Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Od zawsze miałam parę kilogramów więcej, ale odkąd znalazłam mężczyznę swojego życia trochę przeholowałam :/ uznałam, że już nie muszę się starać, a to wielki błąd. Teraz chcę żeby zobaczył, że jestem w stanie dojść do tej wagi, którą miałam jak się poznaliśmy :) Dodatkowo pragnę o własnym salonie kosmetycznym, dlatego chcę po prostu wyglądać dobrze.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8815
Komentarzy: 175
Założony: 15 lutego 2016
Ostatni wpis: 6 kwietnia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
BettyBoop89

kobieta, 35 lat, Opole

169 cm, 92.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 kwietnia 2020 , Komentarze (6)

Fajny ten poniedziałek :) Może dużo nie zrobiłam, ale dzień się jeszcze nie skończył...

Dzień zaczęłam o 7:00. Mamy z mężusiem już taki system, że na zakupy chodzimy z samego rana, zawsze w poniedziałek... inaczej nie mielibyśmy nic na śniadanie :D Mamy ze sobą listę zakupów i nic spoza niej nie ma prawa znaleźć się w koszyku. Jestem z siebie dumna, ponieważ do dzisiejszej wizyty w sklepie przygotowałam się w sposób nadzwyczajny (smiech)(impreza) już od dłuższego czasu chciałam to zrobić, ale tak konkretnie natchnęło mnie dopiero wczoraj. Zrobiłam w końcu firankowe siatki na warzywa i owoce. Muszę jeszcze kilka dorobić, bo niestety wykorzystałam dwie foliówki, ale i tak byłam z siebie zadowolona. Chodziłam dumna jak paw i zacnie prezentowałam swoje dzieło w koszyku :PP:D atmosfera w sklepie była jednak napięta... Byłam w ciężkim szoku, ponieważ najpierw jakiś stary dziad (przepraszam za określenie, ale podniósł mi ciśnienie :<) wydarł się na pracownicę, ponieważ nie była jeszcze wyłożona kiełbasa surowa (przypomnę, że było przed 8), a potem przy kasie mogłam podziwiać jak kierowniczka wyżywała się na kasjerze... ten na szczęście zbytnio się tym nie przejął ;) Byliśmy też w zwierzęcym, ponieważ musiałam kupić mojemu Lojzkowi jakieś żarełko, ale tam to już inna bajka. Od razu humor się poprawił, bo nikogo poza nami nie było, a dziewczyna, która tam pracuje jest przesympatyczna. (dziewczyna)

Jeśli chodzi o posiłki to głównie ja jestem za nie odpowiedzialna. W związku z tym, zaraz po zakupach stałam przy garach (swiety) Na szczęście mamy taką dietę, że nie trzeba dużo gotować. Przykładowo dzisiaj na śniadanie mieliśmy jajecznicę z pieczarkami, następnie mus z marchewki, pomarańczy i ananasa, a na obiad był makaron ze szpinakiem i papryką. Pysznie, szybko i na temat (cwaniak) Już się zaczyna nasz czwarty tydzień zmagań ze zdrową żywnością. Ja to dobrze znoszę, chociaż chwilami męczy mnie ilość posiłków, ale mężuś wciąż mędzi. Wkurza mnie to, bo widać, że czasami marudzi  tylko po to... żeby pomarudzić. Wczoraj jeszcze przed ugotowaniem obiadu coś mu nie pasowało, a potem jadł, aż mu się uszy trzęsły. Cóż poradzić... trzeba to przecierpieć (kreci)

