Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rinnelis

kobieta, 41 lat,

160 cm, 81.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 kwietnia 2015 , Komentarze (3)

Najadłam się pierogów. 7 sztuk. Z masłem i śmietaną. Właśnie zbieram się psychicznie i fizycznie, żeby ruszyć opasłe dupsko i wsiąść na rower i jechać. Wczoraj była przerwa i już jakiś głosik podpowiadał mi, żebym olała dzisiaj wycieczkę, że po co, że przecież zmęczona jestem, że cośtam... ale te pierogi mnie zmobilizowały. Nie ma zmiłuj, nie ma jęków, niech mi się tylko bateria doładuje i w drogę. Ciepło jest a jak później będzie padać to będę miała powód żeby odpuścić a teraz? Wstyd byłby, ze chęci starczyło na 3 razy.

22 kwietnia 2015 , Komentarze (2)

To jest moja owsianka codzienna. Wersja niezmieszana, bo po zmieszaniu wiadomo jak wygląda owsianka ;p Kalorycznie wychodzi mi 375-450 kcal. Składa się z: 30g płatków (owsiane z jęczmiennymi, orkiszowymi lub jaglanymi), 10g otrąb owsianych, 50g jogurtu naturalnego, łyżeczki siemienia lnianego, banana, jabłka, kiwi (jak jest, ale kiwi czasem bywa tak paskudne, że wolę nie psuć sobie smaku), kilku nerkowców, cynamonu i słodkiej wkładki :D (ulubiona wkładka to kawałek karmelowego zajączka z goplany XD). Płatki najpierw zalewam wodą a później dodaję resztę i jem. I wystarcza mi to na długo. :)

Z aktywności: wczoraj 12,5km rowerem, dzisiaj 17km. Jutro robię sobie wolne, bo po prostu bolą mnie nogi ;p

20 kwietnia 2015 , Komentarze (4)

Tak sobie siedzę i myślę, że mój czas spędzony z cyfrą 9 wydłuża się i wydłuża a już z wagą 95 to się ciągnie i ciągnie. Czy to moja nieprzekraczalna granica? Czy już tak zostanie i w lecie znów będę kombinować co ubrać, żeby jakoś wyglądać, chociaż i tak to nie ma znaczenia, bo zwałki zawsze wystają. I jeszcze dzisiaj siostra przytargała spodnie kupione w SH i z ciekawości stwierdziłam, że przymierzę no i wyszła wielka dupa, bo w udach zaczęły trzeszczeć a w pasie się nie dopięłam. I złapałam doła, że to tak nie leci fajnie wszystko w dół (a jak ma lecieć, skoro ten weekend upłynął mi pod znakiem słodyczy - w sobotę tak strasznie zmarzłam, że nie miało dla mnie znaczenia co jem, byleby w końcu zrobiło mi się ciepło i jadłam głównie tort, cukierki i czekoladę [aczkolwiek może to być przesunięcie z przed okresowych zachciewajek na po okresowe, albo mam wymówkę wymyśloną]). I z tego doła, z tych niepasujących spodni i z tego wszystkiego, to wsiadłam na rower i pojechałam na Wielką Pętlę ;) I było super. Miejscami. Bo w innych miejscach wiatr wiał prosto w twarz i to były te odcinki pod górkę. Co ja się nagadałam do siebie :D Gdyby ktoś mnie widział, to by stwierdził, że nienormalna jakaś. A ja się zagrzewałam do walki, do przejechania jeszcze jednego metra, do wdrapania się na górkę. I uzbierało się wszystkiego 12,5km. 

Teraz zjem kolację, poczytam i do spania. Taki jest plan.

13 kwietnia 2015 , Komentarze (8)

Jest już połowa prawie kwietnia, tego kwietnia, który miał być przełomowy a na razie tylko jest :). Ważyłam się 1 kwietnia - na początek miesiąca, później 4 kwietnia - przed świętami a później we wtorek po świętach - ważenie dołująco-motywujące. Dzisiaj było ważenie i mierzenie i okazało się, że tendencja spadkowa została utrzymana. Zmiana wg paska to 300g, ale taka prawdziwa to ok 1kg - bo święta były przecież :) Centymetry bez zmian, bo co tu zmieniać? Ogólnie rzecz ujmując - jest dobrze, może być lepiej. Był plan, tak planik właściwie, żeby może w kwietniu udało się zejść z 9, ale plany czasem nie wychodzą, trudno, co się odwlecze to nie uciecze. :) Oby tylko były chęci.

