Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chcę tylko spełnić swoje marzenie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 91467
Komentarzy: 809
Założony: 13 marca 2009
Ostatni wpis: 10 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojnierz

kobieta, 41 lat, Szczecin

165 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 czerwca 2012 , Komentarze (4)

Chyba za bardzo to przeżywam(prawie cały mecz przestałam przed telewizorem, czasem "pomagałam" im wybijać piłkę, wbijałam paznokcie w dłonie, puls galopował jak nigdy przy bieganiu, serce chwilami o mało nie stanęło lub o mało nie wyrwało się żeby pomóc naszym..... )
co będzie w sobotę?! Już się boję......

Wracając do diety....
Truskawkowe szalneństwo nadal mnie nie opuściło. Powiem szczerze że ma się całkiem dobrze i chyba całkowicie mną zawładnęło. Trudno, jakoś przeżyję.

Z ruchem kiepsko, ale jeśli brać pod uwagę 90 min napinania mięśni na wczorajszym meczu to nawet ok.

Martwi mnie tylko mała ilość wypijanej wody...
Jakoś nie mogę się zmusić....
tylko jak?!

11 czerwca 2012 , Komentarze (5)

....ze sobą!
Mąż wyjechał, teściowie jeszcze nie, ale zaraz.
Jestem tylko ja i moja motywacja. Wreszcie mamy trochę czasu dla siebie. Jestem zmotywowana i zdeterminowana.
Wiem że będzie dobrze bo.... musi być dobrze.

Weekend był intensywny- teściowie, dni morza(dalej nie wiem dlaczego Szczecin obchodzi dni morza skoro znajduje się ok 100km od niego!!!!!!),spotkanie ze znajomymi, rodzinny obiad....
Dietkowo poległam. Trudno nie będę się katować poczuciem winy. Szkoda czasu i energii. Wielkodusznie sobie to wybaczę.

Plany na dziś? zakupy, pałaszowanie truskawek, odpoczynek, pałaszowanie truskawek, sprzątanie, pałaszowanie truskawek, wieczór z książką, pałaszowanie truskawek....

Plany na dziś= truskawkowe szaleństwo!!!!!!!


7 czerwca 2012 , Komentarze (3)

...wytrwam!
Ale ziarenko nadziei zaczęło kiełkować. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Po ciuchu mam nadzieje że -8kg

Dzisiejszy bilans to przebiegnięcie 5,5 km! Normalnie jestem dumna z siebie. Zwłaszcza że "na raz " zrobiłam 2,2km.
Jutro pewnie będę miała mega zakwasy- nie biegłam 7 dni.....

Dietkowanie też w miarę. Nie jest rewelacyjnie ,a le też nie jest źle.
Jutro "najazd"teściów. To oznacza że lodówka pęka w szwach- dosłownie :)
Obym tylko była silna i dietkowała.
Zobaczymy jak to wyjdzie.

Będzie dobrze....chyba.....




5 czerwca 2012 , Komentarze (1)

....czy poniedziałkowy wtorek?
Mam małe zamieszanie spowodowane wczorajszym dniem wolnym i muszę je jakoś uporządkować.

Weekend minął intensywnie. Jestem nawet zadowolona. Komunijne jedzonko było pyszne ale nie miałam czasu na nie, więc zadowalałam się tylko próbowaniem w czasie przygotowań. Efekt? Luźne spodnie, lekko wklęśnięte policzki, jest ok.
Kiepsko  z aktywnością fizyczną. Wróciliśmy wczoraj tak padnięci że zamiast do parku poszliśmy spać. Dziś chyba raczej tez nie pobigamy- pogoda kiepska.....zobaczymy może wiatr przepędzi chmury....

Kolejny tydzień dietkowania zacząć czas!!!!!!!!1

1 czerwca 2012 , Komentarze (3)

...pewnie byłoby mi łatwiej z tą dietą!
To niezaprzeczalny fakt!
Uwielbiam jeść, gotować, planować gotowanie,czytać o jedzeniu, oglądać programy kulinarne...itd.

