kapusta kiszona :D
juz ponad miesiac na obczyznie. brakowalo mi strasznie kapusty kiszonej. wczoraj wchodze do sklepu - i jest!!! z niemiec - bardzo dorga - 3,80euro za 800gr - ale bez zadnej chemi. a wiec sie skusilem poniewaz juz dawno mialem ochote. lepiej wydac na kapuste njiz na alko. do ktorego tez mnie ciagnie :D kapusta moze nie doprawiona - skladniki to kapusta i sol, ale tego mi bylo trzeba. zastanawiam sie czy samemu nie zakisic w duzym sloiku.
pokusy przezwyciezone :D
juz ponad tydzien zero slodyczy. zero podjadania. co 2 dni trening obwodowy. na bieganie jednak jeszcze sie nie moge zebrac. ale i takl juz jest lepiej bo dzisiaj przed 8 wyszedlem na zakupy (wczesniej nie chcialo mni sie tak rano gdziekolwiek wychodzic). no i brzuch juz mniej wypchany - co bylo zamierzonym celem. bo jak kiedys wspomnialem nie mam zamiaru znow wiekszych spodni kupowac, a juz mnie zaczely upijac. a spodnie tutaj to wydatek lekko ponad 100euro (minimum).
teraz juz nie robi na mnie wrazenia jak znajomy kolo mnie je czekolade, marmolade czy inne smoakowitosci. to wszystko jest w glowie - jednak nie zawsze latwo jest to sobie poukladac.
zaczalem sie tez codziennie rozciagac. okazalo sie ze gore mam bardezo dobrze rozciagnieta, jednak dol nie bardzo. jedynie prawa noga byla dpobrze rozciagnieta, gdyz zawsze ja rozciagalem w nocy jak mnie nskurcz lapal. jak to mowia - trzeba zawsze szukac szczescia w pechu.
nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo.
Życie ma tylko taki sens jaki jesteś w stanie mu
nadać.
jw. mialem wiele refleksji ktore mialem napisac, jednak z braku dostepu do netu wszystkie ulecialy. zostala jedynie mysl przewodnia rozmyslan.
co do diety - poki co lekko odpuscilem - jem do syta. ale od poniedzialku znow odkladam na bok slodycze i inne czipsy.
poki co kilka ostatnich dni:
dziennie jadlem :
-salatka - ananas, 2 awokado, mango, jablko, 2 pomarancze, grejfrut, sok z swiartki cytryny, 4 banany (na raz sie oczywiscienie dalo zjesc - na jakies 3 posilkii)
-sezamki rozne - sezam z miodem badz zwykle z glukoza i cukrem
-batoniki z orzechow - konsystencja jak zezamki tylko zamiast sezamu orzechy rozne
-czekolada gorzka => 70%
-pringelsy
-chleb pelnoziarnisty z roznymi "puszkami" - tunczyk w oleju, w wodzie, salatka na ostro z kalmarow, kalmary w oleju, "squidy" rozne, dalmaki(takie golabki z ryzu w lisciach winogron), fasolka w sosie pomidorowym.
ogolnie poprobowalem lokalnych slodyczy i dan.
Zostala mijeszce jedna tabliczka czekolady+ maslo takie ala orzechowo czekoladowe i jeden chleb penoziarmnisty i jak to zjem to wracam do swojej diety - czyli -
- same salatki ze swiezych warzywi owocow.
-zero slodyczy, przetworzonej zywnosci itp...
slabosci, rowerek...
ja ogolnie jestem pogodny. ale aktualnie z dwoma znajomymi za granica pracy szukamy. i razem z nimi w pokoju - i jak obydwaj siedza ze spuszczonymi glowami bo nic sie nie uklada to i mnie doluja w ten sposob. i do tego brak zajecia. ograniczenie jakos pozostaja slodycze. na rowerze z checia bym pojezdzil, ale brak. do tego nie moge dostac tu wszystkiego co jadlem w polsce - i ciagle cos mi brakuje, czyms to probuje zastapic. do tego znajomi jedza batoniki i inne slodkosci kolo mnie(wspolny pokoj mamyu) i jakos chyba z braku czegos sie powstrzymac nie moge.
Ale powoli widze poprawe. Juz od 2 dni mnie az tak nie ciagnie. Juz w pn i wt ostatni posilek o przed 18 zjadlem - od razu sie lepiej spalo jak nic w zoladku sie nie "przewracalo".
