Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 13847
Komentarzy: 229
Założony: 7 kwietnia 2014
Ostatni wpis: 17 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mechaniczna-pomarancza

kobieta, 34 lat, szczecin

168 cm, 58.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

4 maja 2014 , Komentarze (7)

Czyli to jak się czuję vs to co słyszę. Kiedy biegnę wiem, że nie wyglądam najlepiej. Jestem mocno zaróżowiona na buzi, nie stąpam jak sarenka a jak przysadzisty prosiaczek ;) A tu proszę - siedzący na stadionie gimnazjaliści, którym ten obiekt sportowy służy jako miejsce sączenia złocistego trunku,  "skomplementowali" mój zad. Często też panowie mnie pozdrawiają z uśmiechem kiedy ich mijam na ulicy, zdarza się, że ktoś na mnie trąbi i mi macha ;) 
Choć... poza tym jednym werbalnym zachwytem nastolatków może chodzić równie dobrze o to, że wyglądam jakbym miała umrzeć w przeciągu kilkunastu sekund i to ma  dodać mi otuchy! 

Bieganie idzie mi coraz lepiej. Na 6-7km potrzebuję już tylko jednej przerwy na marsz (2min). Czasem ciężko mi się zmobilizować ale zwlekam swój zadek z kanapy, naciągam leginsy, robię rozgrzewkę ciągle tocząc w głowie walkę - tej pomarańczki zmobilizowanej i tej rozleniwionej - zmuszam się :) A po 2 min czuję się wspaniale, że mi się udało zmusić, bieganie sprawia mi przyjemność a po powrocie mam banana na buzi i przypływ energii, której po całym dniu czasem brakuje ;) 

W tym tygodniu przebiegłam lekko ponad 30km ;] Normalnie jestem z siebie dumna! 

29 kwietnia 2014 , Komentarze (6)

Drugi dzień rozpoczęty od rozgrzewki ;) Tym razem nie było skakanki bo mam zakwasy :) Zamiast tego zrobiłam 30 przysiadów, 30 burpees i 10 pompek. Reszta jak wczoraj. 

Wieczorem jest mecz, umówiliśmy się ze znajomymi więc niestety biegać znów musiałam w dzień. Jest okropnie gorąco, duszno i naprawdę myślałam, że ducha wyzionę. Przebiegłam dziś tylko 5km w 33 min :) Dla porównania wczorajszy wieczór (i chłód) przyniósł mi 7,7km (50 min z czego 45 min biegu). 

Przez dzisiejszą pogodę wskoczyłam w szorty nieco wcześniej niż się spodziewałam :) Ale myślałam, że jest gorzej. Oczywiście przed wyjściem pindrzyłam się chyba z 10 min, robiłam sobie zdjęcia żeby ocenić czy już tak mogę wyjść ^^ (niech ktoś wypędzi kompleksy z mojej głowy, błagam!). Strój już niezły, jeszcze tylko potrenować i będę mogła się nazywać biegaczką bez cudzysłowu :D

Szczerze to całkiem podoba mi się ta moja łydeczka, taka lekko umięśniona (kiedyś miałam mocno umięśnione nogi, które - oczywiście - były kompleksem). 

Ponadto rano musiałam wybrać się na zajęcia i stwierdziłam, że rower będzie najlepszym środkiem transportu ;) Godzinkę pedałowania i 33 min biegu mogę zaliczyć do mojego tygodniowego wyzwania cardio! :) Jak na razie wszystko idzie zgodnie z planem i istnieje szansa, że wyrobię te 300 min! :)

A swoją drogą koleżanka wysłała mi zdjęcie super koszulki: 

Niby taka kiczowata trochę ale gdyby była tańsza to bym sobie sprawiła :P

28 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Jako, że biorę udział w pewnym tygodniowym wyzwaniu, w którym to podjęłam się 300min cardio postanowiłam zacząć już od rana. 
Zaczęłam dzień od małej rozgrzewki, która to zajęła mi dosłownie 15 min :) A czuję się lepiej niż po kawie! 

