Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Lubię podróżować, czytać książki, uprawiać sport. Uwielbiam słodycze i to jest moja zguba. Dużo ćwiczę i prawdopodobnie ten mój nadmiar kilogramów nie jest tak bardzo widoczny na pierwszy rzut oka, ale ja to wiem. Latka lecą co nie znaczy, że trzeba się poddać bez walki i na te lata wyglądać.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 541618
Komentarzy: 13391
Założony: 9 maja 2010
Ostatni wpis: 2 kwietnia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Spychala1953

kobieta, 71 lat, Tarnowo Podgórne

160 cm, 70.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 września 2014 , Komentarze (38)

Z pewnością nie umieram z nudów..

Załatwiam stale sprawy związane z udarem męża  czyli orzeczenie o niepełnosprawności,  ZUS ( zasiłek pielęgnacyjny ), karta parkingową ( zmieniły się przepisy i nadal jej nie mamy) załatwiam rehabilitacje i wożę ślubnego na nie po pracy. Dziewczynki jeżeli macie prawa jazdy to korzystajcie z nich bo bez tego teraz leżałabym jak betka, a samochód stałby w garażu i czekał na lepsze czasy. Właśnie namierzam rehabilitację indywidualną na pływalni po udarze ( ½ godziny jazdy od domku). Może Miecia da radę i też popływa. Borykamy się z problemami sercowymi ślubnego i wożę prywatnie do kardiologa. Namierzyłam fajnego. Umieram ze strachu kiedy ma problemy z oddychaniem i boję się, że mnie osieroci. W międzyczasie wyprawiłam chłopakowi 60-tkę. (balon)a wnusio zaliczył w czerwcu 1 roczek(torcik)

Bogu dzięki na otarcie łez wnusio rośnie i jest naszym słoneczkiem w pochmurne dni. Posadziłam dziadkowi na kolana (ręka prawa nadal niesprawna ), żeby zaznał też tej rozkoszy trzymania wnusia. :)                 

Rocznica dziadka, której Bogu dzięki i ku radości Mieci dożył chociaż jego serduszko nadal nie daje powodu do radości. Ale póki co najważniejsze, że jest i cieszymy się każdą chwilą. Z tego powodu z dniem 1.02.2015 przechodzę na zasłużoną emeryturkę bez pracy. Hura!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Babci Mieci nie ma teraz kto zrobić fotek, a jak zrobią to rozmazane ;)

Nasz błękitnooki blondynek :)

Zabawa z Dominikiem czyni dziadka Jacka aktywniejszym;)

Babci miotła jedna z ulubionych zabawek u dziadków;)

Na steperze babcia wozi wnuczka zamiast ćwiczyć ;)Stołek na który włazi babcia bo nie sięga do górnych szafek też jest niezła zabawką. Świetnie jeździ i robi za samochodzik :)

Waga do dupencji oscyluje wokół 67-67.5. Powodem jest pożeranie słodyczy i lodów na pociechę. Ale jeszcze trochę i jak się za siebie wezmę to nawet Miecia się zdziwi, He, He.

Ps. Motywacją do tego wpisu była dla mnie Ala ( Alianna)...dzięki i tęsknota za Wami:)

No to przesyłam buziaki

(nie wiem czy jeszcze posiadają energię )od lekko sflaczałej Mieci 

                         

1 maja 2014 , Komentarze (43)

