Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pozbawiona pewności siebie, kochająca obcasy i interesująca się zdrowym odżywianiem mgr ekonomii

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 46549
Komentarzy: 871
Założony: 19 lutego 2013
Ostatni wpis: 9 sierpnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Caandyy

kobieta, 33 lat, Nowa Sól

170 cm, 61.50 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Czuć się dobrze w swoim ciele ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 kwietnia 2015 , Komentarze (2)

... użalanie. Żartuję! ;)) Biegania nie było, bo leje jakby się ktoś wściekł. Myślałam, że dam radę między kroplami ale to strumienie same lecą. Tak myślę, żeby matę z zakamarków szafy wyciągnąć i odświeżyć znajomość z Mel B. Jednak chyba dziś to już za wiele.

W domu nadal nieogar ale jeszcze kilka dni i wszystko będzie na tip-top. Inaczej się wykończę psychicznie i trzeba będzie użyć nowych znajomości ;) 

Wracam do notowania jadłospisów, bo bez tego grzeszę na potęgę ;(

śn: szklanka mleka, szklanka płatków kukurydzianych

II śn: bułka pełnoziarnista z masłem, plastrem sera salami, pomidorem, sałatą, banan, herbata z 2 łyżeczkami cukru

lunch: bułka pełnoziarnista z twarożkiem, papryką, sałatą 

obiad: miseczka fasolki w sosie pomidorowym i znów bułeczka pełnoziarnista

podwieczorek: kilka kawałków ananasa, kawa z 2 łyżeczkami cukru

kolacja: pół opakowania warzyw na patelnię, jajko

Mocno do bani... Lecę robić sałatkę na jutro, bo to co jem należy zmienić. 

Miłego ;))

22 kwietnia 2015 , Komentarze (7)

Waga pomalutku spada. Wszystko się normuje. Jeszcze z tydzień i będzie super ;)

Meble kupione. Ściany pomalowane. Teraz czekam na złożenie szafy i łóżka. Mam nadzieję, że już w weekend sypialnia będzie skończona i wreszcie będę miała ogarnięte ciuchy. Każdego dnia muszę się nieźle nagimnastykować żeby coś znaleźć. 

Jem nieźle. Trochę za mało warzyw i za dużo węgli ale jak już sama to zauważyłam to oznacza tylko plusy:) Jem 5-6 posiłków dziennie. Nawet nauczyłam dziewczyny w biurze jeść dość regularnie.

A sport. Wracam do biegania. Dziś 6,3 km 38 minut. Idzie mi coraz lepiej i nie mam zamiaru rezygnować bo urlop coraz bliżej a dupka dalej zimowa...

Zostało 4 kg, tak bardzo chcę schudnąć, że chyba mnie to przerasta...

Kilka posiłków:

Ostatnio ulubiona potrawka. Pierś kurczaka, marchewka z groszkiem, cebulka, przecier pomidorowy, przyprawy. Szybko i pysznie ;)

Jajko na miękko, kromka razowca z masłem, pomidorki koktajlowe 

Makaron z kurkami, marchewką, cukinią, śmietanką 30% i odrobinką "czedara"

Warzywa na patelnię z jajkiem

Omlet z dwóch jaj z pomidorami

15 kwietnia 2015 , Komentarze (1)

... jestem. Chwilami, ukradkiem ale jestem. 

Nie wróciłam do biegania ale to kwestia czasu. Nadal trzymam się zdrowego jedzenia i chyba wychodzi mi to lepiej niż jak siedziałam w domu. Nie myślę ciągle o posiłkach. Burczy w brzuchu to jem, nie burczy to piję :)

Brakuje mi ruchu, czasu ale wreszcie czuje, że się realizuję! Zostało mi 4 miesiące na schudnięcie. Ehh czarno to widzę ale będę się starać. 

Waga stoi w miejscu 63,4-63,3 :) Plus jest taki, że nie rośnie i się ustabilizowała. 

Trzymam za Was kciuki :)

P.S. Wreszcie będę miała wymarzoną sypialnię. W sobotę wyprawa do Wrocławia po meble ;))

7 kwietnia 2015 , Komentarze (2)

Trudno mi ostatnio ogarnąć swój czas. Zawsze do 16 miałam wszystko ogarnięte i ze 3 przerwy w międzyczasie a teraz dopiero zaczyna się "mój dzień". Staram się jeść regularnie i nadal zdrowo. Święta były i się skończyło więc wszystko wraca do normy. Dojadam ciasto z galaretką zamiast serników i mazurków. 

