Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Przyszedł czas powiedzieć "pas". Koniec uporczywego przesuwania się wskazówki wagi w prawą stronę! Nie podobam się sobie i martwi mnie zadyszka przy byle schodach.Pomyślałam że chcę powrócić do dobrego samopoczucia sprzed kilku lat. Ostatnie 2 lata to +10 kilo. Jeden powód to umiłowanie jedzenia i sztuki kulinarnej, w którym zaczął mnie wspierać mój partner. Drugi, ostatnio przeważający, to oczywiście "mój przyjaciel lodówka na wszystkie kłopoty".

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4844
Komentarzy: 37
Założony: 9 stycznia 2012
Ostatni wpis: 9 maja 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kasiap1973

kobieta, 51 lat, Piaseczno

165 cm, 72.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 stycznia 2012 , Komentarze (1)

Rzeczywiście przywlókł Duży do domu przecudne danie od swoich przyjaciół, równie dietetyczne niestety jak niedzielne dania p.o. Teściowej.
No i poległam...
Wczoraj tylko troszkę spróbowałam, ale za to dziś pożarłam pudełko tego eintopfa. Oczywiście zażeram pracowe napiecia, ot, durna baba.

Dziś spiskowiec Duży wrócił z racuchami jabłkowymi! Od zabicia go lub od zjedzenia racucha ocaliło mnie tylko to ze nawet płyny nie mieszczą mi się już w żołądku.

Koniec, jutro znów detoks. A Dużego przechrzczę za chwilę na Demotywatora lub Demoralizatora. O!

23 stycznia 2012 , Skomentuj

Los zastawia na nas podstępne pułapki wystawiające na próbę naszą dietę i chudnięcie.

Wczoraj byliśmy na obiedzie u p.o.Teściów. Babcia (zwana też p.o. Teściową lub mamą Dużego), uprzedzona o naszych zmaganiach, obiecała, że ugotuje coś dietetycznego. W cichości ducha wiedziałam, że coś będzie nie tak... Ale cóż, służba nie drużba, swoje trzeba odsiedzieć i zjeść, bo wysłuchiwanie namawiania i rozpaczy, że nie jemy, jest gorsze niż parę deko własnego ciała.
Na początek na stół wjechał rosół - dietetyczny bo tylko na kurczaku (rzekła Babcia).
Na drugie danie dostaliśmy: brokułki (uff), kurczaka z pieczarkami [(oczywiście że dietetyczny, przecież to kurczak, i to duszony a nie pieczony - powiedziała Babcia) o matko!!! powiedziałam ja gdy zobaczyłam że "dusiła" go w połowie patelni tłuszczu ], oraz paprykarz z cielęciną.
Ponieważ ostatnie danie wyglądało najbardziej przyjaźnie, zrezygnowałam z kurczaka i spróbowałam paprykarza. Cóż, chude  mięsko, papryka, ziemniaczki, lekki niezawiesisty sos - co tu dużo mówić, uśpiły moją czujność. Pochwaliłam Babcię że danie lekkie i smaczne. Pokraśniała z zadowolenia i rzekła: "A wiecie dlaczego te dania robione na węgierską modłę są takie ciężkie i niestrawne?" w milczeniu pokręciliśmy przecząco głową. "Bo oni podsmażają to wszystko na smalcu, a ja dałam tyko chudy boczek i wystarczyło do smażenia, bo tej oliwy w której to wszystko macerowałam było dość dużo".
Tia... popatrzyliśmy z Dużym na siebie i ryknęliśmy śmiechem. To by było na tyle o wczorajszej diecie.

Ciągnąc te opowieści spod zasieków, donoszę jeszcze że z kolei dziś, Duży jest z Młodym (syn jego) na feryjnym kolegowaniu się u przyjaciół Dużego. Gospodarze są jeszcze wiekszymi smakoszami niż my, więc jestem pewna że poległ... (cholibka, nawet dał znać że przywiezie coś dla mnie!).

A za dwa tygodnie przyjeżdża do nas mój ukochany Brat (gruby, a jakże, jak i ja) ze swoją cudną familią. Będą u nas tydzień i już tworzą plan, gdzie pójdziemy coś zjeść.

I co wy na to???

22 stycznia 2012 , Komentarze (2)

Z miliona powodów mam opóźnienie w realizacji programu fitness. Z 4 dni ćwiczeniowych zrobiłam jeden, choć cały czas dzielnie sobie obiecuję że nadrobię.
Niemniej, po pierwszym razie mam bardzo miłe wrażenia, że program nie jest bardzo trudny i to miło. Niestety z zasmuceniem dociera do mnie jak się zapuściłam... nawet po lekkich ćwiczeniach dostałam zakwasów!!! Wstyd mi Zabieram się do pracy nad sobą!

