Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chcę tylko spełnić swoje marzenie :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 91601
Komentarzy: 809
Założony: 13 marca 2009
Ostatni wpis: 10 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
wojnierz

kobieta, 41 lat, Szczecin

165 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 marca 2013 , Komentarze (2)

...przebiec godzinę. Tym razem się udało. Pokonałam 9,4 Jestem mega zadowolona i mega zmęczona. Ale najważniejsze że się udało. Było zimno, nawet bardzo. ale już za mną :)
Dziś zrobiłam podsumowanie. Do mety zostało 680,4 km. Dalej jest dalej niż bliżej ale jednak dystans powoli się zmniejsza.
Powoli dochodzi do mnie ze samo bieganie nie wystarczy. Waga rośnie. Cm nie ubywa. Muszę podjąć radykalne kroki. To chyba jest większe wyzwanie niż bieganie. Muszę ograniczyć jedzenie... tylko jak? UWIELBIAM jeść. Trudno. Jak trzeba to trzeba. Więc od dziś!
I chyba jeszcze muszę dołożyć jakieś ćwiczenia w dni w które nie biegam. 
Jaki będzie efekt? Wykończę się! Nie może być inny. Mój upór doprowadzi do tego że : ograniczę jedzenie, 4 razy w tygodniu będę biegać, 2 ćwiczyć w domu,. Przy spaniu po 6 h na dobę  w końcu padnę. A może nie? Może dam radę? Zobaczymy.
Miłej soboty!!!!!

14 marca 2013 , Komentarze (1)

....przesadziłam.....aż sama się sobie dziwię....
biegałam dziś(wtorkowe i środowe bieganie wypadło ze względu na przykre okoliczności rodzinne) i okazało się że
1) biegałam prawie godzinę
2) przebiegłam 8800 km 
szok, szok, szok. przeogromny szok!!!!!!!!
Chyba jeszcze w to nie wierzę!!!!!! 
ale sprawdzałam dwa razy..
nie pozostaje mi nic innego jak zaakceptować powyższe fakty i upajać się szczęściem i satysfakcją!!!!!!  
więc upajam się!!!!!

Przesadziłam jeszcze w jednym! Zjadłam spory kawałek jabłecznika O ile wczoraj było to nawet usprawiedliwione(byłam na stypie) o tyle dziś to duża(ale smaczna) przesada!
 Jutro może tez pobiegam, chyba że coś mi wypadnie
Kurczę, normalnie jestem z siebie dumna. Mam za sobą miesiąc biegania i to biegania około 2-4 razy w tygodniu czyli tak średnio systematycznie a tu takie postępy!!!! 
Tyle szczęścia na raz!!!!!!
miłego wieczorku!!!!!! 

11 marca 2013 , Komentarze (4)

.......biec ok 45 minut do czasu kiedy dzwony w kościele nie zaczną bić na godz. 18.00
 I jeszcze jedno, najważniejsze, żeby nie myśleć jak się biegnie. Trzeba się wyłączyć. CAŁKOWICIE. Myśleć o wszystkim tylko nie o tym ile jeszcze zostało. To moje metody na bieg. Dzięki nim pokonałam dziś 7.7 km w 45-7 minut.
Pewnie pomogło mi jeszcze poczucie winy za wczorajszy brak truchtania(śnieg padał tak mocno i nieprzerwanie , że nawet taki uparciuch jak ja stwierdził że powinien zostać w domu)
Ludzie dziwnie na mnie patrzą ale nie przejmuję się tylko biegnę. zresztą i tak ich prawie nie zauważam- bez patrzałek kiepsko widzę.
Kolejny bieg jutro bo środa mi wypadnie i nie wiem czy czwartek też nie. Mam nadzieję że jednak potruchtam w czwartek...zobaczymy. Wszystko oczywiście będzie zależało od mojej silnej woli. 
Spokojnego wieczoru tym którzy tu zajrzą i zechcą przeczytać o moich zmaganiach, sukcesach(porażki dziś nie było i to jest kolejny powód do uśmiechu)

