Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 października 2017 , Komentarze (8)

W sobotę tak kontrolnie się zważyłam, a tu 0,5kg mniej mimo filmowego popcornu z córką, więc na bank to tylko zawirowania związane z zatrzymaniem wody :) Zobaczymy co pokaże waga w piątek. Bez paniki. Wczoraj zdałam sobie sprawę z tego, że przez weekend często nie dobijam do założonego pułapu :? Dłużej śpię, zazwyczaj jeden posiłek mi odpada i czasem ciężko mi dobić do tych kalorii. Muszę to jakoś inaczej ogarnąć. Tych problemów nie było jak nie liczyłam kalorii, bo wtedy zazwyczaj doładowywałam się przez weekend przekąskami :) To liczenie kalorii bywa czasami uciążliwe, ale jednak w moim przypadku pomocne.



Od piątku wprowadziłam jeszcze jedną zmianę w diecie. Jak pamiętacie już nie raz Wam marudziłam, że bardzo pogorszyła mi się cera. Już nie pamiętam od czego się zaczęło, ale ostatnio przeczytałam co najmniej w kilku miejscach, że nadmiar nabiału może wywoływać takie reakcje. Spojrzałam na swój jadłospis…… śniadanie inka z mlekiem i co drugi dzień owsianka na mleku. Drugie śniadanie jogurty, lunch często sałatka z wiejskim, a na kolację twarożek - no bo przecież na kolację białko. Nie dam rady całkowicie zrezygnować z nabiału, ale spróbuję go ograniczyć. Zamiast almette na kanapki zaopatrzyłam się w różne pasty warzywne. Kupiłam mleko ryżowe na próbę - owsianka dobra, ale kawa mi nie podchodzi, kupiłam tofu. Na razie dopuszczam raz dziennie że coś mi wpadnie, bo mam kostkę twarogu, którą muszę zjeść, bo mój Mąż nienabiałowy. Dzisiaj np dodałam 60 g twarogu do sałatki do pracy i wypiłam kawę z małą ilością mleka, bo nie wzięłam do pracy tego wymysłu. Mój Mąż stwierdził, że naprawdę dużo jadłam nabiału, ale ja nie zdawałam sobie z tego sprawy. Kiedyś takich problemów nie miałam, więc może faktycznie nie muszę odstawić całkiem, a wystarczy jedynie trochę ograniczyć. Przypomniało mi się też jak koleżance trener zalecił ograniczenie nabiału, ostatnio koledze lekarz. Zobaczymy jak moja cera będzie wyglądała za miesiąc. Myślę, że spokojnie wytrzymam taki czas eksperymentu.


Imprezka mojego Męża się udała, ale biedny dogorywa fizycznie po przecioraniu ich po lesie w ramach “orienteringu”:) Generalnie zadowolony, ale nie spał z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę, bo musieli coś ogarnąć u Klienta. Jest też niefajny aspekt wyjazdu - dzisiaj rano wyciągałam mu z nogi kleszcza…. :( wyszedł cały, ale będę bacznie obserwować to miejsce!! Z tymi małymi pajęczakami nie ma żartów! Nie był bardzo opity, nawet mi się chyba zdawało, że już był nie ruchliwy. Był wbity w takim miejscu, że mój Mąż mógł go unieszkodliwić siadaniem…

13 października 2017 , Komentarze (13)

A tu moja waga rano 1 kg więcej niż tydzień temu :D Mam dwa podejrzenia - wczoraj trochę zaniedbałam wodę, a po drugie stoję u progu owulacji…. a tu Mąż wyjeżdza dzisiaj na integrację :) Nie smutam. Mam teraz nieco inne cele/priorytety. A waga… to ma się dziać gdzieś obok :) Zobaczymy co będzie za tydzień, albo może jakaś kontrola jutro jak ogarnę dzisiaj płyny?