Dzis na sniadanie zamiast salatki warzywnej zrobilem owocowa - mango, awokado, 4pomarancze, 1grejfrut, sok z cwiartki cytryny - i 1szy raz od dawna sie najadlem a zjadlem tylko polowe tego. energi nabralem to i cwiczenia z rana porobilem, ktorych juz ze 2 tygodnie nie robilem (na 4 dni sie do pracy zalapalem, troche zmeczony bylem).
A wiec dobrej nadziei jestem. Wroce na "proste tory" - tak mi sie wydaje.
chwile slabosci
ostatnio sobie za duzo pozawalam. rozne zachcianki mnie nahcodza - lody, pringelsy, crossanty owocowe, czekoladowe.
jedyne co mam na uspraiwdliwienie to zle samopoczucie wyowalne dolem znajomych ktorzy mnie doluja. i to ze duzo siwezych warzyw i owocow jem,. saltki etc.
codziennie przynajmniej miche 3,5l warzyw + 1-3kg owocow. roznica miedzy waga rano a wieczorem to kilka kilo.
musze sie ogarnac, zeby uklad pokarmowy troche odpoaczal.ale jakos tak z nudow i braku zajecia mnie ciagnie.
mit bialka
powoli na wlasnej skorze obalam mit bialka.
bialko niby potrzbne jest do budowy m.in. masy miesniowej.
od dluzszego czasu bialka spozywam bardzo male ilosci od swieta (jak sie napije to mnie naleci - co ostatnio tez zdarza sie coraz rzadziej).
no wiec teoretycznie nie powinienem miec bialka na budowe miesni.
a ja widze juz rezultaty skromnych cwiczen - bieganie, plywanie, rowerek, jakies brzuszki, pompki co kilka dni.widze wyraznie jak miesnie sie zaczynaja ksztaltowac pod powierzchnia tluszczu (ktora swoja droga jest coraz mniejsza).
a to tylko na salatakch - surowe warzywa+ surowe owoce, surowe tluszcze, kielki, miod. i ogolnie tak jak sobie postanowilem - na surowo, jak najmniej przetworzone.
na razie OK
no wiec juz 10 dni za granica.
cytryny rosna na drzewach (mily widok).
wagi nie mam jednak ze 3 dni temu zaszedlem na lotnisko sie zwazyc (tam gdzie sie bagaze stawia) - to nieznacznie waga spadla - poczatki sa ciezkie.
juz sie po tych 10 dniach troszke zaklimatyzowalem - wiem gdzie kupowac itd.
aktualnie codziennie rano salatak - 2 pomidory, 2 ogorki, szpinak, papryka zielona waska, 2 cebulki, pol pora, kilka lyzek oliwy z oliwek nifiltrowanej, przyprawy (kurkuma, imbir, ziola prowanslaskie), siemie lniane (jeszcze troche z polski mam). - takie sniadanie dobrze mnie "trzyma" - ale pozniej jeszcze pomaranczy ze3-4 i mnarchjewki ze 3-4
roznia sie skadniki salatki i ilosci dodatkow. do tego jem tachini z miodem (tachini - zmielony sezam) + zmielone orzeszki laskowe. sezamki (sezam z miodem 60/40).
ogolnie staram sie wynajdowac co lepsze i co tansze i co zdrowsze.
pomarancze 80 centow/kg, marchewki 75c/kg, pomidory - byla promocja 1euro/kg, teraz 1,65/kg. szpinak 1,90/kg, salata 85centow za sztuke. ananas 1,29/kg, ogorki 1,40/kg, papryczki 2,50/kg (najtanmsze bo sa i za 4 euro czerwone). oliwa z oliwek niefiltrowana - 2ltr - 13 euro.
widzialem tutaj nolej sezamowy niefiltrowany - jak mi sie skonczy z oiliwek to wyprobuje.
paste z oliwek 5euro za 1kg kupilem - do salatek dodaje - super smaku dodaja.
tarasalata - zmiksowana ikra, oliwki chrrzan bodajze - nie chce nawet strzelac - ale ciekawa kompozycja smakowa z takiej pasty. pozniej sproboje caciki - ogorek jogurt, salata, czosnek zmiksowana - tez nie wiem, ale sprobuje.
pogoda coraz lepsza. ale to jeszcze nie to.
moze troche chaotycznie, ale laptopa na dwor wzialem i gdzies w jakis ciemnej uliczce siedze bo zlap[alo mi wifi i troche niepewnie sie tu czuje
dzisiaj 1szy raz od 10 dni wzialem sie za jakies cwiczenia. pobiegalem. o ile tak to mozna nazwac. zbieglem w dol, co bylo malym wyzwaniem, a pozniej podchjdzilem pod gore bo sie wbiegac nie dalo. rownych prszestrzeni tu malo. jak wrocilem to pampki brzuszki - a wiec powoli sie tu zaczynam jakos odnajdywac i zyc normalnie.