Jem 5-6 posiłków i najczęściej na kolację już nie mam ochoty ale jem. Do pracy zabieram pudełeczka pełne smakołyków (nawet szef stwierdził któregoś dnia, że chętnie pozbawiłby mnie śniadania, bo takie fit). Obiady jem teraz późno ale nie przeszkadza mi to. Jest inaczej ale fajnie ;))

Praca jest świetna. Kasa niezbyt szałowa (jak to na stażu) ale nauczyłam się już bardzo wiele. Chociaż może bardziej usystematyzowałam zdobytą wcześniej wiedzę. Jest szansa, że kiedyś ogarnę to całe księgowanie :))

A co do sportu. Hmm niestety nie ma. Póki co, nie potrafię jeszcze wygospodarować na niego czasu. Myślę, że w tym tygodniu się przestawię i wrócę do biegania, bo za nim tęsknie.

Ahh no i na wadze mały spadeczek. Aktualizacja paska nastąpi jutro jak nadal na wadze będzie 63,3.

Miłego wieczoru !

1 kwietnia 2015 , Komentarze (5)

Dzisiaj był mój pierwszy dzień pracy. Wydawało mi się, że będę się denerwować czy coś, a tu zero stresu. Ludzie świetni, same młode dziewczyny, szefowa super, atmosfera jak na kawce i ploteczkach. Pracy dużo, dzięki czemu czas leci szybciutko. Jestem zadowolona ;)

Jedzeniowo też nie jest źle. 

śniadanie: mały jogurt naturalny, 5 łyżek domowego musli, pół pomarańczy

II śniadanie: 2 kromki grahama z almette i papryką, jogurt z Piątnicy brzoskwinia marakuja

przekąska: czekoladowe jajeczko, 2 kromki grahama z sałatą lodową i żółtym serem 

obiad: 2 krokiety z kapustą i grzybami, keczup

kolacja: coś będzie, póki co nie mam ochoty hmm może fasolka szparagowa  z czosnkiem i otrębami

Mam na dziś zaplanowany trening i jestem wściekła, bo nie mogę iść. Wieje jak przy sztormie, śmieci latają na wysokość 3-go piętra. Jednak to bym przeżyła. Najgorzej, że zerwało w wiosce obok linię energetyczną i pół miasta do odwołania nie ma wody. Czad z pupy ! Także jakby padało byłoby lepiej. Bieg + prysznic i z głowy :))

Miłego wieczoru i osłabienia wiatru ;))

P.S. Właśnie zaczęło się błyskać u grzmieć. Treningu pa pa !

31 marca 2015 , Komentarze (4)

Przyszedł czas na podsumowanie miesiąca.  Marzec dla mojego leniwego tyłka był miesiącem przełomowym. Ruszyłam go wreszcie z kanapy i postanowiłam, że będę regularnie biegać. Z regularnością było różnie ale biegam!  Przebiegłam 45,5 km spalając 3275 kcal. Zamieniłam też samochód na piesze wędrówki. Dzięki temu spaliłam 5240 kcal przechodząc 88 km.

Jakie są efekty? 

  • Przede wszystkim nie jestem już taka leniwa
  • Schudłam ok. 1 kg 
  • Poleciało kilka cm, najwięcej z brzucha 
  • Mam dużo jędrniejsze ciało (uda już nie są taką galaretą)
  • Patrzę na siebie dużo przychylniej 
  • Czuję się ze sobą lepiej i jestem pewniejsza siebie
  • Mam lepszą kondycje - wcześniej przebiegnięcie 1 km zajmowało mi ok 7,5 minuty teraz maksymalnie 6,5 a najczęściej ok. 6,1 
  • Polubiłam bieganie!

Patrząc z perspektywy dzisiejszego dnia muszę przyznać, że wcale nie kosztowało mnie to ogromnie dużo wysiłku w porównaniu do efektów. Chwilami było trudno, wiele razy musiałam sobie czegoś odmawiać ale dzięki temu wiem, że jestem silna i nikt (nic) mi nie przeszkodzi. 

Chwilami miałam wrażenie, że popadam w paranoję. Pilnuję treningów, godzin posiłków - teraz wiem, że warto było się ciut przemęczyć. 

Nawet mój mężczyzna próbował mnie łamać na różne sposoby. Ostatnio np. jedząc obok mnie czipsy podkładał mi każdego po kolei do ust. Nie dałam się i usłyszałam, że twarda ze mnie sztuka i jest ze mnie dumny. Ha! na to czekałam.


