Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pozbawiona pewności siebie, kochająca obcasy i interesująca się zdrowym odżywianiem mgr ekonomii

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 47000
Komentarzy: 871
Założony: 19 lutego 2013
Ostatni wpis: 9 sierpnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Caandyy

kobieta, 34 lat, Nowa Sól

170 cm, 61.50 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Czuć się dobrze w swoim ciele ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 marca 2015 , Komentarze (9)

Centymetry poleciały. Waga niby też. Zauważyłam dzisiaj, że w miejscu mojego ważenia jest 64 a centymetr obok 63,4 (w kuchni 65,1). No nie ważne ale się zdziwiłam.

Wczoraj jadłam już ładnie. Przynajmniej tak mi się zdaje ;))

śniadanie (5.30): 2 naleśniki żytnie z dżemem niskosłodzonym

śniadanie II : jabłko, 2 jajka na miękko, 2 kromki pieczywa mieszanego, ogórek, papryka

obiad: zupa pomidorowa z jogurtem i garścią makaronu

podwieczorek: 2 kromki grahama z domowym pasztetem i ogórkiem kiszonym

kolacja: omlet z 2 jaj, szpinaku, czosnku, pomidor z cebulką

Jako, że uparta ze mnie bestia poszłam biegać. Czułam ogromny niedosyt po niedzieli. I to było najgłupsze co mogłam zrobić. Ledwo dałam radę a trasa nie była wymagająca. 28 min 4,29 km 308 kcal Dzisiaj wszystko mnie boli. Odpoczywam co najmniej do środy.


Ogarnęłam też nasz drugi pokój i zabieram się za urządzanie sypialni. Podobają mi się biele w połączeniu z szarością. Zobaczymy co z tego będzie. Moje inspiracje:

Miłego dnia ;))

23 marca 2015 , Komentarze (7)

Jakiś czas temu było ze mną tak źle, że wstydziłam się dodać swoje pomiary. Teraz  żałuję. Od ostatniego tygodnia, kiedy znów postanowiłam się mierzyć, spadło niewiele.

Waga spadła o 0,3 kg. I klasycznie, jak to u gruszek, zamiast lecieć z tyłka i ud spadło z górnych części ciała.

  1. Ramiona - 1 cm
  2. Biust -1
  3. Talia -1

W sumie jak już spadnie z góry to zacznie z dołu. Już niedługo!

Podsumowując w tym tygodniu przebiegałam 15,2 km (1100 kcal) i przeszłam 24,5 km (1491 kcal). Mięsień boli tylko chwilę po treningu więc na razie biegam dalej ;))


Weekend się udał. W piątek wypiłam dwa piwka i nie zjadłam kolacji, bo zupełnie mi się nie chciało. Sobota była bardzo grzeczna. Spałam do południa, zrobiłam pyszne naleśniki z twarogiem i truskawkami. I znów nie jadłam kolacji, bo obiad jedliśmy koło 18 i czułam się syta. (Spać poszłam koło 22).  A niedziela to totalny brak diety. 

śniadanie: 2,5 malutkiej bułki pszennej z pastą jajeczną (na 5 jajek tylko łyżeczka majonezu), papryką, ogórkiem

II śniadanie: kilka ciastek (jeszcze tych babcinych, specjalnie zostawionych do wyjedzenia na weekend)

obiad: pizza 22 cm ze szpinakiem, cebulą i papryką (pierwszy raz jadłam pizzę w tym miejscu i jakimś cudem nie była ohydnie tłusta; po jej zjedzeniu nie czułam się , że zaraz wybuchnę)

podwieczorek: 2 kawałeczki ciasta (każdy kawałek przecięłam na pół i dopiero wtedy zjadłam)

kolacja: szklanka mleka

Dopiero pisząc tutaj zauważyłam, że 3 dni z rzędu nie jadłam kolacji. Jestem w szoku. 


Jestem za to dumna z T. znów dał się wyciągnąć na bieganie. Nie daliśmy wczoraj czadu ale trening to trening. Liczy się zawsze :))

Miłego dnia i duuużo słonka ;)

20 marca 2015 , Komentarze (5)

Dzisiaj krótko. trening wczoraj zaliczony. 6,15 km 42 minuty 443 spalone kalorie plus poranny spacer ok. 5 km. W sumie blisko 800 spalonych kalorii. Dziś lekko to odczuwam. Boli mnie jakiś mięsień, którego nie potrafię zidentyfikować. Brzuchaty albo płaszczkowaty (wg Internetu). Także jutrzejszy trening stoi pod znakiem zapytania. Wrrr!

