Wczoraj zakończył się mój pierwszy tydzień. Ważenie będzie jutro, ponieważ mam wolne :) ale mam @, a dokładniej jej początek. Ale wczoraj nie wytrzymałam i weszłam na wagę - wskazała 72,3 kg. Czyli jest mniej. Najważniejszego - czyli ćwiczeń dalej nie zaliczyłam. Ale w sumie w środę i czwartek miałam dosyć intensywny dzień w pracy. Miałam alejkę, czyli 8,5 godziny na nogach, do tego przerzucanie warzyw i owoców. A pomarańczy trochę było. Więc chyba można zaliczyć do zajęć siłowych ;)
Miałam rozpisane dni, kiedy mam czas na ćwiczenia. Jednak rzeczywistość bywa bolesna. Dni wolne zawaliłam. A w pozostałe dni nawet miałam chęci - ale syn nie współpracował. Nie mogłam go położyć wcześniej spać. Dlatego moje postanowienia leżały. Skąd dzieci mają tyle energii? Najważniejsze, że widzę błędy. Nawet dosyć "grzecznie" jadłam. Słodycze, coraz mniej mnie kuszą. W sumie, gdy pracuję i skanuje towary klientów to mnie przeraża. Wszędzie widzę cukier! Sporo żywności przetworzonej. Połowę rzeczy niepotrzebnych. Jeju moje myśli zaczynają mnie przerażać. Dobrze, że klienci ich nie znają :D Mam myśli, aby zacząć notować co jem i mniej więcej ile. Czy się uda? Zobaczymy. Na razie budżet mam bardzo ograniczony. Więc musi być w miarę zdrowo, ale też dosyć będzie oszczędnie. No coż, dopóki nie odbije się od dna finansowego to trzeba jakoś sobie radzić :)
Ale się rozpisałam. Mam nadzieję, że moimi małymi kroczkami uda mi się w końcu osiągnąć sukces :) Miłego dnia wszystkim!