Można uznać, że mężuś próbuje żonce wynagrodzić wszystkie męki i nerwy ]:> Mogłam dziś sobie wydać trochę kasy. Oczywiście zrobiłam to od razu :D Mój luby wiedział od dawna, że chcę sobie kupić lakiery do paznokci... konkretnej firmy, zamawiane przez internet... takie burżujstwo (smiech)(alkohol) no i w końcu nadszedł ten dzień, że to zrobiłam, a jak to zwykle przy zakupach internetowych bywa, na samych lakierach się nie skończyło (tajemnica) nie jest jednak ze mną, aż tak źle, bo zamknęłam się w czterech lakierach, kremie do rąk i jakiś pierdułkach. Tylko wiecie co? Teraz trochę psychologii... to nie jest wcale tak, że ja regularnie maluję paznokcie. Nie, nie. Ja po prostu chciałam mieć te lakiery, tej konkretnej firmy. Wcale nie jest powiedziane, że ja ich będę tak namiętnie używać. To jest najzwyczajniej w świecie żądza posiadania. I nie kryję się z tym... Bo wciąż mam nadzieję, że się mylę :D Wsparłam też swojego fryzjera, ponieważ jest możliwość wykupienia sobie bonu na dowolny zabieg, który jest bezterminowy. Wiem, że jak minie kwarantanna to będę musiała się do niego udać, więc chociaż w taki sposób mogę pomóc, żeby mieli na zapłacenie rachunków w tym miesiącu. Straszna sprawa... współczuję wszystkim, którzy obecnie nie mogą pracować, albo nie dostają pensji. Państwo nie wszystkim pomaga, więc nie chce sobie nawet wyobrażać z jakimi trudnościami mierzą się teraz niektórzy.

Co tu robić przez dalszą część dnia? Ogólnie mam w planach małe SPA. Już nawet poniekąd zaczęłam, ponieważ zrobiłam sobie peeling kawowy (hand made by Ewa :D) i naolejowałam włosy (palacz) Nie wiem tylko czy chce mi się coś jeszcze robić (ziew) powinnam też dokończyć książkę, ale opornie mi to idzie. Wcześniej czytałam kryminał Grocholi i wciągnęłam go w dwa dni, a teraz zaczęłam jakiś dramat i czytam i czytam... no zobaczymy jak pójdzie. Równie opornie idzie mi malowanie obrazu. Wymyśliłam, że skoro teraz mam tak dużo czasu to mogę tworzyć arcydzieła do naszego przyszłego domu. Jak pomyślałam tak zaczęłam robić. Tyle, że stanęłam z robotą :PP:? Nie wiem ile jeszcze mi to zajmie, ale mam nadzieję, że w tym tygodniu skończę nasz portret. Tymczasem idę umyć głowę (pa)

4 kwietnia 2020 , Komentarze (14)

Ahh no i wracam... Po raz drugi, ale z dużą motywacją 8) tym razem ze wsparciem... 

Ale od początku...

W lipcu zeszłego roku wróciłam do Polski. Parę miesięcy wcześniej porzuciłam dietę, ale wciąż się pilnowałam i starałam utrzymać efekty, na które tak ciężko pracowałam. Wszystko się zmieniło, gdy wróciłam do kraju. Pokusy były zbyt silne, a świeże pszenne bułeczki zbyt pyszne (kanapka). W pół roku rozpusty udało mi się wrócić do wcześniejszej wagi... No masakra jakaś :< Nie zmobilizował mnie nawet fakt, że będę brała ślub (swiety) 

Ale jaki ślub??? 

Tak, tak... 8.10.2019 roku to właśnie ten dzień, w którym powiedziałam magiczne tak :D 

No i co teraz... Czas przygotowań, ale wcale nie tak długi jak mogło by się wydawać. Nie planowaliśmy dużego weselicha, dlatego stwierdziliśmy, że ślub może się odbyć zimą. W końcu po co czekać. Tylko pytanie jaki wybrać termin?? Nie musiałam długo myśleć, ponieważ zimą mamy rocznicę naszego związku (impreza) wszystko ładnie się poskładało i cudownym trafem wyszło, że możemy wyprawić uroczystość 22.02.2020 roku, czyli w naszą siódmą rocznicę! Pięknie!!!   To teraz co z suknią??? (mysli)

