Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Florentinaa

kobieta, 59 lat, Warszawa

160 cm, 63.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: nawet jeśli bym zawaliła, to tylko chwilowo, serio!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 maja 2016 , Komentarze (12)

wczoraj tylko 20 min rowerku bo dzien połatany ale trzymam sie diety i spacery pod kazdym pozorem. 

waga jezdzi bylo 66,6 potem 66,4 potem 66,1 dzis 66,6 z powrotem (bo wczoraj jadlam kolacje - pan mąż przyniósł łososia i trudno byloby odmawiac siedzenia, jedzenia, rozmawiania) ale z drugiej strony ja juz pamietam moje poprzednie wyczyny na vitalii, gdy chudlam kilogram na tydzien a potem w ciagu chyba tygodni dwu nagle mialam z 64,x doszlam do 72... oto moje mozliwosci,,, wiec narazie jakby sie udalo trzymac 66,6 i nie wyzej to byloby milo... pochwalę sie moim kotom;) i Wam

wiec nie pospieszam sie bo chcialabym sie ustabilizowac, jestem juz za stara na skoki i myslenie ze dam rade pozniej. 

w nagrode za chudniecie poszlam do fryzjera;-) farba sciecie modelowanie i jestem nowa Florką schudnieta na tyle, by bylo milo i lepiej. "Mamo schudlas, prawda?";-0

tymczasem trudne pare dni bo wyjezdzam, dwa miasta i spotkania rozne sluzbowe i nie,

realnie oznacza to brak wlasnej kuchni i trudnosci w regularnosci ale postanowilam sie trzymac ;-) by jak wroce w niedziele bylo tak samo - bo to juz byloby sukcesem, mozliwosci gimnastyki beda mocno ograniczone a kawa i slodycze na kazdym stole,,,

narazie. Powodzenia wszystkim! i dobrych mysli

ps.

takie urocze zdanie Nakonieczny napisała

(mysli)Jak pomyślę, że 4kg cukru, albo 3 butelki wody mineralnej czy 20 kostek masła mniej na moich plecach, to czuję tę ulgę. (pomysl)

17 maja 2016 , Komentarze (5)

Nie odzywalam sie bo padalam na twarz, ale bylam grzeczna i pamietalam o Was 

motywator

i postanowilam ze sie trzymam tak wiec mimo ze weekend byl bez rowerkowy w ogole to waga i tak zeszla w doll jestem wiec w 66,6 czy nawet jak dzis 66,4, co rokuje dobrze, 

tylko jeszcze msuz eprzetrwac prace wyjazdowa czw - sob wieczór. Jak juz tu mnie Pira i Diuna na trzymaja w garsci pojade z marchewką zurawinami (skad wziac nieslodzone) i  orzechami i wodą. U mnie jest wiadomo jak. Jesli bede glodna wieczorem (sluzbowa kolacja i zachety i przesiadywania) to zjem wiecej az do bez ograniczen. A przeciez wiadomo, ze nie zamowia polmiskow dietetycznych... No i musze odpoczywac, bo widze, ze jak jestem zmeczona to kawa i slodycze (które oczywiscie w kazdej chwili podadzą...)

no ale jeszcze sroda. Melduje, ze jechalam dzis 50 min tempem srednim (jezdzilam kiedys szybciej uroczo ale jak zaczely bolec kolana, przestalam sie popedzac). I trzymam sie wyzwania Piry, tylko Pira okropna je zakonczyla i robi przerwe. Wstydz sie Pira.