A tak niewiele zostało do wypełnienia planu.... No i waga wreszcie troszkę ruszyła. Nie wiem tylko czy dziś tego nie zepsuję, bo umówiłam się na drinka.

Także robię obiad, ogarniam mieszkanko, robię się na bóstwo i lecę na babskie ploty, bo ponad 3 lata się nie widziałyśmy ;)) Obiecuję (sobie i Wam) dużo nie wypić. Ale już czuję smak zimnego Passoa z grejfrutem albo Ballantines'a z sokiem jabłkowym i pomarańczą. Mhmmm :) 

A to na Wasze zdrówko i odchudzanie !

Udanego weekendu i dużo słoneczka ;))

19 marca 2015 , Komentarze (2)

Miałam wczoraj ciężki dzień. Nalatałam się po urzędach, sklepach i innych instytucjach jak szalona. Niestety nie udało mi się wszystkiego załatwić. Miałam dziś jechać z T. w trasę ale zostałam żeby załatwić lekarza, i co? nic. Siedzę teraz sama w domu i szału dostaję.

Nie miałam wczoraj ochoty na jakąkolwiek aktywność. Bolała mnie głowa i chyba okresowe humorki wzięły górę. Pospacerowałam jednak ciut.

Dzisiaj już lepiej. Głowa nie boli, pogoda dopisuje. Szkoda, że nie pojechałam z T. ale za to poszłam na spacer z koleżanką. Niestety w tempie żółwika, bo koleżanka spodziewa się dzidziusia i jest w siódmym miesiącu ciąży. 


Menu:

śniadanie: jabłko, placki bananowe (banan, jajko, 4 łyżki płatków owsianych), trochę tartej gorzkiej czekolady, 250 ml maślanki, kilka truskawek

II śniadanie: 2 kromeczki chleba słowiańskiego z sadzonym jajkiem i papryką

obiad: spaghetti (makaron razowy, mięso z indyka, papryka, pomidory z puszki, cebula, kukurydza, plaster sera żółtego)

podwieczorek: 2 tarte marchewki, pół pomarańczy, łyżka suszonej żurawiny

kolacja: serek wiejski lekki, kilka rzodkiewek, kawałek papryki, jeden chrupki razowiec


 Dzisiaj bieganko. Ohh ! Nie mogę się doczekać.

18 marca 2015 , Komentarze (7)

Stał się cud. Udało mi się wczoraj wyciągnąć T. na bieganie. Myślałam, że sobie ze mnie żarty robi ale wstał, ubrał się i zaczęliśmy trening. Porządna rozgrzewka i 15 rund biegu po 2 minuty i minuty marszu. W sumie brakowało mi jeszcze trochę ale obiecałam z T., że będę biegać z nim więc spokojnie.

Efektów wizualnych jeszcze nie zauważyłam jednak widzę, że moja kondycja znacznie się polepszyła. Po pierwszym biegu ledwo wytrzymałam 30 minut (minutę idąc i minutę biegnąc) a teraz 30 minut to dla mnie zdecydowanie za mało. Bardzo to motywujące!

No i przyzwyczaiłam się już do butów. Są świetne! 

Przebiegłam jedynie 4,9 km w 34,3 minuty (4,3 minuty to już tylko marsz) spalając 350 kcal.


Wzięłam sobie do serca Wasze rady i będę je wprowadzać w życie. Zaczęłam od wczoraj. Menu:

śniadanie: jabłko, 3 kromki chleba słowiańskiego, plaster żółtego sera, ogórek kiszony, kilka plasterków camemberta z chilli, pół papryki

II śniadanie: koktajl (250 ml maślanki naturalnej, 4 mrożone truskawki, banan, gruszka)

obiad: pomarańcza, roladka z piersi kurczaka z pieczarkami gotowana na parze, 2 ziemniaki, 200 g fasolki szparagowej z otrębami, czosnkiem i chilli

podwieczorek: mały jogurt naturalny, kilka truskawek

kolacja: omlet z 2 jaj, 1/4 kawałka mozzarelli, garści szpinaku i czosnku, świeży pomidor, jogurt typu greckiego z brzoskwinią (bo nadal byłam głodna)


Dostałam też wreszcie staż. Także od przyszłego miesiąca nie będę mogła już spędzać z Wami tyle czasu. Jednak i tak będę tu nadal zaglądać i opisywać swoje postępy.

