Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Osiągnęłam właśnie najwyższą w życiu liczbę kilogramów, przez nadwagę coraz bardziej podupadam na zdrowiu, kompletnie nie mam formy, energii i chęci do robienia czegokolwiek. Ale to się zmieni, bo w końcu dojrzałam do tego, żeby naprawdę zatroszczyć się o siebie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 90553
Komentarzy: 423
Założony: 27 października 2007
Ostatni wpis: 12 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PrettyInPink

kobieta, 42 lat, Lublin

168 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 lipca 2009 , Komentarze (2)

Dobry wieczór wszystkim

Moja refleksja na dziś: chyba mój mózg przestaje pracowac na tych samych białkach. Kompletnie nie mogłam się dziś na pracy skupic i szukałam każdego rodzaju zajęcia, aby nie pracowac umysłowo. Nie mogłam się skoncentrowac, jak ktoś miał mi coś przekazac to tłumaczył to dwa razy. Eh.... niezbyt się z tym czułam. Czekam na poprawę sytuacji, bo nie chcę zawalac pracy i nie chce wychodzic na gupka, który nic nie pojmuje.

Jeżeli chodzi o dietę to trzymam. Jest białkowo, monotonnie.... norma :)

Dziś zjadłam:

- placuszki z otrąb

- mały serek wiejski light

- mały serek wiejski light plus cynamon

- kawał gotowanej ryby (duży kawał, może i z pół kg było )

- mały serek wiejski plus cynamon

- duży jogurt naturalny bez cukru.

Aktywnośc fizyczna: zerowa. Nie chce mi się, nie mam siły. Potańczyłam trochę ale do niczego dłuższego nie potrafiłam sie zmotywowac. W ogóle jestem zmęczona. Chyba się zaraz wykąpię i pójdę wcześniej spac. Ale przed snem postaram się porozciągac trochę.

Aaaa!!! I naważniejsze: WAGA SPADA. W sobotę ważyłam 77,7 kg a dziś po obiedzie 76,3 kg. Czyli 1,40 kg w dół. Nie mogę się doczekac aż waga pokaże 75 kg. Już dawno nie widziałam takiej wagi u siebie. Suuuper!!!!

Fajne motto znalazłam:

Ludzie, którzy tracą czas czekając, aż zaistnieją najbardziej sprzyjające warunki, nigdy nic nie zdziałają. Najlepszy czas na działanie jest teraz!

27 lipca 2009 , Komentarze (1)

 

Dziś drugi dzień proteinowej. Od samego rana niedogodności się piętrzyły. Tylko przestąpiłam próg biura koleżanka do mnie z tekstem "mam dziś tort" i pokazuje mi taki wielgachny kawał tortu. Wyłgałam się tym, że mam miesiączkę i mnie mdli i skupiłam się na papierach. Wszystko, żeby nie słuchac jak koleżanki pałaszują tort i się zachwycają jego cudnownym smakiem. No niech tam. Później poszłam do koleżanki do pokoju, a tam 3 rodzaje ciastek pieczonych (moja wielka słabośc). Załatwiłam co miałam załatwic i nie podnosząc wzroku na słodkości wyszłam z pokoju. Później koleżanki Anny cukierkami imieninowymi zaczęły częstowac. TYLE POKUS!!!Ale nie złamałam się, nie zjadłam ani kęska, nawet nie polizałam :)

Dziś mam głodny dzień i cały czas mi się coś chce jeśc. Choc staram się sobie jak najczęściej wytłumaczyc, że ten głód to mam w głowie a nie w żołądku to nie zawsze pomaga. Poza tym w ogóle jakaś słaba jestem. Mimo tego, że miałam totalnie leniwy weekend to bez sił jestem. Może to zmiana diety. A na wypadek gdyby tak nie było to wzięłam 2 multiwitaminy, może dodadzą mi wigoru ;-)

Dziś zjadłam:

- jajko na twardo

- 500 dag serka wiejskiego

- udko z kurczaka gotowane

- placuszki z otrąb

- puszka tuńczyka w sosie własnym

- 150 dag serka wiejskiego z cynamonem.

