Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wesoła, lecz zamknięta. Refleksyjna ale twardo stąpająca po ziemi. Twarda, ale bardzo wrażliwa. To ja pełna sprzeczności i trudna do poznania, nawet dla samej siebie:-) ale jestem żyję i jest super!!!! a będzie jeszcze lepiej:-)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 218325
Komentarzy: 306
Założony: 30 maja 2008
Ostatni wpis: 1 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gosiunia31

kobieta, 47 lat, Gdynia

165 cm, 59.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 lutego 2010 , Komentarze (2)

tak byłam zmotywowana, że w końcu pożarłam 2 kulki rafaello i 2 kostki czekolady.... była u mnie mama, wyłożyłam dla niej czekoladę (to było przed południem) i nic mnie nie ruszyło, ale zobaczyłam, że 1 wielka czekolada już się przeterminowała (tak u nas schodzą słodycze hehe) i pod wieczór stwierdziłam, że zrobię przegląd , do kiedy te wszystkie specjały są zdatne do spożycia i stwierdziłam ,że tak mi świetnie idzie, że się nagrodzę 2 kulkami. Niestety zjadłam przed 18 surówkę z pekinki, marchewki i cebulki z odrobiną majonezu i jogurtu i po tej cebuli miałąm lekkie ssanie na zmianę smaku pewnie - już to w sumie zauważyłam, że nie powinnam jeść tego typu rzeczy tzn. z cebulą i czosnkiem, bo po nich mam ssanie na słodycze (trzeba było mi wypić kawę), ale co tam grunt, że zjadłam 2 i nic więcej. szkoda tylko taka, że wieczorne ćwiczenia pójdą na spalanie słodkości a nie zalegającej tkanki tłuszczowej. No dobra, koniec tego dobrego, czas brać się do roboty - młody prawie śpi, to idę porobić angielski, a o 21:30 "Jem i chudnę" na Polsat Cafe o do tego orbi to bardzo lubię - aż normalnie szok!!!!! Miłęgo wieczorka Vitalijki!!!!!

9 lutego 2010 , Komentarze (1)

I całe szczęście, bo do mojej upragnionej 5 z przodu coraz bliżej - mam nadzieję że w ciągu 2 tygodni ją zobaczę a wtedy - nie zakładam szybciej, bo nie chcę sie katować, bo moje odchudzanie trwa juz trochę czasu (o dzisiaj mija równe 3 miesiące:-) a ostatnio waga spada mi skokowo, tzn. przez jeden tydzień nic, a w następnym tygodniu 0,7 - 0,8 kg. Więc myślę, że do 23 lutego najpóźniej ujrzę 59 z hakiem . Miłego dnia dziewczynki, bo ja jestem nastrojona dziś pozytywnie i oczywiście zmotywowana do dalszej pracy, czego i Wam życzę

8 lutego 2010 , Skomentuj

a czym, a no grzaneczkami. Mój syn jest ostatnio na etapie sandwiczy i je  je sobie 2 razy dziennie. Nie muszę chyba mówić, że ja coś takiego wręcz uwielbiam i kiedyś to minimum jadłam 4 trójkąty na jednym posiedzeniu, a teraz.... twarda jestem niesłychanie na poczatku myślałam że się zwinę w kłębek od tych smakowitych zapaszków roztopionego serka mniam mniam, a teraz powiem Wam, że nie robi już to na mnie wrażenia, szok. Jestem z siebie niewiarygodnie dumna - chociaż w sumie, to chyba nie powinnam, bo jakoś strasznie nie muszę walczyć. Ale jednak jestem i to bardziej ogólnie, bo to co "czuję" w stosunku do tych grzanek oznacza, że chyba napradę zmieniłam swoje złe nawyki żywieniowe i chyba mogę sie stawać powoli spokojna, że złe już nie powróci I tego się będę trzymać. No dobra, idę poćwiczyć po dwudniowej przerwie a potem prysznic i lulu. Słodkich snów Kobietki

