Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 marca 2016 , Komentarze (11)

Weekend upłynął mi pod znakiem nieregularności :| Przedświąteczna krzątanina spowodowała, że poza 3 głównymi posiłkami wszystko oparło się na podjadaniu. Tu coś skubnęłam, tam coś skubnęłam. Ilościowo może nie było tragedii, jakościowo gorzej, ale i tak największa porażka to regularność. Zawsze w weekendy jest mi trudniej pilnować tych posiłków, ale takiego “rozjazdu” to chyba jeszcze nie miałam. Pozytyw jest taki, że zarówno w sobotę, jak i w niedzielę nie skąpiłam aktywności. W sobotę ćwiczyłam w sumie przez godzinę (siłowe+cardio), a wczoraj same siłowe podczas oglądania serialu. Dzisiaj już wracam na wytyczone tory :) W tej chwili jestem już po 2 grzecznych posiłkach, na wieczór zaplanowałam step. Menu z weekendu to nawet nie dało się opisać :)


Skupmy się może na piątku :) Choć też nie było ideału:

6.00  owsianka z rodzynkami, suszoną żurawiną, kiwi, plastrem ananasa, 3 łyżeczkami jogurtu naturalnego, połową łyżeczki miodu, kawa inka z mlekiem 1,5%

9.30 jogurt naturalny activia, 3 łyżeczki pestek dyni, jabłko

13.00 zupa krem z pomidorów z pesto z kaszą pęczak, czerwona pomarańcza

13.30 kawa z niewielką ilością mleka 3,2%

16.50 kasza pęczak z warzywami

17.20 kawa z mlekiem 1.5%

19.30 2 jajka na miękko, oliwki

A samym wieczorkiem mój cheat-evening :) Od jakiegoś czasu piątkowy wieczór należy do mnie i Męża - spędzamy go razem, relaksujemy się po całym tygodniu pracy z winkiem lub drinkiem w dłoni. Przyznaję się też, że zjedliśmy dziecku chrupki kukurydziane, ale ciiiiii - ona się nie zorientowała :)


Na koniec chciałam Wam jeszcze polecić moje ostatnie kosmetyczne odkrycie. Lirene antycellulitowe serum złuszczające z 5% kwasem migdałowym. 

Powiem Wam, że już po jednym zastosowaniu skóra następnego dnia była bardzo gładka. Nie wypowiadam się nt. właściwości antycellulitowych, bo za krótki okres czasu, ale jeśli chodzi o złuszczanie to dla mnie naprawdę rewelacja. Nie wiem ile kosztuje ten preparat, bo dostałam go w ramach zamówienia prenumeraty, ale myślę ze będę do niego wracać, bo efekt lepszy niż przy peelingu z kawy i co najważniejsze mniej czasochłonne. a propos złuszczania to muszę jeszcze kupić skarpetki silcatil - trzeba powoli przygotowywać stopy na wiosnę i lato :-)

18 marca 2016 , Komentarze (5)

Więcej znaczy mniej! :)  Dołożyłam kolację i mam spadek w tym tygodniu 600 g pomimo grzeszków i tego, że za mniej niż tydzień powinien pojawić się @. Coś tak czułam ostatnio, że chyba za mało jem - bo niby jadłam mało, a spadki marne. Może nie jest to zawrotna wartość, ale dla mnie wystarczająco motywująca :) Mam nadzieję, że pomoże mi w miarę “dietowo” przetrzymać weekend. I najważniejsze - mam spadki w obwodach: talia 2 cm, brzuch: 1cm, biodra: 1cm, udo: 0,5cm - to lepsza nagroda niż te 600g :)


A propos zbliżającej się @. Nie wiem czy Wy też tak macie, ale ja na kilka dni przed mam takie parcie na słodycze, że szok! Wczoraj właśnie trochę mnie dopadło, co widać po menu. Nie powiem - mogło być gorzej, ale i tak nie jestem z siebie dumna…. Wczoraj przygotowywałam poczęstunek dla gości mojego dyrektora i oczywiście nie mogłam się powstrzymać, żeby nie skubnąć kilku ciasteczek…. Ale wiecie co? Mimo zmęczenia poćwiczyłam troszkę i z tego to akurat jestem dumna :) Dzisiaj tez mnie czeka takich trochę przedświątecznych przygotowań, ale nie zamierzam odpuścić i wskoczę na pół godzinki na step :-) Jak coś zaczęło przynosić efekty to trzeba to kontynuować :)