Chcąc być szczerą muszę przyznać, że nie chciało mi się łazić po sklepach i wydawać miliona monet na suknię. Miałam oczywiście pewną wizję tego jak chcę wyglądać, ale wiedziałam, że nie na wszystko mogę sobie pozwolić... chociażby z powodu mojej nadwagi. Zaczęłam poszukiwania w sklepach internetowych i po wielu dniach oględzin w końcu znalazłam ;) Piękna szara suknia z koronką na górze i tiulem na dole. Czekałam na nią z niecierpliwością, dlatego byłam wniebowzięta kiedy kurier wręczył mi paczkę :D szybko pobiegłam do łazienki i zaczęłam przymiarki. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że wyglądam okropnie (kreci):x po prostu jak wielki szary bąk (smiech) od razu ją odesłałam i zaczęłam poszukiwania nowej kreacji. Tym razem wybrałam białą suknię na ramiączkach ze sztywnego materiału. Dotarła do mnie, ubrałam, nawet byłam zadowolona, chociaż ciężko było się dopiąć, ale musiałam się upewnić... Pojechałam więc do mamy. Wiecie co usłyszałam? "Ten dół to jak sutanna od księdza wygląda". I wszystko szlag jasny trafił (szloch) Cały urok tej sukni zniknął. Pozwoliłam zatem na poszukiwania odpowiedniej kreacji mojej mamuśce. Znalazła, zamówiłam i dostałam... Jasnoróżową zwiewna suknię z krótkim rękawkiem. Nie zachwyciła mnie, ale uznałam, że nie chce mi się już szukać, mam to gdzieś i wszystko mi jedno. Do akcji wkroczył jednak mój brat... "Jasnoróżowa?! Ty taka blada, nie zlewasz się z nią?". No dajcie spokój... Odesłałam ją :PP Tym razem musiałam podjąć poważną decyzję... Wybieram suknię całkiem sama i nikomu jej nie pokazuję! Zamówiłam, przyszła i... pełen zachwyt (cwaniak) to właśnie taka kieca jak należy. Biała, zwiewna, zdobiona. Wszystko się zgadzało, więc byłam już gotowa na ten wielki dzień (impreza):)

Wszystko poszło po naszej myśli (balon)<3 Byliśmy wyluzowani, dobrze się czuliśmy i pięknie wyglądaliśmy. Nie myślałam o tym, czy jestem za gruba, czy mam za duży brzuch. To był NASZ dzień. Bez spiny, bez sztywnego harmonogramu, bez wielkich oczekiwań. I to był klucz do sukcesu! Była to najlepsza impreza w naszym życiu (muzyka)(cwaniak)(palacz) Goście nas nie zawiedli i bawili się, jakby jutra miało nie być (alkohol):D

W końcu jest impuls, iskra... motywacja

Może za późno, a może nie... Wzięłam się znowu za siebie (dziewczyna) i wiecie co? Tym razem mam wsparcie :) mój mąż poszedł na dietę razem ze mną (palacz) Ślub był jakby zakończeniem jednego etapu, a rozpoczęciem drugiego. Zobaczymy czy będzie to dobry początek :x Na pewno będę się o to starać. Nie było łatwo. Codziennie wysłuchiwałam, że go głodzę, że to bez sensu, i że on ma ochotę na pizzę. Jednak... dzisiaj mija trzeci tydzień diety i są efekty (uff) ja schudłam ponad 3kg, a mężuś prawie 3 :D Nie wprowadzam mu dużego rygoru, ponieważ wiem, że nie przyniesie to skutku. Musimy działać na spokojnie, więc jeszcze kilka miesięcy przed nami. 

W sumie co to za dieta? Nie robimy nic nadzwyczajnego. Jemy pięć posiłków dziennie, odrzuciliśmy produkty przetworzone oraz słodzone, dbamy o regularność posiłków i tyle. Oczywiście mamy rozpisane pozycje na każdy dzień, ale nie skupiamy się na tym, żeby przestrzegać ich w 100%. Chcemy wprowadzić w swoim życiu nowe nawyki, a nie reżim na krótką chwilę, bo dłużej nie wytrzymamy. Są posiłki, które nam nie smakowały, więc nie będziemy ich powtarzać w przyszłości. Lepiej jeść to co nie zraża i utwierdza, że dieta nie musi być wcale taka zła. 