Na całe szczęście trzymamy z Dużym dietę. On schudł już 3,5 kg a ja 2,3 kg. A wszystko to w 11 dni. Bardzo nas to cieszy - niezwykłe! Z przyjemnością stwierdzamy też oboje ze lepiej się czujemy fizycznie przy takim trybie odżywiania. Czyli wszystko idzie jak należy czego życzymy wszystkim odchudzającym.

19 stycznia 2012 , Komentarze (3)

Kocham tego kota i jego wagowe problemy to takie podobne....

Wszystkim odchudzającym polecam poczytanie rozmów Garfielda z gadającą (bezlitosną) wagą!


18 stycznia 2012 , Skomentuj

Powoli rozpracowujemy z Dużym, jak nie gotować codziennie i jak gotować na zmianę. Chodzi o to żeby przy całym napiętym harmonogramie nie znienawidzić dietowego gotowania. Na razie gotujemy raz na 2 dni. Za to codziennie przygotowujemy sobie zestawy pudełeczek z paszą dzienną. Śmieszą mnie trochę nasze siateczki z kompletami pudełeczek i słoiczków z zawartością w takich ilościach, które reszta ludzkości daje jako próbki  do badań laboratoryjnych
Duży przygotował ostatnio pysznego halibuta i niezłego kurczaka w pomarańczach (rozpracowujemy jak się pozbyć goryczki, może ktoś ma jakieś pomysły???). Za to ja mu się zrewanżowałam również halibutem (rany, ile ta ryba kosztuje!!!!) i kurczakiem w cebuli. Pyszności!

17 stycznia 2012 , Skomentuj

Duży mówi że nie oszalał i że to (wczorajszy wpis w pamiętniku) podłe szkalowania w miejscu publicznym. On tylko próbował nowych opcji i teraz już ma wszystko poukładane
W pracy totalne szaleństwo, a ja jeszcze mam sesję i inne zobowiązania, oby mi sił i zdrowia psychicznego starczyło (Dużemu też bo jak jestem napięta to jemu zawsze się dostaje rykoszetem).
Dzisiaj powinnam poćwiczyć wieczorem, ale znów będę w domu ok. 21, a wyszłam o 7, nie wiem jak to pozgrywać. Duży się odgraża ze mnie na siłownię zapisze (on sam dzielnie chodzi), ale ja nie mam kasy i koło się zamyka.

16 stycznia 2012 , Skomentuj

Duży oszalał! Tak mu się spodobało chudnięcie że przegina z niejedzeniem. Pod koniec weekendu dał sobie jednak wytłumaczyć że nie może jeść tyle co ja, bo większy i facet i jeszcze kilka argumentów.
A ja cały weekend w szkole - padam ze zmęczenia, choć nie narzekam bo to były niezwykle inspirujące 2 dni.
A waga spada

13 stycznia 2012 , Skomentuj

Udało się!
Wczoraj wieczorem to jednak była woda i te inne, bo dziś rano ważę.....75,9!!!
1,1 kg mniej. Oby tak dalej.
Duży jeszcze lepiej - startował z 92,5 a dziś rano waga pokazała 90,6. Bardzo jest z siebie dumny (ja z niego też).
Zauważam u niego niepokojące objawy neofity odchudzania, głównie ortodoksję (do której mi jest daleko) i przesadne ograniczanie jedzenia (marudzę mu że tak nie warto, ale na razie się nie słucha).
Teraz jeszcze oboje musimy zrobić badania ogólne, głównie cholesterol (moje ubiegłoroczne wyniki były kiepskie). Sprawdzimy sobie za jakiś czas czy będą efekty. Uniesiona poranną euforią wagową twierdzę ze na pewno będą

12 stycznia 2012 , Skomentuj

Jutro ważenie!!! Wlazłam na wagę już dzisiaj wieczorem - tragedia!!! Stoi w miejscu!!! Cała nadzieja w poranku (że niby ta woda zatrzymana w organizmie i te produkty uboczne trawienia)
A Duży schudł kilogram i się dietowo nakręca.
Wyścig nawet we własnym domu... o tempora, o mores...

12 stycznia 2012 , Komentarze (1)

Hmmm, ciekawe, nadal nie jestem głodna. Bardzo miło
A po wczorajszym kapuścianym dniu małokalorycznym dziś o 200 kalorii więcej - bosko.
Jak na razie dobrze mi z tą dietą. Choć na ćwiczenia w tym tygodniu się nie zanosi - mam "urwanie kapelusza" na wszystkich frontach.