Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

niepoprawna romantyczka, straszna idealistka, chodząca sprzeczność sama w sobie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 22626
Komentarzy: 416
Założony: 30 kwietnia 2007
Ostatni wpis: 17 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
revelek

kobieta, 40 lat, Kraków

170 cm, 94.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 64

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 lutego 2012 , Komentarze (2)

mamy dzisiaj mały stresik w planie. właściwie, to wszystko było ok do czasu, aż wyciągnęłam rano poradnik dla rodziców (nota bene genialny, bardzo zabawny i właściwie lubię go czytać dla rozrywki) i natknęłam się na rozdział o szczepieniach. podejście niczego sobie - mama za wszelką cenę powinna być spokojna i radosna, bo jak mama się stresuje, to dzidzia też i wtedy faktycznie szczepienie może być traumatyczne. no i masz babo placek - skoro piszą, żeby się nie stresować, to mama sobie przypomniała o stresowaniu się... :/
w dodatku zrezygnowałam ze szczepienia skojarzonego, więc będą 3 strzały, a nie jeden... ale nie mogłam, no nie mogłam. naczytałam się tyle o negatywnych skutkach, że gdyby się jej coś przytrafiło, nawet bez związku ze szczepieniem, to nie darowałabym sobie do końca życia :/

liczenie kcal przynosi efekty - 3 kg mniej. ale z powrotem zaczęły się problemy z mlekiem :( walczę z laktatorem, trochę dokarmiam i radzimy sobie jakoś. trudno, nie mogę sobie pozwolić już na kolejne kilogramy, a przecież 2000kcal dziennie, to nie jest jakaś katorżnicza dieta...

6 lutego 2012 , Komentarze (2)

spisywanie i liczenie trzyma mnie w karbach, dlatego na razie kontynuuję temat :)
nadal 3mam 2000kcal, piekę chlebek z otrąb i waga powolutku leci w dół. nie mogłam tylko dostać wczoraj wody z jodem, więc póki co "zwykła" mineralka.
Maluszek grzeczny już od kilku dni, więcej czasu mam dla siebie, dzięki czemu regularnie wklepuję kremiki :) mam też czas na uważniejszy dobór posiłków i przygotowywanie ich. hit ostatnich dni, to zupka-krem. lekka, niskokaloryczna, a jaka syta!
do wywaru na kurczaku lub indyku, ewentualnie do lekko osolonej wody wrzucam 2 marchewki, 2-3 ziemniaki i kawałek brokuła. gotuję, blenduję i pycha zupka wychodzi!
niestety tylko pogoda przeciwko nam - nie ma mowy o spacerach, a tak bardzo nam się podobało :) pozostaje werandowanie... Mała korzysta, a mama marznie :D
ok, lecę ogarnąć trochę nasze cztery kąty i popichcić troszkę w kuchni :D

3 lutego 2012 , Skomentuj

Mała grzecznie przesypia ostatnie nocki (choć muszę się przyznać, że w kryzysowych sytuacjach ratujemy się Bebiko - walczę z wyrzutami sumienia, bo nad laktacją pracuję z laktatorem, a dziecię przynajmniej syte i nie męczone :) no i tych "wspomagaczy" nie nadużywamy). wysypiam się i ja przy okazji, więc humor dopisuje i od razu chce się człowiekowi coś z sobą zrobić. nawet udało mi się wczoraj nałożyć farbę na włos - mama robi teraz za czekoladową brunetkę :) grunt, że tacie się podoba :)

to wczorajsze spisywanie, co zjadłam i wyliczanki okazały się dobrym pomysłem. zjadłam "porządne" śniadanie, ale za to uważniej już dobrałam obiad i kolację i w sumie zmieściłam się w 2000 kcal. oczywiście wszystko wartościowe i zdrowe :)
no i waga troszkę drgnęła w dół :)