Mimo osłabienia wyciągnęłam sąsiadkę na rower. Pojechałyśmy poza miasto na chybił trafił i się zgubiłyśmy. Powrót do domu zajął nam godzinę 10 min. Ale fajnie było się zgubic!!!!!!!!! Hehe... wiem, jestem dziwna ale potrzebowałam takiej przygody. Nie wiedziałyśmy jak dojechac do jakiejkolwiek cywilizacji ale udało się.

Po powrocie próbowałam zacząc A6W ale jakoś mi nie idzie. Nie czuję, żeby mięśnie brzucha pracowały za to potwornie kręgosłup w części lędźwiowej mnie piecze mimo, że staram się trzymac go na podłożu. Dziewczyny, co mogę robic źle?

I jeszcze coś. ZASKOCZYŁA MNIE DZIŚ MOJA DOJRZAŁOŚĆ!! Jechałam sobie rowerem, pod koniec już kompletnie nie miałam siły więc, kombinowałam żeby jakąś super motywację wymyślec. Zazwyczaj byłoby to pyszne ciacho z kremem, które kusi mnie w lodówce, ale tym razem powiedziałam sobie basta i wyobraziłam sobie jak super będę wyglądała jak sobie jeszcze trochę popedałuję. I wiecie co.... JESTEM Z SIEBIE DUMNA, że tak to sobie obmyśliłam i że nie rzuciłam się na ciasto po powrocie do domu. Jej, może ja naprawdę dojrzałam do odchudzania?!!

26 lipca 2009 , Komentarze (3)

 

Postanowiłam spisac co dziś zjadłam, żeby miec jako taką wizję tego co pochłonęłam.

śniadnie: 2 jajka na twardo, później jeszcze jedno więc 3 jajka

duży jogurt naturalny bez cukru

3 placuszki z otrąb

gotowane udko i pierś z kurczaka.

To by było na tyle. Ciapałam przez cały dzień, ale nie wydaje się żebym dużo zjadła.

Nic nie cwiczyłam i jakoś dziś wyjątkowo nie mam ochoty. Ale mniej mnie już boli więc może jutro pójdę na rower. Mam też ochotę rozpocząc A6W, więc może też jutro zobaczymy.

Póki co lecę nałożyc sobie maskę na włosy, bo ostatnio pióra mam tragiczne. Później prysznic i lecę wcześniej spac. Mimo, że nic wielkiego dziś nie zrobiłam to jestem zmęczona.

Pa :*

26 lipca 2009 , Skomentuj

 

Dziś zaczynam dietę proteinową w praktyce. Rano pojechałam do supermarketu i zrobiłam zakupy spożywcze. Teraz moja lodówka jest pełna bezcukrowych jogurtów naturalnych, niskotłuszczowego serka wiejskiego, naturalnego serka homogenizowanego. Mam otręby pszenne i owsiane. Mam też kurczaka z ekologicznej hodowli, jajka i tuńczyka w puszcze. Jutro idę na zakupy do sklepu rybnego bo mam wielką ochotę na rybę opiekaną w folii z ziołami :)

Póki co nie jest źle, choc CAŁY CZAS MYŚLĘ O JEDZENIU!!! Myślę, bo mam na coś ochotę, myślę że cały czas jestem głodna, podczas posiłku myślę, że zaraz skończę jeśc i nie będę jadła. Czyżby mała obsesja się wkradała???

I już wiem, dlaczego boli mnie kośc ogonowa. W piątek wpadłam na inteligentny pomysł i skakałam na skakance, tylko że byłam na bosaka i skakałam na betonowym podjeździe. Chyba sobie kośc obtłukłam w jakiś sposób. Boli na maxa już drugi dzień. Ale mimo wszystko wczoraj cwiczyłam. Zacinęłam zęby i rozciągałam się, później cwiczyłam na stepie i znów rozciąganie. I 10 min spaceru z psem.