W skład tej rozgrzewki wchodziło:

  • 5 min skakanki (5/300^^ ale jeszcze bieganie mnie dziś czeka)
  • 30 brzuszków, 
  • 30 brzuszków skośnych, 
  • nożyce poziome,
  • nożyce pionowe (króciutko, po 20 machnięć), 
  • skłony, 
  • rozciąganie statyczne (troszkę zaciągnięte z jogi).

Potem szybki prysznic i dopiero śniadanko :)

Serio będę chyba tak zaczynać każdy dzień bo czuję ENERGIĘ na cały dzień, jestem szczęśliwa mimo, że jest poniedziałek a przede mną sporo obowiązków. A ja mam chęć śpiewać i uśmiech nie schodzi mi z twarzy :)

Ustawiłam też w telefonie przypomnienia o piciu wody. Niestety - o ile nie ma upału - nie pamiętam o piciu. Dopóki nie czuję pragnienia, nie pamiętam. No ale od czego mam mądry telefon? Niech pamięta za mnie! :)

A dziś przede mną obiad marzeń :) 2 ziemniaczki młode + kapuśniaczek. Babcia wie jak mnie uszczęśliwić i wysyła mi czasem taki zawekowany słoik radości ;)

26 kwietnia 2014 , Komentarze (3)

Biorę się regularniej za bieganie. Jakoś przez okres świąteczny nie było jak, po powrocie też tyle na głowie, że ło matko!
Dobrze, że chociaż dużo chodziłam, sprzątałam i nie jadłam za dużo ;) Całe szczęście, że te święta są dla mnie mniej świąteczne i - przede wszystkim - mniej smaczne. 

Dziś pokonałam pierwsze 5km od 2 tygodni. Było ciężko bo duszno, jakby na burzę się zbiera. Dałam jednak radę i jeszcze jestem nabuzowana tymi endorfinami :) Buzia mi się śmieje sama. Dlatego lubię biegać. Choćbym nie wiem jak się umordowała biegnąc po powrocie jestem zwyczajnie szczęśliwa

W ogóle ostatnio odżywam. Kiedyś byłam bardzo aktywną osobą, ruch był najlepszą formą odpoczynku. Teraz do tego wracam, na nowo doceniam zmęczenie ciała i relaks duszy. Tak to jest, że pracując umysłowo, siedzi się na pupie i bardzo się męczy. Wypruwa to z człowieka całą energię, człowiek czuje się zmęczony mimo, że w sumie cały dzień jest w bezruchu.
Zakupiłam zestaw do badmintona. 2 razy w tygodniu będę teraz motywować chłopca mego i będziemy razem grać. Nie traktuję tego jak spalania kalorii bo będzie to raczej zabawa niż intensywny sport :)
Umówiłam się też na przetransportowanie mojego roweru więc od początku maja porzucam komunikację miejską i codziennie będę pokonywać 20km ;) Brzmi kusząco, prawda?

I kształtowanie ciała schodzi tu na drugi plan. Od kiedy ruszam się mam więcej energii, więcej chęci do życia a to smakuje nawet lepiej niż zmieszczenie się w stare spodnie (tak, tak w święta pomierzyłam stare ubrania i w wiele mieszczę się na nowo). 

A tu przepis na wege gulasz :) Ilości nie podaję bo robię na "oko", jemy to potem 2 dni :)

+ ciecierzyca (namoczona dzień wcześniej na noc, ugotowana do miękkości)
+ marchew starta na tarce o grubych oczkach
+ bulion warzywny (ja sama raz na jakiś czas robię "kostki warzywne" i mam, od biedy można użyć sklepowych ale ja tam im nie ufam)
+ czerwona fasola (ugotowana)
+ kukurydza z puszki
+ pomidory w kawałkach
+ papryka

Marchew gotować przez kilkanaście minut w bulionie z listkiem laurowym i zielem angielskim. Po tym czasie dodaję pokrojoną w kostkę paprykę, fasolę, kukurydzę, pomidory i ciecierzycę. Doprawiam do smaku - papryką słodką, chilli, rozmarynem :) No co kto lubi. Duszę kilkanaście minut na malutkim ogniu. Podaję z kaszą. 
Mniam!