Jednak nie samą dietą człowiek żyje...

Nowa pasja... Trochę się to kłóci z chęcią schudnięcia, ale mam nową pasję (tort) napiszę więcej... Bardzo słodką pasję :p zaczęłam bawić się w cukiernicę (heh lubię to określenie), a ściślej ujmując od mniej więcej pół roku robię torty dla rodziny i znajomych. Na razie wdrażam się w temat i próbuję robić coś ładnego i za razem smacznego, ale mam nadzieję, że w przyszłości będę się mogła tym zająć na poważnie. Wracając do ślubu. Stwierdziłam, że nie kto inny, jak ja sama muszę zrobić swój własny tort weselny. Było to ogromne wyzwanie, ale musiałam zaryzykować (kujon) wiem, że nie był idealny, ale cieszę się, że mogłam go zrobić, a moja rodzina mogła go skosztować :).

Wszystkie swoje torty wrzucam na Instagrama, także zachęcam do odwiedzin @torcikciasteczko (torcik) może będziecie mnie inspirować do robienia fit tortów (smiech)

Początek tego roku obudził we mnie nadzieję... Jestem w trakcie kupna działki, mam męża, mam nadzieję, że w tym roku zaczniemy budowę wymarzonego domu. Może obecna sytuacja na świecie nie jest wesoła, wręcz przeciwnie, ale ja czuję, że to jest mój czas... że w tym roku wydarzy się coś jeszcze... coś co będę wspominać do końca życia...

1 września 2018 , Komentarze (4)

Chciałam dziś podsumować swój pierwszy prawie miesiąc zmagań z dietą i ćwiczeniami :) prawie, bo zaczęłam 6 sierpnia, także jest za mną 26 dni (swiety) 

Ogólnie jestem zadowolona, ale oczywiście mogło być lepiej :) schudłam już 4,5 kg... wiem, że w tygodniu wychodziło mi ponad 5 kg, ale w dzień oficjalnego ważenia osiągnęłam taki wynik, a nie inny... nie jest źle :) 

Sumiennie starałam się przestrzegać diety i raczej mi się udawało... były dni, kiedy opuszczałam jeden posiłek przez brak czasu w pracy (zazwyczaj drugie śniadanie), ale nigdy nie jadłam więcej i nie podjadałam... nooo może wczoraj trochę sobie pofolgowałam (impreza) zjadłam parę chrupków i wypiłam pół kieliszka czerwonego półwytrawnego wina (swiety) 

Tak w ogóle to bardzo dobre chrupki :D zostały kupione z myślą o moim Piotrusiu, ale ja też chciałam skosztować. Spodobał mi się skład, dlatego wybraliśmy właśnie te :)

Zapomniałam dodać, że Piotrek też jest na diecie ;) może dieta to za duże słowo, bo on sam ustala zasady i nie zawsze mu się chce, ale przynajmniej się stara :) tak naprawdę to dzięki mojej przyjaciółce zaczął patrzeć na to co je, ponieważ założyła ona grupę na WhatsAppie "gotowi do boju!" mającą wpierać w walce z kilogramami i go tam zaprosiła :) na początku nie był zadowolony, ale po dwóch dniach sam zaczął dodawać zdjęcia i filmiki ze swoimi posiłkami albo z wynikami jakie osiągnął na rowerze :) nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy :D