I nadal by mnie tu nie było gdybym nie zajrzała dzisiaj na Vitalię do pamiętnika Alianny. Jeden z jej wpisów uzmysłowił mi, że w poszukiwaniu pomocy dla męża i codziennych spraw, które spadły na mnie zapomniałam o sobie. I poryczałam się z żalu nad sobą, że zapomniałam, że trzeba siebie kochać, żeby móc kochać innych i pomagać im. Że ja dla siebie powinnam być ważna. Stale umawiam J. na rehabilitację w których uczestniczę i poszukuję następnych. A gdzie jestem ja? Ala pisze o nacieraniu ciała oliwką z miłością skierowaną ku swojej osobie. Ja przestałam się balsamować bo stałam się niecierpliwa i szkoda mi czasu. O głupoto Mieci. Nie chodzę na zajęcia gimnastyczne bo kasę chowam na rehabilitację. O głupoto Mieci. A kto pomoże J. kiedy ja rozpadnę się na kawałki? Kiedyś już o tym napisała mi Lucka, żebym zadbała o siebie , żebym miała siły na dalsze dni. Czas to zmienić. Dziękuję Wam dziewczynki. 3 maja jedziemy do Darłówka nad morze. Będzie tam też rehabilitacja. Obiecałam sobie, że będę tam się rozpieszczać do bólu. O wagę zadbam jak wrócę, a może już tam dorosnę do tego bo to też należy do troski o siebie i do dobrego samopoczucia. Zabieram nowe adidasy ( tutaj sobie nie szczędziłam i kupiłam w Decathlonie odpowiednie do biegania...wreszcie). Rzadko komentuję bo gonię non stop. Po pracy codziennie zawożę ślubnego na rehabilitacje, siedzę na nich i wracamy do domu. Raz w tygodniu badanie krzepliwości krwi ślubnego czyli też zawieść i odwieść bo sam nie dojdzie. Ostatnio miał problemy z oddychaniem w międzyczasie z tego powodu pogotowie i szpital. Wreszcie znalazłam dobrego kardiologa prywatnie. Przestawił mu kardiowerter na inne parametry i jest o niebo lepiej. Szkoda, że w szpitalu nie wpadli na to, żeby zawołać lekarza do którego chodzi z tym na kontrolę by sprawdził to cholerne urządzenie. Umierałam tyle dni ze strachu. 

Na osłodę nasze małe wielkie szczęście u dziadków J. i Mieci w ogródku. 18 czerwca skończy roczek.:)

Buziolki

30 marca 2014 , Komentarze (38)

Dzisiaj piękna pogoda pozwoliła na siedzenie na tarasie w moim ogródeczku. Mój zachwyt nad nowym mieszkankiem nie ma końca. Rozkręcaliśmy ze ślubnym płot,( ślubny lewą ręką wspierał Miecię) który poprzedni właściciele mieli na końcu tarasu. Nam ograniczał przestrzeń. Taras i ogródek jest jeszcze przed naszym remontem. Taras prawdopodobnie będzie z deski. Dojdzie tez troszkę roślinek. A póki co tak wygląda nasz zielony azyl.

Duże drzwi prowadzą do sypialni. Mam fajny widok kiedy się budzę i zasypiam. Już nie jestem na wo. Wkurzyłam się na siebie. Dzisiaj nie ma słodyczy. Następny wpis będzie kiedy waga pokaże 64 kg. Nie ma innej opcji

.Mam fajnych sąsiadów. Wczoraj obsadzaliśmy się zielonym. Robiliśmy wokół domku porządki. Potem była zamówiona pizza na tarasie na piętrze u sąsiadów. Mówiłam Wam, że jedną z moich sąsiadek jest moja lekarka rodzinna? Dla ślubnego to super opcja...lekarz na piętrze. Moja młodsza siostra powiedziała " no tego to jeszcze nie słyszałam, żeby lekarz rodzinny był w pakiecie z nowym mieszkaniem, a do tego garaż i ogródek, he, he. Też nie dowierzam własnemu szczęściu.

Buziolki słoneczne4pg8tbfivv83018wg3ax

22 marca 2014 , Komentarze (53)

Czas pokazać jak rośnie wnusio i ślubnego, który ważył prawie 90 kg, a teraz ma 77kg. 

Muszę też zgubić małe co nieco i dlatego od 3 dni jestem na wo dzięki koleżankom z forum owocowo warzywnego. 

Dzieńwaga
1.66.50
2.66.00
3.65.50

Nasz słodki chłopczyk o błękitnych oczkach i blond włoskach.

Łapka prawa ślubnego jeszcze nieczynna, ale rehabilitujemy. Będzie dobrze.:)

Moje ulubione miejsce do zabawy z Dominisiem to podłoga, a przy okazji kręgosłup ma relaks.;)

Na ostatnim zdjęciu stopy syna fotografującego. Chciał zrobić super ujęcie. Poświęcił się i legł na glebie, ale zapomniał schować swoje wielkie nogi, he, he.

Dzisiejszy dzień na wo zaliczony. Mam ochotę jutro na 64 z hakiem, ale wiecie jakie wagi są chimeryczne.

