Od piątku nie liczę kalorii… czy liczę czy nie liczę stoję w miejscu… zobaczymy co będzie przy najbliższym ważeniu. To nie tylko kwestia braku efektów - prawda jest taka, że nie nadążam. Remont dalej trwa, muszę poświęcić czas Michalinie, muszę poćwiczyć, przygotować obiad itp… i czasem na liczenie kalorii po prostu brakuje mi czasu. Zobaczymy jak zakończę ten tydzień. Wolę poświęcić czas na trening niż na liczenie kcal - tu nawet jeśli nie schudnę to przynajmniej będę sprawniejsza.
W sobotę mieliśmy gości i kolejna zapowiada się tak samo. Śmieję się, że na ten i na przyszły tydzień “zestaw obowiązkowy” czyli odtwarzam te same potrawy. Wiem, że to miejsce gdzie każdy na diecie, ale ser pleśniowy z tego przepisu mnie urzekł! Szybko się przygotowuje, a smakuje……. niebo w gębie! Tylko ja dałam mniej miodu, bo było trochę za słodkie (ale to kwestia indywidualna) i miałam tylko orzechy włoskie.Spróbujcie w ramach cheatu czy po prostu, żeby sobie zrobić przyjemność
https://mgotuje.pl/pieczony-camembert-z-miodem-i-orzechami/
Pogoda mnie dołuje. Kiedy wstaję rano jest jeszcze ciemno, na dodatek ten deszcz…. Dzień podsumowuję ostatnio 3 filiżankami kawy. Powoli zbliżamy się do podjęcia ponownych starań, a ja mam wrażenie że jestem w jakimś letargu. Nie mam tej radości, która towarzyszyła pierwszej decyzji o dziecku. Boję się - boję się powtórki z rozrywki. Coraz częściej myślę, że może ta jedna Michalina nam wystarczy? Cały czas dręczą mnie myśli, że coś jest nie tak…. Na dodatek ten sen… dwa tygodnie po zabiegu śniło mi się, że jest zima, a ja znowu leżę w szpitalu….. nawet by pasowało do najbliższych planów…. Jestem przez to wszystko nerwowa. Dzisiaj chyba dam sobie wycisk…..