Wiadomo, że przez te 26 dni musiał mi się trafić gorszy moment :( pierwszy miał miejsce podczas trzeciego ważenia.... wyszło, że w przeciągu tygodnia straciłam tylko 200g :< byłam wściekła, bo ważyłam się dzień , a nawet dwa dni wcześniej i miałam lepsze wyniki. Byłam bardzo poirytowana, ale mimo wszystko nie miałam zamiaru zrezygnować z diety, ani nawet na chwilę się zapomnieć i zjeść czegoś słodkiego. Po prostu byłam zła i minęło mi kiedy zrozumiałam, że zawsze trzeba szukać pozytywnej strony... może waga pokazała mały spadek, ale pokazała, więc jest się z czego cieszyć :D później zdarzyło mi się kilka momentów kiedy chciałam trochę odpuścić (szczególnie podczas ćwiczeń), ale trwały one dosłownie kilka lub kilkadziesiąt sekund, ponieważ od razu przypominałam sobie po co to wszystko robię. Siłę za każdym razem daje mi myśl, że chcę mieć dziecko i chcę dla niego jak najlepiej, dlatego muszę najpierw zadbać o siebie... póki co działa (smiech) 

Z ćwiczeniami jest u mnie nieco gorzej niż z dietą. Ćwiczyłam w tym miesiącu 6 razy :( nie jest to zachwycający wynik, ale cieszę się, że chociaż tyle zrobiłam :p może wrzesień będzie pod tym względem lepszy...

23 sierpnia 2018 , Komentarze (10)

W końcu po 3 tygodniach rozpoczęłam ćwiczenia...przełamałam się :D wczoraj był ten pierwszy raz, dzisiaj będzie drugi ;) treningi będę robić w domu i poświęce na to ponad godzinę, na razie 3 razy w tygodniu. Tak jak z dietą nie mam problemów, tak z ćwiczeniami mam :| po prostu mi się nie chce...ale czas to zmienić! Co z tego, że schudnę, jak będę miała rozlewające się ciało :p trzeba wziąć się w garść i dbać o siebie jeszcze lepiej ;) 

Może wy macie jakiś patent na to żeby się chciało?(smiech)

19 sierpnia 2018 , Komentarze (13)

Juhuuu pojechałam dzisiaj na wycieczkę :D mieliśmy godzinę obsuwy, bo moi współmieszkańcy mają gdzieś, że inni na nich czekają :< ale co tam...ja wstałam po 7, zrobiłam sobie drugie śniadanie i obiad do pudełek, a o 8 zjadłam śniadanie (dziewczyna) wszystko ładnie zapakowane w plecaczku, łącznie z butlą wody ;) w związku z tym, że chudnę i się sobie coraz bardziej podobam, zrobiłam sobie makijaż (nie maluję się za często) i ubrałam kiecę (smiech)


A miejsce zwiedzania jak?... Świetne (zakochany) Byliśmy w Berchtesgaden... Żałuję, że nie było ze mną Piotrka, bo więcej bym zwiedziła, ale i tak widoki miałam zacne ;) jestem zadowolona, że zabrałam pudełeczka z prowiantem, ponieważ nie martwiłam się co będę jeść... Moi współtowarzysze musieli, a raczej chcieli, stołować się w Burger Kingu :| jak zwykle chcieli mnie częstować, ale nie dałam się (smiech) Myślałam, że trochę pospacerujemy, ale wyszło na to, że popływaliśmy tylko łódką...mimo wszystko polecam to miejsce :)



17 sierpnia 2018 , Komentarze (10)

Aaaah jaka jestem szczęśliwa :D dziś dzień ważenia i waga pokazuje... 88,5 kg :) to znaczy, że po dwóch tygodniach jestem 3,5 kg lżejsza (dziewczyna) nie głoduję, nie podjadam, nie ciągnie mnie nawet do słodyczy czy innych smakołyków ;) no i czeka mnie nagroda... relaksująca kąpiel i czas tylko dla mnie :D nawet w pracy mam wolne :p moje nastawienie do diety jest cały czas pozytywne... trudno się dziwić ;) z niecierpliwością czekam na nowy plan diety... to co się dzieje naprawdę daje mi nadzieję na zgrabną sylwetkę (impreza)