Buziolki

16 marca 2014 , Komentarze (43)

                         Dziękuję Wam bardzo kochane za ciepłe słowa i wsparcie.                

Teraz kolej na moje życie. Rehabilitacja ślubnego ustawiona. 2 w tygodniu na NFZ i 3 razy prywatnie. Początkowo był rehabilitant za 70/h. Jak dla mnie to było za dużo. Udało mi się namierzyć dziewczynę za 35/45 minut z dojazdem do domu na rehabilitację samej ręki wg życzenia ślubnego. Gonię ślubnego coby nie ustawał w dążeniach do powrotu do zdrowia. Lekarze poustawiani na terminy. Co tydzień badamy krzepliwość krwi aż się nie unormuje.                                                                                                                         Kiedy człowiek nastawia się optymistycznie i nie marudzi                                                                      wszystko idzie mu lepiej.                                                       
           Marudzenie poza tym, że nas psychicznie osłabia nic nie daje.     
              

W terminie od 3 do 10 maja wykupiłam w MyDeal turnus leczniczy z wyżywieniem.Mamy tam ze ślubnym 2 rehabilitacje dziennie. Miecia będzie miała przez 7 dni przerwę w gotowaniu i też rehabilitację.Biorę się za siebie. Jest jak jest i trzeba wszystko tak ustawić, żeby było jeszcze lepiej.Do poniedziałku mam zwolnienie bo jestem chora.Wirusy krążą w powietrzu. Potem zaczynam ćwiczyć. Waga dzisiejsza 65.80. Go, go, go.

Buziaczki energetyczne

28 lutego 2014 , Komentarze (64)

Dzisiaj równo 2 miesiące od zawału i udaru
 o godz 18.10 moja mama odeszła.
Miała dobrą śmierć wśród bratnich osób;
wśród których ostatnie lata przebywała.
Zmarła w swoim łóżku w chwilę po przywiezieniu ze szpitala
jakby na ten powrót czekała.

Miałyśmy z siostrami 2 miesiące czasu na pożegnanie
za co jestem
P.B.wdzięczna.
Przepraszam, że piszę o tym na tym forum,
ale znamy się już parę lat i miałam potrzebę podzielić się z Wami
moim smutkiem.


19 lutego 2014 , Komentarze (40)

Ślubny w Walentynki odebrany.
Mózg ślubnego pracuje bez zarzutu bo kazał mi na wyjście ze szpitala kupić bukiet kwiatów. Byłam pewna, że to dla lekarki, a  potem okazało się, że na Walentynki dla Mieci. Śliczne czerwone róże z tulipanami. Moja wicedyrekcja stwierdziła, że pomimo udaru główka śubnego pracuje.
Kiedy zaczęłam się śmiać powiedział, a co miałem powiedzieć kup sobie kwiaty?


Mam opiekę do końca miesiąca i pełne ręce roboty. Odwiedziny u 2 lekarzy rodzinnych
( przeniesienie kartotek do lekarza tam gdzie mieszkamy).
Mam super bo lekarka rodzinna mieszka w moim domku.
Zapis do neurologa, kardiologa. Załatwienie lekarza rehabilitacji. Udało mi się wcisnąć na 5 kwietnia. We wtorek dzwonię w sprawie gimnastyki. Też będziemy wciskać.
Na poniedziałek mamy wizytę rehabilitanta prywatnie tego samego co przed wyjazdem na rehabilitację, żeby zobaczył jakie są efekty i pokazał ćwiczenia którymi Miecia będzie dręczyć ślubnego.
Kazałam wejść ślubnemu na Mieci stepper i daje radę
Pedałuje parę razy w ciągu dnia, żeby wzmocnić nogi bo wiadomo, że prawą ciągnie. Mówię mu co zrobisz to Twoje.
Poniżej fotka, że chłop dzielny bo zamiata 1 ręką, żeby być użytecznym.
I UWAGA - schudł na diecie szpitalnej 15 kg. Waży teraz 75 kg.
Muszę uważać coby w domku go nie utuczyć.
Mieci dieta niestety na razie legła w gruzach. Rano było 66.70
Ale ja jeszcze się podniosę bo przecież wiosna idzie.
W jednym mam przesrane. Jazda z nim samochodem jest do dupy bo cały czas mi nadaje co mam robić. Żal mu chyba dupsko ściska, że to nie panisko dzierży kierownicę. Powiedziałam, że jak nie przestanie do wywalę z samochodu. Raz się nawet poryczałam bo nie wytrzymałam nerwowo. Co to,czy faceci  mają do cholery patent na prowadzenie samochodu? Moje dzieci powiedziały, że wolą ze mną jeździć. Jak pokazuje palcem co mam zrobić to powiedziałam, że mu go w końcu odgryzę. Ja wiem co mam robić. Zarządca się znalazł. Bez chłopa źle, z chłopem czasem wkurzająco, ale trudno.
Coś za coś. Ważne jednak, że jest.
W nowym domku i mieszkanku mieszka się bardzo fajnie.
Jak się w końcu ogarnę to może kiedyś zrobię fotki.
Dziękuje za komentarze i wsparcie.
Przepraszam, że mało komentuję ale czasu brakuje.
U mamy bez zmian. Leży nadal w szpitalu i oddycha za nią respirator.
Buziaczki od zabieganej Mieci

