Nowy Rok na Vitalii to jeden wielki wysyp deklaracji. Z założenia nigdy tego nie robię, bo jeśli mam coś zacząć, to zaczynam od zaraz, nie od poniedziałku ani nie od 1 stycznia. Zgodnie z założeniem, obyło się bez wielkich obietnic. Nie zmieniłam nic drastycznie z dnia na dzień w moim życiu.
Tylko że ostatnio dużo uwagi przykładam do robienia rzeczy inaczej.
Bo w końcu PKT 7:
Zainspirowana wieloma pamiętnikami, także tym, który pozostawiła (?) po sobie Neskafe, zdecydowałam, że mogę zrobić jeden mały wyjątek. Postanowiłam wrzucać tutaj rozliczenie każdego dnia. Oj tak, KAŻDEGO.
Trochę mnie to przeraża, bo wydawało mi się do tej pory, że nie mam czasu codziennie pisać. Prawda jest taka, że nie chciałam pisać każdego dnia, bo nie miałam o czym.
Od dzisiaj będzie nieco inaczej. Na pewno nie będę wrzucać menu ani liczyć skrupulatnie kalorii, o nie. Tak jak w bieganiu, tak w życiu kieruję się samopoczuciem, bo jeśli będę widzieć mroczki przed oczami i będzie mi słabo, to nie pomoże mi świadomość, że zjadłam tyle a tyle kalorii i jeszcze nie powinnam się tak czuć.
Logika jest prosta: do tej pory zapierałam się rękami i nogami przed raportami dzień w dzień. Efekt? Totalny chaos, zero kontroli, najpierw zero efektu, potem nagle 7 kg w dół, ED i jojo.
Wniosek? Spowiedź codziennie tutaj, wgląd we własne postępy, czarno na białym, a do tego publicznie. Wszystko razem wzięte powinno pomóc, zmusić do wytrwałości, jeśli jej na chwilę zabraknie. Numeracja dni też dużo da - w końcu zmiany wymagają czasu, a czas leci
Jak powiedziała, tak zrobiła.
Raport 1#
- jedzenie OK
- zero słodyczy
- bieganie 4 km interwały rano
- ćwiczenia: dynamika, stabilizacja, na macie, z piłką, rozciąganie
Prosto i na temat.
Niestety biegania dzisiaj było mało, malutko. Chyba zrobiłam sobie "ała" w łydkę Albo przeciążyłam, albo...gorzej... Tego drugiego nie biorę pod uwagę, bo ból ustępuje. Poza tym optymistą trzeba być i tyle.
A póki co, to marzy mi się szpaaagaat
... i więcej dziar
(Lubię, jak wpis nie jest tylko tekstem )
Trzymajcie się ciepło!