9 kwietnia 2015 , Komentarze (7)

Udało się dziś zjeść mi na śniadanie owsiankę. Jaka ona była niesmaczna. Zawsze robię tak, że wsypuję łyżkę płatków owsianych, orkiszowych, jaglanych i otrąb owsianych. Dzisiaj nie miałam otrąb owsianych, więc sypnęłam otręby pszenne i to chyba one zepsuły mi zupełnie smak albo to wina płatków jęczmiennych, które postanowiłam wypróbować. Dorzuciłam do owsianki nasiona chia i siemię lniane, kawałek banana, kiwi i jabłka, kostkę czekolady i jogurt naturalny. Uzbierałam wszystkiego 400kcal i się najadłam, bez przyjemności, ale trudno. Później zjadłam zupę - kapuśniak ze słodkiej kapusty - czyli wrzuciłam kapustę do rosołu i gotowe ;p I tak mi się zachciało bułki do tego, że wtrąbiłam bułkę z masłem. Wyszłyśmy na podwórko z młodą i ogarniałam trochę ogródek, więc trochę chociaż ruchu miałam. A na obiad zjadłam pseudo tortillę, która sprawiła, że o godzinie 17 miałam już 1800 kcal. I teraz już nie zjem choćby nie wiem co. Będę głodna, to wiem, ale bez tego nie ogarnę się i ciągle będę sobie mówiła, że już jutro na 100% a wiadomo, że z "jutrowania" nic nie będzie. I wypiłam też mało dzisiaj. A ciepło się robi i jak tu żyć? ;)

8 kwietnia 2015 , Komentarze (2)

Sałatka zjedzona, czekoladowe zajączki zjedzone albo schowane. Dzisiaj miało być dniem normalności, ale nie wyszło. Pomogłam rodzinie zwalczyć resztki świątecznego jedzenia, żeby się nie zmarnowało. Kit z galaretą (u mnie mówi się na to galareta, nie wiem jak u innych), ale oczywiście była też sałatka - wszystkie warzywa gotowane na parze i trochę chrupiące, ale przecież z majonezem. Teraz zrobiłyśmy sałatkę bez ziemniaków, dominującym warzywem był seler. I dobra była. :)

Już mi się marzy jutrzejsza owsianka śniadaniowa. Nie jadłam jej dokładnie tydzień, bo nie miałam weny. I marzy mi się jeszcze obiad z wielką ilością zieleniny. I pasek powinnam zmienić, ale co tam, trzeba będzie podgonić :) 

7 kwietnia 2015 , Komentarze (3)

Waga w sobotę pokazała 94,5kg, czyli wielkie łoł. Waga po świętach pokazała zupełnie coś innego i to wcale nie jest łoł. Ale nie rozdzieram szat, nie wylewam łez, bo po prostu stało się i tyle. Teraz czas znormalnieć (tym bardziej, że sernik się skończył :D ) i zacząć jeść jak człowiek.

Przyznam też, że może źle by tak nie było, gdybym mogła pić. W środę miałam taki ból gardła, że dzień skończyłam na dwóch kubkach herbaty, bo tak mnie bolało przy piciu - przy jedzeniu już tak nie było. Nic to, trzeba brać się do roboty. :)

A i miałam plan - upiekłam ciasto z fasoli, bo bez mąki, dietetyczne, bla, bla, bla. Ciasto zjedzą kury, bo po prostu nie dam rady. albo źle zrobiłam albo nie wiem co, ale po prostu jest nie do zjedzenia. :(

2 kwietnia 2015 , Skomentuj

nie chce mi się. tak bardzo mi się nie chce. od wczoraj już mi się nie chce. gardło mnie boli a w sumie to nie gardło tylko jakby głębiej - zastosowałam metodę "na loda" :D i sprawdzałam, czy schłodzenie pomoże, ale nie pomaga. Picie nie pomaga, w ogóle wydaje mi się jałowe takie, niby herbata owocowa, ale tak jakaś dziwna. I jem co jest, bo jest przedświąteczny szał w domu. Kwiecień miał być miesiącem zmian, chyba tyle się zmieni, że waga mi do góry pójdzie ;/ Wczoraj rano zważyłam się, bo stwierdziłam, że nowy miesiąc, więc zacznę go świadoma wagi i będę zbijać dziada a tutaj to pewnie tak dobrze nie będzie. Zresztą, przecież nikt mnie nie karmi, to ja sama sobie to robię, więc nie ma co płakać. 

A waga pozytywnie mnie zaskoczyła, bo pokazał 95,5, czyli od ostatniego ważenia zniknęło było 1,5kg ;) Szkoda, że na tak krótko ;p Chyba, ze to był żart na prima aprilis :D

31 marca 2015 , Skomentuj

Plan na kwiecień: ogarnąć się życiowo. 

30 marca 2015 , Komentarze (1)

Zastanawiam się nad sałatką na święta, taką bez majonezu. I umyśliłam sobie makaron ryżowy, suszone pomidory, wędzonego kurczaka, pesto a na to wiórki parmezanu. Nie wiem czy tak to będzie wygladało, ale to pierwsza koncepcja. Chodzi o to, ze oglądam sobie sery na stronie tesco i po prostu mam ślinotok, gdy patrzę na te wszystkie sery pleśniowe :D I odkryłam, że mają ser camembert o zawartości tłuszczu 12%, czyli prawie tyle co nic ;p Nie podchodzę do produktów light zbyt entuzjastycznie, ale jesli nie spróbuję, to się nie dowiem, czy warto :)