Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

obecnie przebywam na rocznym urlopie macierzyńskim,drugi synek ma już ponad pół roku a ja nadal zmagam się z pociażowymi kilogramami.mam nadzieję że w końcu wrócę do dawnej wagi i sylwetki

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5310
Komentarzy: 64
Założony: 19 sierpnia 2013
Ostatni wpis: 13 września 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
assikk

kobieta, 39 lat, Migi

169 cm, 102.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 stycznia 2016 , Komentarze (4)

Nic ciekawego się nie dzieje.Dzień jak każdy inny,dobrze chociaż,że pogodę mamy piękną i słoneczną.Dieta ok,wczoraj tak strasznie bolała mnie głowa,że nie byłam w stanie ćwiczyć ani nawet wykonać drobnych rzeczy w domu.Powlokłam się do łóżka już o 20stej:( Ale dziś już jest dobrze,więc mam zamiar wytrzymać na steperze 45 minut.Za tydzień przyjeżdża mój brat z rodziną z Holandii,wstyd mi,bo jak byli ostatnio rok temu to obiecałam bratowej,że wezmę się w garść i schudnę do naszego kolejnego spotkania.A tu lipa,przytyłam,zamiast zeszczupleć!Bratowa to super dziewczyna,sama kiedyś zmagała się z nadwagą po ciąży i teraz skubana jest jak patyczek,niziutka,drobniutka.A ja-słonica:))Świetnie się z nią dogaduję,dlatego mi smutno,że tak daleko mieszkają i tak rzadko możemy się spotkać.No ale może któregoś roku,gdy znowu przyjadą,bratowa będzie mogła w końcu powiedzieć jak mnie zobaczy: "jeny,Aśka,jak ty schudłaś!" :))

Chciałabym kiedyś usłyszeć takie słowa,najbardziej od męża,więc jest o co walczyć:)

A tak z innej beczki,czy macie też tak,że w szafie poupychałyście masę ciuchów za małych,z waszych chudych czasów,które żal wam oddać lub wyrzucić i które trzymacie z nadzieją,że jeszcze będą na was pasować?Bo ja mam taką wielką szafę od dwóch lat i nie mogę się z nią pożegnać:(Cały czas mam nadzieję,że jeszcze te ciuchy założę,tyle,że ta nadzieja trwa już tak długo,że zastanawiam się,czy nie najwyższa pora zrobić porządek z tymi ubraniami.Choć z drugiej strony,myślę,ze chyba jeszcze ten rok je zostawię,w przyszłe lato planujemy zrobić sobie fajną sypialnię,więc jeśli do tego czasu nadal będą za małe,to się z nimi pożegnam na zawsze.

18 stycznia 2016 , Komentarze (1)

Hej,melduję,że tydzień diety za mną.Nie było idealnie,bo wpadło trochę słodyczy wieczorami i ćwiczyłam tylko  3 dni po 30 minut na steperze.Rano waga pokazała 91,4 kg,czyli spadek tylko o 0,8 kg.No trudno,mało,ale zawsze coś.Teraz przez ten tydzień chcę całkowicie odstawić słodycze i ćwiczyć 6 dni,zobaczę,jaki będzie efekt.Rano zjadłam już musli z mlekiem i jest mi trochę ciężko,bo nigdy nie jadałam śniadań,ale to też muszę w końcu zmienić.Oby do przodu:))

14 stycznia 2016 , Komentarze (3)

