Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (19)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 90578 |
Komentarzy: | 423 |
Założony: | 27 października 2007 |
Ostatni wpis: | 12 lutego 2014 |
kobieta, 42 lat, Lublin
168 cm, 84.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
zjadłam dziś pół tabliczki czekolady...buuuuu
Dziś miałam dzień krytyczny. Złamałam się i jadłam czekoladę. No żesz.....!!!!
Rano za późno wstałam i nie zdążyłam zjeśc sniadnia w domu. Po drodze do pracy kupiłam sobie 3 grahamki i serek smietankowy Hohland. Zjadłam je w pracy. Jedną przed 8, drugą po 10, trzecią po 13. Do tego zjadłam jabłko. I dostałam od kolegi tabliczkę czekolady. Otworzyłam ją i położyłam na biurku, żeby współpracownicy się częstowali ale tym sposobem miałam ją cały czas pod ręką i podskubywałam co trochę. Tym sposobem zjadłam pół tabliczki, a może i więcej. Eh, no szkoda trochę mojej tygodniowej męki ale chyba lepiej, że zjadłam ją w ciągu dnia i po kawałku niż jakbym miała się na nią rzucic w domu wieczorem i całą pochłonąc na raz.
Po 18 wróciłam do domu i zjadłam kawałek gotowanej ryby z warzywami z patelni i cwiartka sałaty lodowej z oliwą z oliwek. No i jeszcze później zjadłam 2 kromki macy z pastą z makreli, jajka i cebuli.
Mimo czekolady uważam, że dzień był na plus.
Nie cwiczyłam dziś, bo nie miałam za bardzo czasu.
Po pracy skoczyłam od razu do kosmetyczki. Zrobiła mi mikrodermabrazję, bo ostatnio moja cera świrowała totalnie. Chciałam zrobic z nią porządek i mam nadzieję, że skutki będą zadowalające. Póki co, po kilku godzinach od zabiegu jestem zadowolona. Przede wszystkim pozmykały mi sie moje super hiper wielkie pory na twarzy.
wczoraj i dziś (dzień 3. i 4.)
Nie wiem co się dzieje. Wydaje mi się, że odżywiam się maksymalnie zdrowo a widzę jak twarz mi puchnie. Jestem taki potworny pączek że aż strach. Już nie sprawia mi przyjemności patrzenie w lustro. Tylko nie wiem dlaczego tak się dzieje. Na ciele trochę zmieniłam się na plus, nie schudłam nie wiadomo ile ale czuję, że spodnie lepiej leżą. Czyli już jest fajnie. Ale ta twarz... jakbym tyła na maksa. Czyli tutaj chudnę a na twarzy się powiększam. Gdybym dużo soliła to bym pomyślała, że sól blokuje mi wodę w organiźmie i może najbardziej w twarzy mi się to odkłada (o ile to możliwe). Ale tak nie jest. W zasadzie nie solę potraw, wolę wszystko ziołami doprawic. No i kwestia tego, że zawsze jak chudłam to najpierw na twarzy smuklałam. A teraz jest zupełnie inaczej. Kicha!!!
Wczoraj jedzenie było nawet nawet.
6.50- 3 kanapki z chleba żytniego z twarogiem
10.00- jabłko
13.00- serek wiejski
16.00- sałatka z kurczakiem w restauracji
20.00- 10 pierogów z serem i śmietaną- wiem to był błąd niewybaczalny ale jak można gotowac ulubione pierogi i ich nie spróbowac?
Zero ruchu dodatkowego oprócz 15 min drogi do pracy i 15 min drogi z pracy. Po spotkaniu w restauracji padlam, goraczka mnie rozlozyla. Wzielam garsc prochow i lezalam. A potem jak mi goraczka spadla to sie na te nieszczesne pierogi rzucilam. Czy to dobre wytlumaczenie?
A dzis jest super duper.
6.30- musli plus płatki zbożowe z mlekiem
10.00- jabłko
13.00- serek wiejski
16.00- 5 pierogów :)
19.00- sałatka a la grecka z wieloma rodzajami warzyw i serem feta.
Dzis ruchu jako uprawiania sportu specjalnego nie mialam, ale przez 2 godziny zapierdzielalam z grabkami po dworze i porzadki robilam w ogrodzie. Napocilam sie, ze hej. Wiec to chyba dobrze.
Najbardziej jestem zadowolona z tego, że koleżanka z pracy codziennie kupuje mi jakiś batonik czekoladowy. A ja go nie jem tylko chowam to szuflady. Jak na mnie to spektakularny wyczyn, że się nie rzuciłam na te słodkości. Już trzymam się 4 dni bez słodyczy. Fajowo!!
Przez cały dzień dietka suuuuper.
śniadanie: omlet z 3 jaj i 1/4 sałaty z połówką pomidora
obiad: ryż plus gotowane warzywa i surówka z kapusty pekińskiej i kukurydzy
kolacja: gotowana ryba i sałata
Tylko, że po kolacji nadal byłam głodna więc zjadłam jedną kanapkę z opiekacza, bo niesamowicie chleba mi się chciało. Kanapka była z razowego chleba, z chudą szynką, pomidorem, papryką no i 2 plasterki sera żółtego.