5 lutego 2010 , Skomentuj

No i niestety znów impreza ominie mnie szerokim łukiem Moja mama, która miała zająć się młodym jest przeziębiona, a nie będę ryzykować, żeby do tego wszystkiego jeszcze dodatkowy katar złapał albo może grypę..... jak bierze antybiotyk to wiadomo jest osłabiony, a po co sobie później w brodę pluć. Jestem trochę rozżalona, ale cóż nic na to nie poradzę, nie mamy innej alternatywy, wiec pozostaje mi kolejny wieczór z mężem i pewnie strzelimy sobie w domu jakiegoś drinka... i może wciągniemy pakę chipsów, które były kupione na imprezkę (wiem wiem ile to kalorii, ale i tak będę miała zaoszczędzone w związku z niebytnością na balandze więc i tak będę do przodu, bo jeszcze dodatkowo dziś poćwiczę, czego bym nie zrobiła, gdybym szła...).
Co do ćwiczeń, to do nich powróciłam, tzn. w zasadzie nie wróciłam, ale ponownie zagęściłam ich ilość w tygodniu, bo przez choróbska ćwiczyłam dużo mniej (chyba z 1 raz w tygodniu, ale zawsze coś). Z dzisiejszym dniem będzie 3 dni pod rząd, a jutro zrobię sobie przerwę.
Dietowo jest dobrze, choć cały tydzień rafaello mnie wzywa, ale jestem twarda, udaję, że nie słyszę i dalej sobie leży z tyłu szafki - uwielbiam je i obawiam się że gdybym zaczęła, to pewnie tradycyjnie pochłonęłabym całe opakowanie ale w tym tygodniu ciągotki do słodyczy miałam pewnie przez @ ale już mnie opuszcza, więc powinno być już lepiej. Grunt, że się nie skusiłam, jedynymi słodkościami przez ten tydzień to były serki waniliowe Hommi bakomy, pyszne polecam są z ziarenkami vanilii i dla mnie ostatnio to nawet az za słodkie (szok! chyba odzwyczaiłam się od cukru hehe). no ale pomimo że tak ładnie sie pilnuję w tym tygodniu kolejny zastój wagowy, nic nie spadło, ale i nic nie przybyło. Może po takim czasie waga spada skokowo? @ tygodnie zastoju a potem spadek i tak w kółko? Jeżeli tak by miało byc to nastepny spadek dopiero za 2 tygodnie..... to nie wiem, czy w lutym zobaczę choćby 59,9.... Cóż moje drogie życzę Wam przyjemnego popołudnia i wieczorku. Syn wzywa do zabawy więc trzeba będzie iść się pobawić z młodziakiem.  papa!!!

2 lutego 2010 , Komentarze (1)

Po dwóch dniach pracy, znów półtora w domu - tym razem synek chory.... W tym roku jakoś  na razie sie nie napracowałam.... Przynajmniej dietę trzymam poprawnie, mam nadzieje, że w tym tygodniu odnotuje jakiś spadek. Do końca lutego chciałabym zobaczyć 5 z przodu w końcu po tylu latach jej niebytności na mojej wadze, więc mam nadzieję, że to nastąpi już wkrótce. Siedząc teraz w domu, postaram sie może trochę więcej ćwiczyć, żeby troche pozużywać kalorie i przyspieszyc spalanko, ale nie wiem,czy to się uda, bo troche mam na głowie. Od jutra ostro sie biorę za angielski, mam do napisania zaległą pracę i troche zadań domowych, a poza tym za 1,5 miesiąca egzamin, więc czas najwyższy przykręcic śrubę , bo inaczej będzie płacz i zgrzytanie zębów Dodatkowo, ostatnio coś mam ciągle ochote na słodkie... uh.... ale daje radę, robię sobie herbate i mam nadzieję, ze mi przejdzie - tylko teraz znów przy siedzeniu w domciu może byc gorzej. Jeszcze jutro mąż wyjeżdża na 2 dni, ale cóż dawno nie wyjeżdżał, więc w końcu musi, a 2 dni leca jak bicza strzelil i zaraz będzie z powrotem to chyba pójde troche z nim czasu spędzić, no nie? Słodkich snów Vitalijeczki!!!

30 stycznia 2010 , Komentarze (2)

Kurczę, chyba przez to siedzenie w domu coś mi nie wychodzi.... w sumie nie jest źle, dietke trzymam bardzo ładnie, do czasu..... aż przychodzi wieczór i zbliża się do mnie mój mąż..... nie nie nie w tym celu, o którym pewnie sobie pomyślałyście nadchodzi z drinkiem i z czymś tam jeszcze do chrupania.... wczoraj znów wypiłam jednego i zjadłam 3 garście chipsów no ale juz zapowiedziałam ślubnemu, ze do końca lutego chipsów w domu nie będzie!!!! on na poczatku ze mną się odchudzał (oczywiście mniej restrykcyjnie), zrzucł 2 kilo, które juz przybrał w nadmiarze. On jest typem wieczornego podjadacza. A ja chyba przez to siedzenie w domu i ciągłe odmawianie mu, w końcu uległam, ale z drugiej strony, nie można całe zycie sobie wszystkiego odmawiać, bo co by to bylo za życie - tym bardziej, że ja nie jestem na diecie krotkodystansowej, ale na nowym sposobie odżywiania, więc od czasu do czasu trzeba sobie czyms dogodzić. Choć powiem Wam, że po tym dietowaniu, to żołądek odzwyczaił sie od tłustyc świństw i te chipsy czułam do dzisiaj, a nie była to przecież jakaś wielka ilość - trzeba było poprzestać na tym drinku i na pewno lepiej by się czuła.
A jutro idziemy na urodziny do szwagra, więc pewnie skuszę się na jakiś kawałek ciasta - ale dzisiaj mam postanowione, że bardzo ładnie poćwiczę. ostatnio przez choróbsko troche odpuściłam (przez minione 2 tygodnie poćwiczyłam z 3 razy) i czuję już brzuch większy, ale za to schudłam w nogach i biodrach. Tylko, że jaj jestem jabłko, więc mi zależy na spadku z brzucha...... ale z nóg też ma co schodzić, więc luz
Miłej soboty Babeczki!!!!