13 maja 2016 , Komentarze (8)

witajcie, wczoraj bylam grzeczną Florką do wieczora, czyli jezdzilam na rowerku bardzo udanie, pilam zieloną diune czyli to co mam w ogrodzie, - pozrywałam miete  - wlasciwie mix miety, bo mam kilkanascie gatunków i pourywałam im główki (brzmi masakrycznie rzeź, ale one sie rozkrzewiają), melisę, i co mi wpadlo w rękę, do tego pokrzywę - (nie mialam czasu na robienie kolejnej zupy z pokrzywy), no i domowy hash, czyli pralka, obiad, i praca - papers i stukanie w klawiature. Milo bylo i nagle okazalo sie ze mam spotkanie (klient napisal, ze dojedzie bez spoznienia i cieszy sie ze mnie widzi...............................................) wiec rzucilam wszytko wbilam garsonke szpilki i makijaz i pogalopowalam, niestety - kolacja, której nie dalo sie odmówić bo wlasnie on zaprasza i juz zamowil stolik uuuuuuuuuuuuu

jadlam najmniej jak sie dalo i w sumie dzis rano waga pokazuje wiecej o 0,10 wiec moze nie jest tragicznie, bede jezdzic tylko nie teraz - zwykle rowerek o tej porze ale wrocilam z tych kolacyjnych omawiań papierowych przed polnocą, bo doszli nastepni znajomi pracowi wracajacy z innej rozmowy z innej sali i padlam. A wstac trzeba bylo o 6, bo córka jedzie na mature a od nas odleglosci kosmiczne dojazdowe - a pociagi sie spozniaja jak wiadomo ostatnio...  a o 9 mam byc w pracy... 

czuje sie kobietą w moim wieku i 4 godziny snu to jednak za malo ...  albo dzis bedzie przerwa, albo rowerek popoludniu.. 

dzis trzeba pilnowac diety, wiec wypije zieloną diune i zjem porzadne vitaliowe sniadanie! najpierw prysznic, zeby sie obudzic. Wczoraj, wlasciwie dzis po polnocy biorąc prysznic wlasnie myslalam, ze za 5 godziny bedzie prysznic - koniec marudzenia.

12 maja 2016 , Komentarze (2)

No i moje dreptanie i pełzanie przyniosło efekty - jest spadek wagi (choć, oczywiscie, ze to nie to co juz osiagnelam na vitalii - bylo ciut ponizej 65 no ale patrzac do tylu schudlam 7 kg jak melduje vitalia...)

Tak wiec dzis mam w planie to co wczoraj - 45 min rowerek, czeste jedzenie sensowne i piiiiicie wody. Jak dobije ponizej 67 poczuje ulgę;-)

Zeby nie bylo wątpliwości - dalej jestem tłusta. Ale czuję sie lżej i lepiej, spodnica mowi to samo, choc jest z czego schudnąć - mam 10 kg nadwagi licząc lekarsko. 

Dobry czas na odchudzanie - piszę na tarasie, gdzie mam melise, miętę, werbenę i dalej nieco rosnie pokrzywa, wiec od miesiaca chyba robie co jakis czas zupę pokrzywową, i popijam pokrzywę, co tez poprawia moj wyglad no i daje żelazo dobre dla kobiet;-)

Czuje sie tez z tym wszystkim lepiej psychicznie, podniesiona, wzmocniona, pocieszona;-). Wielka w tym zasługa Piry i Diuny- bardzo dzieki!

11 maja 2016 , Komentarze (4)

Wczorajsze popoludnie mnie wyżęło   - jechalam na spotkanie w ramach bycia przedstawicielem czegostam, przygotowana by wygladac odpowiednio i na szczescie z laptopem i ksiazka (myslalam sobie po co ja to wszystko biore!!)- specjalnie oczywiscie nie na styk, tylko wczesniej, z zapasem sporym - no ale nie przewidzialam ze zepsuje sie pociag ze Skierniewic na Srodmiesciu i zatrzymaja nas na 50 min przed Wschodnia. Wyjsc nie mozna - brak helikoptera, a powrót okazal sie rownie ciekawy, jako ze wszystkie pociagi byly spoznione najmniej tę godzine, pojechalam busem. Na dwupasmówce zapali sie komus samochod, najpierw dym ciemny i gesty, wygladalo nietragicznie  - chwile potem ogien coraz wiekszy w koncu sciana ognia - bo z maski po jej granicy wiec cienka szeroka ściana ognia. Okazalo sie ze wszyscy maja malutkie gasnice, które na chwile tłumiły ogien po czym wybuchał. wygladalo to jak zabawa - podbiega ktos macha gasnicą i za chwile nastepny. Po ilus próbach zrezygnowano, a samochody. m. in nasz bus nie chcialy jechac - obawiajac sie wybuchu, wiec inne trabily itd.... 

