Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chcę tylko spełnić swoje marzenie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 91329
Komentarzy: 809
Założony: 13 marca 2009
Ostatni wpis: 10 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojnierz

kobieta, 41 lat, Szczecin

165 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 maja 2009 , Komentarze (4)

Mój dzień ma za mało godzin. Próbuję więc go wydłużyć kosztem nocy. Efekt? Deficyt snu i wielka wdzięcznośc za wymyślenie samoopalaczy(dzięki nim nie strasze swoim bladym wyglądem, tylko podkrążonymi oczami)

Teraz troszkę o dietce. Zaniedbanej dietce. W weekend miałam gości, więc zaraz po zajeciach pobiegłam do domu przyszykować małą imprezkę(moja dalsza rodzinka , z którą jestem zżyta żadko nas odwiedza) Zrobiłam górę pysznego jedzenia. Pyszne = ogromnie kaloryczne. Pilnowałam się. Przynajmniej starałam, ale czy o pilnowaniu można mówić jak wypija się 6 drinków? Chyba nie. Biesiadowanie skończyło się ok 2.00. Poranne zajęcia były męką.

Ale prawdziwy koszmar zrobił się w niedzielę. Jadłam wszystko czego mi nie wolno. Od ciasteczek , przez sałatke z majonezm a skonczyłam na ogromnej misce popcornu!

Jakoś nie mogłam się powstrzymać. To znaczy mogłam ale nie chciałam. Taka mała dyspensa. Tylko zupełnie nieuzasadniona, bo od piątku nie ćwiczę. Nie mam czasu. Ale dziś zamierzam. Wracam do dietki. Skruszona i (chciałoby sie powiedzieć pełna energii, ale nie mam siły, ten licencjat autentycznie mnie wykończy!!!!!)

I chyba jeszcze najważniejsze. Byłam w kilku salonach z sukniami ślubnymi. Chyba znalazłam suknię. Koleżanka stwierdziła że idalne dla mnie. Skromna, elegancka, nieprzesadzona. Tylko jak ja w niej będe wyglądała? Muszę znależć odrobine czasu i ją przymierzyć. MUSZĘ!!!! Do ślubu zostało już tylko 4 mc, więc pora najwyższa zwłaszcza że ciągle słysze"jeszcze nic nie znalazłaś"!

Aha , jeszcze jedno. Musze wymienię garderobę. Wszystkie spodnie robią sie za duż i odstają.Najbardziej na udach. Nie powiem że mnie to nie cieszy. I brzuszek troche się zmniejszył. I tak trzymać!!!!!

Miłego dnia!!!!


 
 

21 maja 2009 , Komentarze (8)

Chciałbym Wam napisać że jest ok! Rewelacyjne! Że jestem tak zmotywowana jak nigdy dotąd! Chciałabym ale niestety, nie mogę kłamać!
Jest kiepsko. Dietkę odpuściłam(wczoraj wieczorem ogromna ziarnista buła z wędliną i plastrem żółtego sera i lody śmietankowe)Jedna ogromna wpada!
I jeszcze ta świadomość że wogóle nie jestem konsekwętna.
Wiecie kim jestem?
OBŻARTUCHEM!

Czuję sie całkowice pozbawiona energii. Tylko praca, szkoła, szpital, pisanie i uczenie się! Nie lubie narzekać ale ... ja już nie mogę! Jak sobie pomyslę że tak ma wyglądac moje życie jeszcze 3 miesiące to....
Mam ochotę to wszytsko rzucić(ale oczywiście nie zrobię tego MUSZĘ spełnić swoje oczekiwanie co do moojego wyglądu w dzień ślubu)

Sorki za to smęcenie...
Jedyna pocieszająca informacja to codzienna jazda na rowerku- doszłam do 50 min. (tylko wczoraj nie jeździłam, ale dziś będe napewno)

Dzionka miłego!!!!!
 

19 maja 2009 , Komentarze (16)

Musze dać!
Nie ma innego wyjścia!
Nie zmarnuję tego co już osiągnęłam!
[tylko jak ja to mam zrobić :( ]

Bilans wczorajszczego dnia? Dietkowo kiepski , ćwiczeniowo też(tylko 40 min rowerku, ale w niedziele 1,5 godziny, godzinny spacer i 75 min tańca) i wagowo tez kiepsko 1,5 kg w górę!

Trudno. Nie poddaje się. Sama zapracowałam na to że przytyłam, sama więc zapracuję na to ze schudnę! Jestem zmotywowana. Mam cel i go osiągnę, to nic że teraz mam trochę pod górkę! Co mnie nie zabije to mnie wzmocni!
Wczoraj mój facet powiedział mi że kocha mnie właśnie za ten upór( a tak to marudzi że taka uparta jestem, jeszcze wykorzystam to przeciw niemu ;)
1,5 kg to jeszcze nie tragednia, zacisne ząbki i pozbędę się tego!

