Ostatnio dodane zdjęcia
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 27025 |
Komentarzy: | 227 |
Założony: | 30 stycznia 2013 |
Ostatni wpis: | 9 stycznia 2021 |
Postępy w odchudzaniu
Niedziela rano, na pusty brzuszek 59 kg. Przynajmniej jakaś prawidłowość. W ciągu dnia waga wzrośnie, wiadomo.
Na śniadanie dwie kromki . Jedna z twarogiem druga z bryndzą(pierwszy raz w życiu jadłam bryndzę). Nawet smaczna tylko strasznie słona. Pić się chce. A może i dobrze.
Jogurt pomarańczowy z lnem. A na obiadek dzisiaj surówka z buraka ze szczypiorkiem i łyżeczką majonezu, udko z kurczaka bez skóry, zaprawione czubrzycą i zrobione bez tłuszczu w mikrofali. Do tego pewnie kasza jaglana bo mam trochę ugotowanej z wczoraj.(przekonałam męza ,że zdrowa i też ją jada).
Mam zamiar poćwiczyć po południu z Ewą Chodakowską. Obejrzałam wczoraj Kilera i spróbuję(jeśli mąż nie wyciągnie mnie na spacer przy tej marnej pogodzie). Będzie zabawnie bo mam mały monitor(10 cali), ale ... skoro ćwiczyłam callanetics ze słuchawkami studyjnymi(bardzo duże jakby ktoś niewiedział) na kablu to pewnie dam radę i z małym monitorem.
Śniadanie zwyczajne- 2 kromki chleba na zakwasie, jedna z żółtym druga z almette z papryką.
Przegryzka- jogurt. Dzisiaj nowy, pomarańczowy z kawałkami czekolady, kupiłam na spróbowanie. Z mielonym sezamem pycha. Pojemnik 150 g, tłuszczu 1,5 %. Banan.
Obiadek- ryba w panierce smażona na oleju, dochodząca w mikrofali plus surówka z pekińskiej z dodatkiem pestek dyni. Wersja light , bez majonezu tylko skropiona oliwą.
Na kolację kupiłam rybę po grecku. Jakoś się dzisiaj zarybił ten jadłospis.
Przegryzka przed kolacją pewnie jakieś jabłko albo pomarańcz.
Napoje zwyczajowo- kilka kaw, herbat, dzisiaj jest woda imbirowa i ciepła woda przegotowana.
Ściągnęłam ćwiczenia pani Chodakowskiej, muszę najpierw przejrzeć.
Nie byłam dzisiaj jeszcze na dworze i chyba już nie wyjdę. Pogoda do kitu więc mi nie tęskno. Dzień spokojny. Zywienie w normie. Nadliczbowo dwie kostki gorzkiej czekolady.
Planowane ćwiczenia : steper i brzuch.
Dzisiaj piekłam chlebek, jak co tydzień. Przez ostatnie dni żadnych wybryków żywieniowych, słodyczy zero.
Cwiczenia na steperze(byłam ostatnio w bibliotece więc będzie regularne stepowanie) z jednoczesnym czytaniem książki. Ostatnio miałam taką grubą książkę ,że aż plecy bolały przy stepowaniu.
Dzisiaj trochę więcej czasu, więc poćwiczyłam jogę.
Dostałam na walentynki pyszną kawę i piłam ją już dwa razy .
Waga ciała ok. 60 kg.
Mam zamiar poćwiczyć zamiast brzucha nogi. Skończę miesiąc i od nowego chyba zacznę.
Dzisiaj rano niespodzianka. Waga ciała na pusty brzuszek 59 kg. Wiem ,że to chwilowe ale cieszy.
Na śniadanie chlebek pieczony wczoraj. Na zakwasie ,z sezamem w środku. Smak sezamu wyczuwalny. Chuda wędlina z chrzanem.
Kupiłam wreszcie kolendrę. Dodałam dzisiaj zmieloną łyżeczkę do sosu z kotletów, pachnie kusząco. Podobno kolendra czyni potrawę bardziej lekkostrawną. Będzie surówka z buraka ze szczypiorkiem, ryż i mały kotlet z sosem z kolendrą. Woda imbirowa już ugotowana, ocet jabłkowy wypity. Czas na obiad.
Zlewałam dzisiaj z rana ocet jabłkowy. Robił się przez miesiąc, wyciskałam przez ściereczkę. Wyszło prawie 5 litrów. Dwa duże słoje stały przez miesiąc w mojej kuchni, wreszcie znikły. Ile więcej miejsca.