Dzisiaj mamy zaplanowane z córką filmowe popołudnie w związku z wyjazdem Małża. Tak, tak do nas też wkroczyła fascynacja Elsą….Myszka Mini powoli odchodzi w zapomnienie, a w nasze życie wkradają się księżniczki. Jak to stwierdziła moja siostra - Michalina “dorasta”. Nie spodziewałam się, że będzie w stanie obejrzeć taki długi film, bo to wiercipięta, a tu już będziemy go oglądać 3 raz! Także ten tego - Mam tę moc :)

Sama się dziwię, że nie smutam się tą wagą…. ale wiecie co? Chyba zdałam sobie sprawę, że są ważniejsze rzeczy w życiu niż to czy mam z przodu 5 czy 6! Będę się uśmiechać na przekór temu, że jest jesień i to na pewno nie polska złota!

11 października 2017 , Komentarze (40)

żeby nie powiedzieć smutku.

Wczoraj byłam na wizycie u ginekologa przed godziną “0” (przed oficjalnym startem ze staraniami). Tak jak widziałam po wynikach muszę w drugiej fazie cyklu przyjmować duphaston. Na prawym jajniku jest pęcherzyk, który dziś/jutro powinien pęknąć. Wszystko wygląda ok - tylko działać. Wczoraj jak moja Pani doktor przeglądała moją kartę mignęły mi zdjęcia usg… tak - tamte zdjęcia. Stanęły mi łzy w oczach, wszystko do mnie wróciło. Powiedziałam jej, że się boję… kazał mi wyłączyć takie myślenie, bo to działa na moją niekorzyść. Ja to wszystko wiem…. ale powiem Wam, że jak mieliśmy czerwone światło to się nie bałam, bo nie było czego. A teraz…. kiedy ciąża znowu staje się realna boję się, że znowu skończy się tak jak ostatnio. Całą drogę do domu przepłakałam… przed oczami stawały mi wszystkie obrazy - pierwszy pobyt w szpitalu, drugi, wszystkie badania, zdjęcia usg…..

Chyba chciałam to z siebie wylać i prosić Was - trzymajcie kciuki… tak po prostu. Mam gdzieś diety, ćwiczenia jeśli znowu by się okazało, że coś jest nie tak.


To tyle smutania - wczoraj zrobiłam ekstra figurę Chodakowskiej. Może pot się nie lał, ale dobrze że w ogóle coś zrobiłam. Odezwał się mój kręgosłup, ale już chyba odkryłam przyczynę. Moje stanowisko pracy jest nie do końca odpowiednie. Siedzę za ladą recepcyjną i w przerwie między blatem, a ladą stoi mój monitor. I tu jest problem, żeby widzieć go w całości musiałabym mieć bardzo nisko ustawiony fotel, a to z kolei powoduje, że niewygodnie się pisze na kalawiaturze, bo stoi wtedy za wysoko...W związku z tym zauważyłam, że nieświadomie “zsuwam” się na krześle maltretując przez cały dzień moją kość ogonową i stąd pewnie te bóle…. na razie nie mam innego pomysłu na poprawę komfortu pracy, więc muszę ostro się wziąć za ćwiczenia na kręgosłup. Myślę, że wdrożę coś w dni wolne od treningów.

To tyle - zobowiązuję siebie do tego, żeby następny wpis był pełen uśmiechu, słońca i optymizmu :)

6 października 2017 , Komentarze (13)

ale melduję, że jest kolejne 0,5kg na minusie :)

3 października 2017 , Komentarze (20)

Weekend minął naprawdę miło :) Piątkowe wyjście bardzo udane, choć wyszłam jako jedna z pierwszych. Wiecie jak to jest - moja córka nie rozróżnia co to weekend, a co tydzień pracy i nie rozumie, że w weekend ma dłużej spać. Położyłam się do łóżka o 3 w nocy, a moja córka wyjątkowo późno, bo o 7.20 przytuptała do naszego łóżka. Wytańczyłam się, napiłam się tego i owego, a przede wszystkim zacieśniłam więzi z koleżankami z pracy. Ja siedzę sama na recepcji (choć moja praca taka mało recepcyjna... to raczej przy okazji) i nieczęsto mam kontakt z innymi dziewczynami, ale już mówią że jestem taka fajna, że muszą mnie ściągnąć do swoich działów :)