pozdrawiam
dzien ostatni
dzisiaj wyjezdam, wiec nic nie kupowalem, wszytsk staralem sie wyjesc, a arszte spakowac.
wiec na sniadanie grejfut. pozniej kokosa calego zjadlem, mimo ze juz nie za swiezy byl. teraz sie rozgladam i ogorki kiszone w lodoce sa - wiec zaczalem je jesc. mam jeszcze jajka - wiec moge jeszcze kogiel mogiel zrobic. troche siemienia mam - to moge mzielic i z woda i miodem wypic. no i jeszcze troche dyni i slonecznika - ale to tez pozniej, bo dzien dlugi, a jutro tez nie wiem jak bedzie.
lece do aten - a tam podobno autobusy nie kursuja, a nawet jesli to jeszcze caly dzien podrozy, wiec z jedzeniem jutro na pewno nie bedzie ciekawie.
Wczoraj jeszcze absen zaliczylem, dzisiaj mailem biegac albo na rowerze pojedzic, ale jakos ten czas tak leci - jeszcze musze sie dopakowac i kupic jkilka rzeczy (a juz mam przeladowana torbe).
No ale - bedzie dobrze :D:D:D
im wiecej czasu wolnego, tym trudniej sie
zorganizowac
dzisiaj mialem z rana pobiegac, jednak wczoraj chyba na roqwerze podziebilem pluca bo chrypka z rana i plucie krwia. do tego zmeczony po wczoraj - wiec odpuscilem.
sniadanko - woda z miodem, pylkami przczelimi i lyzka oleju lnianego do tego ananas.
pojechalem do ortopedy a on stwierdzil ze nie widzi zmian w miesniu nogi operowanej, a mnie sie wydawalo ze juz ladnie wyglada.
A wiec po powrocie - kogiel mogiel - 5 zoltek, lyzka miodu spadziowego i lyzka oleju lnianego, pozniej stabilizator na kolano (nie bylem pewien czy dam rade bez po tym jak w poniedzialek mnie klulo) i dalej biegac. I nawet nie bylo zle.
Wrocielm to salatke zrobilem i na zakupy. Dokupilem rozmowki greckie i akumulatorki do aparatu - i chyba juz wszystko mam na wyjazd.
Mialem sie juz od tygodnia pakowac - polozylem torbe i wrzucac mailem po kolei co sobie przypomne - torba caly czas pusta. Po prostu nie mam czasu, mimo ze tak na prawde nic nie robie. Potrafie sobie zajac czas nic nie robieniem - a jeszcze nie dawno tak mi sie nudzilo siedzac w domu. Strasznie nie lubie sie pakowac, postaram sie zaczac juz dzisiaj, ale pweni to i tak zostanie na ostatni dzien, jak zawsze.
przetyrany z deczka
poszedlbym juz spac, ale rodzinka przyjechala no i rozmowy itp, nie ma atmosfery w domu zeby usnac.
wczoraj tak samo - grubo po 1szej usnalem (rzadko mi sie to zdarza na tygodniu).
w sumie nic nie zrobilem, a caly dzien taki zalatany.
zrobilem sniadanie, zjadlem, zrobilem sok, pojechalem na basen - coraz wiecej daje rade przeplynac - noga coraz mocniejsza :D:D, wrocilem zjadlem, i z buta rower odebrac - 1h marszu potem na rower i powrot. oczywiscie znow tak jak wczoraj zapomnailem rekawiczek - rece prajktycznie zamarzly.
ten basen mnie chuba wymeczyl (a marsz doprawil) - bo w sumie wiecej niz zwykle poplywalem. wczesniej nie moglem wiecej bo mnie noga zaczynala bolec, - dzisiaj nie dawala znaku o sobie to sie zmeczylem.
A cala droge po rower sluchalem piosenki Black Milk - Losing Out (feat. Royce Da 5'9") - nie wiem co ona ma w sobie - ale jakos nie moglem przestac jej sluchac.
Ale dobrze ze dzisiaj tak sie przetyralem - w sobote oczywiscie zabalowalem (ostatni weekend w kraju - nie moglem sobie nie pozwolic). Wczoraj rano jak wyszedlem pobiegac to kolano tak klulo ze od razu wrocilem. Wczoraj marsz+rower+rowerek stacjonarny+dzisiaj=mam nadzieje ze jutro spokojnie pobiegam, nic nie bedzie klulo, a pozniej wizyta u ortopedy - zoabczymy co mi powie ciekawego :D