Dla kogoś wytrwać trzy dni na diecie to nic,ale dla mnie to mega sukces!Już nie pamiętam,kiedy udało mi się choć przez jeden dzień nie włożyć do ust czegoś słodkiego.A teraz jakoś się trzymam.Wiem,że to jeszcze nic,że najgorsze przede mną,ale z drugiej strony upadłam już tak nisko,że bardziej się nie da.I właśnie te przerażające cyferki na wadze,które zobaczyłam trzy dni temu trzymają mój apetyt w ryzach.Może to i śmieszne,ale znalazłam mój mały sposób,gdy pomyślę o zjedzeniu czegoś słodkiego,a mianowicie idę do łazienki,w której mam ogromne lustro i patrzę na mój ogromny brzuch i wielki tyłek i od razu odechciewa mi się jeść.Patrzę na siebie i mam wrażenie,że ja w lustrze, to inna osoba,że to niemożliwe,abym tak wyglądała jak teraz.Pamiętam,gdy poznałam mojego obecnego męża,nie byłam chudziną,miałam biodra i talię i fajnie wyglądałam,normalnie.A teraz wstyd mi przy nim się przebrać a co dopiero rozebrać!No cóż,było, ale nie minęło,zawsze można wszystko zmienić i tego będę się trzymała:)

Kolejna rzecz,jaka zmotywowała mnie do zmiany wyglądu,mianowicie,przed świętami,mój mąż złapał mnie za tyłek i powiedział,że chciałby abym schudła,żeby znów zobaczył mnie w stringach:)Fakt,od czasu drugiej ciąży przerzuciłam się na zwykłe,śmieszne majtki i tak zostało,bo mam świadomość jak moje 4 litery wyglądają w stringach:))

No i ostatnia rzecz,która mnie najbardziej boli gdzieś w środku,to,że ostatnimi czasy,przeglądając historię otwieranych stron w necie,znalazłam strony,na które wchodzi mój mąż.Otworzyłam kilka z nich i zobaczyłam masę zdjęć kobiet w ponętnych,seksownych halkach,erotycznej bieliźnie,pół nagich,zgrabnych,jak z okładki playboya.Zdobyłam się na odwagę i zapytałam go,czy czegoś mu brakuje.Wiadomo,że zaprzeczył i obrócił rozmowę w żart,ale ja wiem,że on chciałby,żebym ja wyglądała choć w połowie jak te laski.To boli...Jesteśmy dopiero dwa lata po ślubie,mamy po 30 lat,on jest naprawdę przystojny no i szczupły.Wiem,jak wyglądamy razem,gdy gdzieś wychodzimy,ja przy nim to bardziej jak mamuśka,a on,młody,przystojny,zadbany.Gdzieś głęboko w środku boję się,że jeśli ja nie zmienię siebie i nie schudnę,to kiedyś on znajdzie sobie w realu to,czego szuka w necie...Nigdy mnie nie zdradził,choć oglądając kiedyś zdjęcie jego byłej narzeczonej zaczęłam się zastanawiać,czemu wybrał mnie,bo ta jego była to piękna kobieta,zresztą,kilka następnych,z którymi się spotykał później,a jeszcze przede mną,to też były same szczupłe,śliczne dziewczyny.A ja?Oprócz mojej wagi,nie mam innych kompleksów,nie uważam się za jakąś szkaradę,kiedyś nawet uważałam się za ładną,bo nie miałam problemu z brakiem adoracji i uwagi ze strony mężczyzn.Ale do jego byłych to mi duuużo brakuje.Na co dzień nie myślę o tym,mam dwoje dzieci i zajmuję się domem na urlopie wychowawczym,zajęć mi nie brakuje.Ale czasami myślę i wtedy boli mnie to wszystko,a pogadać nie mam z kim.No ale nie ma co za dużo myśleć,muszę działać teraz,bo jak nie teraz to kiedy?

14 stycznia 2016 , Komentarze (1)