W sobotę zgodnie planem pojechaliśmy na foodtrucki. Ile radości sprawiła mojej córce przejażdżka miejski autobusem! Teraz mówi, że chce jechać tramwajem :) Spróbowaliśmy belgijskich frytek (szału nie ma), tzw. bao - jakby taki drożdżowy pampuch w kształcie bułki przecięty na pół i w środku była wołowina, warzywa, pikantny sos - naprawdę pyszne! Na koniec kupiliśmy sobie langosza na wspomnienie tegorocznych wakacji i chyba nawet był lepszy niż ten an Węgrzech, bo nie ociekał tak tłuszczem - był fajnie odsączony. Mój Mąż wypił rzemieślnicze piwko, a my z Miśką lemoniadę. Kupowaliśmy jedną porcję dania i jedliśmy na spółę, żeby móc jak najwięcej spróbować :) Hitem dla mojej córki była "różowa chusta", która potem okazała się różową watą cukrową :) Dopóki nie dotarliśmy do tego stoiska to kompletnie nie wiedziałam o co jej chodzi :) Sobotę zakończyłam treningiem, więc część kalorii na pewno spaliłam :)

Niedziela upłynęła pod znakiem zbierania żołędzi i szyszek do kącika przyrodniczego w przedszkolu. Korzystaliśmy z ostatnich ciepłych i bezdeszczowych dni. W domu okazało się, że moją córkę cisnęły buty, ale powiedziała dopiero w domu po 1,5h spacerze.... ehhhh typowa kobieta - jak jej się buty podobają to chodzi nawet jak niewygodne :) Wczoraj byliśmy po nowe... rozmiar 26! Kiedy to minęło??

29 września 2017 , Komentarze (15)

3 dzień cyklu a tu 62,9, przy wadze ponad 64kg w zeszły piątek. Część to pewnie woda zatrzymana przed okresem, ale i tak daje mi to kopa, motywację i przekonanie że trzeba działać dalej! Przedtem cały czas oscylowałam wokół 63,5, więc zakładam że jednak coś tam schudłam. Nie wiem czy ruszyło bo ruszyło, czy może ta rotacja kaloriami “zaskoczyła” mój organizm i przedstawiła go na spalanie.... Zobaczymy co będzie za tydzień :)

Świętujecie Dzień Chłopaka?? U nas w pracy dzisiaj morze cukierków i wafelków dla naszych kolegów. Są mile zaskoczeni i pysie im się cieszą do tych wszystkich słodkości :) Ja dla mojego kupiłam koszulkę z dużym fiatem :) Co chwilę mi powtarza, że jak będzie miał wolną gotówkę to kupi sobie dużego fiata i będzie przy nim dłubał w garażu. Mnie ten pomysł nie przekonuje, więc koszulka na “chwilowe zaspokojenie” pragnień :) Powinnam zrobić jutro z córką śniadanie do łóżka…. ale umówmy się, że nie wiem czy po dzisiejszym babskim wieczorze to ja nie będę potrzebować “porządnego” śniadania i mocnej kawy….

28 września 2017 , Komentarze (15)

... choć do końca nie jestem przekonana czy to robić - 3 dzień cyklu... ale co tam. Przecież co jak co, ale waga mnie nie zabije :) Na razie zgodnie z planem trzymam się kalorii i treningów. Piję więcej pokrzywy, bo podobno dobrze wpływa na poziom progesteronu. 

