Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pozbawiona pewności siebie, kochająca obcasy i interesująca się zdrowym odżywianiem mgr ekonomii

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 46975
Komentarzy: 871
Założony: 19 lutego 2013
Ostatni wpis: 9 sierpnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Caandyy

kobieta, 34 lat, Nowa Sól

170 cm, 61.50 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Czuć się dobrze w swoim ciele ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 marca 2015 , Komentarze (11)

Ale wczoraj był dziwny dzień. Ciągle byłam głodna. Jadłam normalnie a ssało mnie co chwilkę. Moje menu:

śniadanie: owsianka (50 g płatków owsianych, łyżka siemienia lnianego i otrąb, 2 łyżki rodzynek, pół banana, 2 truskawki, kilka winogron, szklanka mleka)

kawa z mlekiem i łyżeczką cukru, kawałek torcika na zimno (pianka + galaretka)

II śniadanie: kromka razowca z pomidorowym almette i papryką

obiad: 2 pałki z kurczaka, pół woreczka ryżu,  mizeria z jogurtem

podwieczorek: banan, gruszka, kilka winogron, mały jogurt naturalny, 50 g domowej granoli

kolacja: sałatka (miks sałat z rukolą, pomidor, kukurydza, pieczarki smażone z cebulką i pierś z kurczaka) kromka razowca

Po kolacji koło 22.30 wpadła jeszcze gruszka a później kilka kawałków papryki i szklanka mleka. Chyba muszę zacząć jeść więcej bo z głodu nie mogłam zasnąć.


Zmotywowałam się też wczoraj do treningu i pobiłam życiowy rekord! Dodam, że na zmianę z biegiem maszeruję ;)

5,47 km 34,26 m 391 kcal 

Jestem zadowolona ale znów zaczyna boleć mnie kostka. Nie ma żartów trzeba zmienić buty. Dzisiaj przerwa więc czegoś poszukam.


Miłego dnia ;))


10 marca 2015 , Komentarze (7)

Jak ten czas szybko leci. Ledwo się obejrzałam a już minął luty i jeszcze chwilkę i będzie po marcu. Zostało mi 6 miesięcy na skuteczną zmianę swoich nawyków i doprowadzenie swojej do idealnej ;)


Pogoda jest piękna. Słonko świeci już od rana, aż się chce żyć. Wczoraj zachęcona cudną pogodą przespacerowałam ponad 10 km. Nawet nie wiem kiedy  to zrobiłam, tak było przyjemnie ;)) 

Według Endo: 10,32 km 2h11m 532 kcal

wczorajsze menu:

  • śniadanie: owsianka z gruszką i winogronem (50 g płatków owsianych, łyżka siemienia lnianego i otrębów, szklanka mleka)
  • II śniadanie: mandarynka, kromka razowca z jajkiem i ogórkiem, kilka paluszków oscypkowych
  • obiad: karkówka z ogórkiem korniszonym i chilli w sosie pomidorowym i makaronem
  • podwieczorek: ok. 2 cm chałwy, kromka razowca z serem żółtym i 3 łyżki sałatki (jajko, brokuł, sałata lodowa, kukurydza, jogurt, majonez)
  • kolacja: banan, serek wiejski z ogórkiem, papryką i połową jajka, kromka razowca
  • koło 22.30 pół małego kubka jogurtu naturalnego, pół banana (czekałam na T. i tak zgłodniałam, że aż mi niedobrze było, bo kolację jadłam przed 20)

Uciekam na zakupy. Miłego dnia ;))

9 marca 2015 , Komentarze (4)

Ale to był miły weekend ;) Szkoda, że już się skończył. Dawno nie spędziliśmy z T. tak miło czasu. Pogoda nam dopisała więc było dużo spacerów, rajd po nowych restauracjach, trochę drinków i tańce.

