Pamiętnik odchudzania użytkownika:
BlueLilly

kobieta, 40 lat,

172 cm, 95.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 kwietnia 2017 , Komentarze (10)

Minal kolejny tydzien.. zaniedbalam V.. ale sporo sie dzialo. Poza tym jakos jak nie mam nastroju to ciezko mi sie pisze.. najbarsziej mam ochote pisac po slice.. ale chodzimy TAK na 20..wiec potem juz tylko prysznic I neidlugo potem spac.. 

Na silke chodzimy tak co drugi dzien, a planujemy czesciej. W niedziele za to w ramach akcji charytatywnej (liczyly sie przejchane/przebiegniete/przeplyniete km). W 70 min przepedalowalismy z lubym 24km kazdy. Pedalowalibysmy dalej, ale czasu juz braklo i glod bral (po koktajlu rano zwyczajnie zaczelo mnie juz mdlic z glodu). 

Wspomnialam tu, ze utrzymuje puls powyzej 160… I ktos mi napisal, ze na spalanie tluszczu to za wysoko. I mial racje. Przyznaje. Sprawdzilam – na takim bajeranckim rowerku co to WSZYSTKO mierzy (na tej slice w ktorej odbywala sie ta akcja). Wychodzi na to, ze cwiczenia jakie robilismy do tej pory – po 10-15 min intesywego pedalowania, marszu, wioslowania przez godzine z pprzerwami daje mniejsze efekty (jesli chodzi o spalanie kalorii, niz jednostajnyruch z pulsem ok 130-140). Dzieki pierwszemu palilam ok 350kcal na godzine (w tym oczywiscie przerwy). Dzieki drugiemu w 70min spalilam ponad 500kcal na rowerku na srednim obciazeniu. 

Waga stoi jak zakleta. 97..96..95.. I teraz znow jest 96. I tak w 3 tygodnie spadl kilogram.. moze to przez owu ten wzrost teraz. Dietowo OK Jemy zdrowo, duzo wody tez sie pije. W weekend mialam maly ‘cheat’ – w sobote frytki, a w niedziele pol kawalka (maly) pizzy I ciastko po obiado-kolacji. Choci to w ‘balans’ moglabym sobie wliczyc.. jakym liczyla kalorie. ;) Takze dietowo moze nie jest idealnie, co widac na wadze (musze sie spiac z tym jednak), ale staram sie, gotuje, duzo pije, nie przezeram sie, czesto pijemy kokajle (w tym rowniez sporo z warzywami), jednak to wciaz, widac, za malo.. 

W piatek jedziemy do Londynu na spotkani esluzbowe, a w niedziele musze znow na tydzien poleciec  do PL niestety. Takze dietowo ogarne sie dopiero po swietach. Nie bede sie przezerac,. postam sie pilnowac co jem.. i zobacvzymy, oby waga nie rosla! 

27 marca 2017 , Komentarze (33)

Hejo, no I mamy poniedzialek.. do tego okradziono nas z godziny snu!!

Taka wlasnie mam wymowke na te kawe, ktora dzis wypilam. Mysle, ze raz na jakis czas rano I z mlekiem nie zaszkodzi.. jedyny problem to, ze chce WIECEJ!! 

Czy, jak zapowiadalam w piatek, pocwiczylam po pracy? Nie. Lebek mnie bolal od 14:00 jakos.. zawzielam sie, ze nie wezme tabletki, bede twardziel. To byl blad. Ok 21:00 chyba dopiero uleglam I wzielam przeciwbolowy. Nastepnym razem wezme od razu. Szkoda tych X godzin bolu..

W sobote luby jeszcze leczyl zakwasy po czwartku, a ja wybralam sie z futrem na cudny spacer. Pieknie bylo, wiosennie, cieplo, slonecznie.. CUDOWNIE!! 


Futro szybko wymieklo, do domu wloklo sie za mna niechetnie.

I padlo.  

Wieczorem zaliczylismy kololejny dluzszy spacer – juz we trojke tym razem.

Wczoraj za to wybralismy sie na silownie. Spedzilismy tam z poltorej godziny. Zaliczylam bieznie, wiosla, rowerek, takie cus na rece I znow bieznia. W koncu pot sie ze mnie polal jak przystalo I buzka poczerwieniala. Nie pozwalalam, by  tetno spadalo ponizej 160. Jest moc! 

