
 i swój wiek:)

Kiedy skończyłam 30 pomyślałam: "jest bosko!":)
wydawało mi się ,że wreszcie wiem o sobie wszystko:) ale tak naprawdę ta wiedza przyszła dopiero 5 lat później:)
dokładnie wiedziałam kim jestem, dokąd zmierzam, czego pragnę i jak to osiągnąć...
...samoświadomość...
przepiękny stan:)
zupełnie nowa perspektywa, nowe cele,
wreszcie ja na pierwszym miejscu dla mnie samej:)
Nie żeby reszta się nie liczyła)

ale jest inaczej:)

W zeszłym roku brałam udział w pewnych zajęciach psychologicznych:)
i Pan Psycholog
jako ,że siedziałam blisko i byłam najstarsza chyba:) przeprowadzał na mnie testy
- jak się później okazało -
mające udowodnić mój lęk przed starością:)

moje odpowiedzi go rozwścieczały...
usiłował nawet nakierowywać mnie na te właściwe:)
 nic z tego:)

ostatecznie wykrzyknął: " ja nie wiem o co chodzi?! albo pani nie rozumie o co pytam,albo się pani nie boi starości!"
odpowiedziałam - ja niczego się nie boję, choćby niedźwiedź to dostoję! ;)
ale w głowie zakręciła mi się myśl: JAKA STAROŚĆ?
przecież ja jestem lata świetlne od tego etapu:)
do dziś tak mi się zdaje:)
A wracając do wcześniejszego wątku:)
Zastanawiałam się jak ten stan będzie ewoluował.... niestety
póki co jest
CONSTANS

18 maja 2013 , Komentarze (14)

Nadal jestem chora...
Nie mam kiedy wyzdrowieć...
Wróciłam z wycieczki, która poza tym, że mnie wykończyła była prześwietna:)
Nie powinnam była jechać...
ale uwielbiam te wypady:)
Niestety popłynęłam jedzeniowo...
 
(obiad)
były jeszcze lody, ciastka, cukierki i białe bułki z różnymi cudami na wierzchu i jeszcze cała masa innych pysznych pyszności....

zdawało mi się ,że przy takim wysiłku fizycznym wszystko mi ujdzie płazem...
BŁĄD!!!!
Nie uszło...
JESTEM GRUBYM GRUBASEM!
Najgorsze jest to,że nie potrafię się tym tak bardzo martwić...
Mam dwumetrowego, ważącego 115 kg męża...
zawsze jestem przy nim malutka...
 a jeszcze wciąż mi powtarza, że jestem piękna...
DRAŃ!
demotywuje mnie
to przez niego jestem gruba:)
zanim go poznałam ważyłam 49-52 kg
UTYŁ MNIE!:)
Właściwie to jak tylko nieco schudnę przynosi mi coś pysznego...

Pewnie się boi ,że jak mnie ubędzie
to nabiorę odwagi i sobie kogoś przygrucham:)

może tak mniemać,bo...
jestem taka trochę...
mało poważna...
zawsze ze wszystkiego się śmieję...
wiem
to okropne:)
może on myśli,że i do małżeństwa podchodzę tak lekko jak do wszystkiego?
Przyznaję,że jestem trochę kokietką...
trochę nie trochę


zawsze się śmiejemy, że kiedy idziemy na imprezę wszyscy faceci rzucają się na te śliczne, szczupłe laseczki...
a na koniec imprezy to i tak ja wychodzę z numerami tych facetów:)
może on wcale się z tego nie śmieje?
a na koniec taka mała dygresja:)
bo się jakoś poważnie zrobiło

ostatnio mój syn (lat 11) powiedział:
'Tato! ty weź coś zrób! bo ty masz mniej kumpli ode mnie. Leżysz ciągle na kanapie, rusz się! powinieneś brać przykład z mamy! Zobacz jaka ona jest
K O M U N I K A C Y J N A
!!!":):):)


13 maja 2013 , Komentarze (15)


Strasznie się czuję.... Od kilku dni już tak się pokładam i niestety coraz gorzej jest
 muszę się trzymać, bo w czwartek wyjeżdżam i nie ma kto mnie zastąpić. Moja nieobecność mogłaby poważnie utrudnić życie kilku osobom i spowodować ogromne rozczarowanie kilku zasmarkanych łobuzów.... a tego nie chcę... Ładuje więc w siebie tony scorbolamidu i witamin, piję hektolitry wody i udaję przed światem,że jest lepiej niż jest:)


Taką sobie zawieszkę kupiłam z gumami:)

Boska:)
Tak po prawdzie to ja powinnam mieć inne hasło:)
zerwanie z resztkami to w mojej sytuacji zdecydowanie za mało
Spadam do łóżka, zanim Wam tu skonam:)
dobrej nocy

10 maja 2013 , Komentarze (10)


Po kilku dniach fantastycznej pogody, nadciągnęły chmury przepełnione deszczem...
Wczoraj zaatakowały gradem nawet:)
Powiem Wam, że pompa była potworna...
Jeśli chodzi o dietę to jest lepiej niż z pogodą:)
 Ze zdumieniem zauważyłam kilka zmian:)
np.:
dziś spaliłam mój obiad...
zazwyczaj oznacza to spore oszustwo dietowe:)
- i dziś nie było wyjątku-
ze wstydem przyznam, że z radością wyciągnęłam z lodówki 2 paróweczki:)
okazało się jednak, że są to chyba ostatnie paróweczki hrabiego Barry Kenta
były dla mnie tak przeokrutnie słone, że nie mogłam ich zjeść:)
Podobnie z cukrem.
Kupiłam sobie do pracy takie cappuccino z torebki,
takie tam...
mokate:)
i nie mam pojęcia jak ja to kiedykolwiek mogłam pić...
???
bllleeee
dziwne, słodkie.... okropne:)
Za to polecić mogę coś z  dietetycznych zakupów:)
 