9 marca 2013 , Skomentuj

....żeby w sobotę wstać o 6.00 (po całotygodniowym wstawaniu o 5.20) tylko po to żeby pobiegać"- usłyszałam rano od męża.  Wstałam, zjadłam lekkie śniadanie i o 6:56 wyszłam.
Efekt? 45 minut i 7,4 km
Nie wiem co bardziej mnie cieszy!!!!!!Dystans czy te minutki?
Jednego jestem pewna mam dużo endrofinek i mogę się podzielić!!!!!!
Dziwnie się biega kiedy jest widno(zazwyczaj biegam ok 18.00) Udało mi się jednak zobaczyć kilka wiewiórek :) (Nie wspominając o ptaku, który mnie przestraszył bo wyglądał jak szczur................jak to możliwe? krótkowidz taki jak ja łatwo pomyli ptaka ze szczurem? Człowieka z dużym psem itd....)
Plany na dziś? Urodziny koleżanki i powrót męża do domu (pojechał wczoraj na poligon i miał zaraz wrócić ale jak to w wojsku.na chwilę obecną zostaje do popołudnia,  mam nadzieję że wróci bo pojechał bez niczego, dobrze że śpiwór wziął....)
AAAAAA i jeszcze jedno wyzwanie mnie czeka! nie obżerać się!!!!!!
Jutro kolejny bieg, ale chyba po południu...
Miłego dnia!!!!!

7 marca 2013 , Skomentuj

...wada czy zaleta? Zastanawiam się właśnie. W moim przypadku chyba jednak zaleta. bo gdy nie ona nie biegałabym. Poddałabym się i przekonała samą siebie że to bez sensu, że(oj znalazłabym 1000 wymówek)
Ale jestem zawzięta i uparta, więc biegam. Dziś 5,4 -35 minut. Wiem,że powinnam więcej ale może za jakiś czas. Na razie pocieszam się faktem że od 1.03 pokonałam 20 km.Dla mnie to sukces. 
Dziś naprawdę biegało mi się dobrze. Pokonałam nawet swoją małą Alpę(lokalną górkę) bez większej zadyszki Czyżby to oznaczało że zaczynam sobie wyrabiać kondycję?  Może, może...
Za kilka dni minie miesiąc odkąd zaczęłam. Efektów nie widać(po za lepszą kondycją) ale nie dziwię się bo ...po pierwsze za krótki to czas, a po drugie przy mojej niesamowitej, niegasnącej i przeogromnej miłości do jedzenia muszę sobie dać jeszcze miesiąc na pierwsze efekty. Jestem tego świadoma.
Żeby nie było że moje życie to pasmo szczęścia, to okazało się ze mąż jutro musi wyjechać na poligon. Dowiedział się około godzinę temu....Dzień kobiet spędzę więc sama....może pójdę pobiegać?
miłego wieczorku !!!!

6 marca 2013 , Komentarze (2)

...radę!!!! Przebiegałam 4,6 km Czas? 29 minut. nie byłam wyczerpana tak jak w niedzielę i nawet zamierzałam przebiec jeszcze ok  kilometra ale, zaległości domowe spowodowały że nie przebiegłam. Może szkoda, ale najważniejsze że wyszłam z  domu, że się ruszyłam, że coś robię a nie tylko myślę żeby zrobić.
Efektów biegania nie widać, jak na razie. Ale nie zniechęcam się. Kiedyś przecież przyjdą prawda? Mam tylko nadzieję że nie każą na siebie zbyt długo czekać.
Dziś dzień przerwy. Jutro kolejny bieg. Zastanawiam sie czy nie ruszam się za mało? Średnio wychodzi 4 razy w tygodniu po 30 minut. Może powinnam zwiększyć częstotliwość?
Na pewno jednak powinnam mniej jeść. Nie wiem co sie ze mną dzieję. Mam wilczy apetyt.....
nawet wstyd pisać.....
Miłego dzionka