Dla kogoś wytrwać trzy dni na diecie to nic,ale dla mnie to mega sukces!Już nie pamiętam,kiedy udało mi się choć przez jeden dzień nie włożyć do ust czegoś słodkiego.A teraz jakoś się trzymam.Wiem,że to jeszcze nic,że najgorsze przede mną,ale z drugiej strony upadłam już tak nisko,że bardziej się nie da.I właśnie te przerażające cyferki na wadze,które zobaczyłam trzy dni temu trzymają mój apetyt w ryzach.Może to i śmieszne,ale znalazłam mój mały sposób,gdy pomyślę o zjedzeniu czegoś słodkiego,a mianowicie idę do łazienki,w której mam ogromne lustro i patrzę na mój ogromny brzuch i wielki tyłek i od razu odechciewa mi się jeść.Patrzę na siebie i mam wrażenie,że ja w lustrze, to inna osoba,że to niemożliwe,abym tak wyglądała jak teraz.Pamiętam,gdy poznałam mojego obecnego męża,nie byłam chudziną,miałam biodra i talię i fajnie wyglądałam,normalnie.A teraz wstyd mi przy nim się przebrać a co dopiero rozebrać!No cóż,było, ale nie minęło,zawsze można wszystko zmienić i tego będę się trzymała:)

Kolejna rzecz,jaka zmotywowała mnie do zmiany wyglądu,mianowicie,przed świętami,mój mąż złapał mnie za tyłek i powiedział,że chciałby abym schudła,żeby znów zobaczył mnie w stringach:)Fakt,od czasu drugiej ciąży przerzuciłam się na zwykłe,śmieszne majtki i tak zostało,bo mam świadomość jak moje 4 litery wyglądają w stringach:))

No i ostatnia rzecz,która mnie najbardziej boli gdzieś w środku,to,że ostatnimi czasy,przeglądając historię otwieranych stron w necie,znalazłam strony,na które wchodzi mój mąż.Otworzyłam kilka z nich i zobaczyłam masę zdjęć kobiet w ponętnych,seksownych halkach,erotycznej bieliźnie,pół nagich,zgrabnych,jak z okładki playboya.Zdobyłam się na odwagę i zapytałam go,czy czegoś mu brakuje.Wiadomo,że zaprzeczył i obrócił rozmowę w żart,ale ja wiem,że on chciałby,żebym ja wyglądała choć w połowie jak te laski.To boli...Jesteśmy dopiero dwa lata po ślubie,mamy po 30 lat,on jest naprawdę przystojny no i szczupły.Wiem,jak wyglądamy razem,gdy gdzieś wychodzimy,ja przy nim to bardziej jak mamuśka,a on,młody,przystojny,zadbany.Gdzieś głęboko w środku boję się,że jeśli ja nie zmienię siebie i nie schudnę,to kiedyś on znajdzie sobie w realu to,czego szuka w necie...Nigdy mnie nie zdradził,choć oglądając kiedyś zdjęcie jego byłej narzeczonej zaczęłam się zastanawiać,czemu wybrał mnie,bo ta jego była to piękna kobieta,zresztą,kilka następnych,z którymi się spotykał później,a jeszcze przede mną,to też były same szczupłe,śliczne dziewczyny.A ja?Oprócz mojej wagi,nie mam innych kompleksów,nie uważam się za jakąś szkaradę,kiedyś nawet uważałam się za ładną,bo nie miałam problemu z brakiem adoracji i uwagi ze strony mężczyzn.Ale do jego byłych to mi duuużo brakuje.Na co dzień nie myślę o tym,mam dwoje dzieci i zajmuję się domem na urlopie wychowawczym,zajęć mi nie brakuje.Ale czasami myślę i wtedy boli mnie to wszystko,a pogadać nie mam z kim.No ale nie ma co za dużo myśleć,muszę działać teraz,bo jak nie teraz to kiedy?

12 stycznia 2016 , Komentarze (6)

Jak w tytule:( Moja największa życiowa porażka.Odważyłam dziś wejść na wagę.Wiedziałam,że przytyłam przez święta,bo w końcu niczego sobie nie żałowałam.No i się doigrałam.Nigdy w życiu tak dużo nie ważyłam,oprócz dnia,w którym jechałam na porodówkę z pierworodnym.Nie będę rwać włosów z głowy,ani przepłakiwać całych dni,bo wiem,że to tylko moja i wyłącznie moja wina.Sama doprowadziłam się do takiego stanu.Teraz pozostaje mi tylko wziąść się w garść i zmienić moje tłuste życie.Mam nadzieję,że ten rok będzie dla mnie rokiem pozytywnych zmian i na jego koniec będę mogła pochwalić się przemianą podobną do przemian wielu dziewczyn i kobiet,które tu często podziwiam.Trzymam za Was i siebie kciuki,aby ten 2016 rok był dla nas łaskawy w naszych postanowieniach i walce z nadwagą :) 

