dzień 9
Dziś cały dzień był super. Przez cały dzień zjadłam mało, a nawet bardzo mało. Na kolację zjadłam więcej ale też dośc dietetycznie, ale po kolei....
- dziś byłam bez śniadania i przez 8 godzin pracy zjadłam serek wiejski
-po pracy poszłam do koleżanki i żebyśmy z głodu (i łakomstwa) nie zamówiły pizzy (jak zwykle) kupiłam dużo owoców i zrobiłyśmy sałatkę owocową, zjadłam 1,5 salaterki
- wieczorem poszłam na zakupy ale nie byłam w stanie iśc bo cała się telepałam, najwyraźniej z głodu bo jak zjadłam kawałek wędzonego kurczaka to mi przeszło. po powrocie do domu zjadłam 3 tortille tzn 3 placki tortilla z maksymalną dawką warzyw (sałata lodowa, szczypiorek, ogórek, pomidor, koper) i gotowanym kurczakiem.
Po kolacji poszłam na spacer z psem. Tyle ruchu, ale zaraz wykonam codzienną dawkę brzuszków więc będzie kilka dodatkowych spalonych kalorii.
Aha, i wypiłam dziś 2 kubki czerwonej herbaty i 4 kubki zielonej. I do tego woda niegazowana.
Jestem nawet zadowolona z dzisiejszego dnia. Trochę przesadziłam z ilością tortilli bo jak musiałam zjeśc je w ogóle to mogłam pozostac przy jednej. Ale nie ma co płakac na rozlanym mlekiem, bo jedzonko było pyyychhhaaaaaaaa :)
Jutro jadę na zakupy. Za tydzień jadę na tydzień w góry i muszę sobie kupic odpowiedni strój na piesze wędrówki po Tatrach.
dzień 8
Wczorajszy dzień mogę określic jednym słowem: KOSZMAR!!!! Jadłam wszystko i to w zastraszających ilościach. Aż sama się sobie dziwiłam, byłam na siebie zła ale jadłam i jadłam.
Ale dziś jest lepiej. Postanowiłam przejśc na dietę warzywno- owocową. Na śniadanie i przez 8 godzin w pracy zjadłam 3 banany i wypiłam 4 kubki zielonej herbaty. Po przyjściu do domu zjadłam trochę gotowanej fasolki szparagowej i 2 pity z gotowanym kurczakiem, warzywami i sosem czosnkowym na bazie jogurtu naturalnego. W sumie w pitach niezdrowe były tylko pity. A później zjadłam kilka malin. Teraz kończę półlitrowy kubek czerwonej herbaty. Jakoś specjalnie nie jestem głodna, ale jakby mnie dopadł głód to mam ananasa żywego i zjem kawałek.
Lecę teraz się trochę porozciągac i porobic brzuszki. Pewnie mi to max 5 minut zajmie ale lepsze to niż nic :) Jednak muszę się trochę zmotywowac to większego wysiłku fizycznego. Muszę ujędrnic trochę ciało.
dzień 6
Od dziś miałam przejśc na dietę owocowo- warzywną. Ale nie wyszło. Bo jak ma wyjśc jak obudził mnie zapach pieczonych domowych bułeczek z owocami, które zaczęłam pochłaniac na śniadanie i podgryzam przez cały dzień. Rano zjadłam chyba ze 3. Później zjadłam sałatę z pomidorami i oliwą z oliwek. Gotowaną fasolkę szparagową. To było dietetycznie :) A później znowu 2 bułeczki i kubek mleka. I miska popcornu do filmu. Załamka. Obecnie jestem bardzo zdeterminowana do schudnięcia i przez szereg dni dawałam radę, ale jak przychodzi weekend to się nie mogę powstrzymac.Co robic?
dzień 5
Wczoraj do czasu wieczornych spotkań z przyjaciółmi dieta szła nawet dobrze. Zjadłam:
- grahamka z polędwicą
- serek wiejski
- ziemniaki z kurczakiem i mizerią
- banan
- kilka poduszeczek śniadaniowych z nadzieniem toffi.
A później wyszłam ze znajomymi. Z zamierzenia miałam wypic sok i wypiłam, grapefruitowy. Ale później dałam się namówic na piwo. Duże. Trochę mi alkohol do głowy uderzył i jak wróciłam miałam takiego wielkiego głoda. I oczywiście się nie powstrzymałam i rzuciłam się na jedzenie:
kubek mleka z poduszeczkami toffi
śledz i kromka chleba
kawałek frakfunterki.
Nie za dobrze, ale chociaż słodyczy nie było. Wtedy.
dzień 4
Moja koleżanka z pracy od ponad tygodnia się odchudza. Na początku brała tabletki linea, jednak w pewnym momencie przestała chudnąc więc aby zrzucic nadmiar kilogramow, zaczęła się głodzic. Wczoraj przez cały dzień zjadła jeden woreczek ryżu. A dziś mało nie zemdlała. Morał z tego taki, że nie warto się głodzic. Ale wygląda subtelniej, to fakt.
Ja też chcę wyglądac subtelniej więc dziś zjadłam:
- 2 banany
- serek wiejski
- speghetti z oliwą z oliwek i czosnkiem
- grapefruit
- korniszon
- kilka kęsów gotowanej marchewki
W ramach ruchu poszlam na dlugi spacer w towarzystwie mojego kochanego pieska :) I zrobilam kilka brzuszkow. Wiecej mi sie nie chce.