Dzis leciutko czuje ramiona I plecy. Nog nie czuje (w sensie zadnych zakwasow), ale tez nie cwicze ich ‘od dzis’. Tak, moglabym przycisnac, poszalec, zdyszec sie do bolu, dorobic zakwasow… I miec dosc na tydzien albo 10… ale karnet mamy na razie wykupiony, silownia nigdzie nei nie. Bedziemy chodzic 3-4 razy w tygodniu tak co drugi dzien poki co), pomalu do przodu. Nie chce sie zarznac I zniechecic. Nie wszystko na raz. Poki co zmieniamy diete, staramy sie rozruszac… zwiekszamy stopniowo intensywnosc treningow, a jak waga stanie, zwiekszymy intensywnosc I czestotliwosc cwiczen. Nie wszystko na raz, bo znajac siebie szybko bym sie zniechecila. Juz po frekwencji na slice (wczoraj bylo pusciutko!!) widac jak latwo o slomiany zapal w cwiczeniach. ;)

Mialam sie waga pochwalic.. w piatek bylo 95,1 (czyli lacznie 2kg by spadlo w 2 tygodnie), ale po kolacji zawierajacej ogorki konserwowe i marynowane pieczarki... i ogolniej takie zapychajacej (tak,przejadlam sie.. glownie twarogiem 

:x

) waga w sobote pokazala 96,1 (!) i nadwyzka dopiero spada.. dzis znow 95,5. hehe. O tak se chudne wlasnie. hahaha. 

Dzis za to zaliczylam juz z kolega z pracy 35min szybki marsz przed lunchem. Na trawienie. ;) A Wy jak tam, grzecznie zywieniowo i aktywnie troszke? ;)

24 marca 2017 , Komentarze (23)

Bry dzionek!(kwiatek)(gwiazdy)(kwiatek)

Wstalam dzis pelna energii I checi na WIECEJ! Wszystkiego wiecej! Wiecej zycia! wiecej zdrowia! Zdrowego zarcia, spacerow, silki, cwiczen, CHUSCIA! Wiecej chuscia! Dzis waga mnie pozytywnie zaskoczyla...mam nadzieje, ze do jutra ise utrzyma to sie pochwale. 

Jest piateczek, dochodzi 13, lunch.. a za 4 godzinki WEEKEND! Huura! Dzis dzionek rozpoczelam od smoothie z mango, mleka kokosowego, migdalowego, jogo, limonki i miodu (taki pilam wczoraj) do ktorego dodalam dzis szpinak swiezy i siemie lniane. Pyycha. Hahaha, swiat oszalal.. na sniadanie zre szpinak i jeszcze mi smakuje. :D Na lunch mam resztki z wczorajszego urodzinowego bufetu..

Wczoraj – dzien po otwarciu silki – byl juz luzik I na parking I w srodku. To byl moj pierwszy raz na silowni. Podobalo mi sie bardzo. Bylo tak po polowie poczwatkujacych I wysportowanych, widzialam. Sporo osob przy tuszy (jak to w UK), starszych I mlodszych. Bardzo przyjemnie. W ogole sie nie krepowalam.

Porowerkowalam, pobiezniowalam, powioslowalam I potem znow pobiezniowalam. Pocwiczylam ramiona na probe na takiej smiesznej maszynie (probowalam pocwiczyc motylki  – czy jak to sie nazywa, myslalam, ze mi wyrwie bark po 3 razie na najnizszym obciazeniu. ABUAHAHAHA. Ale wszystko przede mna. ;)

Napocilam sie jak dzik.. I dopiero teraz widze , ze to moje machanie nozkami na rowerku przed serialem to 'zenua', smiech na Sali, nie cwiczenia. Wczoraj po 10 min na rowerku silownianiym pot sie ze mnie lal. Potem na biezni szybki marsz, niemal trucht. Wypocilam sie, zaczerwienilam… tylko zakwasow nie mam. I Nie wiem czy to dobrze, czy cos zle zrobilam? Hahaha. Chociaz plecy troche czuje.. po tych wioslach. Ale nie wiem czy to miesnie, czyto znow mi kregoslup doskwiera L

Nastepna sesja silkowa jutro. Dzis postaram sie w domu troche poaerobikowac.  Pliiz trzymajcie kciuki co bym lenia nie zlapal.

