Dzień 355 - waga 98,8 - bez zmian
Ciągle próbuję ruszyć z dietą, ale idzie ciężko. Jedyny postęp - na feriach w Karpaczu byłam parę razy na siłowni no i pokochałam bieżnię. Dosłownie. Świetnie zastępuje moje marsze. W związku z tym zapisałam się do klubu i byłam już parę razy. Na razie wykupiłam karnet na 8 wejść na miesiąc. Jak mi się nie znudzi to zmienię na Open.
Dzień 301 - waga 98,8 - bałwanek powrócił, a nawet
dwa
Wracam do boju. Idę na kontrol do lekarza, mam nadzieję, że pozwoli na siłkę w przyszłym tygodniu. Choć nadal chrycham jak gruźlik. Na razie siedzę w domu i sprzątam. A dokładniej przeglądam szafki i przebieram. Na razie przygotowałam do zniszczenia torbę płyt. Ze starymi grami filmami itp. Niektóre z 98roku z jakiś gazet z grami dla dzieci. Nawet uruchomić się nie dały. Odzyskałam prawie całą półkę w szafce. Teraz czas na gazety, ale z tymi będzie więcej zachodu. Są to głównie ogrodnicze a ja lubię chomikować wiedzę. Próbuję ciekawe artykuły skanować i wyrzucać papier, ale to trwa. Spróbuję przerzucić się na elektroniczne wersje. Tyle, że tych nie da się katalogować.
Dzień 298 - waga nieznana
Nowy Rok rzopoczęty chorobą. W niedzielę położyło mnie w trybie ekspresowym. W poniedziałek byłam u lekarza - zapalenie krtani. Mąż od piątku ma anginę. Przechodzoną. W nocy, na doraźnej pomocy lekarz trzy razy zaglądał mu w gardło bo dawno takiego nie widział. Tak więc Sylwester spędziliśmy w domu, ja tylko wyjeżdżałam po Syna. On jeden się "bawił". Ale też do 11-tej bo towarzystwo za bardzo go naciskało, żeby z nimi pił. Zanim wrócił Pan Mąż już spał i nawet życzeń sobie nie złożyliśmy. Nie przepadam za imprezami na koniec roku, ale to już była przesada. Mam nadzieję, że cały rok ne będzie pod psem
Dzień 294 - waga 99,9 - katastrofa
Skutki świąt - tragiczne. Nie żałowałam sobie, choć i nie szalałam. A mój szwagier co? Ani deka więcej. Tyle, że w Wigilię jeszcze był na basenie i w drugi dzień świąt chyba też. Kurde, ale się zawziął. Ale za to generalnie święta były super, Mikołaj się sprawdził, atmosferka super, a najbardziej podobało mi się, że było tyle wolnego przed. Dzięki temu było mniej nerwowo, wszystko spokojnie przygotowane. Tak powinno być zawsze. Piszemy postulat - wolne dni dla kobiet przed Wigilią.!!!!
Dzień 283 - waga 98,7 - bałwanek powrócił
Kilogram do przodu. To są skutki dwóch imprez i leniwej niedzieli. Aż strach pomyśleć co będzie po świętach. Dziś jadę na wywiadówkę więc jeszcze KFC będzie mnie po drodze kusić. A wywiadówka mnie przeraża bo Młody ma zagrożenia, tylko jeszcze nie wiem ile.
Dzień 279 - waga 97,80 -
Więcej niż wczoraj, ale dziś dzień ważenia, więc pasek się zmienił na mniej. Więcej bo wzięłam wczoraj za mało jedzenia do pracy i w domu rzuciłam się na kotlety z kurczaka i pierogi z mięsem. Biorąc to pod uwagę to przyrost i tak nie jest duży. Ale za karę od rana boli mnie żołądek, na myśl o jedzeniu robi mi się niedobrze. Wypiłam już 3 szklanki wody, a teraz siedzę nad gorzką herbatą, która jak wiadomo nie wlicza się do limitu picia.
Dzień 278 - waga 97,7 - bałwanek zniknął zanim mi
obrzydł
Pewnie jeszcze wróci po weekendowych bojach. Tym bardziej, że szykuje mi się imprezowy weekend. W piątek miałam mieć babski wieczór, a wczoraj szwagier zaprosił na 30-stkę. Jak się uda to wpadnę na obydwie imprezy. W sobotę za to Mama wyprawia imieniny. Tak więc szkody przewiduję znaczne. A na razie "zarabiam" żeby było co tracić. Jak pokaże mi się 97,5 wrócę do najniższej wagi jaką osiągnęłam na Vitalii w tym roku w czerwcu.
Dzień 277 - waga 98,4 - czyli wypłukało
Zaliczyłam wczoraj przepisowe 3litry. No i są efekty. A poza tym zauważyłam, że jeśli po dniu rozpusty szybciutko wprowadzi się jakieś ograniczenie to skutki są mniejsze. Tak jakby zamiana łakoci na sadełko trwała dłużej niż 1 dzień, a dietka następnego dnia niedopuszczałaby do tego.
Przeczytałam to co napisałam i jakoś mętnie to wyszło. Ale lepiej nie umiem :)
Dzień 276 waga 99,1 -
Myślę, że szkody poweekendowe są w normie, choć mogłyby być mniejsze. Mam nadzieję, że dzień z wodą w pracy to wypłucze. Za to skończyłam swój haft i biorę się za następny. Kto ciekawy efektów zapraszam tu https://app.vitalia.pl/html
Dzień 275 - waga 98,4- pólmetek weekendu
Na razie bez huśtawki. Dziś siedzę sama w domu i to będzie trudne bo lodówka blisko. Poza tym będę siedzieć na d... bo planuję haftowanie i inne robótki. Wczoraj chociaż wyprawę na działkę zaliczyłam w celu spuszczenia wody z instalacji.