Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (188)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 123393 |
Komentarzy: | 2223 |
Założony: | 8 lutego 2009 |
Ostatni wpis: | 15 maja 2018 |
Cos tak czuje...eh mialo byc pieknie, mialam chudziutka pokazac sie na plazy i dupa tuz przed zakonczeniem roku dalam ciala i przytylam....j*bane kompulsy!
Nie ciesze sie ze jest koniec roku szkolnego..nie wiem czemu...jakos no naprawde nie wiem czemu! Czuje ze beda glupie. Zeszloroczne byly zajefajne...poznalam Krystiana i swiat zawirowal....a teraz jestem niemal pewna ze nie znajde se chlopaka, bede musiala ciagle biegac, jezdzic do psychiatry a mysli o jedzeniu mnie zamecza....wesolych wakacji!
Czuje sie taka zmeczona, spiąca, nie mama na nic sily...moje nogi nie wytrzymuja tego ciezaru...masakra!
Dzis juz trzymam sie trzeci dzien bez napadu...oj tak mi ciezko...w kazdej chwili musze walczyc...tak bardzo mam ochote zrec....naprawde nie mam pojecia jak ja ze sobą wytrzymuje....tak bardzo mam ochote wyjsc z domu i kupic se czekolade, dwie, trzy...ale nie moge....naprawde nie wiem jak ja wczoraj wytrzymalam to byl cud
Szybka akcja....ja chce jesc pomorzcie....napiszcie cos zebym tego nie zrobila pliss...nie wytrzymuje wieczorami...nudno i zle mysli przychodzą...oj zjadlabym czekolade....kremową, albo orzeszki w czekoladzie...uwielbiam je...ale nie, nie moge....motywacja potrzebna od zaraz!!!!1!
Popatrze sobie na Bar i inne
tu chyba przesadzili ciut z photoshopem bo jakos dziko wygląda, nie]
bossskie one, a ja...'troche mniej" ze tak powiem
ehhh ciut mi przeszlo
Teraz juz widze co to znaczy byc wrakiem....Ciągle rozpaczam nad sobą, zalamalam sie....mysle czy by nie skonczyc z zyciem.....tak mi zle ze sobą.....tak bardzo sie nie nawidze....Juz mam naprawde dosc zarcia....przytylam prawie 12 kg...to dla organizmu szok...a jeszcze wiekszy dla mnie....jeses chuda a nagle cyk i jestes gruba....na wlasne zyczenie....jadlam, tylam, plakalam...zalosne...tak paskudnie sie czuje w swoim cielsku....I tak sie nienawidze....potne sie chyba.
Mama mowi zebym sie pogodzila i zaczela walczyc, ze schudne i bede zadowolona...a ja boje sie ze nie dam rady...bo nie mam sily jestem za slaba...ciezka, wielka, tak sie zapuscilam. Jadlam bo nic mnie nie obchodzilo...
Rodzice ze mną gadali, ja im opowiadalam o tym co robie, matka miala taki wzrok...przerazaly ją moje slowa...
Jeny wiedzilam ze tak bedzie...zawsze to powtarzalam, wiec czemu w pore tego nie przerwalam...wolalam cukier, lzy, rozpacz...eh moglam juz wazyc z 56-55 gdybym tydzien temu nie zaczela znowu....kompulsy i bulimia sa straszne.....ale zaczelo sie gdy rodzice kazali mi utyc ten kg....przytylam 12....pewnie są zadowoleni....wroce do 54, musze,obiecuje...gdyby nie kazali tyc...pewnie wpadlabym w anoreksje, bylabym chuda, chora ale chuda...wtedy byloby lepiej bo przeciez teraz tez jestem chora tyle ze na cos innego a do tego gruba ... mama mowi zeschudnac to najmniejszy problem, gorzej wyleczyc bulimie...wszystko mnie strasznie boli, wszystkie kosci....12 kg wiecej to takie obciazenie....nienawidze sie,nie nawidze. Jestem glupią szmatą, Nie nawidze sie za kazdy bląd....wolalabym nie istniec...nie chce na siebie patrzec...pewnie juz kazdy zauwazyl jak sie stoczylam....