16 października 2015 , Komentarze (1)

Po wczorajszym dniu dziś znów mam w miarę pozytywne nastawienie do mojego odchudzania,a może nie tyle odchudzania co zmiany żywienia,do normalnych posiłków i bez napadów.Ha,dobre,bo w sumie codziennie wstaję z takim nastawieniem,a pod koniec dnia jestem wściekła sama na siebie i na cały świat,że znów nawaliłam.No ale,może w końcu mi się uda,dobrze,że chociaż mam nadzieję:)

A tak z innej beczki,to pogoda u nas dzisiaj okropna,ponura,zimno,mokro i jesiennie...Nie lubię takich dni,wtedy tylko kubek gorącej kawy,koc,film i niech się dzieje co chce:)Czas tak szybko leci,mam wrażenie,jakby jeszcze niedawno były upały,a tak mamy już połowę października,niedługo Święto Zmarłych,a potem zaraz Boże Narodzenie.Kocham magię tych świąt,spotkania rodzinne,pieczenie ciast,pierników,choinka.Ale w tym roku nie będą już takie wesołe,jak zawsze.Nie ma już z nami taty:(Strasznie za nim tęsknię,codziennie zanim zasnę modlę się za jego duszę,ale jedno co mnie trochę przeraża to to,że jedyny obraz,jaki widzę,gdy zamykam oczy,to tata leżacy w trumnie.I łzy same lecą po policzkach...Czemu nie mogę przywołać w pamięci tatę wesołego,żyjącego,rozmawiającego ze mną przy kawie itd,dlaczego widzę go tylko w tej cholernej trumnie!Tata w pierwsze święto Bożego Narodzenia ma urodziny.Na Wigilię jedziemy do teściów,a w pierwsze święto do mojego rodzinnego domu,pójdę do taty zapalić znicz i złożyć mu życzenia.Co roku piekłam tacie tort urodzinowy,chciałabym i w tym upiec,pomimo,że nie żyje,ale dla jego pamięci.myślicie,że to głupi pomysł?czy mama sie na mnie nie obrazi,nie będzie zła?

15 października 2015 , Komentarze (2)