Z ruchu to z godzinę biegałam po mieście w poszukiwaniu sukienki na wesele koleżanki. Później pół godziny latania po centrum handlowym. Przed kolacją był półgodzinny spacer z psem. Niewiele, ale cały dzień miałam zwiercony, dopiero po 19 padłam przed telewizorem. A teraz jestem mega zmęczona. Liczac na udany dzien dietkowy jutro, uciekam spac.
Dziś pierwszy dzień diety i nawet jestem zadowolona.
Jestem dziś i jutro na urlopie więc spokojnie mogłam wstac dziś sobie o 10, tym bardziej że w ogóle nie mogłam w nocy spac. Zasnęłam dopiero gdzieś po 3 w nocy.
Po pobudce trochę się porozciągałam, zrobiłam kilkanaście brzuszków.
O 11 zjadłam sałatkę z sałaty lodowej, ogórka, pomidora, kukurydzy i prażonego słonecznika. Po śniadaniu poszłam na miasto, gdzie łaziłam w deszczu przez jakieś 2 godziny. O 15.30 zjadłam obiad niezbyt zdrowy ale z dużą ilością surówki. Teraz siedzę przed komputerem i podjadam winogrona.
Nie jestem głodna, ale nie czuję się najlepiej. Zmarzłam dziś i przemokłam, teraz się cała z zimna telepię i mam trochę podwyższoną temperaturę.
No i nie mam za bardzo ochoty na cwiczenia dzis, chyba sobie daruję wyjście na siłownię. Pocwiczę później trochę sama w domu.
kolejna próba// zmiana taktyki
Historia mojego odchudzania to historia upadków, wzlotów, kolejnych upadków... z czego więcej tych upadków jednak było.
Ostatnio odchudzałam się w okresie wrzesień- październik. Schudłam z 78 kg do 75 kg. Na wadze nie wyglądało to imponująco, ale dzięki regularnemu wysiłkowi fizycznemu, głównie chodzeniu na siłownię wyglądałam smukle i czułam się świetnie. A później się zapuściłam na maxa. Teraz ważę 82 kg. Ostatnio tyle ważyłam jakieś 4 lata temu. Nie muszę chyba dodawac, że czuję się kiepsko. I to już nie chodzi o wylewający się brzuch i niemożliwośc zmieszczenia się w żadne spodnie. Głównie chodzi o to, że kompletnie nie mam energii, nic mi się nie chce. Przychodzę do domu z pracy, siadam do komputera, przed telewizor albo zalegam w fotelu z książką i tak spędzam resztę dnia. Nic mi się nie chce, nawet nie chce mi się wyjśc ze znajomymi co już jest bardzo alarmujące. No i jem wszystko co mi się w ręce dostanie, o każdej porze dnia i nocy. Plus to, że jestem ociężała, szybko się męcze i ogólnie jestem bez formy, ale przy obecnym stylu życia to nie ma się chyba co dziwic.
Za 3 tygodnie idę na ślub swojej bliskiej koleżanki ze studiów. Będzie to jednocześnie takie spotkanie po latach z innymi znajomymi z okresu studiów i chciałabym wyglądac, a przede wszystkim czuc się dobrze i przebojowo. Nie chcę chowac się przez całą imprezę po kątach, żeby tylko nikt mnie nie zauważył. Chciałabym ponownie nabrac pewności siebie i poczuc się piękna. Myślę, że zrzucenie nawet kilku kilogramów i powrót do formy bardzo by mi w tym pomógł.
Moim celem nie jest schudnięcie nie wiadomo ile. Nie chcę byc super szczupła bo dojrzałam już do akceptowania swojej sylwetki nawet jeżeli nie jest idealna. Uważam, że gdybym ważyła jakieś 70 kg to by było idealnie. Będzie mnie to kosztowało sporo wysiłku i silnej woli, której nie posiadam, ale postaram się.
W wakacje kończę 27 lat, chciałabym choc raz wkroczyc w nowy rok mojego życia będąc zadowoloną ze swojego wyglądu.
Nie planuję stosowac żadnej super diety, bo z wieloletniego doświadczenia w odchudzeniu wiem, że wystarczy abym zrezygnowała ze słodyczy, z pieczywa i z węglowodanów prostych a będzie dużo lepiej. No i włączam ruch. Postaram się zmotywowac do powrotu na siłownię. Wtorek, środa i piątek. Tak po godzinie cwiczeń. Pogoda też się poprawia więc postaram się spędzac jak najwięcej czasu na dworze, może wyciągnę już rower z garażu.
Myślę, że z moim nowym, bardziej dojrzałym podejściem do zmiany stylu życia będzie mi trochę łatwiej wytrwac w postanowieniu odchudzania. Oby się udało tym razem. Mówią, że nadzieja jest matką głupich ale nie zaszkodzi spróbowac :)