2 lutego 2012 , Komentarze (2)

załamana swoim wyglądem i kondycją, postanowiłam jeszcze raz przyjrzeć się swojej diecie. nawet jeśli nie mogę jeść mniej, to przynajmniej zacznę zdrowiej.
dokonałam wczoraj zakupu 6-paku wody pewnej znanej marki (teraz prawa autorskie itp. to taki gorący temat ;)) z jodem - nota bene PYCHA!!! poza tym w wózku z zakupami zagościły otręby, błonnik i coś tam owoców i warzyw, teoretycznie dozwolonych - w sensie marchew, jabłko, brokuł (na razie znikome ilości).
koniec z tradycyjnym pieczywem (wyliczyłam, że kromka tego, który sama piekę to i tak 250 kcal!!!!) - dziś upiekę chleb z otrąb, zawsze ciut lżej :)
dodatkowo postanowiłam policzyć, ile zjadam średnio kalorii dziennie, żeby zobaczyć, gdzie mamy problem - i o zgrozo!!!!!! moje dzisiejsze śniadanie to ni mniej, ni więcej a 720 kcal!!!!! szkoda, że najpierw zjadłam, potem policzyłam. czizus, pamiętam czasy, że tyle to ja jadłam na dobę, a nie na śniadanie... :/
nowy cel to 2000kcal/dobę, czyli:
- śniadanie 500
- II śniadanie 200
- obiad 500
- podwieczorek 300
- kolacja 500
normalnie wyżerka...
...
właśnie odebrałam paczkę od listonosza - kremik na rozstępy Musteli :) jestem pełna nadziei co do tego preparatu, mam nadzieję, że podziała :)
lecę się smarować!

27 stycznia 2012 , Skomentuj

padam na ryjek.... moja zachwalana do tej pory dzidzia, uchodząca za istne cudo, wręcz aniołka, nagle po 5 tygodniach bycia aniołeczkiem pokazała mamie prawdziwe uroki macierzyństwa - trzecią noc pod rząd budziła się średnio co 1h, rządna mleka!

SPAĆ!

ale dobre strony są takie, że przynajmniej ma co jeść :) teraz możemy się nieco skupić na mamie i jej powrocie do formy.... waga stoi w miejscu niestety...

codziennie zasuwamy na spacerki. zwiedzamy wszystko w okolicy, co się da.
wczoraj też zacisnęłam wieczorem zęby i zmusiłam się, by zamiast paść na łóżko, upiec sobie chlebek. Śmierć białym bułkom!

wampirek się budzi, spadam...

23 stycznia 2012 , Komentarze (1)

no i na razie dałam sobie spokój z ograniczaniem jedzenia. z karmieniem Małej od razu lepiej.
póki co skupię się na zdrowym jedzeniu, a jak już "ustalimy" sobie wszystko z dzidzią, przyjdzie czas i na odchudzanie. grunt to już przynajmniej nie tyć.
coraz więcej się ruszamy, codzienny spacer to już rytuał. a przy najbliższej okazji wypytam lekarza o ćwiczenia :)

20 stycznia 2012 , Komentarze (3)

jednak głową muru nie przebiję. 2 dni ograniczenia jedzenie i problemy laktacyjne znowu jak znalazł (przypisuję to temu faktowi, choć właściwie może to kwestia psychiki?) - musiałam Małej dziś rano dać butlę sztucznego, bo bidusia płakała a u mamy pusto :/
już sama nie wiem, kogo słuchać - Mama straszy, że jak się mało je, to traci się pokarm, zresztą opinia ta jest wokół bardzo powszechna. trafiłam też na artykuły położnych oraz teksty w poradnikach, że to nie ma większego znaczenia, bo organizm potrafi czerpać z zapasów przy produkcji pokarmu (argument - kobiety karmią także w czasie wojny i kataklizmów i mają pokarm...). no i kogo tu słuchać?
na kilka dni dałam sobie spokój z ograniczaniem swojej diety - i tak nie jem słodyczy, ani tłuszczów, martwi mnie tylko nawał pieczywa, którego unikałam zawsze jak ognia, a teraz stanowi właściwie podstawę mojej diety... podejrzewam, że to cały sprawca dramatu :/
postanowiłam nie ograniczać ilości jedzenia, tylko wymienić jeszcze to pieczywo na coś zdrowszego - skorzystam z rady jednej z forumowiczek i zacznę jeść dużo zupek (mam na myśli takie nie zaprawiane, nie zabielane - mięsko, ziemniaczek, marchewka i that's it :))
damy sobie tak ze 3-4 dni i zobaczymy, jak zachowa sie waga no i przede wszystkim, co z pokarmem, bo to jest teraz najważniejsze. no i od wczoraj zaprzyjaźniam się z laktatorem. no taka strategia musi się udać! :D