3 marca 2013 , Skomentuj

...bieganiowy kryzys!!!!! Pojawił się po okołu 300 metrach i nie dał mi spokoju dopóki nie przebiegłam skróconej wersji dystansu!!!!! (5,6 km)
Nie pamiętam żebym kiedykolwiek miała takie problemy w czasie biegu! BYŁO KOSZMARNIE!
Ale nie poddałam się. Przetruchtałam te 5,6 w 35 minut. Rewelacja to nie jest, ale liczy się że biegałam. I tak sobie to tłumaczę. 
Dystans zmniejszył mi się o 36 km to oznacza że do końca zostało 723,3   nie mam pojęcia jak ja to przebiegnę....
Ale z drugiej strony wiem ze gdyby nie to wyzwanie pewnie nie biegałabym....Uparty Wojnierz ze mnie jest., który jak sobie coś postanowi tak ma być i już!
 Szkoda tylko ze nad jedzeniem nie potrafię zapanować. Nawet nie będę opisywać jaki pyszny deser dziś zrobiłam.....z bitą śmietaną.... nawet w trakcie pałaszowania pomyślałam sobie tyle biegałaś, tyle cię to kosztowało a teraz zjadasz tę przepyszność czekoladową?"
Pocieszyłam się faktem ze nie zjadłam dwóch tylko jedną!
jakieś plusy trzeba znajdować przy miłości do jedzenia prawda?
Spokojniej nocki! 

1 marca 2013 , Skomentuj

...dziś jestem. Rzadko bywam smutna. Nawet bardzo rzadko. I wiem że to tak szybko nie minie.....Staram sie nie myśleć, ale....zawsze się myśli prawda? Żeby do końca nie oszaleć wzięłam się za pisanie pracy....pomogło na jakiś czas....Pocieszam się że jest piątek, że weekend się zaczął ale.... to nie będzie miły weekend. Nie lubię się rozczulać nad sobą, ale chyba zaczął sie dla mnie kiepski okres. Trudno. Jakoś to będzie, dam radę, przetrwam. Nie chce tu opisywać co się wydarzyło.....
Napiszę więc, że mimo wszystko byłam biegać Ok. 30 minut. Mam nadzieję że wyszło ponad 5 km(jeszcze nie obliczyłam) Nie jest tak łatwo złamać Wojnierza :)

Jutro też zamierzam biegać, i pojutrze też. Szkoda zmarnować weekendowy czas. 
Jutro będzie lepiej....musi być(Przynajmniej taką mam nadzieję)
przebiegłam dokładnie 5,450

27 lutego 2013 , Komentarze (3)

....dobiegam do domu!!!!!!!
To zmęczenie, tę satysfakcję, że znowu mi się udało! Że nie zawiodłam samej siebie! Ze się ruszyłam!Dziś znowu 4,6 km
Dziś nie było łatwo. Bo jak mogło być kiedy człowiek za dużo zje na obiad? No nie może. Teraz to odpokutuje. Chyba nie zjem kolacji. Nie jestem w stanie. Mam mdłości. Wypiłam mięte i czekam, ale już robi się za późno na cokolwiek......
Właśnie obliczyłam że do przebiegnięcia został tylko 734, 7 km! 
Życzcie mi powodzenia.....

27 lutego 2013 , Komentarze (4)

...żeby nie zapeszyć.....że biegam dalej! Że może tym razem się uda? Że bieganie wejdzie mi w nawyk, że się nie poddam i zrealizuje cel....
W poniedziałek zaliczyliśmy ok 5 km w 30 minut.
Dziś zamierzam powtórzyć ten sukces.
Odpukać nie miałam jeszcze kryzysu(stan ten charakteryzuje się wynajdowaniem najbardziej błahej wymówki byleby tylko usprawiedliwić się przed sobą że dziś nie mogę iść biegać) Może dlatego że o nich nie myślę. Pada, nie pada, ja padam ze zmęczenia, nie mam ochoty, chętnie porobiłabym coś innego.... jest tysiące wymówek ale nie myślę o nich. Po prostu ubieram dresy, czapkę i idę biegać. Traktuję wysiłek fizyczny jak....każdy inny obowiązek.
Trzeba i już.
Nie ma że boli.
Gdybym tylko jeszcze mogła powstrzymać się od jedzenia.....(przemilczę fakt że wczoraj rzuciłam się na schabowego, którego normalnie nie lubię.... ) Najgorzej jest po bieganiu. Mam wilczy apatyt....
Poczekam, może za kilka dni ustabilizuję swój żarłoczny apetyt....