Jutro wieczorem mamy babskie wyjście z koleżankami z pracy - chyba potrzebuję takiego kompletnego resetu po wydarzeniach ostatnich miesięcy.  A żeby nie było, że tylko matka baluje to w weekend na katowickim rynku mają być foodtrucki, więc zabiorę moją rodzinkę. Sama też pewnie coś wszamam, ale wybiorę jakąś najrozsądniejszą opcję. Nigdy nie byliśmy na takiej imprezie, ale ostatnio przez ten remont mieliśmy tak mało czasu dla siebie, że czas to "nadgonić". Nasza więź jest ważniejsza niż moja dieta :) Zresztą to ma być styl życia, a ja nie zamierzam zawsze robić wszystkiego pod linijkę i dyktando fitatu - ot co!

27 września 2017 , Komentarze (16)

Jednak nie dostałam w poniedziałek okresu, wczoraj też nie. Poniedziałek/wtorek to było jednorazowe plamienie ostrzegawcze. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że trzeba wspomóc się tym progesteronem, bo znowu będę musiała przez to wszystko przechodzić. W ogóle zaczęłam trochę czytać o tym progesteronie i poza krótką fazą lutealną może też mieć związek z moim pogorszeniem się cery, z moimi problemami z zatrzymywaniem wody czy wzrostem wagi. No nic - muszę to wszystko uregulować.


Wczoraj pierwszą noc spaliśmy znowu na swoim łóżku :) Czuję się jeszcze trochę “obco” w tym pokoju - jest taki…. nie mój. Ale jak już wszystko dobrze wysprzątamy, rozplanujemy to będzie dobrze. Wkurza mnie trochę misz-masz meblowy. Nasze meble z sypialni i stare meble od Miśki, ale niestety tak to musi na razie wyglądać, bo na koniec przyszłego roku chcemy jeszcze odnowić salon, ale to już będzie grubsza “afera”. Na razie musimy odetchnąć i pomieszkać w tym co jest.


Wczoraj mimo “przeprowadzki” Mąż wykąpał Miśkę, a ja zgodnie z planem “zrobiłam gimnastykę” - jak to mówi Michalina. Ostatnio trafiłam na całkiem fajne dwa treningi. Na pewno jeszcze do nich wrócę :)

25 września 2017 , Komentarze (24)

.... dwie matki ssie. No dobra - od wczoraj znowu liczę te przeklęte kalorie. Postanowiłam znowu zakombinować - w dni treningowe 1800, a w nietreningowe 1600 (gdzieś wyczytałam taką mądrość - mogę spróbować, co mi tam). Zobaczymy co przyniesie pierwszy tydzień. Łatwo nie będzie, bo na piątek dostałam zaproszenie na babskie wyjście, ale co wypiję to spalę na parkiecie ;) Ciężko stwierdzić na jakim poziomie startuje, bo dzisiaj zaczął mi się okres.


A propos to cykl 26 dni…. trochę za krótka druga faza, żeby spokojnie myśleć o ciąży. Bez wspomagania się raczej nie obejdzie… wynik progesteronu na granicy. Ale jestem zdeterminowana - będę brać leki i będę dobrej myśli!

Wczoraj zrobiłam nowy trening Marty - Brzuch, uda, pośladki. Oj paliły mięśnie, paliły. Nie jest to trening, gdzie pot leje się strumieniami i ciężko złapać oddech, ale zmęczenie mięśni konkretne.

Agnieszka - w sobotę literki zawisły :-) Oto efekt:


Mieliśmy nadzieję, że w sobotę przeniesiemy się już do naszej “nowej” sypialni, ale niestety okazało się, że trzeba jednak malować drugi raz, bo trochę przebija poprzedni kolor. Dzisiaj druga warstwa i może jutro się przeniesiemy z salonu. Oj tęsknię za swoim łóżkiem. Rozkładana rogówka to jednak nie to samo :)

22 września 2017 , Komentarze (17)

Wchodzę dzisiaj na wagę, a tam znowu prawie 64 kg....  Na dodatek miałam tak opuchnięte palce, że nie mogłam założyć obrączki. Co jest grane?? Przepraszam, że nie bije ode mnie optymizm... Nie bierzcie ze mnie przykładu.