żrę,znów...do godziny 15 trzymam dzielnie dietę,mam dużo zajęć i nie myślę o jedzeniu.a po tej godzinie,gdy siadam na chwilę odpoczynku dopada mnie głód węglowodanowy-kompuls.i jem,żrę!wszystko,co mam pod ręką,nawet wtedy,gdy już mi niedobrze;(nienawidzę siebie.ostatnio zastanawiałam się,czemu tak robię,od kiedy,po co mi to,skoro nie czuję głodu.już wiem.to wszystko zaczęło się,gdy miałam rozpocząć szkołę w technikum,ważyłam 64 kg i stwierdziłam,że jestem gruba,ze nikogo nie poznam i nikt mnie nie polubi,jeśli będę taka gruba.zaczęłam odchudzanie.mało jadłam,ćwiczyłam 1-2 dziennie.schudłam 15 kg w trochę ponad dwa m-ce.byłam szczęśliwa,szczupła,no i szybko znalazłam nowych przyjaciół w nowej szkole.ale właśnie wtedy zaczęły się napady.ze strachu przed przytyciem,do szkoły nie brałam kanapek,pamiętam ten okropny ból głowy z głodu i burczenie w brzuchu,gdy w duchu zazdrościłam koleżankom,które nie przejmowały się wagą i zajadały drożdżówkami i batonami ze szkolnego sklepiku.ale ja się trzymałam,nie chciałam być znowu gruba.i wtedy zaczęły się kompulsy,po powrotach ze szkoły potrafiłam tak napchać się jedzeniem,że nie mogłam zasnąć.rano wyrzuty sumienia i od nowa głodowanie-za karę,za obżarstwo poprzedniego dnia.tak przeżyłam całą szkołę średnią.potem praca kelnerki,przytyło mi się,ale olałam to.do czasu,aż na obsłudze jednego z wesel usłyszałam od jednego gościa,że ładna i fajna ze mnie dziewczyna,tyle,że szkoda,że trochę za gruba.zabolało i zadziałało w ten sposób,że od nowa zaczęłam głodówki z obżarstwem.tyle w skrócie.nie ma co dalej opowiadać,bo ten stan trwa do dziś,z przerwami na dwie ciąże,gdzie jadłam normalnie.teraz po drugim porodzie,gdzie syn ma już 2,5 lat,tyle też trwają moje kompulsy:(i coraz bardziej się zastanawiam,czy nie poszukać gdzieś pomocy,bo wiem,że sama chyba nie dam rady,a nie umiem tego przerwać...mąż mnie kocha,wiem o tym,ale też wiem,że wolałby mnie szczupłą,taką,jak kiedyś.i ja chciałabym być taka jak kiedyś i chodzi mi nie tylko o wygląd ale poczucie psychicznego szczęścia.bo czuję,że uszło ze mnie życie,że jestem więźniem własnego ciała i psychiki.mam dość takiego życia...

30 września 2015 , Komentarze (3)

Po wczorajszych przemyśleniach i obejrzeniu swojego cielska w lustrze od dziś zmieniam swoje odżywianie.Obejrzałam album sukcesów dziewczyn i jestem pod mega wrażeniem i pełna podziwu dla każdej!Mam nadzieję,że kiedyś i ja będę mogła pochwalić się podobnymi zdjęciami.A dziś,nie ma co się rozczulać i użalać,tylko wziąść się za siebie,bo nikt za mnie tego nie zrobi.Dziś na obiad krupnik na kurczaku z dużą ilością warzyw,dobrze,ze lubię zupy:)Chciałabym do świąt mieć na minusie ok.10 kg,ale i tak najważniejszy jest wygląd a nie cyferki,więc będę się cieszyć z każdego małego sukcesu:DTrzymam za siebie i za Was kciuki!  

29 września 2015 , Komentarze (2)

Ponad dwa miesiące mieszkamy już na swoim.jest fajnie,w końcu czuję,że żyję jak chcę i nikt mi nie mówi jak mam żyć,jak chować dzieci itp.Ale czuję się coraz bardziej samotna.Mąż do wieczora w pracy,ludzie tu jacyś tacy trochę samolubni,każdy na swoim podwórku,nie widać nikogo na spacerze,tu niestety nie ma nawet placu zabaw dla dzieci,żeby gdzieś wyjść.A ja ciągle to samo,każdy dzień identyczny.pranie,sprzątanie,gotowanie,lekcje ze starszym synem i to cała moja rozrywka.Brakuje mi mojej pracy w gronie ludzi,żartów,nawet kłótni :) Muszę sobie znaleźć jakieś zajęcie w domu,bo inaczej zwariuję!Weekendy też niczym nie odbiegają od zwykłych dni,bo nawet jak chcę gdzieś pojechać,to mój jest zmęczony i nic mu się nie chce.Tęsknię za rodziną.Wychowałam się w dużym piętrowym domu pełnym ludzi,teraz tylko ja się wyprowadziłam i jeden brat.Drugi brat i dwie siostry nadal mieszkają z mamą,mają dzieci,tam nadal jest głośno i wesoło,ciągle coś się dzieje.Trochę mi tego brakuje,a może nawet bardzo...Chciałabym,żeby mój mąż też trochę był inny,on chyba uważa,że jeśli jestem w domu to powinnam być wypoczęta i szczęśliwa,bo przecież nie pracuję.Wczoraj niby w żartach powiedziałam mu,że my tak naprawdę porządnie kochaliśmy się ponad dwa miesiące temu,bo teraz ciągle jest zmęczony,śpiący itd.A jeśli już coś jest to nie trwa zbyt długo i namiętnie.Trochę mi głupio pisać tu takie rzeczy,ale nie mam z kim o tym pogadać.chciałabym porozmawiać o tym z moim M,ale gdy czasami zaczynam ten temat,to mu przykro i się obraża,bo mówi,że nie ma na to wpływu i takie jest życie,że musi tyle robić na nas,a na zmęczenie nic nie poradzi.Czuję,że nasze życie stało się tak przeciętne i ponure:( I co ja mam z tym zrobić?

