Pamiętnik odchudzania użytkownika:
magnolia90

kobieta, 60 lat, Gdańsk

177 cm, 80.40 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Schudnąć ....

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 listopada 2015 , Komentarze (2)

Tańce, śmiech, rozmowy z dawno niewidzianymi znajomymi, drineczki.... Tego potrzebowałam! I to miałam...

Mało spałam, bo o 8.30 obudził mnie głód. Śniadanie: bułka grahamka, jajecznica z 2 całych jajek + same białko z 1 jajka. Fitatu: ile kalorii miały te drineczki (wódka+napój)? Prawie 700 kcal! ... Dobrze, że dużo tańczyłam (tańce trwały od 20.30 do 2.15 - opuściłam zaledwie kilka, a orkiestra dużo grała i miała króciutkie przerwy). Dobrze, że bardzo niewiele zjadłam: kawałek ciasta do kawy, kilka winogron, mandarynkę, 5 słonych paluszków. Dobrze, że wcześniej przed imprezą zjadłam posiłek o 17-ej, a impreza była moją kolacją (drinki - bardzo długa kolacją, bo je sączyłam bardzo wolniutko, ale przez cały czas w przerwach między tańcami). Dobrze, że było to wszystko, bo co by było, jakby tego nie było... Łącznie kalorie wczoraj: 2041, w tym imprezka 1000 kcal... Nie ważyłam się dzisiaj. 

Bilans tygodniowy: 9088 kcal (norma 9100), B - 465 g (norma 273-567), W - 1257 g (norma  1022-1596), T - 203 g (252-357).  Jest dobrze!

14 listopada 2015 , Komentarze (7)

Spadek wagi! - 0,5 kg! Teraz ważę 82,4 kg.

12 listopada 2015 , Komentarze (10)

W swoim menu dopuszczam pierogi w umiarkowanej ilości (6-7 sztuk) ... Dzisiaj o 17-ej na obiad było 400 g ruskich - tak mi smakowały. Żelki też mi smakowały - zjadłam pół paczki (50g)... w autobusie, po 16.15. Licznik kalorii wyliczył dzisiaj 1670 kcal. Taki głupie dzisiejsze menu wieczorne, bo do 16-ej było OK (2 bułki grahamki z hummusem, twarożek - 250 g). Kolacji nie będzie.
Mała porażka po dłuższej przerwie. A co tam, jutro też jest dzień - będzie OK.

11 listopada 2015 , Komentarze (8)

jakby chciało, a nie mogło. Waga - 0,1 kg. Cieszę się i z tego spadku, jak nie ma innego..., ważne, że jest cokolwiek. Powolutku do celu.

Śniadanie: bułka grahamka, 250 g twarogu z jogurtem naturalnym, cebulą, słodzikiem; 1 łyżeczka dżemu śliwkowego. II śniadanie: szklanka soku karotka z lnem. Obiad: 50 g kaszy gryczanej z odrobiną sosu z pieczeni, ogórek kartuski + porcja budyniu na zimno (deser = 127 kcal).

Do ćwiczeń trudno mi się zabrać. Zabieram się, zabieram i nic z tego. 

Dzisiaj pracowicie spędziłam dzień wolny od pracy: prasowanie, porządki w szafie, obiad. Od tej bieganiny od 9-tej do 16-tej bolą mnie nogi - ogólnie jestem padnięta (może ta deszczowa pogoda nie wpływa na mnie zbyt dobrze). Teraz mam labę. Wieczorem będę strzyc chłopaków, potem przygotuję jedzenie do pracy. 

Wczoraj miałam trudny dzień w pracy. Odbiło mi się to w nocy - całą noc śniła mi się praca, koszmary, które budziły mnie i na nowo atakował, gdy tylko zasnęłam. Czas chyba na urlop. Mam jeszcze 11 dni urlopu za 2015 rok, ostatni tydzień listopada odpada, grudzień i styczeń też odpada... Może w przyszłym tygodniu wezmę sobie urlop? To jedyna szansa na wzmocnienie się przed trudnym okresem w pracy.

8 listopada 2015 , Komentarze (4)

Trwa 2 tygodnie i są dni (znowu codziennie ważę się), kiedy waga na plusie (+/- 0,1kg - 0,5 kg). Dalej trzymam się planu. Poczekam, jeszcze jakieś dwa tygodnie i zastój minie. "Ten typ tak ma". 

Wczoraj na "poprawinach 40-tki" byłam w miarę zdyscyplinowana, jadłam surówkę - nawet dużo (bez majonezu; kapusta pekińska, oliwki, papryka czerwona, pomidor), gotowany dorsz w sosie jogurtowo-śmietankowo-koperkowym, krokiet z pieczarkami, no i oczywiście torcik (taki cieniutki, jak 5 minutek), wypiłam też lampkę wytrawnego wina i kieliszek nalewki aroniowej. Przed imprezą: śniadanie - bułka grahamka i 2 jajka + mleko; II śniadanie - 2 kostki mintaja + bułka grahamka; obiadu nie jadłam. No, chyba nie było tak tragicznie. 

Dzisiaj: śniadanie - 1k. pszennego chleba (50g) + jajecznica z 3 jajek; obiad (taki nie "niedzielny", bo chłopaki nie chcieli obiadu i ugotowałam zupę na jutro; mieli ochotę na gofry) - miseczka zupy fasolowej; potem 3 gofry ("małe serduszka"). Na kolacje zjem sałatę lodową z jogurtem naturalnym.