Życie było by prostrze gdyby kilogramy gubiły się same- tego sobie i Wam życzę!



17 maja 2009 , Komentarze (7)

Ogranizm ogłosił bunt!Do wczoraj byłam zniechęcona i pozbawiona jakiejkolwiek energii.To efekt spania po 5 godzin w zeszłym tygodniu, uczenia się do egzaminu, pisania pracy i próby znalezienia czasu na normalne życie.
Wczoraj padłam. Odpuściłam drugi dzień z rzędu ćwiczenia, wieczorem trochę połasuchowałam i spałam chyba 14 godz, więc...
Baterie Naładowane!
Przydadzą się. Kolejny ciężki tydzień.
W weekend kolejny zjazd i egzamin, musze oddać 2 rozdziały a mam tylko pół jednego, na poniedziałek umówiłam sie z koleżanką (wymogła na mnie bo moje zapewnienia telefoniczne że żyję już jej nie przekonują) w środę koścół(najpierw katechezy , póżniej nauki)
Dochodzi mi jeszcze opieka nad 11 dziewczynką która jest w szpitalu  a jej mam a nie może byc przy niej.  Szkoda mi tej Małej. Jest bardzo chora a jednocześnie tak niesamowicie dzielna i pogodna! Wszystko inne idzie w kąt. Priorytet to codzienne jej odwiedziny!
Mam zamiar przy tym wszytstkim jeszcze ćwiczyć ale nie wiem czy mi się uda. Postaram sie bardzo mocno. Zobaczymy jak to będzie!
Ostatnio uświadomiłam sobie że od zeszłego października schudałam 5 kg. Może to nie dużo , ale trzeba się cieszyć z małych radości jakie nam niesie życie!
Więc cieszę sie ogromnie! Ważne że schudałam a nie przytyłam!
Pozdrawiam Was gorąco!




14 maja 2009 , Komentarze (12)

.....ciągle jestem głodna? Gdyby nie sałata i ogórki wieczorem pochłonełabym zawartość lodówki! Nie mama pojęcia co sie dzieje? Ciągle bym coś przegryzałą, zajadała, próbowała, żuła zwłaszcza wieczorem. Jakoś się trzymam, ale tylko jakoś.Dobrze że lodówka prawie pusta....
Moje zmagania z kolejnym rozdziałem zostały chwilo zawieszone. Egazmin z rachunkowości zbliża sie wielkimi krokami , a moje logiczne myślenie jakoś nie może się włączyć. (zwłaszcza jak dzwoni moja mam i pyta "co z suknią?, co z zaproszeniami" i takie tam) Niby siedzę nad kontami i listą płac, ale w głowie usadzam gości, myślę o zaproszeniach, torcie i takich tam. 

Jedyne czym mogę się pochwalić, to codziennymi ćwiczeniam. Od poniedziałku jestem systematyczna. Codziennie godzina albo trochę dłużej. Męczy mnie to ale powtarzam sobie: ROBISZ TO DLA SIEBIE. DLA WŁASNEGO ZDROWIA!!!!!Przynosi pocieszenie(w skali do 10 - 2!) dobrze że jestem upartym Koziorożcem i łatwo się nie poddaje! 

Dziękuje Wam za wszystkie komentarze i miłe słowa!  
 

12 maja 2009 , Komentarze (10)

Miniony tydzień nie należał do udanych. Owszem , waga pokazał 0,5 kg mniej, ale wszystkiego innego, było owiele za dużo. A czekoladowe lody w niedzielę ładnie wkąponowały się w całotygodniowe szaleństwo jedzeniowe.
Powinnam napisać "nowy tydzień, zaczynam walkę od nowa" ;(
Ale nie napiszę!
W weekend mam egzamin, termin oddania kolejnego rozdziału zabliża sie nieuchronnie(a ja stanęłam jak zaklęta na połowie strony i czekam na zdjęcie uroku z mojej weny), i dwa popołudnia mi wypadają- kurs przedmałżeński doprowadzi mnie do szału!
Po dwóch takich tygodniach ( i 3 kolejnych pewnie wygladających podobnie) samochodzik na moim pasku  zbliży sie do satrtu i walkę będe musiała rozpocząć na nowo. A czas ucieka. Do pażdziernika już tylko nie całe 5 miesięcy. cała nadzieją ze przez stes ślubny zleci kilka kilogramów a sam stres  nie obije się na wyglądzie.

7 maja 2009 , Komentarze (10)

Każdy kto wczoraj oglądał mecz przyzna że ... coś było nie tak. Spodziewałam sie lepszej gry Barcelony. Chelsea grała zdecydowanie lepiej i chodź nie jestem jej fanką to zwycęstwo Barcy mnie nie uszczęśliwiło. A ten arbiter... szkoda słów.