17 marca 2015 , Komentarze (10)

Żale minęły. Jestem silniejsza. Zrobiłam wczoraj nowe pomiary. Zaktualizowałam wagę i koniec z oszukiwaniem samej siebie. 

Znalazłam wreszcie aplikację, która pomoże mi w początkach biegania. Spokojnie mogę sobie ustawić stoper, który daje mi znać po np. 3 minutach a następnie po np. minucie. Idealnie do mojego planu!

Zastanawiałam się też nad pomiarami z Endomondo. Mam wrażenie, że aplikacja mocno zawyża spalanie kalorii. Chyba mało realne jest żebym spaliła 410 kcal przechodząc 6,1 km w 54 minuty? W sumie nawet jak zawyża to ważne, że motywuje mnie do jakiegokolwiek działania. 

Postanowienie na ten tydzień już wykonane w 25%.  Przeszłam wczoraj 10,3 km w 1,53 h spalając 634 kcal (niby).

Od dzisiaj bieganie. Jest tak pięknie, że już nie mogę się doczekać. Chyba jednak będę biegać codziennie, bo inaczej nie mogę się zmotywować (4-5 dni w tygodniu).


Menu:

śniadanie: kanapki z jajkiem, żółtym serem i warzywami

II śniadanie: kawa z mlekiem i łyżeczka cukru, 5 ciasteczek (prezent od Babci)

obiad: 2 gołąbki gotowane na parze z sosem pieczarkowym (własnej roboty)

podwieczorek: inka z mlekiem i jabłko

kolacja: 2 kromki razowca z twarogiem i szczypiorkiem


Miłego dnia ;))

16 marca 2015 , Komentarze (8)

Udało mi się wykonać plan tygodniowy prawie w 100%. Spaliłam 2605 kcal (jedynie 838 biegając). 

Odpuściłam jeden trening biegowy w sobotę, bo miałam tak okropny dzień, że nawet nie wystawiłam nosa z domu na minutkę. Leżałam pod kocem jak kłoda. Bałam się, że bierze mnie choróbsko ale na szczęście przeszło.


Wpadło tez kilka grzeszków weekendowych. Kilka ciasteczek półfrancuskich, 2 kawałki piernika z wiśniami czy dwa małe cebulaczki z ciasta francuskiego. Wszystko w graniach zdrowego rozsądku.

Wczorajsze menu:

śniadanie: owsianka z połowa banana, pomarańczy i kilku kulek winogron

II śniadanie: kawa z mlekiem, kawałek piernika, kilka ciasteczek

obiad: grillowany filet z kurczaka, pieczone ziemniaki i bataty, mieszanka sałat z pomidorem, papryką, kukurydzą i vinegretem

podwieczorek: 2 cebulaczki 

kolacja: gołąbek gotowany na parze


Dziwne jest to, że pomimo wykonania swojego małego planu, nie jestem zadowolona. Mam wrażenie, że znajomi patrzą na mnie jak na wariatkę (bo przecież najlepszą na świecie rozrywką jest piwo, czipsy i obleśnie tłusta pizza), T. wczoraj też  mnie zezłościł głupim tekstem.  Mam ochotę wyrzucić im wszystko, co myślę ale to może mieć marne skutki więc szkoda moich nerwów. A najbardziej złości mnie znajoma, która próbowała mi dowalić tekstem : "po co się chwalić, że się biega czy cokolwiek jak efektów nie widać" a ja się wygadałam w luźnej rozmowie.  W sumie najlepiej jest krytykować mając 23 lata poważne choroby i blisko 100 kg wagi. Chociaż ostatnio zrobiło się jej głupio, bo ja biegam a ona autem podjechała odebrać kebaba (500m od domu). Koniec żali ;))

Miłego dnia ;*

14 marca 2015 , Komentarze (3)

Znalazłam już przyczynę moich ostatnich trudności w biegu i bólu mięśni. Głupio się przyznać ale to zasługa byle jakiej rozgrzewki. Zdałam sobie z tego sprawę jak obejrzałam ten filmik:

Tego błędu już nigdy nie powtórzę. Wczoraj była regeneracja (chociaż i tak pochodziłam trochę 9,4 km 539 kcal) dzisiaj bieg i nawet T. chce do mnie dołączyć. Zobaczymy co z tego wyjdzie, bo od rana okropnie pada. Może choć ciut przestanie.