5 lutego 2014 , Komentarze (50)

Dzielę się z Wami kawałkiem wiedzy z której ostatnio staram się czerpać inspiracje.
Myślę, że z dobrym skutkiem, hm tak myślę...
http://www.youtube.com/watch?v=jEGy_Zwejuk
Wracałam dzisiaj samochodem do domu i już chciałam sobie w duchu posmęcić jak to ja mam źle, ale szybko postawiłam się do pionu mówiąc.
Hola, hola kobietooo, o co Ci chodzi?
Twój Jacuś wraca do domku. Przesunęli mu powrót z 19 lutego na 14.
Z radości zdradziłam Wam imię mojego ślubnego, a co tam.
Tak, tak dziewczynki jadę po niego z samego rana w Walentynki
To się nazywa prezent Walentynkowy. Szczęściara ta Miecia
Będę miała do kogo się w nocy przytulić i nie tylko w nocy.
Do tego w siatce deserki z Biedronki, na które polowałam już od dłuższego czasu.
Kupiłam ich chyba z 10, he, he.
Na dworze śliczne słoneczko.
 I raz dwa zaliczyłam banana na twarzy i zapomniałam o grymaszeniu.
O 19 przyszła do mnie koleżanka fryzjerka i zrobiła  fryzurkę.
Życie mimo wszystko jest piękne choć nie zawsze usłane różami.

"Sukces to marsz od niepowodzenia do niepowodzenia
bez utraty entuzjazmu"
"Chęć do przeżycia i natchnienie będziemy czerpać
z najgłębszych pokładów samego cierpienia."

Winston Churchill
Buziaczki
Ps. Wagę usiłuję osiodłać.
Mogłoby być lepiej,
ale mogłoby też być gorzej, a więc nie jest źle

30 stycznia 2014 , Komentarze (40)

19 lutego ślubny wraca z rehabilitacji do domu.
Chodzi już bez kuli. Wiadomo, że nie tak normalnie, ale to już duży sukces.
Rękę unosi, ale dłoń jeszcze jest kiepska, ale lepiej niż było i zeszła opuchlizna.
Perspektywa bliskiego wyjścia dodaje nam skrzydeł.

Mam zaklepany dla męża termin na rehabilitację w moim miasteczku na początek marca.
W dzisiejszych czasach to sukces.
Stan mamy bez zmian. Leży nadal w szpitalu.Oddycha za mamę respirator.
Nie ma z nią kontaktu. Mam nadzieję, że czuje kiedy ją odwiedzamy i odrobinę ciepła jaką staramy się jej dać w tych chwilach.
Odchudzanie Mieci coś nie idzie. Będzie lepiej jak w końcu zaskoczę z ćwiczeniami itp.
Idzie mi to jednak opornie. Jest to tzw. słomiany zapał.
Choroba męża pomogła podjąć mi decyzję.
Będę pracowała najdalej do końca tego roku, a jeżeli sytuacja pozwoli to krócej.
Czyli czas na emeryturkę.
Trzeba ten czas, który został nam darowany przez los wykorzystać wspólnie jak najlepiej.

Buziaczki