Nieprzykładny jadłospis dnia wczorajszego:

6.00  kiwi, tost hawajski z 2 kromek pełnoziarnistego chleba z żółtym serem i plastrem ananasa, łyżka ketchupu,  kawa z mlekiem 1,5%

9.30 jogurt naturalny activia, 3 łyżeczki pestek dyni, czerwona pomarańcza, 2 kruche ciasteczka

13.00 ryż brązowy, z potrawką z wołowiny - mała porcja, jabłko,

15.30 dwie krówki, 2 mini-landynki, ciasteczko - @ się zbliża….

16.50 ryż z sosem słodko-kwaśnym

19.30 kromka chleba pełnoziarnistego z serkiem almette, rzodkiewki

21.00 garść paluszków - porażka, ale w sumie dobrze, że na tej garści się skończyło


17 marca 2016 , Komentarze (5)

Czy wiecie, ze dzisiejszy dzień jest dłuższy od tego najkrótszego w roku o 4 h? No i jak tu nie wstawać z chęcią o 5 rano jak się słyszy takie rzeczy? Toż to już wiosna za progiem :-)


Miałam nadzieję, że Michalina pójdzie dzisiaj do żłobka, ale pół nocy “przekaszlała”... chyba znowu odzywa się alergia…. tylko nie wiemy na co, więc nie wiemy czego unikać. Początkowo pediatra mówił, że to nabiał. Alergolog powiedział znowu, że nie sądzi i chyba miał rację, bo przez przypadek zjadła w żłobku jogurt i nic jej nie było - absolutnie nic! Dzisiaj rano od razu ją znebulizowaliśmy i jak dzwoniłam do mamy to nawet tak nie kaszle, tylko trochę cieknie jej z nosa. Pozostaje nam tylko bacznie ją obserwować.


Mój Mąż dalej na coli i suchym prowiancie. Na samą myśl o mięsie robi mu się niedobrze. Mówi, że dopiero teraz rozumie co czułam w ciąży, choć ja nie uważam, żebym jakoś strasznie cierpiała. Fakt faktem samo zdjęcie ciasta wywoływało u mnie mdłości.


Biorąc po uwagę, że mam za sobą kiepską noc i wczesną pobudkę to czuję się nawet nieźle. Jeszcze nie piłam kawy, ale na pewno to nadrobię. Kurcze - ona mi po prostu smakuje :-) Dzisiaj mój Mąż w delegacji, więc po powrocie z pracy walczę z Michaliną sama. Mam nadzieję, że znajdę jeszcze wieczorem siłę na ćwiczenia. W ogóle to ten tydzień jest trochę męczący… moja koleżanka, z którą się zastępujemy jest na urlopie i w związku z tym pracuję 7-16. Niby tą godzinę będę miała potem do odebrania, ale jednak 9h w pracy potrafi zmęczyć.Jeszcze nie ma południa, a ja już bym sobie poszła. To też kwestia tego, że dzisiejszy dzień trochę zakręcony - jakieś szkolenie, arcyważny gość i Pani Prezes, która ubolewa nad tym, że musi regulować zobowiązania :-)

Nie mówiłam Wam chyba, ale dokładnie za tydzień będę o rok starsza… co gorsze zmieni mi się cyfra z przodu!! Oj w te święta będzie dodatkowa okazja do świętowania. Już wybrałam tort jaki będę piekła. A właśnie, że tak! Dieta, dietą, ale 30-stka jest raz w życiu :-)


16.03.2016

6.00  pół grahamki z twarogiem i domowym dżemem porzeczkowym, pół grahamki z almette i domową wędliną z szynki, kawa inka z mlekiem 1,5%