Właściwie mogłabym całe dnie poświęcać jedzeniu. Nawet planowanie listy zakupów jedzeniowych mnie relaksuje. Bez przerwy myślę o jedzeniu
Wiem, to choroba. Trudno. Inaczej nie potrafię, nie mogę się tego wyrzec. Kocham to. Mam obsesję jedzeniową :) i mam nadzieję że częś z was też ją ma(żebym nie była sama z moim dziwactwem)

Wczoraj odnalazłam wreszcie mój humor. Schował się w parku w którym biegam. Wreszcie jest ze mną.

Bilans wczorajszego dnia? dietkowo ok(przemilczę fakt objadania się smażonym szczupakiem na obiad)
Ćwiczeniowo? Bardziej niż ok. Przebiegałam wczoraj na raz 1800m, a po 200m odpoczynku kolejne 1700. Łącznie 4,8.
Jestem z siebie zadowolona. Bardzo!!!!!!
Teraz trzeba tylko powstrzymać się od weekendowego podjadania w trakcie przygotowania komunii.
Trzymajcie za mnie kciuki
Dużo słoneczka życzę!!!!!




31 maja 2012 , Komentarze (5)

.... przyzwyczajać się do świadomości że:
- podjęłam wyzwanie
- same bieganie nic nie da
- trzeba wdrożyć dietę
- motywacja i humor wrócą jak zaakceptuje w końcu fakt że znowu trzeba ustawić tak życie, żeby priorytetem była moja walka z tłuszczykiem

Tak, stało się. Teraz pozostaje tylko wytrwać. Pytanie jak?

Bez przerwy zdarzają mi się jakieś wpadki żywieniowe. Nie będę się rozpisywać bo....wstyd. kiedyś, gdzieś wyczytałam że jeśli będziemy robić coś regularnie przez 21 dni to wejdzie nam to w nawyk. Mały problem jest w tym że 21 dni to okropnie dużo.(tyle minutek i sekundek że za samo wytrwanie powinnam otrzymać przynajmniej nobla)
W weekend znowu będę narażona na pokusy- jadę do rodzinki przygotowywać komunię. w kuchni spędzę całą sobotę i trochę niedzieli. Oczywiście będę podjadać...
Dobrze że przed domem stoi trampolina- zniweluję  wyrzuty sumienia.

Kolejnym problemem jest mój upór. Jak przystało na koziorożca mam niezmierzone jego pokłady. Ale przyznam się ze to nie jest dobre. Bo jak już się uprę i nie wyjdzie to co zakładałam to tylko się wkurzam, zniechęcam i ogólnie gubię humor. I nie ważne że nie mogłam np. biegać bo trzeba zostać dłużej w pracy, albo że okropnie pada. Nie. Liczy się tylko to że nie wykonałam zamierzonego planu
Może to jakaś  nowa choroba? Uporus pospolitus? Albo niepospolitus.....

Dziś znowu bieganie....mam nadzieję że nie będzie padać.


30 maja 2012 , Komentarze (1)

......i chyba kiepsko ze mną.....
Motywacji brak nadal. dodatkowo mój humor gdzieś się zawieruszył.
tylko poczucie obowiązku jeszcze mnie nie opuściło
 Walczę więc  dalej....
Przynajmniej się staram

Wczorajszy dzień mogę zaliczyć do... średnio udanych pod względem dietkowym. Przemilczę kawałek czekoladowego wielkanocnego zająca( którego znalazłam w szafie) i trochę paluszków....

Bardzo udany był za to pod względem ruchu- 4,5 km biegu!!!!!!
Jak na mnie to ogromny sukces!
Kolejne bieganie jutro. Zobaczymy jak to zniosę.
Miłego dzionka


29 maja 2012 , Komentarze (2)

....MOTYWACJĘ!!!!!!!