O i prosze, namowilam lubego na wspolna fote ‘przed’.I mowie mu – 'Robimy fote PRZED silwonia, a jak skonczymy odchudzanie zrobimy fote PO'. Na co odparl – 'Oby to nie bylo jutro'. Hahahaha. No coz, znamy sie nie od dzis. Choc  nie pamietam, zebysmy RAZEM kiedykolwiek takiego zrywu dostali. ;) Futro (na dole fotki) jak widac rownie podekscytowane zmianami co my. ;) 

 

P.S Cwaniak sie ubral w czarna koszulke i brzuchola nie widac, choc ma.. ale juz niedlugo. ;) 

23 marca 2017 , Komentarze (25)

Dzien doberek.. 

Dawno nie pisalam tu o swojej wadze. Takze tak. Dzis 95,5kg. Kolejna ture swojego odchudzania zaczelam z waga 97 12 dni temu, takze wynik 1,5kg nie jest jakis powalajacy na poczatku, sle jest. Zwykle na poczatku lecialo mi zawsze po kilka kilo w kilka dni.. ale teraz jest ta roznica, ze w miare zdrowo zaczelam juz jesc kilka tygodni wczesniej. Plus ogolnie od dluzszego czasu juz wiecej wody pilam, takze pocieszam sie, ze byc moze wlasnie nie sama woda spadla. W koncu zdrowo jem, koktajluje sie  porannie ;) i rowerkuje wieczornie. Tzn W niedziele i wczoraj rowerkowalam. hehe. 

Wczoraj bylo otwarcie tej silki kolo nas. niestety nie dalo sie tam nawet zaprakowac.. przez witryny widzialam tez dzikie tlumy. Mam nadzieje, ze te wszystkie osoby dzis zdychaja od zakwasow i bedzie luzniej, bo dzis o 20 robimy z lubym skok na silke. Zero wymowek!! 

Kolezanka w pracy ma dzis urodziny i tak oto nas z ranca uraczyla...


Skusilam sie na 2 male kawalki pasztecikow i mini kielbaske koktajlowa. Potem wpylilam serek wiejski (swoj) ze szczypiorkiem, bo cos mnie glod scisnal po tym porannym koktajlu (sok jablkowy, kawalek banana, cala pomarancz i tona jarmuzu). Planu na siebie nadal poszukuje. Chyba jednak pozostane przy koktajlach na sniadanie w dni robocze, bo energii dodaja sporo jednak. Tylko moze juz bez jablek. Wiecej warzyw za to. Po jablkach zawsze mnie ssie glod. Obiad to tez nie jakis klopot.. najgorzej z kolacja, zwlaszcza w dni w ktore bedziemy sie 'silkowac'.. wyjdzie w praniu. Pomysly mile wodziane! (Pliz). Poki co jestem dobrej mysli. Checi sa. motywacja jest. Karnet na silke tez. warzywa w sklepie tez :P takze jest OK. 

Po 12 dniach odchudzania na luzie, dzis ostro postanowilam, ze w tym orku (nie pozniej!) wroce do wagi do jakiej schudlam 5 lat temu (i niestety zyoyowalam z niej) - 78kg. Do zrzutu 17,5kg. Moj cel. Na 2017 rok!! Bedzie to lacznie 30kg zrzuconych od zimy 2015. Jest cel, jest moc! DO BOJU! HO! 

22 marca 2017 , Komentarze (37)

Witam w ten szaro-buro dzionek…

Odchudzania dzien 11 dzis... wlasnie chrupie marhcewke z selerem naciowym. Na lunch mam tekturki (chleba zabraklo :P) z salatka I lososiem wedzonym (moj ulubiony!). Na sniadanie dzis z kolei odwazylam sie dorzucic troche zieleniny do koktajlu. Jarmuz, pomarancz, troche banana. Nigdy nie sadzilam, ze taka zielono-zolta papaka okaze sie byc nie tylko jadalna, ale I calkiem smaczna. Jutro powtorka! Poszukam tez wiecej podobnych przepisow.

Ostatnio mam tez faze na swieze soki.