Wczoraj był ostatni trening biegowy w tym miesiącu. Myślałam, że oszukam pogodę ale się nie udało. Wybraną trasę pokonałam, mimo deszczu i wiatru. Dałam z siebie wszystko. 5,42 km w 35 minut (390 kcal). W połowie trasy dopadła mnie taka ulewa i wietrzysko, że do domu doleciałam mokra (włącznie z bielizną) jednak dumna i zadowolona. Dodam, że jak wychodziłam z domu zupełnie się na to nie zapowiadało.

Wczorajsze menu:

śniadanie: brak wstałam o 11,40

II śniadanie: owsianka z połową banana i pomarańczy, łyżką siemienia lnianego, otrębami, szklanką mleka i łyżką żurawiny

obiad: 50 g makaron, sos do spaghetti (mięsko mielone, papryka, cebula, kukurydza, pomidory z puszki), łyżka żółtego sera

podwieczorek: jabłko, jajeczko czekoladowe

podwieczorek II: tosty z chleba graham z 2 plastrami żółtego sera, pieczarkami i keczupem

kolacja: jajko sadzone, opakowanie warzyw na patelnię (wybrałam ziemniaka jednak trochę ziemniaków, bo miałam wrażenie, że stanowią pół paczki), herbata z sokiem 


Jutro mój wielki dzień, zaczynam staż i jestem asystentem ds. księgowości. Brzmi ładnie i już się denerwuję. Myślę w co się ubrać, żeby dobrze wyglądać. Jednak najbardziej boję się weryfikacji zdobytej wiedzy, bo pomimo dobrych wyników na studiach wiem, że nic nie wiem ;))

Miłego dnia:) 

P.S. u mnie pada śnieg !

30 marca 2015 , Komentarze (8)

Kolejna bezsenna noc. Ja nie wiem co się ze mną dzieje.  Znów nie spałam do prawie 6 rano. Zdążyłam przeczytać pół Internetu i odwieźć T. do pracy. 

Tego tygodnia nie zaliczam do udanych. Nie wykonałam swojego planu. Spaliłam 2095 kcal z 2500. Pobiegałam tylko 2 razy zamiast 4 i nie jest mi z tym dobrze. Na wadze spadku brak, co pewnie spowodowane jest okropnym jadłospisem. Uświadomiłam sobie, że jem za mało białka. Jednak codziennie wklejane tu jadłospisy pomagają  mi w analizie błędów.

Za to są spadki w centymetrach:

  • 1 cm w biodrach
  • 0,5 cm w udach

Wago, idź do diabła ! 


Weekend minął dobrze. Nie było jakiś paskudnych wpadek. Jedynie kawałek sernika na zimno z galaretką i truskawkami i lampka czerwonego wina.

śniadanie: 50 g płatków kukurydzianych, 215 g mleka

II śniadanie: pół pomarańczy, 4 łyżki domowego musli (płatki owsiane, żurawina, rodzynki, siemię lniane, otręby, słonecznik), mały jogurt naturalny

obiad: 2 ziemniaki gotowane na parze, 2 szaszłyki (kurczak, cukinia, papryka, pieczarka), ogórek w occie

podwieczorek: kawałek sernika na zimno z galaretką i truskawkami, lampka wina

kolacja: jajko na miękko, kromka razowca z żółtym serem i papryką, pomidor


Od dziś liczę dokładnie zjedzone białka, tłuszcze i węgle. Chyba dojrzałam do tego.

Kilka moich posiłków:

I wczorajszy grzeszek do winka ;)

Miłego dnia ;))

27 marca 2015 , Komentarze (7)

Wczoraj był dzień odpoczynku od biegania. Jednak nie mogłam usiedzieć na miejscu za długo i obleciałam całe miasto. Odwiedziłam babcię, skoczyłam do kosmetyczki, zrobiłam zakupy i nazbierało się kilka km. (4,8 km 50 minut 245 kcal). W tym tygodniu zostały jeszcze dwa dni biegowe (dziś i niedziela). Zostało mi jeszcze 1000 spalonych kcal do zrealizowania postanowienia na ten tydzień.