Nikt jej nie widział????????????
Siedzę i zastanawiam się gdzie ją znaleźć? (Szeptem dodam , że wcale nie chce mi się jej szukać, a to zastanawianie się to tylko z poczucia obowiązku)
Wiem, jest źle. Można nawet bardzo źle.
Tłumacze sobie, ze to chwilowe, że zaraz się pozbieram, że będzie dobrze, ale... nie jest.
Straciłam zapał, nim na dobre rozpanoszył się we mnie.
Nie biegałam od czwartku-
W weekend objadałam się chlebkiem ze smalcem- pyszne obżarstwo i słodyczami. Oczywiście od poniedziałku miałam trzymać się w ryzach.
Oczywiście nie wyszło......
Czy na was też poniedziałek tak wpływa?(ja najchętniej przesiedziałabym całe popołudnie w domu)

Dodatkowo , parę metrów ode mnie w szafie leży sobie spokojnie ok 4 paczek pysznych czekoladek....Siedzę więc i myślę- że do tej kawy,  którą teraz piję to świetnie by pasowały, że przecież czekolada jest zdrowa....Ale zaraz cichuteńki głosik rozsądku odzywa się że "wcale jej nie potrzebuje, że kawa sama w sobie też jest dobra, ze będę żałowała"
wieczna walka

Dziś  przyrzekłam sobie bieganie- mam nadzieję że po zakupach będę miała jeszcze siłę(muszę mieć bo kolejnych zakwasów nie przeżyję)

Może jutro humor będę miała lepszy?
Może znajdę motywacje na zakupach? Albo w Waszych pamiętnikach?
Może.......

23 maja 2012 , Komentarze (2)

...ale wracam :) 
Na ile? Szczerze? Nie wiem...
Dziś jestem. 
Co słychać? 
Nie wiele....waga bez zmian, może ciut więcej.
Nawyki żywieniowe?- Masakra. Jestem zupełnie rozregulowana. Potrafię uprzeć się (jak to każdy koziorożec) i nie jeść mięsa(ok 8 tyg, bo mi nie smakuje), chleba(ok 6 tyg. bo nie mam ochoty) a nie potrafię zachować zdrowych nawyków żywieniowych( o których wiem sporo)
Pytanie jak to możliwe?
Odp. nie mam pojęcia....
Trudno
Najważniejsze że aktywność fizyczna jest w normie- wróciłam do biegania. Może na razie nie ma się czym chwalić ale i tak się pochwalę. Od tygodnia co drugi dzień biegam. Dystans nie jest zabójczy- dziś 4 km. Ale zawsze to coś. Jestem z siebie bardzo..... zadowolona. Że się nie poddaje, że jak bieganie jest wyznaczone to wkładam butki i mimo że mi się nie chcę, mimo że po każdych przebiegniętych 100m mam ochotę to rzucić, wrócić do domu i zaszyć się z książką w kącie- BIEGNĘ DALEJ.
Najbardziej lubię to uczucie kiedy wracam do domu. Jestem szczęśliwa. Że plan wykonany, ze jestem konsekwentna, że zrobiłam kolejny krok do zdrowszej siebie.
Zamierzam wytrwać.....
Przynajmniej mocno się postaram

12 stycznia 2012 , Komentarze (5)

...odnaleźć się tu.....Dwuletnia przerwa od Vitalii  sprawia że czuję się ...co najmniej dziwnie. Przeglądam stronę, szperam w tematach forum i pamiętnikach.... pewnie w końcu się oswoję....
 

Wszystko robię powoli:
- powoli przyzwyczajam się do ograniczeń jedzenia
-powoli zwiększam intensywność ćwiczeń(wczoraj do podstawowych dodałam 20 min na steperku)
-powoli oswajam się ze świadomością że znowu zaczną biegać
- powoli kiełkuje we mnie myśl że powinnam kupić rolki
- powoli reorganizuje swoje życie tak żeby znalazło się w nim miejsce na dietkowanie
- powoli zaczynam wierzyć że może tym razem mi się uda....