   

Dzis otwarcie silki. Podjedziemy wieczorem, choc watpie, by byla szansa dostac sie do srodka. Ponoc juz 1000 (sic!) osob wykupilo tam karnet. Licze na to, ze szybko sie wykrusza jednak :P Tymczasem natomiast rowerkuje trosz ke.. w niedziele np. o tak przed TV i podczytujac na tablecie Vitalie ;) Zagapilam sie tak, ze do wczoraj mialam zakwasy! 

a tu fotka nie pozowana. O tak zasuwam (smiech)hahaha

Musze niestety pomyslec nad jakims planem tego calego odchudzania, bo za malo zjadam na sniadanie I lunch I konczy sie wieksza kolacja.Wczoraj np poleglam z glodem. Na szczescie moje przedsiebwziecie pt ‘w domu trzymamy samo zdrowe zarlo’ poskutkowalo grzesznym obzarstwem w postaci kilku truskawek, paroma garsciami borowek, suszonym mango I garscia nerkowcow… anie np paczki krakersow, lub ciastek. Takze pomalu do przodu. Plan jednak mocno wskazany.

Tak apropos - obrazek podsuniety przez jedna z moich kochanych vitalijek. niestety u mnie tez sie zgadza.. hehe

19 marca 2017 , Komentarze (32)

Alez to byl dzien! 

Wprawdzie poki co silke dopiero obejrzelismy, bo otwarcie za 2 dni, ale dzis byl dzien otwarty. 2 spore sale. Mnostwo urzadzen. Jest promocja bez zapisowego, do tego w ramach karnetu dodaja 3x pol godziny z trenerem oraz mozliwosc darmowych zajec aerobiku. Wlasnie wrocilismy ze spaceru i bedziemy pic shake-a truskawkowego.

Dzien cudowny, sloneczny, wiosenny, cieply... zaliczylismy te wizyte w silce, kawe w Coscie, zakupy w moim ukochanym tk-maxxie (kupilam pare koszulek na silke, bo nie mialam zadnych zwyklych t-shirtow hehe), legginsy oraz buty. Luby jedna koszulke dtylko wzial sobie, bo powiedzial,ze ma rozmiar M (echm mial), a ze sie w niego nie miesci obecnie to poczeka az sie zmiesci. hahaha.

Na koniec w drodze do domu moj wariat zatrzymal sie na pustym parkingu i oto Lilly w wieku 32 lat po raz pierwszy w zyciu zasiadla za keirownica. hahaha. Kilka odpadnietych glow (no co, czuly hamulec ma to auto :P) oraz zgaszonych silnikow pozniej udalo mi sie calkiem sprawnie polawirowac miedzy miejscami parkingowymi. Moze jednak zapisze sie na lekcje jazdy i zdam kiedys prawko. hehe. Adrenalina byla, nie powiem.. do tego wysokie obcasy nie pomagaly hahaha. Z tego wszystkiego nie pomyslalm, by w sportowe obuwie swiezo kupione sie przebrac. Next time. ;) 

O, a to Lilly w przymierzalni (tych krotszych leggindow nie kupilam - material jakis taki gruby i bym sie zapocial tylko). Takie se koszulki 'motywacyjne' XD na silke sprawilam. Zdiecie z serii PRZED. 96k zywej wagi. :x

 

MILEGO WIECZORU, KWIATUSZKI!

(kwiatek)(kwiatek)(kwiatek)(kwiatek)(kwiatek)(kwiatek)

<3

p.s Wlasnie popedalowalam, nadrabiajc vitalie na tablecie...troszke sie spocilam tylko, ale musialam zlezc z rowerka, bo doopka to mnie rozbolal na sto dwa. 

17 marca 2017 , Komentarze (18)

Ach piateczek!! Jak ja za Toba tesknilam! Jeszcze 3 godziny w biurze I do domku! Tja, pisze z biura.. :P chwilka przerwy na herbatke. Czerwona.

Do detoksu kawowego dolaczyl odwyk od czarnej herbaty. Nawadniam sie woda, herbata czerwona oraz ziolowymi i owocowymi.

Jakis taki mam dzis dobry humor. To na pewno te buty na obcasie. ;))) Dawno nie nosilam, bo zimno mi bulo i latalam w pol-botkach :P

Dzis moj 6 dzien I poki co idzie dobrze. Zdrowo jem, duzo pije… @ sie konczy, wiec w weekend moze wskocze w koncu na rowerek. Na pewno dlugie spacerowanie mnie czeka. 