Postanowiłam trochę poeksperymentować z jedzeniem i gdzie tylko mam okazję próbuję nowych rzeczy. W sobotę jadłam kurczaka w sosie mango i mleka kokosowego z chili, ryżem i fasolką szparagową. Pycha ;))

Obowiązkowo wczorajsze menu:

śniadanie: 3 kromki razowca, jajko, pomidor, ogórek, ser żółty, kiełki

II śniadanie: miseczka zupy pomidorowej z fetą, 3 łyżki zacierki babuni

obiad: ziemniaki z jogurtem i koperkiem, mizeria z jogurtem, filet z kurczaka w panierce z mąki kukurydzianej, sezamu i otrębów

podwieczorek: ostatni kawałek babcinego ciasta, kilka winogron, mandarynka

kolacja: pieczone bataty, sałatka (mieszanka sałat z rukolą, pomidor, oliwa + przyprawy)

Zauważyłam, że ostatnio mocno zmieniły mi się smaki. Kiedyś jadłam wszystko, co ostre i nieziemsko pali, a teraz już mi to nie smakuje. Nie znosiłam połączenia ananasa z kurczakiem - teraz lubię. No i rukola, zawsze ją wybierałam - teraz jem garściami. 


Do włosów już przywykłam ;) Ułożyłam je po swojemu i zaczynam czuć się dobrze. Mają dużo zalet. Szkoda tylko, że niemiłosiernie się elektryzują ;(

6 marca 2015 , Komentarze (5)

...jakiego ja mam doła. Chciałam zaszaleć i zmienić się trochę na wiosnę. Coś mi strzeliło do tego durnego, blond łba i polazłam do fryzjera. Masakra miałam włosy za prawie do biustu a teraz mam ledwo do ramion. Czuje się okropnie, ryczeć mi się chcę i jak wczoraj związałam te resztki włosów w coś kitkopodnego to nadal nie mam ochoty ich nawet umyć. Nie mogę na siebie patrzeć ;( 

Zaliczyłam też urodziny drugiej Babci i znów wpadły 2 kawałki ciasta ale to nie robię z tego problemu.

Menu: 

  • śniadanie: 2 jajka na miękko, 2 kromki z margaryną, sałatą lodową i papryką
  • II śniadanie: 4 ciastka razowe, banan
  • obiad: zupa gulaszowa, mała bułka pszenna
  • podwieczorek: 2 kawałki ciasta
  • kolacja: kromka z żółtym serem i keczupem, 1,5 macy 

Biegania nie było. Poczucie tym bardziej do bani ale chyba muszę nabyć nowe buty do biegana bo te się nie nadają. Boli mnie kostka. 

A pogoda typowo dołowo-barowa. Deszcz i jeszcze kolejna spina z T. Bosko!  Chociaż mieszkanie gruntownie ogarnęłam i obiad zrobiłam. 

Wam jednak życzę miłego dnia;) 

5 marca 2015 , Komentarze (10)

Zacznę od miłej niespodzianki. Wiecie, że od 2 tygodni troszkę biegam, więcej spaceruję, bardziej świadomie jem i dziś wyciągam z szafy spodnie, które były lekko ciasne i okropnie wyłaziły mi z nich boczki i brzuch, i co?! Są idealne! Tak mi się zdawało, że brzuch lekko spadł ale nie spodziewałam się, że aż tak. Zmotywowało mnie to jeszcze bardziej ;)) 


Wczoraj robiłam pierwsze podejście do jaglanki. Ugotowałam ją na śniadanie z mlekiem i owocami. Jejku, jakie to syte było (zjadłam niecałe 250 g ugotowanej). Choć szczerze mówiąc jakoś się nie zachwyciłam samym smakiem. Może macie jakieś sprawdzone przepisy?

I śniadanie: jabłko (z pół godziny wcześniej) , 220 g jaglanki, mus z jednej brzoskwini, 2  łyżki rodzynek, kiwi

BIEGANKO ;D!