Tak ,tak, jak masz spaść na wadze jak znów jesz mąkę. Rzeczywiście jadłam dziś naleśnika zrobionego na wodzie mineralnej ,bez cukru i wyszedł super puszysty(byłam zaskoczona). A w naleśniku mięsko gotowane w zupie, w małych kawałeczkach, drobno posiekana kapusta kiszona i wszystko polane lekko sosem słodko-kwaśnym. Zawinięte w ciasny rulonik. Pycha. I obiad gotowy.
Sniadanie dzisiaj niestandartowe. Jadłam dzisiaj plasterek baleronu. Druga kromeczka z serem białym posolonym. Obiad jw.
Przegryzka przed kolacją :jabłko. Przed obiadem jogurt z sezamem.
Dzisiaj w mojej kuchni piękne aromaty. Właśnie studzę chlebki na zakwasie. Dzisiaj szybko wyrosły więc o tej porze już gotowe. Ale i tak dopiero jutro je rozkroję. Na razie nacieszę się zapachem.
Kolacja o 18.Mam białą bułę więc może z dżemem?
W planach steper i brzuszki.
Tłusty czwartek świętowałam galaretką z łyżeczką sezamu polaną "tłustym"(8.5%) jogurtem śmietankowym.
Zdążyłam dzisiaj poćwiczyć jogę przed kolacją, na pusty brzuszek. Wygodnie się ćwiczy gdy w brzuszku pusto. Cwiczenie jogi po męczącym dniu odpręża i relaksuje. Uelastycznia całe ciało, stanienie na głowie pozwala odpocząć zmęczonym nogom, pobudza krążenie krwi i może nawet odchudza, kto wie. Taka wersja ćwiczeń nie przyśpiesza tętna ale doskonale poprawia samopoczucie.
Sniadanie dziś -dwie kromki chleba drożdżowego na piwie, jedna biały ser, druga dżem porzeczkowy.
Przekąska przed obiadem- tłusta galaretka.
Obiad - ryż z mięskiem ze zupy, polany sosem słodko-kwaśnym.
Podwieczorek- pół banana(miałam z wczoraj).
Kolacja- 1 cebula smażona na patelce, podduszona z wodą i zatrzepana 1 jajkiem, dwie kromeczki bez masła.
Póżniej jeszcze pewnie poćwiczę brzuch.(wersja codzienna i obowiązkowa).
Napoje w dużych ilościach:2 kawy, herbaty i woda mineralna.
Do obiadu rutynowe jedzenie. Na obiad dzisiaj domowa cienka pizza z gotowanym w zupie mięsem z indyka, papryką i czosnkiem.No i z żółtym serem w niewielkiej ilości. Dwa kawałki tj ok 30-40 stopni z okręgu. Popitka woda imbirowa.
Popołudniowe godziny poza domem. Zgrzeszyłam. Zjadłam herbatnika, dla podniesienia cukru we krwi, tylko to miałam pod ręką. Gdy wyruszam na dłuższy spacer za miasto zabieram ze sobą gorzką czekoladę. W razie czego, oczywiście.
Przegryzki przed kolacją brak, chyba żeby policzyć herbatnika.
Na kolację makrela, jedna z ogórkiem kiszonym druga z chrzanem .
Wczoraj o późnej porze jeszcze stepowałam, wbrew wcześniejszej zapowiedzi, dzisiaj też będzie steper i brzuch.
Usłyszałam dzisiaj komplement, który nie wprawia w dobry humor. Teść powiedział mi ,że się poprawiłam,że teraz mąż może być ze mnie zadowolony. Chciał być miły. Mąż nie widzi poprawy, a jest ze mną bliżej niż teść. Chociaż tyle dobrze.
Muszę się chyba pomierzyć centymetrem i zapisać sobię. Będzie do porównań.
Do jutra.Córka zakończyła sesję z dobrymi wynikami, jestem z Niej dumna.
Jak to mówią nihil novi. Pracuję, już nie ma czasu na leniuchowanie.
Sniadanie jak zwykle, dwie kromeczki, dzisiaj chlebek drożdzowy na piwie. Smak piwa niewyczuwalny, może chociaż witaminki z piwa przejdą do chleba.
Przekąska- jogurt z lnem(skończył mi się sezam).
Obiadek: mała wątróbka z indyka, dwa ziemniaki gotowane w mikrofali, garść kapusty kiszonej skropionej oliwą.
Przekąska:banan
Kolacja: dwie kromeczki- ser biały +papryka czerwona, ser żółty + ogórek kiszony.
Między posiłkami kawy, herbaty, woda, woda imbirowa.
Sił starcza dzisiaj tylko na ćwiczenie brzucha. Po ćwiczeniach woda z tabletką magnezu.
Zapotrzebowanie na słodycze:brak