12 sierpnia 2018 , Komentarze (17)

To niesamowite :D w przeciągu tygodnia zgubiłam 2 kg, mimo że jadłam 4 niemałe posiłki dziennie :) co prawda czasami oddawałam część Piotrkowi, bo nie mieściłam całości, ale to się zdarzyło może z 3-4 razy. Przyznam, że nie ćwiczyłam w tym tygodniu ani razu... ruszałam się tyle co w pracy, ale obiecuję, że się poprawię. Myślę, że jak zacznę aktywniej żyć to waga też nie będzie tak spadać, bo mięśnie swoje ważą :p mimo wszystko jestem szczęśliwa, że dieta mnie nie męczy i mam wciąż motywację do działania :) przyznam nawet, że byłoby szkoda zrezygnować z tej diety, bo jem naprawdę dobrze 8) wczoraj musiałam nawet Piotrka odganiać przy obiedzie, bo chciał mi podkradać jedzenie (smiech) oby tak dalej...

10 sierpnia 2018 , Komentarze (3)

Dzisiaj wielki dzień próby :D ja idę zgodnie z dietą, a mój Piotrek... ma wielkiego głoda (smiech) ja zjadłam ładnie na obiad razowy makaron z pieczarkami i twarogiem, a on pizzę i... resztę mojego obiadu, bo nie dałam rady z całym. Teraz ładnie czekam na kolację, a on... wcina frytki :D aaa i do tego oczywiście pepsa. Chciałam zrobić zdjęcie jego porcji, ale nie pozwolił, bo się wstydzi :PP mimo wszystko, wyznam szczerze, nie mam wielkiego problemu, żeby siedzieć przy nim i patrzeć jak je (dziewczyna)

9 sierpnia 2018 , Komentarze (3)

Dzisiaj porażka jeśli chodzi o dietę i trening...i wcale nie dlatego, że zjadłam za dużo albo się nie ruszałam (szloch) do Niemiec dotarłam dopiero o 5, a na 10 miałam do pracy. Wstałam przed 9, żeby zgodnie z planem zjeść śniadanie i zrobić koktajl owocowy do pracy. Byłam jednak tak zmęczona, że uznałam 2 banany za wystarczające drugie śniadanie. Wzięłam butelkę wody i ruszyłam do pracy...A tam masakra (strach) biegania tyle, że teraz nóg nie czuję, czasu na przerwę też nie miałam, więc banany wróciły ze mną, jedynie z wodą nie jestem do tyłu :| teraz leżę ledwo żywa i czekam na obiad, który na szczęście robi mi Piotruś (dziewczyna) zjem i będę leżeć, aż zasnę  (spi) także kolacji już nie zjem (swiety) w ciągu tego dnia schudłam pół kilograma...może to jest pocieszenie :D

8 sierpnia 2018 , Komentarze (2)

Teraz jestem na etapie "połowa dnia trzeciego" :D a co było wczoraj? Można powiedzieć, że dzień był udany, bo 3 posiłki miałam zgodne z dietą ;) bardziej bałam się kolacji, ponieważ szłam z ciastem do mojego brata, gdyż w piątek ma urodziny, a ja niestety będę wtedy w Niemczech :| nie było jednak tak źle... zrezygnowałam z kanapeczek, które miałam zaplanowane, żeby bratu nie było przykro, że jako gość przychodzę z własnym jedzeniem (smiech) ale zastapiłam je 3 plastrami buraka, roszponką i kawałkami fety :) pychotka... i wiecie co... ciasta nie tknęłam, mimo że stało obok mnie cały wieczór (torcik) mój mały sukces (swiety) mam jednak także porażkę na koncie... zrezygnowałam wczoraj z ćwiczeń :x dzisiaj w sumie też je olewam, ale to dlatego, że mam jeszcze parę rzeczy do ogarnięcia, a wieczorem ruszam do Niemiec... jutro nie będzie już wymówek :?