 

25 lipca 2009 , Skomentuj

 

Całe przedpołudnie i popołudnie poświęciłam na czytanie artykułów o odchudzaniu, oglądaniu filmików mających motywowac to walki z wagą i przeglądaniu różnych diet. Siedząc w tym wszystkim stwierdziłam, że podjęłam złą taktykę. To co robię teraz mogę stosowac jeżeli chcę utrzymac wagę, nie jeżeli chcę schudnąc i to znacząco. Dlatego zdecydowałam, że przechodzę na konkretną dietę. Wybrałam dietę Dukana- proteinową. Sporo o niej czytałam i myślę, że jest fajna. Lubię mięso, lubię ryby, lubię nabiał. Dam radę!!! Poza tym widzę, że rezultaty tej diety są świetne.

A fakt, że zaczynam jutro też jest nieprzypadkowy. Zawsze się wszystko zaczyna od poniedziałku, od nowego tygodnia, od nowego miesiąca, od nowego roku.... a może właśnie warto zacząc pod koniec danego okresu, żeby w nowym miec już te inne nawyki.

Dlatego od jutra, od niedzieli: kurczak, ryby, nabiał i duuużo wody (trzeba będzie zrobic wieksze zakupy spożywcze). Plus oczywiście ruch. Mam nadzieję, że przestanie bolec mnie ta durna kośc ogonowa i będę mogła znowu poszalec na rowerku :)

Dla tych, którzy chcą wiedziec więcej o diecie proteinowej zapraszam  tu . Fajny wątek na forum :)

 

 

25 lipca 2009 , Skomentuj

Obudziłam się dziś rano z  bólem kości ogonowej. Na tyle silnym, że nie mogłam wstac z łóżka. Ale zwlokłam się jakoś. Minęło już kilka godzin i nadal mnie boli. Staram się to jakoś rozchodzic ale jakoś nie wychodzi. Nie mogę się schylic, nie mogę chodzic po schodach. Irytujące!!!

Czy to możliwe, że ten ból to po prostu kontuzja po jeździe rowerem? Przez kilka dni jeździłam na rowerze, po szosie, ale i po polnych wybojach. Oprócz odgniecionego tyłka i minimalnych zakwasów nic mi było. Wczoraj zrobiłam sobie przerwę a dziś z samego rana ten ból. Czuję się jak stara babcia :)

Od połowy tygodnia trzymałam się ładnie. Nie obżerałam się, kolację jadłam przed 18, jeździłam rowerem, rozciągałam się, robiłam brzuszki. Jestem nawet zadowolona. Nie ważyłam się ale dziś miesięczne przypadłości się rozpoczęły więc nie chcę się dołowac.

20 lipca 2009 , Komentarze (1)

 

Dziś nici z dietetyczno- aktywnościowych wyczynów. Dieta dzisiejsza składała się z chleba i słodkich wafelek domowych. Suuuuper!!!!!!!! Tylko się pochlastac. Ble....

Pod względem ruchu też kicha. Miałam wstawac o 5 i biegac. Wczoraj strój sobie wyprasowałam i naszykowałam, wszystko czekało grzecznie na fotelu ale nie dałam rady. Nie mogłam wczoraj wieczorem zasnąc i poległam dopiero ok 2 w nocy po kilkugodzinnym obracaniu się z boku na bok. Po takich przejściach nocnych po prostu nie dałam rady wstac o 5 rano choc budzik dzwonił dzielnie przez dłuższy czas.

W chwili obecnej czekam, aż wyrosną mi drożdżowe bułeczki z cynamonem i wkładam je do piernika. Później zjem je ciepłe popijając mlekiem. W sam raz na dietę. Oj, chyba się w ogóle nie staram.

Postaram się pocwiczyc dziś jeszcze trochę. Może poskaczę na skakance. I modlę się o motywację i wytrwałośc na jutro.

19 lipca 2009 , Komentarze (2)

Do odchudzania powracam po raz kolejny. A właściwie nie powracam do odchudzania, choc mam nadzieję że schudnięcie będzie skutkiem ubocznym mojej nowej taktyki. Chcę byc aktywana, chcę cwiczyc, po prostu CHCĘ SIĘ ZACZĄC RUSZAC!!