14 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

Pierwszy tydzień za mną. Nie było tak źle! Mam nadzieję, że motywacja mnie nie opuści ;) 

Waga zaniemogła. Postanowiłam zatem wyciągnąć miarkę i się pomierzyć. I zgubiłam centymetr w udzie! Zamiast 57cm jest 56! Nie wiecie nawet jak się cieszę! (Dawno dawno temu miałam 61cm w udzie i myślałam, że nigdy z tej partii nie schudnę :D). 

Spadły również 2cm w talii i 2cm w brzuchu. I 0,5cm w łydce. Biodra, biust bez zmian :) Następny pomiar za dwa tygodnie ;)

Niestety dla diety (a stety dla wszystkich innych pozostałych aspektów) już jutro zaczynam przerwę świąteczną :) Chwytam kota pod pachę i na tydzień zawijam do rodziców. Ależ będzie pokus! Choć na szczęście większość dań wielkanocnych to nie moje klimaty :) Jednak ciasta w wykonaniu mojej babci są tak niesamowite, że ciężko będzie się oprzeć! Za to czeka mnie zapewne sprzątanie chałupki (co roku zaganiają mnie do szorowania podłóg na piętrze + wszystkich okien w całym domu. Także się zmacham na bank. W domu mam również dostęp do sztangi więc porobię przysiady z obciążeniem. No i czekają mnie dłuuugie spacery z psowatymi. 
Biorę również buty do biegania myślę, że kilka kilometrów nabiję na licznik ;) 

Pozostało 60 dni do wyjazdu

12 kwietnia 2014 , Skomentuj

Po wczorajszych wieściach nabrałam jeszcze więcej motywacji i samozaparcia. A i nowe buty chyba przyczyniają się do większej radości z biegania ;) Serio - super się w nich biega. Jeśli ktoś się zastanawia czy warto inwestować w buty biegowe do zwykłego truchtania odpowiadam WARTO. Różnica w komforcie jest naprawdę duża i myślę, że łatwiej pokochać bieganie (choć ja i tak od dawna kocham ^^ tylko ostatnio o tym zapomniałam).

Od wczoraj na moim koncie biegowym przybyło 10,8km :) Wczoraj 5,5 i dziś 5,3. A i przestojów jakby mniej, więcej biegnę, mniej maszeruję. 

Dyscyplinę trzymam także jeśli chodzi o pilnowanie co na moim talerzu się znajduje ;) 

Plan na dziś: 

  • owsianka na mleku ze skórką pomarańczową;
  • kanapka z chleba orkiszowego, z sałatą i pomidorem, duża szklanka soku warzywnego własnej roboty, lód kaktus :D
  • ryż brązowy z grillowanymi warzywami;
  • jogurt z bananem;
  • sałatka caprese. 

11 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

To już pewne - w połowie czerwca jadę na tydzień do Hiszpanii! Strasznie się cieszę ale i bardziej spinam poślady! Chcę bez skrępowania biegać w szortach i krótkich spódniczkach i nie przejmować się tym jak wyglądają moje nogi! Mam zamiar założyć bikini i nie stresować się na myśl o swoim brzuchu! 
Jasne, że jeśli do tego czasu celu nie osiągnę to się nie pochlastam, nie będę płakać tylko i tak będę się z wakacji cieszyć. No ale mam jeszcze wystarczająco dużo czasu by zawalczyć.

Za jakąś chwilę naciągam na siebie dres, wiążę swoje nowe buty (przybyły i są jeszcze piękniejsze niż na zdjęciu!) i idę potruchtać. Wszak samo się nie zrobi. 

Niestety trochę dziś zawaliłam jeśli chodzi o jedzenie. Zaspałam i nie zdążyłam zjeść śniadania. Zjadłam dopiero 4h po pobudce, w takiej knajpce na uczelni. Jedyne co było w miarę zdrowe na oko to "jogurt z owocami". Niestety okazało się, że były to takie owoce w żelu, mocno słodkie. No ale i tak lepiej niż jakaś buła z toną masła (chyba). Tych owoców znowu tak dużo nie było, a do tego był normalny jogurt naturalny, już nie słodzony. 