II śniadanie: 2 kromki razowca z almette pomidorowym, jajkiem, papryką i ogórkiem

przekąska: tost pełnoziarnisty z plastrem sera, 1 maca 

obiad: filet z kurczaka, kotlet mielony, surówka z kapusty pekińskiej, sałatka z brokuła i pora

podwieczorek (zaraz po obiedzie heh): 2 kawałki ciasta, wafel przekładany dżemem, 3 mandarynki

kolacja: serek wiejski z przyprawami, kromka razowca

Wiem, że podwieczorek się spali więc nie panikuje bo to był świadomy wybór. Zresztą obiecałam, że zjem za kogoś to ciacho i zjadłam ;)) Wieczorem idę to wybiegać ! (już się doczekać nie mogę!)

Miłego dnia ;*

4 marca 2015 , Komentarze (9)

Ależ ten człowiek jest głupio skonstruowany. Napaliłam się jak szczerbaty na suchary, że schudnę w tym miesiącu ok. 2 kg, co daje średnio 400 g na tydzień. (Wiem, że nie jedna osoba może teraz paść ze śmiechu phii, co to jest 400 g ale mi na prawdę bardzo ciężko jest chudnąć. W najlepszym czasie chudłam ok. 300 -500 gramów na tydzień).

I choćbym miała sobie buzię zaszyć to muszę to osiągnąć! 

Mój niecny plan zakłada spalanie 400 kcal dziennie (maszerując, spacerując czy biegając, inne aktywności też mile widziane). Jak wymyśliłam tak też zrobiłam! Po wielkich poszukiwaniach spodni do biegania przyodziałam je na zad, ubrałam buty, bluzę, ocieplacz i czapę i fruu biegać!

 Ławo nie było, bo wiatr dzisiaj u nas jak szalony. Czasami aż ciężko mi się oddychało ale co mnie nie zabije to wzmacnia! 

Także dziś rekord! A co!

4,51 km 31 minut i 325 kcal ;))


Miałam kilka gorszych dni ale czas się z nimi pożegnać. Jest tu taka osóbka, o której zawsze myślę jak biegam i jest łatwiej. Biegam też z nadzieją, że przyjdą lepsze dni i będziemy mogły kiedyś wreszcie pobiec ramię w ramię ;)

Teraz pora się ogarnąć i lecieć do Babuni na obiad i imprezkę ;)) Kto idzie ze mną i będzie mnie trzymał za rękę jak będę chciała kolejny kawałek ciasta czy innych dobroci wrzucić na talerz?

4 marca 2015 , Komentarze (17)

Na dworze szaro, buro i deszczowo i przez to nadal nie mam na nic ochoty. Miałam od wczoraj zacząć staż a prawdopodobnie zacznę od kwietnia. Dobre i to ale martwię się czy po tych 5 miesiącach dostanę wolne na wyjazd do Chorwacji, bo od razu po stażu mam podpisać umowę na 3 miesiące.

Powoli ogarniam też szafę bo doszłam do wniosku, że połowa mojej szafy to ubrania dla nastolatek, a najlepiej się czuję w adidasach i bluzie. Jednak do biura to tak nie mogę iść. Poczyniłam już nawet małe zakupy ale to nadal kropla w morzu potrzeb. Postawiłam na klasykę:

Brakuje mi jeszcze ładnej jasnej marynarki i kilku t-shirtów (podobnych jak ten wyżej). Jutro wizyta u fryzjera bo mam już dość swoich oklapłych i nijakich włosów. 

Ahh i bym zapomniałam wczorajsze menu:

śniadanie: sałatka warzywna 5 łyżek (na szczęście już jej nie ma), 2 kromki razowca z sałatą lodową i kiełkami, jabłko

II śniadanie: banan, sałatka (garść sałaty lodowej, 3 łyżki kukurydzy, 1/4 papryki, kawałek ogórka, 1/2 pomidora, łyżeczka musztardy i oliwy, kiełki, jajko)

obiad: 50 g brązowego ryżu, 150 g piersi z kurczaka, 200 g warzyw (fasolka szparagowa, brokuły, włoszczyzna, kukurydza)

podwieczorek: 2 kostki czekolady z orzechami, 1,5 pomarańczy

kolacja: omlet (zdjęcie pochodzi z https://app.vitalia.pl/2015/03/...