10.00 jogurt naturalny activia, 3 łyżeczki pestek dyni, jabłko

11.10 kawa z małą ilością mleka 3,2%

13.00 zupa krem z pomidorów z pesto z kaszą pęczak, jabłko

16.30 sos słodko kwaśny z kaszą pęczak

19.30 płatki kukurydziane z mlekiem 1,5%

16 marca 2016 , Komentarze (8)

Jest poprawa i w zachowaniu babci i w zdrowiu Michaliny. Wczoraj tylko rano miała kupkę, a kolejna dzisiaj rano i była już “normalna”. Mam nadzieję, że jej to już przeszło i jutro dzielnie pójdzie do żłobka. Babcia już podawała wszystko tak jak jej mówiłam, chociaż nigdy nie mogę mieć pewności, że mówi mi całą prawdę. :)

Przez to “babcine” zamieszanie i moje nerwy zapomniałam o jadłospisach. Naprawiam błąd.

15.03.2016

7.00 dwie kromki pełnoziarnistego chleba posmarowane cienko serkiem almette z domową wędliną z szynki, pół ogórka zielonego, kawa inka z mlekiem 1,5%

10.00 jogurt naturalny activia, 3 łyżeczki pestek dyni, jabłko, kawa z mlekiem 3,2%

13.00 zupa krem z pomidorów z pesto z kaszą pęczak, jabłko

16.30 ryż brązowy, z potrawką z wołowiny

17.30 kawa z mlekiem 1,5%

19.30 kiwi, jajko sadzone ze szczypiorkiem, kromka pełnoziarnistego chleba

14.03.2016

7.00 grahamka z białym twarogiem i łyżeczką domowego dżemu z czarnej porzeczki, kawa inka z mlekiem 1,5%

10.00  jogurt naturalny activia, 2 łyżki pestek dyni, jabłko

12.30 kawa z małą ilością mleka 3,2%

13.00 zupa krem z brokułów z kaszą pęczak, jabłko

16.30 ryż brązowy, z potrawką z wołowiny

19.30 twarożek ze szczypiorkiem

ps. Mój Maż od dwóch dni źle się czuje - ma mdłości. Chyba zaraził się od Michaliny. Na szczęście nie jest źle i śmieje się, że cola jest super na mdłości :)

15 marca 2016 , Komentarze (17)

Pisałam Wam wczoraj, że w związku z rotawirusem Michalina nie chodzi do żłobka tylko siedzi w domu z babcią. Wczoraj po powrocie do domu myślałam, że dzisiaj już wezmę urlop na żądanie. Niestety mam taką sytuację, że w tym tygodniu nie mogę, ale zacisnąć zęby wcale nie było łatwo. 

Wszystko co i jak napisałam mamie na kartce i przyczepiłam ją do lodówki - Mąż powiedział, że wszystko przeczytała i gdzie miała wątpliwości to dopytała. Cały dzień nie mogłam się do niej dodzwonić, bo zostawiła telefon w torebce, a w mojej głowie już milion myśli - że może jej się pogorszyło, że może pojechali do lekarza, a jakbym zapomniała jej zostawić jakiegoś leku to też się nie dodzwonię, bo do kogo…. 

Potem kwestia jedzenia. Przygotowałam jej elektrolit (Pani doktor powiedziała, że po każdej kupie powinna wypić co najmniej 100 ml, ale gdzie tam - elektrolit nie ruszony, bo babcia uznała, że kompocik będzie lepszy. I elektrolitu przez 8h wypiła może z 50 ml. Na drugie śniadanie dostała kaszkę typu sinlac dla alergików - babcia też uważa, że to źle! Że nie powinnam jej dawać takiej kaszki jak ma biegunkę. Zostawiłam babci słoiczek z rosołkiem na obiad, bo taki słoiczkowy od 5 miesiąca na pewno będzie lepiej strawny dla takiego malucha, zwłaszcza z chorym brzuszkiem. Nie babcia - ugotowała swój rosołek na wywarze mięsnym i na dodatek nie doczytała, żeby dać jej probiotyk, a nie wspomnę już o tym jakie niedobre jest to lekarstwo na biegunkę GRRRRR! Potem pytam po co ja jej to wszystko napisałam? Żeby wiedziała, o której godzinie. Wkurzyłam się wczoraj nieziemsko - to jest nasze dziecko, my za nie odpowiadamy i jak daję jej szczegółowe instrukcje co ma jej podawać to tak właśnie ma być. Ona miała swoje dzieci i wychowywała je jak chciała, bo obie mamy miała daleko, więc nie miał jej się kto wtrącać. A jeszcze lepsze - kupiła w piekarni babkę drożdżową i jej dała - choć Michalina powinna mieć dietę bezmleczną….  Wieczorem dzwoni, że czytała w internecie co można jej dawać (bo przecież ona nie wie, bo już dawno nie miała małego dziecka) i okazało się, że wszystko to co powiedziałam - ot słabostka! Nawet banana, którego ona absolutnie nie uznaje przy biegunce. 