Jutro do pracy. Zaraz idę przygotować sobie jedzenie do pracy. Ostatnio zasmakowałam w takim warstwowym deserze, który zabieram ze sobą do pracy: kroję na cieniutki plasterki 2 jabłka lub jabłko i gruszkę, na to sypię 2 łyżki płatków owsianych, polewam 3 łyżkami jogurtu naturalnego typu greckiego (z Biedronki - 5% tłuszczu), 1 łyżkę suszonej żurawiny. Do pracy zabieram też 2 bułki grahamki z hummusem/serkiem almette i 1/4 awokado - te 3 posiłki wystarczają mi do 16.30-17.00.

Coś mi w telefonie od kilku dni szwankuje aplikacja "Fitatu" - nie mogę zapisywać produktów, które zjadam. Od środy zapisuję na kartce moje posiłki.

4 listopada 2015 , Komentarze (11)

Pozwoliłam sobie na ból tęsknoty. Pomyślałam sobie: "Niech płynie i niech boli." No i bolało ... Nie walczyłam z nim, bo wiem, że walka przynosi odwrotny skutek: boli jeszcze mocniej, a tak czas łagodzi, łagodzi i pozornie znika to, co boli. Tęsknota za kimś, kto nie żyje - na to nie ma lekarstwa ani żadnego racjonalnego wyjścia. To jest i tyle, zawsze wraca i potem odchodzi na chwilę, by znowu pojawić się. Każdy, kto stracił bliska osobę wie, jakie to paskudne ...

Waga, tak jak przewidziałam (po szybkim spadku), bez zmian. Na chwilę było nawet 1 kg na plusie. "Organizm przyzwyczaja się do nowej wagi" - tak się o tym etapie mówi. Oby etap ten trwał jak najkrócej - nie lubię go.

Bilans miesięczny za październik wyszedł znakomicie: kalorie - nie przekroczyłam normy (40.300 kcal), BWT - w normie. 

Kontynuacja  - w toku. Nie myślę rezygnować z 1300 kcal dziennie, bo to mi wystarcza, by nie czuć głodu. Muszę wrócić do moich ćwiczeń, które zaniechałam z powodu choroby. Jakoś znowu nie mam na nie zbyt wielkiej ochoty - tak się rozleniwiłam. Dobrze, że nadal ma bieganinę w pracy (kilometry lecą).

30 października 2015 , Komentarze (4)

W końcu. Miałam niezły wycisk w pracy w tym tygodniu, ale dałam radę. W listopadzie będzie lżej ...

W pracy zjadłam w 3-ch posiłkach: 2 bułki grahamki, jedna z serem żółtym i awokado, a drugą z serkiem "Almette" i awokado (całe awokado jem do kanapek przez 5-7 dni), potem 200g serka wiejskiego. Na obiad: placki ziemniaczane (10 łyżek surowego ciasta) z odrobiną cukru i śmietanki 10% - tak liczę z 500 kcal. Bardzo tęskniłam za takimi plackami, przez wiele tygodni opierałam się przed ich zjedzeniem, a dzisiaj zrobiłam sobie ucztę. Jadłam je o 16.30 i chyba zrezygnuję z kolacji, bo jeszcze je trawię. Jak bardzo je lubię - tak bardzo mi szkodzą... Wypiłam jedną herbatę "Verdin" (2 saszetki), a teraz parzy się herbatka kminkowa.  A co tam, i tak było warto (jem je 2-3 razy w roku). No, w sumie mogłam zrobić je w piekarniku (podobno tak można, jeszcze nigdy nie próbowałam).

Jutro rano wyjazd do mamy. Tam są groby moich bliskich: siostry, babci i taty. Jak każdego roku, bardzo przeżywam  Święto Zmarłych i aż do bólu tęsknię za siostrą. Tak, głównie za nią... Te 18 lat bez niej ... z każdym rokiem tęsknota jest jeszcze bardziej dokuczliwa, coraz mocniej boli. Przez 33 lata była moją najlepszą przyjaciółką...

29 października 2015 , Komentarze (5)

Cztery posiłki (jak do tej pory): bułka grahamka z hummusem i awokado na I (8.00) i II (11.30) śniadanie, przekąska (14.00): 2 małe gruszki, obiad (16.30): warzywa na patelnię (450g) + 2 jajka sadzone (smażone na odrobinie tłuszczu) + bułka jasna z pieca z 1 łyżeczką dżemu z czarnej porzeczki = 1150 kcal, pozostało mi 150 kcal - na kolację o godz. 20-ej (jogurt naturalny?).

Cieszę się, że po jutrzejszym dniu zawitam w pracy dopiero we wtorek. Zdążę odpocząć.

28 października 2015 , Komentarze (6)

Jadłam posiłki co 4 godziny.  W pracy 3-ch posiłkach: 2 bułki grahamki z hummusem
i awokado, 250g twarogu chudego (0,2%) z 70g jogurtu naturalnego. W domu: obiad - 8 pierogów ze szpinakiem i brokułami (375 kcal) z wody + 6 orzeszków w czekoladzie, kolacja (godz. 18.30) - 2 k. chleba razowego z plastrem żółtego sera i hummusem. Za mało warzyw, totalne zmęczenie i ... ciągnie mnie na słodkie - to jutro zmienię (zmęczenia chyba nie uniknę). 

W pracy dalej nawał. Wychodzę na prostą - do piątku będzie znacznie lepiej.

Ta zmiana czasu. Chodziłam spać o 23-ej, a teraz o 22-ej i nie mocnych, by to przełamać - może za jakiś czas... Idę spać.

27 października 2015 , Komentarze (6)

Jeszcze wszystkiego nie ogarnęłam po tygodniowej przerwie w pracy. Totalny brak czasu, nieregularne posiłki (zapomniałam o jedzeniu) w pracy, a przez to nie zjadłam tyle, ile powinnam. W domu to nadrobiłam (za dużo zjadłam) - w sumie i tak wyszło mi niecałe 1300 kcal. To nie jest w porządku. Jutro będę się bardziej pilnowała.