Chcialam usunąc konto, zeby zaczac od nowa...poza tym chyba rodzice je odkryli, juz dawno to podejrzewalam ale nie bylam pewna...ale ten pamietnik to moja historia...czesc mnie....i przestroga dla dziewczyn ktore brną w bulimie....moja jest juz tak zaawansowana...moj mozg mi kaze jes i jesc bez konca, mimo ze nie jestem glodna....mama mi kupila jakies tabletki...troche pomagają, pojde tez do kolejnego psychologa...mama mowi, ze gdybym jej wczesniej powiedzila to bym sie az tak nie roztyla...ukrywalam przed nią napady, wstydzilam sie ich....a jem chyba dlatego ze to jednyny sposob oprocz zakupow ktory szybko poprawial mi nastroj...koniec
Jestem jednak juz tak dobitnie dobita, ze nawet jedzenie mi nie sprawia przyjemnosci...przed znajomymi ukrywam te problemy, nikt sie nie domysla...ale gdy zobacza jaka gruba sie zrobilam...moze wtedy sie sczają...
Nie chce juz slyszec o sobie dobrych rzeczy...jestem gorsza, wiem to...Nie wmawiajcie mi ze jestem wartosciowa itd...takie gadki juz mnie naprawde denerwują...ja w to nie wierze....nie piszcie mi takich glupot...nawet mnie nie znacie nie wiecie jaka ze mnie szmata...nie nawidze sie
Zakladam chyba nowe konto....loginu nie podam ale jak sie stesknicie to dajcie komenta czy cos to sie odezwe
Dzien 7
Tak dzis bylo idealnie...taki przykladowy, normalny idealny dzien z odchudzania, bez zadnych wpadek grzeszkow i lenistwa. Tak trzymac!Ciezko bylo tym rowerem jechac pod wiatr, i biegac tez...ale sie zaparlam...
Z Michalem no nie wiem...wydaje sie spoko ale...moze to jednak nie to...choc troche go polubilam on mnie chyba tez...zobaczy sie...powiedzial mojej kumpeli ze mu sie nie podobam.....ehh zabolalo mnie to...jestem nudna i brzydka...cytuje go "nie mialem sie czym zachwycac" ...tylko czemu....mam brzydki ryj czy za maly tylek? a moze za duzy? ...choc sam mi mowil ze lubi duze....nic nie czaje...bylo nudno i to moja wina.....dlaczego z zadnym mi nie wypala?
Nie jestem i nie bylam obiektem westchnien chlopakow....co jest ze mną nie tak? moze za wysoko mierzę???
Z Anitą pelna zgoda...wielu osobom zalezalo aby nas sklocic ale nic z tego. Spedzilismy cala paczka mile popoludnie...smiech wyglupy...tego mi brakowalo
Dzis
7.00 platki owsiane z truskawkami i otrębami
10.00 koktajl( troche kefiru i truskawki)
12.00 jablko
15.30 rosol z makaronem, kurczak gotowany, ziemniaczki mlode, surowka z pomidorow, selera naciowego, kukurydzy
19.00 kefir, pomidor
cwiczenia 7 km rower i 3 km biegania
Dzien 6
Przełom??? mam nadzieje! hej Violka tak byc nie moze! Czysta karta. Od dzis
Ja mam takie beznadziejne nawyki zywieniowe. Moj dzien kiedys wyglądal tak...male sniadanie jakas micha kukurydzianych...skromna kanapka w szkole obiad a potem wszystko szczegolnie jogurty i chlebek bialy...slodycze czasem tam jadlam ale tylam wlasnie od tego co jadlam po obiedzie...a teraz wciaz czekolada. Bylam dosc gruba ale jakiejs tam wielkiej nadwagi nie mialam maksymalnie wazylam 67,5 kg...no w sumie az tak strasznie masakrycznie zle to nie bylo...a teraz nie wyobrazam sobie siebie wazacej az tyle...ciary mnie przechodzą....ale wtedy nie wyobrazalam sobie siebie wazacej 53...i nadal w to nie wierze ze bylam taka chuda...i cudownie sie z tym czulam....a teraz to niszcze...ale powstrzymam to puki jeszcze jest w miare
mialam zalamania ale juz jest ok. Bedzie dobrze. Wierze w to moco. Czy wyglądam az tak zle.......srednio na jeza...jak myslicie?????po tym co przeszlam, zrzucenie paru kilo nie powinno byc problemem...bulimia, anoreksja, kompulsy...koniec!
I nie tylko to sie zmienia....jutro spotykam sie z Michalem...jest fajny...moze cos z tego bedzie...lubi mnie...nie robie sobie wielkich nadziei ale...
Anita i ja jutro sie pogodzimy. Napisala esa z prosba o spotkanie.....
Bede wytrwala, piekna i pokocham siebie...tak musi byc....od jutro wszystko na nowo
Prosze o wsparcie