Mam nadzieję, że Michalinie szybko się polepszy, bo skończy się to jakąś obrazą w rodzinie. I wiecie co? Ja wcale nie mam gwarancji, że o wszystkim mi powiedziała…… Ja naprawdę jestem jej wdzięczna za to, że z nią została, ale musi szanować nasze decyzje - nie po to ja chodzę po lekarzach i ustalam co mogę Michalinie podać, a co nie żeby ona robiła samowolkę. Ok - chyba częściowo wylałam swoją gorycz :) Pozdrawiam te co przeczytały do końca :)

14 marca 2016 , Komentarze (7)

W piątek wieczorkiem trochę nagrzeszyłam - przyznaję się bez bicia. Nie zamierzam się tłumaczyć, ale potrzebowałam się rozluźnić w absolutnie nie-dietetyczny sposób. Ale było, minęło :)

Weekend całkiem przykładny - nawet jak było coś słodkiego to skrupulatnie wliczone w jadłospis. Powiem nawet więcej - mój Mąż wczoraj otworzył paczkę paluszków, a ja powiedziałam, że nie chcę :) Kiedyś to było nie do pomyślenia. Ja odmówiłabym paluszków? NO WAY! Oprócz tego zmobilizowałam się do przemierzenia ciała oraz do odkurzenia stepu i pulsometru. Miła niespodzianka czekała mnie w niedzielę, gdy okazało się, że jedna z moich ulubionych spódnic zrobiła się jakaś taka luźna w biodrach. Ulubiona, ale w razie czego rozstanę się bez żalu :) Fajnie jak mimo grzeszków jakieś efekty są. Postanowiłam też spisywać swoje posiłki. Z jednej strony dla kontroli, a z drugiej dla informacji na przyszłość. Mam jeszcze stare zapiski tego typu i czasem bywają inspiracją, gdy coś idzie nie tak. 

Poza kwestiami diety to zgodnie z planem udało mi się umyć okna - przepraszam wszystkie regiony gdzie przez moje mycie okien padało :) Poza tym w niedzielę Michalina miała nawrót biegunki. Biorąc pod uwagę, że była to prawie sama woda i nastąpił nawrót lekarz podejrzewa rotawirusa. Na szczęście Miśka ma apetyt, pije, więc myślę, ze nie ma ryzyka hospitalizacji. Wczoraj jak w przychodni zobaczyła, że jakaś mama otwiera dziecku paluszki to pierwsza pognała. My czasem dajemy jej te juniorki, a przy tej biegunce sól jej się przyda, bo orsalit jest be…. i muszę się mocno nagimnastykować, żeby w ogóle zrobiła 1 łyk. Dzisiaj została z babcią (babcia ma 2 dni urlopu). Dzwoniłam też do koleżanki, która ma dziecko w tym samym żłobku i jej córka od wczoraj wymiotuje. Żłobki…. ale co zrobić?!

ps. AHA - zaczęłam jeść kolację :)

11 marca 2016 , Komentarze (18)

Tak sobie teraz myślę, że robię swoje, ale nie wiem czy do końca dobrze.