Omlet niebo w gębie! Robiłam z podwójnej porcji i udało mi się zjeść jedynie 1/4. T. zjadł połowę na kolację a resztę tego co zostało pochłonął dziś na śniadanie i wychodząc krzyknął, że jutro też sobie taki życzy bo był pyszny ;))

Dziś imieniny Babci. Niestety ciężko będzie nie zjeść tortu z galaretką czy innych pyszności ale postaram się nie zjeść zbyt wiele.

Miłego dnia ;))

3 marca 2015 , Komentarze (3)

Jestem na Vitalii od długiego czasu i przeraża mnie podejście niektórych ludzi do żywienia, które ma być odchudzaniem. Sama nie jestem alfą i omegą ale przeczytałam kilka książek na ten temat, wiele artykułów i nadal oceniam swoją wiedzę na niezbyt wielką. Jednak jak dostaję wiadomość, w której ktoś się mnie pyta: "Czy w nocy też się spala kalorie?,Czy utyję bo się nażarłam? " To padam na twarz i mi - osobie, która zawsze ma odpowiedź- brakuje słów. Wybaczcie, musiałam to z siebie wyrzucić ;)

Standardowo wczorajsze menu (żeby trudniej mi było grzeszyć)

śniadanie: mały jogurt naturalny, 2 garści domowej granoli, brzoskwinia z puszki

II śniadanie: 3 łyżki sałatki warzywnej, 2 kromki razowca z serem żółtym i papryką

obiad: barszcz czerwony z ziemniakami i cebulką

podwieczorek: kawa zbożowa z mlekiem, kromka razowca z oscypkiem i papryką

kolacja: twaróg tłusty ze śmietaną 12% i szczypiorkiem, 3 kawałki bagietki czosnkowej

Z aktywnością słabo. I nie dość, że kolano mi znów zaczyna dokuczać to jeszcze kupiłam buty, które zrobiły mi masakrę na piętach. Także póki co chodzę w kapciach ;)

Udało mi się jednak wczoraj przejść 5,4 km i spalić 350 kcal. Chciałabym znów biegać... i chcę wiosnę, bo jak patrzę przez okno to mam ochotę zawinąć się w koc, zaparzyć ulubiony kubek herbaty i nie wychodzić nigdzie.

2 marca 2015 , Komentarze (6)

Wybaczcie moją tak długą nieobecność. Miałam jakiś problem z Internetem ale już jestem. Na początek nadrabiam zaległości i wstawiam przepis na muffiny z poprzedniego wpisu:

  • 30 dag mąki pszennej
  • 15 dag masła
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 0,5 szklanki mleka lub piwa
  • jajko
  • 15 dag żółtego sera
  • cebula
  • 30 dag pieczarek
  • 4 łyżki kukurydzy
  • olej
  • 10 dag fety
  • papryka
  • przyprawy: sól, pieprz, papryka słodka, oregano.

Masło roztopić i ostudzić. Pieczarki pokroić w kostkę i zeszklić na oleju z cebulką. Mąkę, proszek, mleko lub piwo i jajko wymieszać dodać roztopione masło. Paprykę pokroić w kostkę, żółty ser zetrzeć na małych oczkach, fetę pokruszyć. Do ciasta dodać wszystkie dodatki (zostawić trochę sera żółtego do posypania). Papilotki wyłożyć masą do 2/3 wysokości, posypać serem i piec 25 minut w 200 stopniach. Można podawać do barszczu albo z keczupem czy innymi dipami. Pyszne na ciepło i zimno;)) 

A teraz moje odchudzanie ehhh. W tamtym tygodniu biegałam tylko raz. Starałam się chociaż dużo spacerować ale nie udało mi się i tak wykonać postanowień w 100%. Nie stresuje się tym, bo to nic nie da. 