Nie ukrywam, że bardzo chciałabym zobaczyć jakiekolwiek efekty, bo ten tydzień jest dla mnie przełomowy. Dawno nie robiłam dla siebie tak wiele ;)

Menu:

śniadanie: zapiekanka z brązowego ryżu, jabłek, rodzynek i piany z białek, jogurt naturalny

II śniadanie: 250 g ugotowanego makaronu z jajkiem i przyprawami

obiad: domowa pizza z sosem czosnkowym (na bazie jogurtu)

podwieczorek: kawałek ciasta u Babci i banan

kolacja: 2 kromeczki chleba słowiańskiego z naturalnym serkiem i szczypiorkiem

Mam dziś totalne "niechcestwo". Mam jednak nadzieję, że wyjdzie ciut słonka i zrobi mi się lepiej. 

Miłego dnia ;) 

13 marca 2015 , Komentarze (6)

Buty  miały wczoraj swój debiut. Dziwnie mi się w nich biegało, bo są bardzo mięciutkie w środku. Miałam wrażenie, że bardziej się przez to męczę ale to pewnie kwestia przyzwyczajenia. Pierwszy raz pokusiłam się o trasę ponad 6 km.

Nie jestem do końca zadowolona z czasu ale da się poprawić. 

Nadal staram się jeść trochę więcej i lepiej się z tym czuję. Nie jestem już głodna wieczorem.

Menu:

śniadanie: 4 kromki chleba słowiańskiego i z jajkiem (2 szt), 2 plastry sera żółtego, papryka, cebula, garść mieszanki sałat, masło, pomidor

II śniadanie: galaretka z truskawkami, jabłko, kilka winogron

przekąska: 2 kromki chleba słowiańskiego z serkiem naturalnym i szczypiorkiem

obiad:brązowy  ryż zapiekany z jabłkami, rodzynkami i pianą z białek

podwieczorek: koktajl (banan, kiwi, gruszka, kilka truskawek, 80 g jogurtu naturalnego)

kolacja: kromka chleba słowiańskiego, 2 garście mieszanki sałat z rukolą, pół pomidora, kawałek papryki, gruby plaster fety, łyżka oliwy

Wykonałam już 69% swojego postanowienia na ten tydzień. Spaliłam 1725 :)) Mam nadzieję, że wreszcie zauważę jakiś spadek. (centymetrów bądź wagi)

12 marca 2015 , Komentarze (14)

Ale mam dzisiaj dobry humor. Już nie mogę się doczekać wieczornego biegania. Chcę przetestować nowe buty i mam nadzieję, że noga przestanie dokuczać. Skompletowałam już całkiem niezły strój biegacza. Oto on:

Czasami biegam też w ocieplaczu i bluzie ;) A jak wyglądają Wasze stroje? 

Wczoraj był odpoczynek od biegu ale chociaż pospacerowałam i nadrobiłam zakupy. Wreszcie upolowałam buty i kilka innych pierdółek do mieszkania.

No i wreszcie opuścił mnie ten ciągły głód. Starałam się jeść więcej ale raczej nie zjadłam więcej niż zwykle, bo coś mi wypadło. 

śniadanie: 2 parówki (93% mięsa), 2 kromki razowca z margaryną, pół pomidora, po łyżce keczupu, musztardy 

II śniadanie: koktajl (pół banana, kilka truskawek, gruszka, kiwi, 100 g jogurtu naturalnego)

obiad: makaron w sosie śmietanowo - pieczarkowym, kalafior

podwieczorek: 2 ciasteczka półfrancuskie (wielkości pudełka od zapałek, galaretka z truskawkami)

kolacja: 3 kromki chleba słowiańskiego, jajko, ser żółty, pomidor, cebula, sałata (czwartej już nie zjadłam)

Muszę ogarnąć mieszkanie, zrobić jakiś obiad (jaki?!) i jakieś przekąski dla chłopaków, bo się T. z kolegami umówił. Heh jako perfekcyjna pani domu - podołam. A później relaks! Kawa u Mamci i bieganie mhmm ;))


A on czekał na mnie dziś jak wracałam z Biedronki z łupami ;)

Miłego dnia ;)