Zawsze staram się analizować moje odżywianie - co robię dobrze, a co źle. Zaczęłam ostatnio myśleć czy aby na pewno zjadam odpowiednią ilość posiłków i czy to przypadkiem nie ma jakiegoś przełożenia na wskazania wagi. Mam nadzieję, że pomożecie mi rozwiać wszelkie wątpliwości. Od poniedziałku do piątku mój każdy dzień właściwie jest bardzo podobny (godziny orientacyjne +/- pół godziny):
6.30 śniadanie (w domu) - zazwyczaj kanapki
10.00 II śniadanie (w pracy) - activia naturalna, jabłko
13.00 niedawno odkryłam, że nazywa się to lunch (w pracy) - zupa lub sałatka
16.30 obiad (w domu)
17.00 kawka z Mężem - taki nasz rytuał
I w czym problem? Że zazwyczaj po tym obiedzie staram się już nic nie jeść, bo wydaje mi się że wystarczy taki porządny posiłek o tej 17.00. Przyznam, że czasem zdarzają się później jakieś nieprzemyślane przekąski. Chodzę spać koło 22. Może nie jedząc jakiejś lekkiej kolacji popełniam błęd, który skutkuje tym, że waga spada opornie lub rośnie. Ćwiczę zawsze wieczorkiem koło 21 - wcześniej nie mam kiedy.

Co wy myślicie? Doradźcie coś!

11 marca 2016 , Komentarze (4)

Waga niestety w górę o 300g. Może to jest spowodowane brakiem WC w dniu wczorajszym, a może jednak deser we wtorek był trochę bardziej kaloryczny niż przypuszczałam, albo kwestia zatrzymania jakiejś wody po ćwiczeniach. Wiem - pewnie to te pół szklaneczki piwa, które wypiłam wczoraj od Męża! Ot i mamy winowajcę :) Tak naprawdę to nie będę tego nadmiernie przeżywać i rwać włosów z głowy - będę dalej robić swoje (choć nie bez grzeszków) i czekać. Wydaje mi się, że spadł mi obwód w udach, ale przyznam szczerze, że jakoś zawsze przywiązywałam małą wagę do cm, więc może mi się tylko zdaje. Jutro rano się dokładnie pomierzę i zobaczymy za tydzień. Na razie trwamy dalej!


Wczoraj miałam telefon ze żłobka, ze Michalina ma stan podgorączkowy i 3 luźne kupki, a co najgorsze to nie ma apetytu (wierzcie mi - mojej córce się to nie zdarza!). Pani powiedziała, że co biorą kolejne dziecko do przewijania to luźna kupka, więc najprawdopodobniej jakaś jelitówka. Wczoraj pediatry już nie było, więc działam trochę na własną rękę, ale chyba skutecznie bo wczoraj miała tylko jedną kupkę, a dzisiaj jeszcze wcale. W ogóle to została dzisiaj z dziadkiem - dobrze, że jeszcze jest w kraju i może z nią zostać. Jakby tego było mało to zaczęło jej cieknąć z nosa czyli znowu mamy katar. Mam nadzieję, że do poniedziałku jej się poprawi i będzie mogła pójść do żłobka. Kiedy się skończą te jej permanentne katary….. Przechodzi z jednego w drugi. Wiem, że katar to nie choroba, ale jednak szkoda mi tego małego noska…..


Miałam w planie jutro mycie okien, ale nie wiem jak to wyjdzie. Zależy przede wszystkim od Michaliny… Choć tak sobie myślę, że jak dzisiaj pójdzie spać to może bym chociaż sypialnię śmignęła… zawsze byłoby jedno okno mniej… i może kuchnię - tam jest nieduże okno :)

10 marca 2016 , Komentarze (6)

Powiem Wam, że od jakiegoś czasu mam problem ze snem. Niby jestem śpiąca, a jak się kładę to nie mogę zasnąć, a potem mam wrażenie, że całą noc jestem na czuwaniu. Jak dzwoni budzik to zazwyczaj już nie śpię. Dzisiaj rano już zaczęłam się zastanawiać nad jakąś melatoniną, a może po prostu powinnam wypić filiżankę melisy przed snem? Dzisiaj chyba spróbuję z melisą.