Za dwa tygodnie skończę 27 lat, a jestem w formie starej babci, czyli w zasadzie nie mam formy w ogóle. Jestem mięciutka, niesprężysta, sztywna na maxa. Jestem coraz bliżej 30 i to moje ostatnie lata, żeby w końcu wziąc się za siebie, bo później mąż, dzieci, dom i nie będę mogła poświęcic sobie tyle czasu co teraz. Dlatego w końcu chcę się wziąc za siebie. Mam nadzieję, że pójdzie mi lepiej niż wcześniej. Co ja mówię... JESTEM PEWNA, ŻE TYM RAZEM MI SIĘ UDA!!!!

No bo ile można siedziec i narzekac. Ile można sprowadzac życie do pracy i siedzenia plackiem na tyłku w domu. Czas najwyższy ruszyc tyłek!

Wychodząc z założenia, że nie można nic odwlekac na jutro to już dziś wieczorkiem poskaczę sobie na skakance, a od jutra mam plan:

RANO: bieganie (pobudaka ok 5 rano- będzie ciężko, godzinka marszobiegu/cwiczeń, prysznic, śniadanie i do pracy)

PO POŁUDNIU: rower i w plener

WIECZOREM: cwiczenia na brzuch, może A6W a jak nie to jakieś inne cwiczenia na brzuch

Jeżeli chodzi o dietę to spróbuję zdrowiej się odżywiac, ale nie zamierzam miec mega wyrzutów sumienia jeżeli zjem kawałek ciasta. 

Właśnie ładuję moją mp3 energetyczną muzyką do biegania. Jestem dobrej myśli!

Życzcie mi powodzenia :)

24 kwietnia 2009 , Komentarze (1)


Mam poczucie winy, wyrzuty sumienia albo jakkolwiek inaczej to nazwiecie. Przez cały tydzień trzymałam się dzielnie, jadłam 4-5 małe posiłki, same zdrowe jedzenie, dużo warzyw. Ale dziś poszłam do znajomych i były naleśniki i ciastka i się złamałam. Jestem beznadziejna pod tym względem, że jak zjem jedną rzecz która jest "zakazana" to później wali się cała dieta. Mam nadzieję, że nie będzie tym razem ale trochę się tego boję.

śniadnie: musli z mlekiem
lunch: serek wiejski, banan
obiad: kasza gryczana z duszonymi pieczarkami, surówka z sałaty lodowej, kukurydzy i prażonego słonecznika
kolacja: naleśnik z kurczakiem i sosem czosnkowym, 3 naleśniki z dżemem, jedna delicja

"Kolację" zjadłam gdzieś tak po 18. Od tego czasu nic nie miałam w ustach, piję tylko wodę.

Ruchu dziś miałam zero.

Kurcze, żeby jutro w końcu zacząc jeździc na tym rowerze!!!!

22 kwietnia 2009 , Komentarze (1)


Dziś miałam ciężki dzień w pracy. Dużo roboty i dużo stresu. A gdzie pojawia się stres tam i moje niepohamowane łaknienie słodkiego. I tak dziś miałam. Ale mimo tego trudnego w utrzymaniu w ryzach głodu słodyczowego powstrzymałam się. Jest już wieczór a ja dziś nie miałam nic słodkiego w ustach.

Śniadnie: płatki ryżowe na mleku z rodzynkami i orzechami
Lunch: serek wiejski
Podwieczorek: jabłko
Obiad: warzywa z patelni, gotowana ryba, sałata
Kolacja: jajecznica z serem żółtym i szczypiorkiem, jedna kromka chleba (zło ale tak ślicznie pachniał świeżością)

Ruch: tylko godzinny spacer. Nie mam zbytniej motywacji ani siły rozpocząc poważniejszej przygody z większym wysiłkiem fizycznym.

Ogólnie dzień uznaję na plus oprócz tego że jestem mega zmęczona. Lecę wziąc szybki prysznic i kładę się wcześnie spac. Zasłużyłam na to :)