19 stycznia 2012 , Skomentuj

nie było mnie tu ponad 2 lata, w przeciągu których wiele się wydarzyło:
- rzuciłam palenie (+7kg),
- wyszłam za mąż (pojawiła się nawet chęć zrzucenia tych 7 nadprogramowych przed tym faktem, ale... nie zdążyłam),
- zaszłam w ciążę (+ kolejne 35kg!!!),
- urodziłam cudowną kruszynkę

aktualny bilans - nadprogrampowych zostało 28... i tak teraz motam się sama ze sobą. z jednej strony bardzo chciałabym się już za nie wziąć, z drugiej karmię Malutką, każdego dnia walczymy o pokarm i nie chciałabym utracić go zbyt ostrą dietą. dodatkowo cesarka ogranicza aktywność fizyczną, nawet pogoda jak na złość utrudnia chociażby codzienne spacery.

jedyne co mi zostało, to hektolitry mineralnej, rozsądne posiłki i namiastki spacerów. namiętnie także sprzątam mieszkanie, bo to zawsze też jakiś ruch. pocieszam się także faktem, że przy okazji karmienia wyeliminowałam z jadłospisu całkowicie słodycze i inne śmieci. gotuję na parze, nie ma mowy o smażeniu czy pieczeniu. może dzięki temu krok po kroku uda się zrzucić choć część, zanim będę mogła włączyć do tego ćwiczenia fizyczne. teraz muszę tylko uzbroić się w cierpliwość i cieszyć z każdej chwili z moim Maleństwem... :)


24 sierpnia 2009 , Komentarze (2)

ostatnio bardzo dużo pracuję i praktycznie nie mam na nic czasu... przestałam jeździć na rowerze, nawet diety średnio pzrestrzegam- bo raz, że nie mam czasu przyrządzać sobie jedzenia, dwa ciągle odczuwam zmęczenie i jestem głodna, trzy zaniedbałam i tyle...
weszłam wczoraj na wagę i panika!!!!!
3 kg więcej!!!!!
czyli nie ma śmiacia, to nie przelewki!
od dziś znowu dieta- wywalam wszystkie węglowodany, jakie się tylko da! i znowu łykam lenieę...
nie dam się!!!! :)

9 sierpnia 2009 , Komentarze (1)

oglądając kilka razy program "jak dobrze wyglądać nago", zastanawiałam się nad sceną, w której bohaterki ustawiały się w szeregu innych kobiet. miały dopasować swoją osobę do reszty, biorąc za kryterium część ciała, która stanowi ich największy kompleks- czyli np. wielkość pośladków, ud, obwód w pasie itd. oczywiście nigdy tym kobietom nie udało się odpowiednio dopasować swojej pozycji, zawsze wychodziło na to, że postrzegają swój kompleks jako dużo większy niż w rzeczywistości. myślą, że są grubsze, mają większe tyłki, mniejsze piersi.... normalnie NIENORMALNE!
zastanawiało mnie, czy wymaga tego od nich tego scenariusz, uważają, że tak wypada czy może faktycznie mają tak zaburzone postrzeganie własnej osoby? właściwie to skłaniałam się do dwóch pierwszych opcji... ale..
zapytałam ostatnio jednej mojej koleżanki przed wyjściem, dlaczego nie założy mini, którą dopiero co kupiła (boska!). usłyszałam w odpowiedzi, że żałuje tego zakupu, bo i tak nie będzie w niej chodzić. założyłaby taką kieckę, jakby miała takie nogi jak ja... że co???? upewniłam się, czy ma świadomość tego, że waży ponad 10 kg mniej ode mnie. oczywiście zaczęło się coś o różnicach w budowie bla bla bla myślę sobie- NIENORMALNA!
dziś inna koleżanka zapytała, czy może przymierzyć mojego ciucha, było mi głupio, ale ok. co za szok- okazało się, że ubranie było dosyć dopasowane, a na mnie jest już dość luźne. i wcale nie chodzi mi o to, że koleżanka jest grubsza- broń boże!!!!! tylko, że kilka dni temu pomyślałam, że oddałabym wiele, by mieć jej figurę... a później się okazało, że właściwie to ważę trochę mniej, no ale przecież słynne "różnice w budowie"... a tak serio- uważam, że obie moje koleżanki są śliczne i mają fantastyczne figury, za które dałabym się pokroić... chyba jestem NIENORMALNA!!!!! :)