Mój Mąż dla odmiany codziennie budzi się koło 4 rano i też już nie może zasnąć do momentu jak zadzwoni budzik. U niego przypuszczam, że chodzi o stres w pracy. Jest od jakiegoś czasu bardziej nerwowy - trochę odbija się to na mnie, a wczoraj Miśka “dostała rykoszetem”. Oczywiście nie zrobił jej żadnej krzywdy, ale niepotrzebnie się na nią zdenerwował. A zestaw zdenerwowane dziecko i zdenerwowany rodzic to złe połączenie. Ustaliliśmy, że jak któreś z nas ma zły dzień to nie wtrąca się w przypadku kryzysowych sytuacji z Michaliną. Ja wiem, że jak czasem daje popalić to muszę na chwilę wyjść do innego pokoju, żeby opanować negatywne emocje. Mój Mąż bardzo potem przeżywał, że się uniósł niepotrzebnie, choć po 15 minutach ganiali się z Michaliną dookoła sofy. Powiem Wam, że chciałabym coś dla niego zrobić, żeby się zrelaksował, zresetował umysł, bo widzę że nie jest mu łatwo, ale kompletnie nie mam pomysłu co mogłabym zrobić….. macie jakieś pomysły? Chętnie się zainspiruję.


Na zakończenie dzisiejszego wpisu chciałabym Was ostrzec przed zgubnym połączeniem czerwonej soczewicy i kremu z brokułów :) Brzuch wzdęty jak w 5 miesiącu ciąży :) Pomijając rozmiar to kłucie i przelewania średnio przyjemne :)


O kurcze - właśnie sobie uświadomiłam, że jutro kolejne ważenie (strach)

9 marca 2016 , Komentarze (11)

No to powiem Wam, że się naświętowałam :-) Położyliśmy dziecko spać i zasiedliśmy do degustacji deseru - był naprawdę bardzo smaczny. Jak macie ochotę wypróbować w ramach odstępstwa od diety to odsyłam na stronę Ewy Wachowicz - Pucharki z musem brzoskwiniowym :-) Generalnie często zdarza mi się przyrządzać potrawy z jej przepisów - są dość łatwe i smaczne. Ale wracając do świętowania - pod ten mus wypiliśmy jeszcze po kieliszku malinowej nalewki domowej roboty i koło godziny 21 zasnęłam na ramieniu mojego Męża :-) To by było na tyle śwętowania :-) Fakt faktem, ze wstałam rano o 5.30 i nie wypiłam ani grama kawy w ciągu dnia - w pracy jakoś nie odczuwałam potrzeby, w domu nie zdążyłam, a potem to już było zbyt późno :-)


Dzisiaj też jestem śpiąca. Czy młode mamy w ogóle się wysypiają? Chciałam ograniczyć troszkę kawę, ale mam z tym problem. Zazwyczaj piję dwie dziennie, a w kryzysowych sytuacjach (w niedzielę, gdzie dziecko wstało o 4.40 i krzykiem oznajmiło, że nie będzie już spać) 3, ale staram się tego unikać, bo potem mam problem ze spaniem w nocy. Intryguje mnie jeszcze yerba mate - u mnie w pracy jest co najmniej kilka osób, które  piją yerbę - mają tykwy, bombile i każdy podkreśla, że działą naprawdę pobudzająco i nie piją już kawy, no chyba że dla smaku. Patrzyłam, że takie zestawy do picia yerby można kupić już za 20-30 zł, więc chyba nie jest to zbyt wysoki koszt nawet gdyby się okazało, że to nie dla mnie. Czy są tu nayerbane Vitalijki??


Ponieważ wczoraj nie ćwiczyłam to dzisiaj może nadrobię podczas oglądania top chefa. Jakoś przypadł nam ten program do gustu. Te wszystkie potrawy wydają się być takie smaczne, a niektóre połączenia naprawdę inspirujące. Ostatnio któryś z kucharzy zrobił pomidorową z wędzonym twarogiem. Więc u mnie w niedzielę na stole pojawił się krem paprykowo-pomidorowy z wędzonym twarogiem i powiem Wam, że wyszło naprawdę smaczne połączenie. Na pewno będę to powtarzać. Może dzisiaj też mnie coś zainspiruje :-)