no ale rano bylam juz dzielną Florką najpierw mialam zamiar jechac tak ze 20 min, moze 30, ale jak otworzylam lap i zaczelam przegladac vitalie, wpisy, opisy, uzupełniać, czytac budujące opowiesci i inspirujace marudzenia - dojechalam do 47 czy 48 wiec juz dobilam do ponad 50 czytając wpisy Piry. 

jechalam jak na poziomy Pań niezbyt szybko, wiem ale dla mnie byl to postep w stosunku do wczoraj, bo w porywach predkosc 27  co  w porownaniu do wczoraj rewelacją  - wczoraj te 50 min rowerkowania chcialam byc wytrwala, a bylam rozmarudzona wiec jechalam w okolicy 15 - czasem 12, czasem 17 /h, ale bylam zdeterminowana by jakokolwiek dobic wreszcie do dluzszego czasu niz chwilowego, krotkiego sprintu bo w sumie rzadko udawalo mi sie podejsc drugi raz. 

cale to 50 min wyszlo tylko  178 kalorii to o wiele mniej niz polowa czekolady......!!!!!! która zjadlam w zeszłym tygodniu chyba...pomogło bo skonczylam projekt sprawdzac itd. raport pisac ale,... 

no wiec waga dzis w dół zeszła, biore sie wiec za wode i skakanke...

10 maja 2016 , Komentarze (6)

Drogie vitalijki, wsparcie i towarzystwo na drodze;-)

wrocilam czas jakis, do rytmu vitaliowego ale sie tu nie pojawialam, bo wymięła mnie i wyżęła matura mojej córki- emocji i zmian i nerwów całej rodziny - wiec wrocilam z pomocą grupy Piry bo po prostu bym padła. 

Jezdze wiec juz od chyba tygodnia na rowerku, dzis 50 min - rekord, oczywiscie, jako leniwiec potrzebuje ksiazki, filmu, audiobooka itd. Dzis najpierw jezdzilam "moze 15 min" potem wstalam bo pokusa byla poprawienia czegos w pokoju, ale wrocilam, po pol minucie, potem jezdzilam 10 min, na chwile przerwa by zdjac spodnie zbyt cieple i zalozyc lekki dres,  potem ucieszylam sie ze juz tyle, posluchalam audio potem wzielam ksiazke i czytalam. W pierwszej fazie jezdzilam szybciej, z ksiązka slabiej, jakies 12 /h ale sam ruch mnie wzmocnił. Wczesniej poszłam z męzem na spacer z psami i wszystko razem mnie tak zmobilizowalo, ze teraz grzecznie koncze 1.5 l wody i trzymam diete. 

Tez zainspirowal mnie wywiad, który załączyła Gratiss -  taki typowy wywiad promujacy ksiazke by byla hitem "wszystko, co wam nie mowia, a on wam powie", poczucie wow, tu mędrzec który odpowie na wszystkie pytania i problemy; przebój połowy sezonu, ale dobra sprzedaż, wiele takich juz widziałyscie. Ale zirytowal mnie ton obserwatora "ludzkosci", - niepotrzebne i wysmiane wszystko, czego nie bylo kiedyś,  bo przecież "ludzkość" by wymarła, jakby to bylo az tak niezbedne. Wypowiedzialam sie juz pod wpisem Gratiss z wywiadem, wiec nie bede jeszcze raz, ale poczulam sie zainspirowana by nie byc "ludzkoscią" z oglądu pana sprzedającego swą książeczkę, tylko by byc szczuplejszą, lżejszą, bardziej zadowoloną Florką. Na szczescie jestem za stara (i za gruba) by żyć wg pana reklamującego swe głębokie przemyślania..;;;-)

narazie.  jestem w fazie rowerku i dobrze mi to robi.

