Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wmówiłam sobie, że nie mam czasu na zadbanie o siebie i długo z tym żyłam i ... tyłam. Było mi wygodnie. Praca, troje dzieci, cały dom na głowie, obowiązki służbowe wkradły się w prywatne życie. Wiele osiągnęłam, ale największym"sukcesem" w przeliczeniu na kilogramy i rozmiar okazała się moja waga - osiągnęłam 97 kg i już nie mogę na siebie patrzeć. Moim życiowym credo i stylem życia do niedawna był śmiech, uśmiech, żartowanie - głównie z siebie. Teraz codziennie rano, kedy stoję przed szafą, chce mi się wyć.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12729
Komentarzy: 253
Założony: 9 kwietnia 2013
Ostatni wpis: 23 maja 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Lotta73

kobieta, 51 lat, Trzcianka

172 cm, 76.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Schudnąć, a co najważniejsze - utrzymać wagę!!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 kwietnia 2013 , Komentarze (4)

Przebyłam 3 zestawy  sklalpela - niedokładnie z odpoczynkiem, bo kondycji zero, ale zawsze. Dziwne, ale waga stanęła. Sądziłam, że jeśli zmuszę swój organizm do wysiłku,chudnięcie będzie szybsze, jednak jest odwrotnie. Wczoraj pozwolilam sobie na ziemniaczka i klopsa drobiowego z furą surówki i od razu kara - zastój. Czy nie można jeść normalnie? Każdy kawałek mięska czy ziemniaczek będzie pokutował wagą lub zastojem. Coś tu jest nie tak.

27 kwietnia 2013 , Komentarze (5)

3,5 kg za mną. Takiego wyniku nie udało mi się osiągnąć od 13 lat. Myślałam, że około 40stki jest to niemożliwe i tylko drakońskie diety albo wycięcie żołądka pomoże zgubić kilogramy. Tak, wiem, że to jest początek drogi, ale dla mnie to odkrycie, że jedząc, można schudnąć. Jak to człowiek uczy się całe życie. Wniosek? Oprócz kilku zaledwie kilogramow mniej, już czuję się o niebo ciekawiej.

23 kwietnia 2013 , Komentarze (6)

Ludziska, zmusiłam się do ćwiczeń!!!
Moja ginekolog poradziła mi rozkurczowe ćwiczenia 6-minutowe opracowane przez Chodakowską. Mają mi pomóc przebrnąć w miarę bezboleśnie dni z @. Ludzie to działa!
Ja -antytalencie sportowe, wróg ruchu, antagonista poruszania się jakiegokolwiek. Oto ja, siedzę zmęczona i mokra nie od szpadla i grabek, nie od lipcowego słońca, ale od fenomenalnych ćwiczeń. Nie żeby od razu była ze mnie umięśniona lady, ale spociłam się! Piękne jest to, że nie trwają długo, ale 6 minut, jeśli sobie życzę!
Ave Ja!!!

1225 kcal

22 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

Przeczytałam o tym dniu dziś na forum czy w którymś pamiętniku. Proszę, proszę to moje dwudziestoletnie obżarstwo ma wyjaśnienie i swoją mądrze brzmiąca nazwę. Pół życia miałam cheat day, a raczej cheat live. Aspekt psychologiczny to fakt, że rzeczywiście jadłam z największym spokojem i brakiem poczucia winy. 

21 kwietnia 2013 , Komentarze (5)

Niby tyle zajęć, niby zakupy, sprzątanie, ale niestety cały dzień krzątałam się po kuchni. Tu skubnęłam, tam skubnęłam, tu posmakowałam jedzonko, które przyrządzałam dla dzieci. Przecież nie mogę ich całkowicie zaniedbać. I tak już unikam kuchni jak ognia wieczorem.Czuję,że jestem napompowana jak balon. Nie potrafię się odnaleźć ze swoją dietką w dzień wony. A jutro jeszcze cała niedziela.

Chyba przstanę też czytać pamiętniki innych dziewczyn. One to mnie dopiero dołują -większość wychodzi od wagi, która dla mnie jest marzeniem i celem.


1520

19 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

To jest coś! Pozbyłam się najgorszego uczucia, towarzyszącego mi w ciągu dnia- wilczego głodu, który powodował, że jadlam jak głodny pies od godz. 15 do późnego wieczora. Jedna wielka uczta. Częste i mniejsze jedzonko naprawdę pomaga. Jakoś słodycze nie robią na mnie większego wrażenia? Jakoś nie wierzę, ciekawe jak długo.

18 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

Dzięki koleżance z portalu jest szansa, że przestanę słodzić jak cukrownia. Zeszłam już do dwóch płaskich łyżeczek - nie powiem - jeszcze mi nie smakuje, ale staram się.
Teraz muszę wyhodować stewię do rozmiarów konsumenckich i heja! dla mnie ta roślina może się okazać zbawienna.
No to idę kopać!


17 kwietnia 2013 , Komentarze (5)

A co ja zrobię, jak skopię ogródek, posieję, wygrabię trawnik ? To cały mój ruch.





1260 kcal

16 kwietnia 2013 , Komentarze (2)


Mniej zjadłam, więcej się ruszałam. o!

Ruszam to mocno powiedziane- po prostu sadziłam cebulki, trochę grabiłam trawnik, pokręciłam się po podwórku z nadzieją, że spaliłam jakieś kalorie. Humor że ho, ho. Jaka to ja jestem aktywna. A tu po wieczornej lekturze pamiętników towarzyszek mojej niedoli -odchudzania nadaję się na wizytę u psychoanalityka. Co druga biega na siłownię, basen, ze szczęściem rozrysowanym na twarzy uprawia rowerek; dziewczyny ćwiczą po godzinie, dwie dziennie. A ja? Mam wrodzoną antypatię do wysiłku fizycznego i powtarzalności czegokolwiek, w tym ćwiczeń.
O  menu nie wspomnę. Mieszkam na zapadłej wsi i większości produktów nie oglądam na co dzień w pobliskiej "Biedrze". Wyjazd na zakupy graniczy z cudem przy moim trybie życia. To nie moja bajka. Czy w związku z powyższym uda mi się schudnąć? Może powinnam to czym prędzej zakończyć i wśród życzliwie gardzących grubasami ludzi tyć sobie dalej w spokoju?




1413 kcal

15 kwietnia 2013 , Komentarze (6)

*Złapałam za łeb, zawzięłam się i .........?wczoraj  nie zjadłam po 17. Myślałam, że żołądek przyklei mi się do którejś z moich opon, ale, o zgrozo, przeżyłam! Zbieram się, żeby pokazać światu swoje opony, ale po co? Jestem przeciwnikiem wszelkiego upubliczniania osobistych informacji, a tu chęć pokazania czegoś, co ani piękne, ani powabne, ani estetyczne.

*Ogólnie w pracy w ciągu tygodnia można wytrzymać z dietką, ale weekendy są zgubne.
Córki młodsze żądają ciasta, mąż czegoś wyjątkowego z okazji wolnego, no i najstarsza córcia zjeżdża z internatu- mamusia chce pokazać jak kocha córcię i gotuje, gotuje ,....... no i je! Jak przeżyć weekend i żreć?
1760 kalorii