Dojrzałam jednak i przemyślałam sobie kilka spraw. Zauważyłam, że zaczynam się bardziej świadomie odżywiać. Jem jak jestem głodna a kiedy mam na coś ochotę stawiam sobie pytanie: musisz to zjeść? coś się lepszego się wtedy stanie? i pomaga;))

W weekend zaliczyłam też małą imprezkę. I o dziwo nie objadłam się jak zawsze. Zjadłam tylko jeden kawałek lazanii i talerzyk sałatki (makaron ryżowy, kurczak, kukurydza, ananas, majonez). Parę drinków też wpadło ale każdy raz kiedyś ma ochotę na drinka. Przekąszałam tylko paprykę, pomidorki koktajlowe i ogórka.

Wczorajsze menu:

śniadanie: sałatka warzywna (z majonezem pół na pół wymieszanym z jogurtem), pół grahamki z masłem, pół z dżemem

II śniadanie: banan

obiad: duszona szynka, ziemniaki z jogurtem, mizeria z jogurtem

podwieczorek: 2 pomarańcze, 2 kostki czekolady

kolacja: grahamka z plastrem żółtego sera, kiełkami rzodkiewki, keczupem i papryką

Chyba mój Anioł Stróż wziął sobie do serca moje zdrowe odżywianie bo w piątek byłam cały dzień w podróży (i pomimo zrobionego jedzenia na drogę) bardzo chciałam zjeść kanapkę meksykańską na Orlenie. I wiecie co? Kupiłam, otworzyłam i okazała się zepsuta. 1:0 dla Anioła. Wczoraj chcieliśmy skoczyć po południu na pizzę i jak tylko powiedziałam to na głos tak mnie rozbolał brzuch, że musiałam ją sobie odpuścić i zadowolić się miętową herbatką i czekoladą. Bilans 2:0 dla Aniołka i niech tak trzyma ;))

26 lutego 2015 , Komentarze (8)

Wczoraj plany mi się lekko pokrzyżowały i nie byłam biegać ale to nie znak, że siedziałam na dupci ;) Zamówiłam paczkę i przypomniało mi się, że leży już na poczcie i czeka a obiecałam kilku osobom, że dostarczę im to najszybciej jak się da (takie zlecenie zbiorowe). Tak więc adidasy na nogi i leciałam z wywalonym jęzorem na ostatnią chwilę żeby wszystko załatwić na czas (bo auto u mechanika, co jednak mnie cieszy). 

Spaliłam ok.300 kcal na trasie 4,5 km marszu z jęzorem na wierzchu i rumieńcami w kolorze pupy znanego ssaka naczelnego ;))

I tym samym wykonałam już ponad 50 % planu spalania 2500 kcal w tydzień biegając i spacerując (chociaż ja nie spaceruję, bo nie znoszę chodzić wolno, wszędzie biegiem). 

Menu. Wczoraj mi się chciało i gotowałam heh.

śniadanie: 2 kromki chleba pełnoziarnistego, jedna z almette i i rzodkiewką, druga z żółtym serem i ogórkiem kiszonym (smak dzieciństwa)

II śniadanie: 1,5 wafelka (byłam na kawie i jakieś tam maleństwa wciągnęłam), 2 mandarynki

obiad: zupa krem z marchewki z prażonymi pestkami słonecznika i 1,5 tosta 

(zdjęcie i przepis z bloga https://app.vitalia.pl/2013/04/ene... Moje tosty były pełnoziarniste

podwieczorek: wytrawna muffina (Rodzicielkę mą coś napadło i piecze od dwóch dni)

kolacja: Domowy burger (grahamka z sałatą lodową, ogórkiem kiszonym, kotletem siekanym z kurczaka, cebulą i musztardą)

koło 21: koktajl (pół małego jogurtu naturalnego, jabłko, łyżka otrębów) byłam głodna i musiałam!

A teraz idę zażywać dalszych aktywności zwanej "odgruzowywaniem mieszkania" :)

Moja domowa wiosna:

Miłego dnia !