13 kwietnia 2016 , Komentarze (9)

Witajcie, nie pisalam czas spory, bo bardzo duzo sie działo w domu. Zaglądałam na vitalie.  Patrzylam na diete ;-).  Nawet ją staralam sie realizowac albo dostosowywać do mozliwosci róznych zmian miejsca; czyli trenowalam dobry nawyk v ;-) jak sie okazalo, nie dawałam rady robic cwiczen - ani emocjonalnie, ani zdrowotnie - cisnienie i itd . jak wciagnęła mnie grupa Piry, oraz grupa wsparcia mi przydzielona. No i staralam sie pilnowac rowerka z roznym powodzeniem. 

Dieta vitalii, mimo wszelkich jakichs niedoskonalosci i potknięć chwilami - latwymi do poprawy bo jest mnóstwo mozliwosci podmiany - to jest tu swietne, dziala, tylko trzeba ją stosować;-). Jestem tu drugie podejscie i musze wyznac, ze wystarczy przestrzegac diety, mozna dowolnie podmieniac, pić wode, conieco cwiczyc i chudne w tempie milym i widocznym. Teraz stosuje, i chudne. ;-) czesto zamiast cwiczen przypisanych tylko robie ich czesc, czyli jedze na rowerku, i to juz wystarczy. Tak mysle, ze jakbym stosowała sie do calej vitalii i zalecen, bylabym juz laską;-) - w zeszłym roku o tej porze przestrzegajac vitalii od sierpnia do kwietnia mialam 64,8.  Oczywiscie, ze to dalej nadwaga do mego wzrostu, ale czulam sie i wygladalam nieporównywalnie. Ale potem poległam na rodzinnych emocjach. 

No wiec teraz gdy wrocilam na V powoli zblizam sie do tego, co juz osiagnelam, i mam nadzieje, ze bede dalej spadac. 

Przyjemnosc chudnięcia jest duza. Twarz lepiej wygląda, choc oczywiscie jeszcze mogloby byc lepiej, czuje sie lepiej, ubrania staly sie wygodniejsze,ja lżejsza - tez psychicznie; czuje sie tez mocniejsza - ze tyle sie udaje, mimo ze to jak pewnie wiecie nielatwe. 

czasem udaje sie przez ulatwianie sobie i wsparcie, np. bylam na spotkaniu sluzbowym - wiecie, kawa, herbata i ciastka w ilosci. Mialam wziac, choc to wieczor, ale znajoma o bdb figurze nie wziela - wiec ja tez nie, choc jestem pewna, ze jakbym byla sama czy z kims kto by wzial, wzielabym takze. Tak widze, ze trzeba sie traktowac - mowie o sobie oczywiscie - cierpliwie i przede wszystkim ostroznie, nie ulatwiac sobie pokus po prostu...

moje rowerki tez sa w tym stylu - czyli mowie sobie, ze jeszcze 5 min, jeszcze 5. Pozwalam sobie na mniej, byle by zrobic cos. Kiedy wiem, ze nie mam sily czy czasu na jezdzenie na rowerku 45 min i przekladalam to ciagle - zaczelam jezdzic kwadrans, co mi tez pomoglo. Traktuje wiec siebie jako troche dziecko niesforne. 

narazie,  - ciesze sie jak dziecko wlasnie ze jest 66, choc oczywiscie to tylko 66,9 i niewiele mniej od 67, 1 - ale jest to krzepiące, prawda? postaram sie to utrzymac.