Menu:

śniadanie: 50 g płatków kukurydzianych, szklanka mleka

II śniadanie: grahamka, serek wiejski

obiad: 50 g kaszy jęczmiennej, surówka z kapusty, ogórek w occie, marynowane grzybki, 3 klopsy (mięso mielone z fileta, kasza jaglana) w sosie pomidorowym

podwieczorek: galaretka brzoskwiniowa z 2 łyżkami miksu owoców tropikalnych (taki koktajl z puszki), mały kawałek ciasta czekoladowe (w sumie pół kawałka)

Mała fanta z puszki i trochę słoneczniku. Wyszłam ze znajomymi na piwo ale nie miałam na nie ochoty więc walnęłam fantę. Nie dość, że jestem dziwna, bo nie chcę się napić. To jeszcze histeryczka, bo nie chciałam iść do znajomych na dalsze chlanie, kwitując to tekstem, że nie chcę iść, bo nie skończy się to na jednej flaszce i nie będę swojego do domu ciągnąć. Wiem już od dawna, że jestem postrzegana jako odmieniec i poniekąd dobrze mi z tym. Wkurza mnie tylko, że 4 dorosłe osoby (otyłe) nie potrafią zrozumieć, że nawet jak ktoś wcześniej pił dużo, jadł pizzę, czipsy i inne cuda, chce to zmienić. Nie mam już do tego siły i cierpliwości.

kolacja: duży talerz sałatki (sałata lodowa, feta, pomidor, ogórek, fasolka z puszki), 2 kromeczki chleba świętojańskiego zapieczonego z masłem czosnkowym


W środę zaczynam staż a już dziś generalne porządki. Dom ogarnięty, obiad zrobiony a korony perfekcyjnej pani domu nadal nie mam ;(

Pojechałabym nad morze, chociaż na kilka minut. Pochodzić po plaży, nawdychać się powietrza. Nawet zmarznąć. Jakoś za nim tęsknie... Najchętniej na wydmy do Łeby...

26 marca 2015 , Komentarze (4)

Miałyście rację. Nie ma co się zastanawiać czy iść na trening tylko iść i dać z siebie wszystko. Ja dałam. 4.3 km 31 minut 313 kcal. Bóle mięśni przeszły, kolano nie boli - cud miód i orzeszki ;) A najlepsze, że T. nadal ze mną biega. W przyszłym tygodniu zwiększamy trasę. A ja nie wiem dlaczego ale mam wrażenie, że moja kondycja podupada zamiast się polepszać.

Jem też więcej, bo jak ostatnio sobie dokładnie przeliczyłam wszystkie posiłki to się załamałam. Myślałam, że jem dużo a tu taka gafa. 

śniadanie: 50 g płatków owsianych, szklanka mleka 2%, łyżka siemienia lnianego i żurawiny, 100 g moreli z puszki

II śniadanie: banan, 400 ml kefiru naturalnego, jeden chrupki chlebek z masłem orzechowym i konfiturą domową z porzeczek

obiad: 100 g fileta z kurczaka smażonego na łyżce oleju, 2 garści pieczonych frytek, surówka z kiszonej kapusty, grzybki

podwieczorek: 2 kromki grahama, plaster wędzonego sera, keczup, twaróg ze szczypiorkiem

kolacja: herbata z łyżeczką cukru, 2 kromki grahama z twarogiem, cebulą i rzodkiewką

Dodam, że nie lubię mięsa dlatego jem go tak mało. Zmuszam się okropnie i staram się zabijać jego smak jak tylko się da.


Zaraz lecę na zakupy, bo w lodówce pustka. Owoców nie mam żadnych, wody też brakuje. A tu jeszcze do UP trzeba lecieć. Szykuje się długi spacer. Szkoda tylko, że pogoda nie rozpieszcza ;(

Miłego dnia ;)

25 marca 2015 , Komentarze (6)

Wczoraj był dzień lenia. Moją aktywnością było wyjście na kawę 400 m dalej. Mięśnie po bieganiu tak dały mi popalić, że siadanie wydawało się prawie niemożliwe. Zastanawiam się czy dzisiaj też nie odpocząć. Przeszłam już dzisiaj około 6 km i okropnie korci mnie pobiegać. Boję się jednak, że będę tego żałować.


Menu:

śniadanie: jabłko, owsianka z truskawkami, siemieniem lnianym i żurawiną

II śniadanie: pół rogalika razowego, 40 g płatków kukurydzianych, szkl. mleka 2%

obiad: kotleciki gryczane (kasza gryczana, cebula, marchew, pieczarki), mizeria

podwieczorek: 2 kromki grahama z masłem orzechowym

kolacja: 2 jajka na miękko, ogórek kiszony, papryka, kromka razowca


Od przyszłej środy zaczynam staż. Boję się trochę.