Na obiad to samo co wczoraj. Makaron pełnoziarnisty z pomidorami i ciecierzycą. 
Podwieczorek - fistaszki!
Kolacja - chyba znowu powtórka: omlecik z camembertem i pomidorem. 

10 kwietnia 2014 , Komentarze (1)

Jestem w szoku. Od kiedy jestem na diecie jem smaczniej. Moje posiłki są zdrowe, aromatyczne, kolorowe i naprawdę pyszne. Wcześniej wrzucałam w siebie co popadnie, nie bardzo patrząc na kompozycje. O ile obiad gotowałam jeszcze sensowny tak do reszty nie przywiązywałam najmniejszej wagi. A, że większość posiłków była miałka i nijaka musiałam sobie dogadzać czymś "dobrym", o wyraźnym smaku - ciastkiem, chipsami, pizzą, czekoladą. 

Nigdy nie pomyślałabym, że odchudzanie może tak bardzo wzbogacić moje menu :) 

Dzisiejszy jadłospis:

  • owsianka na mleku, z połową banana i łyżeczką skórki pomarańczowej z miodem (babcina robota, zero konserwantów);
  • 2 kromki chleba orkiszowego z sałatą, pomidorem i ogórkiem. Szklanka soku pomidorowego.
  • pełnoziarnisty makaron tagliatelle z pomidorami i ciecierzycą.
  • jogurt naturalny z winogronami;
  • omlet z pomidorem i plasterkiem sera camebert.

Do tego woda, woda, woda i jeszcze raz woda :)

Ćwiczę dzielnie w domu, miałam biegać ale dzisiejsza pogoda zbyt niepewna a ja ciuchy do biegania na każdą pogodę wywiozłam do rodziców jakiś czas temu :D

9 kwietnia 2014 , Komentarze (7)

Ale się cieszę! Mężczyzna mój widząc, że znów zaczynam biegać (kiedyś biegałam sporo i regularnie) namówił mnie na kupno nowych butów. Fakt, tamte już mocno zjechane, lekko pozdzierane zapiętki, podeszwy mocno starte. I jadą do mnie śliczne Nike LunaGlide 5!

Powinny być na dniach. A ja już nie mogę się doczekać! :)

Poza tym postanowiłam wrzucić do pamiętnika zdjęcie swojej sylwetki z pierwszego dnia diety ;) Mam nadzieję, że za jakiś czas będę mogła wrzucić eleganckie porównanie! :)

Jak dotąd - daję radę ;) Udaje mi się jeść regularnie, nie wpierdzielać byle-czego tylko rozsądnie wybierać produkty i wreszcie wypijam odpowiednią ilość płynów ;) A poza tym - zaczęłam się ruszać! 

Takie malutkie zmiany, które nie są trudne więc mam nadzieję, że bez problemu będę je dalej realizować ;)

8 kwietnia 2014 , Komentarze (2)

Czyli niniejszym Mechanicza-Pomarancza zaczęła walkę o lepszą siebie. Wszak niebawem skończę ćwierć wieku a mając tyle lat na karku już nie można nie myśleć o tym co się do buzi wkłada... gdyż grozi to odłożeniem się tłuszczu tam i siam. 

Wczoraj był pierwszy dzień i pierwszy marszobieg. Poszło kiepsko no ale czego można się spodziewać po wygrzewaniu pupki na kanapie przez kilka lat? :) W każdym razie rozgrzewkę zrobiłam porządną, przebyłam marszobiegiem 4km (26 min) porządnie się zmęczyłam, a następnie porządnie się rozciągnęłam. Dziś na szczęście zakwasów brak. 

Dziś od rana grzecznie - owsianka była, kawka z mlekiem ale bez cukru (co nie jest znowuż takim wysiłkiem - od miesięcy nie słodzę ^^), na drugie śniadanie jabłko i kefir a teraz czekam na piękną cukinię zapiekaną z pieczarkami, cebulką i serem kozim. Poza tym wykorzystując piękną aurę pogodową pół trasy Uczelnia-Mieszkanie pokonałam pieszo (jakieś 4km).