27 stycznia 2010 , Komentarze (1)

No to więcej już zrzuciłam niż pozostało... dziwnie tak, nigdy nie udałomi sie tyle schudnąć, więc super. No i oczywiście nigdy nie byłam tak długo na diecie - teraz to w sumie moge nazwać to zmiana stylu zycia, bo trwa to od 9 listopada... niedługo bedą 3 misiące. Wiadomo grzeszki były i pewnie bedą, ale grunt, że po grzeszku od razu wracam na dobra drogę i potrafie sie powstrzymać w sensie albo w ogole z czegoś dobrego zrezygniować, albo jak sie skuszę to w małych ilościach. kiedyś tak nie było, jak juz zaczynałam, to kończyłam jak to "coś" sie skończyło hihi. Cieszę się więc bardzo z tego co tu osiągnęłam i mam dalszą motywację do działania dziekuję VITALIJKOM, które mnie wspierają oraz tym, które czasem "podczytuje", a które zrzuciły naprawde duuużo kilogramów - jesteście wielkie i dzieki wam wiem, że chciec to móc !!!!!

26 stycznia 2010 , Komentarze (1)

E chyba jednak nie tak źle Fakt zjadłam wczoraj batonik Bajeczny (244 kcal) i 3 kostki ptasiego mleczka czekoladowego Wedla (150kcal), ale cóż w ciągu dnia zjadłam naprawdę niewiele, więc myślę, że ogólny bilans nie był aż tak straszny - dziś zaczęłam dzień od orbiego i brzuszków (do czegoś przydaje się kolejny tydzień zwolnienia). A to wszystko przez ten diabelny obiad - miałam jeszcze jakiś fix do spagetti Agia Ollo (lub cos takiego) Kamisa, ugotowałam makaronik pełnoziornisty, i na patelence oliwa z oliwek maj\karonik i ten fix (de facto to były same przyprawy - więc sosu żadnego tam nie było), więc generalnie potrawa dietetyczna... ale .... no zawsze jest jakieś ale.... było to bardzo pikantne i naczosnkowane i potem nie ma bata trzeba zjeść coś czekoladowego, bo inaczej myslałam , że jajo zb\niosę hihi no lae potem już sie powstrzymałam. Dzisiaj za karę chyba z 3 razy wejde na maszyne - raz juz zakliczony. zaraz ide szaleć z odkurzaczem, wczporaj odkurzyłam i pomyłma podłogi na dole, dzisiaj czeka góra, a tam jest więcej metrów ale przynajmniej bedzie dodatkowa gimnastyka. W planie dzisiaj trochę robót domowych, więc dzisiaj spalam zbedny tłuszcz przez cały dzień!!!

24 stycznia 2010 , Skomentuj

oczywiście na dobre tory diety dwa dni sobie pohulałam, a teraz z powrotem czas zabrać się za siebie. Myśle, że dziś już wreszcie poćwiczę, bo już jestem w takim stadium, że trochę po domu polaże troszke po schodach i mie nogi bolą, bo sie od ruchu odzwyczaiły.... Jutro do kontroli i zobaczymy, co lekarka powie, ale chyba jeszcze do pracy nie pójde  - inaczej sie zdziwię i moja koleżanka z pokoju (która również wcześniej ospy nie miała) również no dobra to na razie tyle - teraz czas na poobiednią kawke z mężem miłego popołudnia!!!!
P.S. chyba musze rozważyć, czy tez nie zapisywać tutaj tego , co zjadłam w danym dniu? Może to troche przykręci mi śrubę? trzeba to przemysleć.

21 stycznia 2010 , Komentarze (2)

i to w siną dal..... zjadłam dziś 2 princessy biale kokosowe (u mnie w sklepie dostaje sie takie bonusy za zakupy powyżej 30 zł) i tak leżały, to się dziś masochistycznie pocieszyłam. Masochistycznie bo jedzenioe sprawia mi ból - chyba mam wypryski ospowe w przełyku, bo dosłownie czuje (szczególnie ciepłe) posiłki jak mi sie przesuwają. A najlepsze w tym, że na dziś to jeszcze nie koniec!!!! Bo Małż w trosce o me samopoczucie kupił mi deser tiramisu os Sowy ( dla niewtajemniczonych to cukiernia - więc deser prawdziwy tłusty) - zaraz go zjem, bo do jutra nie zotsawię, a tak to jutro już z powrotem bede sie dobrze sprawować No cóż nawet najlepszym wpadki sie zdarzają, ja i tak bardzo cały czas uważam na to co jem i ostatnio jem mało, ale waga stoi w miejscu ze względu na brak ruchu. No może jutro już mi sie coś uda? zobaczymy, czy organizm mi pozwoli Ide na Dr house'a. Miłego wieczorku!!!