21 sierpnia 2015 , Komentarze (7)

Nie było mnie tu ponad tydzień czasu.Odchudzanie zawieszone,nie mam sił na nic.Mój tata umarł w zeszłą środę.Nagle.Wczoraj był pogrzeb,ale do mnie jeszcze nie dotarło,że go nie ma.Nie mogę się z tym pogodzić.Zrobiło mu się słabo na działce,przyszedł do domu i zaczęły mu drętwieć nogi.Siostra zadzwoniła po pogotowie,zabrali go na badania,podejrzewali,że coś strzyknęło w kręgosłupie,dysk itp.Nic poza tym ojcu nie dolegało.Podobno na pogotowiu śmiał się i żartował z pielęgniarkami,lekarzem,był świadomy,podał wszystkie dane,gdy go spisywali.Lekarz przez telefon,ok 21wszej rozmawiał z mamą i mówił,że tata będzie miał jeszcze inne badania i rezonans,potrwają ok.godziny,więc mama ma dzwonić następnego dnia po ósmej rano i się dowiadywać lub przyjechać.Spakowała mu kosmetyki,piżamę,bo zabrali go tak jak przyszedł z działki,w spodniach dresowych i klapkach.Jeszcze tata się śmiał do nas,że jeszcze tego samego wieczoru wróci,bo nic mu nie jest.Już nie wrócił;(W trakcie badań zmarł;(Pękł tętniak i nie zdołali już go uratować,reanimowali godzinę.

Nie wierzę w to.Mój kochany tata,człowiek,który całe życie ciężko pracował,który nigdy nie miał czasu na odpoczynek,bo miał jeszcze tyle do zrobienia.Całe życie się starał o nas,bo nie mieliśmy dobrobytu.Była nas piątka dzieci,a tylko tata pracował,bo mama schorowana.Od rana w pracy,a po pracy na działce do nocy,żebyśmy mieli co jeść.A teraz,gdy już jesteśmy dorośli,mamy rodziny,a tata z mamą mieli sobie w końcu razem odpocząć,on odszedł;(Serce mi pękło,gdy zobaczyłam go w trumnie.Miesiąc temu wprowadziłam się do swojego domu z mężem i dziećmi,domu,który tata jeszcze pomagał nam wykończyć.To między innymi dla niego we wrześniu planowałam zrobić parapetówkę i podziękować za wychowanie i całą pomoc i trud,jaki włożył w budowę i resztę.Nie zdążyłam.Tak bardzo żałuję,że nie raz się z nim kłóciłam,pyskowałam,nie zawsze słuchałam jego rad,a wiem,że chciał dla mnie dobrze.  Tyle teraz chciałabym mu powiedzieć i przeprosić,podziękować,przytulić.Za późno,wszystko za późno.

Chciałabym,żeby przyszedł do mnie,na jawie lub we śnie,ale żeby mi powiedział,że jest mu tam dobrze,że jest szczęśliwy i nie mam się martwić,że będzie dobrze.Jestem osobą wierzącą,wiem,że śmierć to tylko koniec życia ziemskiego i początek drugiego.Ale nie mogę się pogodzić z myślą,że już go nie zobaczę.Że nie zdążyłam się pożegnać...

Tato,kocham Cię