23 marca 2016 , Komentarze (6)

Waga spada codziennie, wiosna idzie, jest dobrze. 

oczywiscie nie jest tak, bym byla szczupłą Florką. Zwały tłuszczu są  i brzuch na rowerku wisi. Ale twarz wyraznie, wyraznie lepsza o wiele, wygladam nieporównywalnie lepiej. Ja w lepszym humorze, lżejsza psychicznie dla siebie samej, cierpliwsza i usmiechnieta - nie z powodu wagi w sensie liczb, choc zadowolenie pomaga znosic dzien, ale tez naprawde mniejsza waga wpływa jakos na samopoczucie realnie 

moja znajoma lekarka szczupla i zgrabna mama czwórki dzieci mówi, ze cukier uzalezniajac pozbawia nas czegos tam i realnie wprowadza w depresje z wahaniami formy. No u mnie to widac. 

Zajadam wlasnie sniadanko dzisiejsze vitaliowe dla takich jak ja - czyli chlebki miodek i  orzechy. Dzis dieta bedzie i rowerek tez, no bo ciekawa jestem wagi jutro - codziennie spada ciut no i wiosna z oknem slonce w Wawie prosze Pań!

21 marca 2016 , Komentarze (6)

powoli, z nawrotami i z wpadkami ale na doł. Powoli tez widze, ze moje wpadki wprawdzie dalej sie zdarzają, ale są coraz rozsądniejsze. ;-) tzn. owszem, za malo zjadlam na obiad w pospiechu lecac na spotkanie sluzbowe ale gdy potem sie rzucilam na przesiadce wawa srodmiescie paczki oponki etc.  - potem zgorszona sobą nic nie jadlam, pamietajac ze jedno takie slodkie paskudztwo to realnie dobra kolacja kalorycznie choc  bez tych witamin i innych dobrych rzeczy. 

tak naprawde działają te nawyki która vitaliowo zaznaczam i odhaczam, notabene ubawilam sie sama sobą. bo myslalam po co zaznaczac, i tak pamietam. No ale jak sie spojrzy na zaznaczania to wychodzi ze owszem, pamietam w kratkę. i w rezultacie efekt hustawki a waga hustawkowo raczej nie spada, bo organizm wtedy pilnuje stabilizacji. czyli podjadania bo bedzie gorzej. u mnie to bardzo widać

I w sumie - mimo tych wpadek, wypadek, potkniec, schodzę w doł. 

teraz 68 co oczywiscie ciagle dochodze do tego co juz na vitalii osiagnelam.  Lepiej sie czuje lepiej wygladam

wiec dzis rowerek i sniadanko ok trzeba obiadu przypilnowac i podwieczorku wtedy nie podjadam wieczorem

choc dzis mam wpasc do kogos wieczorem kto zawsze slodycze stawia i namawia

14 marca 2016 , Komentarze (2)

Te dni, jak widać, moglam rozwazac, czy rowerek o 6 rano czy po 22. Teoretycznie mozna by bylo to tak urzadzic, by jednak wcisnac - choc nie, sobota na pewno nie, niedziela tez nie.Piatek tez nie, bo wieczorem juz padlam. Ale dzis bedzie lepiej]

po raz kolejny widze tez jak bardzo dobre jest zeby zaznaczac wage raz na tydzien. Ja oczywiscie waze sie - juz tylko dwa razy dziennie;-) co jest czystym idiotyzmem, ale i tak pamietam, ze przeszlo mi wlasnie do raz dziennie, jak doszlam do 65. Ale zaznaczanie tego odrazu oznacza hustawke emocjonalna wielką - bo raz w dol, raz w gore, na koniec wychodzi roznica raczej najczesciej niewielka ale za to emocje byly kiepskie. Jesli wiec zaznaczam raz na tydzien w dniu wyznaczonym, - a nie wtedy gdy akurat nizsza - to wychodzi jakas regularnosc i stabilnosc. teraz podskoczylam na wadze w piatek - sobote (konferencja, goscie wieczorem, zero ruchu - pozycja biurowa weekendowa) i oczywiscie  w niedziele juz mi zeszlo i teraz jestem ciut powyżej wagi, ale zaznacze pasek w dniu wyznaczonym - bo do tego czasu na pewno zejdzie i wejdzie i zejdzie... 

no wiec rowerek i dieta - wiec bedzie lepiej znowu nizej, jak ostatnio. Pić duzo.