Jej, ale mam lenia cwiczeniowego, wcale nie chce mi sie tylka ruszac. Macie moze jakis super extra skuteczny sposob, zeby zmotywowac sie do cwiczenia?
dzien 3
Trzeci dzien diety. Nie jest zle. Dzis zjadlam serek wiejski, salatke meksykanska z 2 grzankami (obiad w restauracji), a na kolacje gotowane warzywa i gotowana mala piers z kurczaka. Nie obylo sie tez bez malego grzeszku. Zjadlam maly kawalek ciocinego ciasta-nie ciasta. To byl taki kwadracik czegos czekoladopodobnego otoczonego herbatnikiem. No i wypilam 2 kubki herbaty zielonej, 1 czerwonej i 2 kubki kakao bez cukru. No i oczywiscie 1,5 litra wody niegazowanej.
Dodatkowego ruchu zero. Leje caly dzien az sie nie chce cwiczyc. W sumie nigdy nie chce mi sie cwiczyc bez wzgledu na pogode ;)
dieta- kolejne podejście
Po raz kolejny, który już nie zlicze, zaczynam się odchudzac. A moze raczej podnosze sie z kolejnego upadku i staram sie brnac dalej :)
Od wczoraj trzymam się dzielnie. Wczoraj zjadłam: serek wiejski, talerz zupy szczawiowej z jajkiem, grapefruit, fasolka szparagowa gotowana. Poza tym byłam na rowerze, niedługo bo jakieś 20-30 minut ale jechalam przewaznie pod gorke i niezle sie zmachalam. Pozniej bylo kilka minut skakanki, brzuszki.
A dzis zjadlam: jabłko, serek wiejski, ziemniaki+gotowana piers z kurczaka+ pomidory, musli z jogurtem naturalnym.
Mało dziś cwiczyłam, ale porobilam troche brzuszkow.
Kurcze, mam nadzieje, ze tym razem sie uda schudnac kilka kilogramow! Bardzo chce!!!!!!!!!!!! A ze nie szykuja sie zadne powazne imprezy w najblizszym czasie wiec wszystko jest mozliwe :)
sukcesss... trzymam się już drugi dzień
Nie robiłam wpisu, bo nie chciałam zapeszac. Bałam się, że wczoraj to był taki jednorazowy dzień ale dziś się to powtórzyło więc jestem zadowolona :)
Wczoraj cały dzień trzymałam dietę, zero złych węglowodanów, przeważnie warzywa i owoce. W pracy 2 serki wiejskie, w domu makaron orkiszowy z truskawkami i kolacja, której nie pamiętam ale cośtam jadłam. I cwiczyłam trochę, głównie brzuszki.
Dziś na śniadanie zjadłam jedną sztukę ptasiego mleczka (imieninowe), na lunch serek wiejski, obiad: sałatka cesarska (sałata lodowa, pomidor, czerwona fasolka, sos czosnkowy na bazie jogurtu naturalnego i gotowany kurczak), później grapefruit, trochę czereśni, kolacja: 2 naleśniki z serem i truskawkami. I wypiłam 2 kubki herbaty czerwonej i zielonej, plus około 2 litrów wody.
No i dziś był rowerek. Tylko pół godziny bo kapcia złapałam, ale w końcu się ruszyłam, czyli pierwszy krok zrobiony. Po powrocie z przejażdżki porozciągałam się i zrobiłam 20 brzuszków. Teraz czekam aż się kolacja ułoży w brzucholu i znów porobię brzuszki. Trzeba oponkę zmniejszyc ile się da :)
jest dół- nie ma diety
Tak jak w temacie. Od kilku dni mam doła emocjonalnego i tylko jem, jem i jem. Przeważnie słodycze. Psychicznie czuję się fatalnie i przenosi się to na moją dietę, która w chwili obecnej nie istnieje. Nie dośc, że nie utrzymuję diety to nigdzie nie chodzę. Po pracy siedzę w domu przed telewizorem albo przed komputerem i jem. Szukam tylko wymówek, żeby nie wychodzic ze znajomymi. Nie mam na to nastroju :(
Chcę chudnąc, chcę się w końcu poczuc lepiej, ale nie mam na to siły. Nie dośc, że wszystko mi się sypie to jeszcze mam wyrzuty sumienia, że nie jestem na diecie a wtedy jeszcze więcej jem. Beznadzieja ;(
znów nawaliłam
Naprawdę nie wiem już jak podejśc do samej za siebie, żeby w końcu wziąc się w garśc i zacząc chudnąc. Ostatni tydzień był koszmarny bo jadłam tylko na zmianę najróżniejsze ciasta z kremem i kanapki. Nie chce nawet stawac na wagę bo pewnie jest już powyżej 80 kg.
Jestem na siebie wściekła bo wakacje w Hiszpanii zbliżają się niemiłosiernie szybko a ja nadal tkwię w tym samym martwym, grubym punkcie jak na samym początku odchudzania. Zgroza!!! Kilka dni temu wybrałam się na poszukiwanie jakiś letnich ubran i nie znalazlam nic w moim rozmiarze. A co dopiero będzie jak zechcę kupic sobie strój kąpielowy jakiś. Nie chce wystąpic na plaży w jakimś paskudnym maminym namiocie, bo prawdopodobnie tylko taki strój znajdę na siebie. A do tego wylewający się brzuch i oponki. Koszmar!!!!!
Się trochę podłamałam tą wizją i zaczęłam jeśc na maxa. Błędne koło wiem, ale nie mogę się powtrzymac :(
Nie mogę powstrzymac się od jedzenia, nie mogę zmotywowac do cwiczeń więc naprawdę sobie nie wyobrażam jak schudnę do września. Aż odechciewa mi się wszystkiego ;(