Bardzo smaczny, puszysty twarożek. 193 kcal/100g.
(świetny zwłaszcza zamiast masła:))

Smakują mi też herbatki Irving i te lidlowe.
Tak czegoś szukam coby tyle kawy nie pić:)

I jeszcze fotka mojego śniadanka:)
Tylko kiedy jestem na diecie muszę brać dodatkową torbę do posiłków:)
to są 3 posiłki w nieco okrojonej wersji:)
(bułki są małe- 35g. Zazwyczaj mam 3 szt)
Dbam o siebie:)

Nie mam NIESTETY zbyt wiele czasu
więc muszę się pożegnać:)
POZDRAWIAM WSZYSTKICH
BUZIAKI

5 maja 2013 , Komentarze (7)

Uważam na to co jem:)
ale tak wiecie...
bez przesady:)
Dziś stwierdziłam ,że jednak przesada jest konieczna:)
czas na kolejne mocne wejście:)



zaczęłam od rana:)
wyjątkowo Vitka wsparła mnie pyszną propozycją śniadanka:)

Nie ma to jak rozpocząć dzień od starego, zacnego rocka i dobrego jedzenia:)

Podzielę się jeszcze dzisiejszym odkryciem:)
OSTRE NOŻE SPRZYJAJĄ ODCHUDZANIU:)
nigdy o tym nie myślałam, ale dziś rano postanowiłam poostrzyć swoje i zobaczcie jak cieniutko mam pokrojony chleb:)
Nie wiem jak na Was...
....ale na mnie to mega działa:)
dwie kanapki zamiast jednej i życie staję się łatwiejsze:)

Jeny...
Jestem złym rodzicem!
właśnie stoczyłam cotygodniowy spór z córką i ostatecznie kazałam jej nagrać moje argumenty coby je sobie mogła co tydzień odtwarzać zamiast zawracać rodzicielce głowę...
Taka matka to porażka.
Dobra!
Idę na rower:)
Nie wiem jak u Was, ale u mnie pogoda genialna:)
Miłej niedzieli:)

3 maja 2013 , Komentarze (6)

Dawno nie miałam tyle swobody:)
Od kilku lat brakuje mi czasu na wszystko i teraz gdy nagle mam tyle wolnej przestrzeni zaczynam wymyślać sobie pracę:) niepojęte:)
Szczęśliwie część tej wolności "sensownie" zagospodarowali moi przyjaciele:)
Spędziłam 2 przemiłe dni w puszczy upajając się pięknem natury i destylatami z pyr oraz zbóż wszelakich:)
 Zupełnie bez poczucia winy przyjmowałam kolejne porcje pustych kalorii, ale darowałam sobie te niosące z sobą ważne składniki odżywcze;)

Nie jadłam kaszanek, szaszłyków, kotlecików, majonezowych sałatek i chleba.
Właściwie to nic nie jadłam....
dbałam tylko o odpowiedni poziom płynów w organizmie:)
Było cudownie:)
Przesiedziałam pół nocy przy ognisku patrząc w żar i rozgwieżdżone niebo, czując zimny wiatr od jeziora i zapach spalonych klapek, śmiejąc się jak dziecko z durnowatych wygłupów naszych chłopaków i jeszcze zapijając wszystko piwem:)
Powiem Wam ,że te chwile ratują mi życie:)
Te kilka zapijaczonych weekendów w roku, kilka chwil gdy nie trzeba myśleć, zachowywać powagi, gdy nie jest się odpowiedzialnym za nic poza dobrą atmosferą:)
 W takich chwilach nabieram zdrowego dystansu do wszystkiego.
Każdy problem znajduje nagle proste rozwiązanie i nic nie wydaje się być beznadziejne.

Odmóżdżanie konieczne dla zachowania resztek mózgu:)





Chciałam Wam pokazać jak spędziłam czas ,ale to jedyne fotki które udało się wgrać:) Vitka ,jak zwykle, nie działa jak należy:) trudno:)


PRZEUDANEGO WEEKENDU ŻYCZĘ:)



 

28 kwietnia 2013 , Komentarze (8)






Fantastyczne uczucie....
Nie muszę nic:)
Wstałam sobie całkiem bez pośpiechu
z apetytem zjadłam, zaleconą przez Vitalię, kanapeczkę z miodem
wyszłam przed dom,
zaciągnęłam się słońcem i wspomnieniem nocnego deszczu....
.....
...a teraz...
jest mi tak dobrze:)
cicho i powolnie:)



świat dziś zdaje się taki dobry i piękny
Patrzę mu prosto w oczy i mam chęć rzucić się w jego ramiona:)
Uwielbiam kiedy wszystko dzieje się tak jakoś samo...
Kiedy ma się wrażenie ,że wszystko ma swoje miejsce i niezwykle do siebie pasuje...
Tak, wiem:)
Jestem z lekka szajbnięta:)
ale taki mój urok:)
Nie chcę niczego przeoczyć.
Chcę czuć, że istnieję...
każdą
komórką i każdą emocją...
Dryfować...
Wypełniać sobą przestrzeń
 i pozwalać przestrzeni wypełniać siebie...
Spokojnie:)
Ta liryczność nie potrwa wiecznie:)
Za chwilkę znów będę sobą:)
Dmuchnie, chuchnie
a ja przyspieszę i stracę nieco na uważności:)
Miłej niedzieli:)