Teraz powody dla których świat jest lepszy:
1) remont się skończył. W mieszknku panuje ogólny bałagan ale "to już jest koniec, nie ma już{ich}... jesteśmy wolni..."
2) rozdział napisany i kolejnego kawałek też!!!! I to już w środę!!!! a dałam sobie czas do czwartku
3) waga pokazała 0,5 kg. mniej!
To chyba jakiś cud! Bo przecież ciągle podjadam przy pisaniu tej pracy, moja aktywność fizyczna jest równa zeru, o weekendowych grzechach  już nie wspomnę. A jednak jest mnie mniej. Mam nadzieje że to nie jakiś przypływ szaleństwa mojej wagi(tej łaziękowej) i że ta tędęcja spadkowa się utrzyma!!!!
"jak minął dzień? Jak minął dzień dzisiejszy....[CUDOWNIE]"

6 maja 2009 , Komentarze (5)

Nie mogę ćwiczyć! Autentycznie nie mam czasu. Gdybym jeszcze po pracy spędzała dzień jakoś aktywnie, moje samopoczucie bylo by zdecydowanie lepsze. Ale nie spędzam.
Wracam do domu- gdzie trwa remont(niby tylko wymiana pionów ale...szkoda mówić. Łazięka jest w salonie, salonu nie ma, kuchnia...zniknęła gdzieś pod warstwą kurzu codziennie sprzataną!)Więc przy dzwiękach wiertarek, skuku, puku i krzyków próbuję pisać pracę licencjacką! Póżniej kilka minut na porządki i znowu praca. Moja aktywność fizyczna ograniczyła się do szybkiego kilkuminutowego marszu  na przystanek.
Jestem zła. Czuję po ubraniach że zaczyna mnie być lekko więcej. Z tego wszystkiego zapominam nawet pić kropelek. Wychodzi na to że cały mój wysiłek idzie na marne. Staram się jeść mnie ale jakoś mi nie wychodzi. I jeszcze ta pogoda! Ciągle mi zimo! A deszcz poteguje tylko to uczucie!
Mam nadzięję że u Was lepiej. Pozdrawaim wszystkich
Zrezygnowana A.

4 maja 2009 , Komentarze (8)

 Nie ma nic lepszego niż świeży, smażony szczupak!!!
Nie było tragicznie, ale dobrze wcale! Odpuściłam sobie dietkę, oj odpuściłam!
Trudno! Mój facet mi ciągle powtarza że raz się żyję i szkoda tego życia marnować na pozbawianie się przyjemności! Więc nie marnowałam go. trzy kawałki szczupaka na śniadanie  mówią same za siebie.
Do niedzieli(nie licząc rybki) nie było żle, zwłaszcza że pilnowałam godzin jedzenia, piłam kropelki(których efektów wcale nie widzę) dużo czasu spędzałam na świeżym powietrzu, nie zjadłam torta na urodzinach chrześnicy(ale za to pozwoliłam sobie na mięsko z grilla) i skakałam na trampolinie ponad godzinę(nie wiedziałam że to tak męczy!)
W niedziele było już znacznie gorzej. Komunia. To powinno mówić samo za siebie. Drugie śniadanie mi przepadło więc zajadłam większy obiad. Póżniej było już tylko gorzej. Nie będe się rozpisywać nad moimi błędami żywieniowymi. Nie ma sensu.
Rodzinka stwierdziła że schudłam i nie długo nic ze mnie nie zostanie. Postanowiłam się tym nie przejmować. Mama przeciez zawsze musi trochę pomarudzić... Jak to mama. Martwi się. A przecież zleciałąm tylko 2 kg, aż się boję co będzie mówić póżniej jak dojdę do 55? Już teraz wg. jej słów: żle wyglądam; mam oczy podkrążone z tej chudości, kości mi sterczą, jestem blada i ogólnie kopnięta że się odchudzam, bo ze stresu przedślubnego i tak schudnę!
Tak zmotywowana przez mamcię wracam do Was i prostuję błędy minionego weekendu.
Trzymcie się mocno i dietkowo!!!!  

28 kwietnia 2009 , Komentarze (7)

" ...jakby to było gdyby mnie nie było, jakby to wszystko się ułożyło?"
Smutno by było!
Po mimo że z dietką żle to nie będę się tym przejmować. Tak sobie postanowiłam, bo przypomiało mi się jak 8 lat temu zakochałam się i w miesiąc pozbyłam sie 5 kg. Można? Można. Wystarczy znowu wprowadzić swojego ducha w ten stan i będzie dobrze!!!Nażeczony pewnie bedzie zaskoczony nagłym przypływem czułości(jesteśmy razem już 8 lat , pewnie będzie pytał co się za tym kryje!)
Pozdrawiam i dużo uśmiechu życzę