 Niedaleko nas otwieraja za tydzien silownie. Namowilam lubego, zebysmy sie razem zapisali. On kiedy sporo cwiczyl  i bardzo to lubil. Ostatnio chodzi jakis taki wypruty. Mam wrzenie, ze nic go nie cieszy, brakuje mu sil I motywacji. Bierzemy te swoje witaminy… ale nie widze, by jemu cos pomagaly. Namowilam go na rzucenie kawy, na co przystal niechetnie, ale za to dietowo je tak jak ja – duzo warzyw, owocow, troche miesa (glownie indyk), ryb I zdrowych wegli. Tylko bialy chleb wpyla, ale I z tym se poradzimy ;) 

 Za tydzien (po wyplacie) chcialabym sie wybrac sie na zakupy silowniowe- w sensie buty itp. Licze na to, ze to mu doda sil.

 Przyznam sie, ze ja nigdy na takiej prawdziwej silce nie bylam! Takze stres jest. Hehe. Tzn wstydziam sie, bo jednak grubam nieslychanie… a nie mam pojecia jacy ludzie tam beda. Niestety bedziemy chodzic w ‘godzinach szczytu’, czyli po pracy.

 Tak se mysle, ze zrobilam kolo.. 5 lat temu dobilam do wagi ponad 100kg. Schudlam do wagi ponizej 80, po czym troche ponad rok temu dobilam do prawie 110! Dzis waze 96. Fajnie byloby obrocic te cyferki, zeby ladne 69 bylo:D Ale na poczetek pozbede sie 9, a potem chcialabym zobaczyc 78. :D Taki o plan. Takze 8ko nadchodze!!! 

Motywacja robi sie coraz silniejsza wraz z poprawa samopoczucia. Bede szczupla, bede zdrowa! I tym razem, cholera, se nie pozwole na ponowne utycie!!

15 marca 2017 , Komentarze (10)

Najpierw troszke o odchudzaniu. Zaczelam w niedziele. Dwa pierwsze dni mialam detoksowe warzywno-owocowe(soki, surowki, zupa krem dyniowa). W nastepny dzien doszlo mieso z indyka w leczczu (tak to sie odmienia? hihi) na obiad, a dzis kasza i orzechy. Te pierwsze dni pomogly mi na nowo wejsc w tryb zdrowego zywienia, gotowania, zmniejszenia porcji. Nie mam pojecia jak udalo mi sie rozpoczac odchudzanie na 2 dni przed @. Zwykle wlasnie w te dni dopada mnie glodzilla...ale widac motywacje mam silna tym razem. Zdrowie. Po raz pierwszy naprawde zalezy mi glownie na zdrowiu, nie wygladzie. Przyzwyczailam sie do tego ciala i dobrze mi z nim, ze tak powiem nawet 'do twarzy mi'... ale chce je zmienic dla zdrowia.


W zeszly wtorek lekarz zalecil mi odstawienie na miesiac kawy i mierzenie cisnienia. W pierwszy dzien bylo 148/84, przez kilka kolejnych dni jakies 137-9/75-8. Dzis juz 105/65. Cale zycie mialam max 120/60, czesto ok 90/60 nawet, takze nie dziwie sie, ze wtorkowe cisnienie wywolywalo dusznosci, kolatanie serca, zawroty glowy oraz krwotoki z nosa. Pierwsze dni byly ciezkie 3 dni bolala mnie glowa, ale przetrzymalam. Pzez pierwsze dni tez meczyla mnje strasznie sennosc... jak zwykle budzilam sie w nocy co chwile, zle spalam...z ta roznica, ze rano nie moglam sie wspomoc jak zwykle kawy. Od paru dni zaczelam sie w koncu wysypiac (!), przestalam sie budzic w nocy, mam gleboki sen. Dzieki czemu w ciagu dnia nie jestem juz tak padnieta. Kawa, moj slodko-gorzki nawyk od lat nastu... moja ukachana kawa... wybawca podczas sesji na studiach i towarzyszka nadgodzin w biurze projektowym... okazala sie moim wrogiem (pilam, by sie rozbudzic, a bylam zmeczona, bo zle sypialam). Rozstalam sie i nie tesknie... no, moze troche ;) ale bezkofeinowa mi ulatwia to rozstanie. Jak widac nie kazdemu kawa sluzy. Mialam nawet wrazenie, ze juz nie dziala na mnie wcale, mowilam sobie, ze pije dla smaku, czasem mocniejsza stawialam mnie na nogi na max. godzine, Dzis wiem, ze miala wplyw, ale negatywny. 

Ten post jest o mnie, nie namawiam, kazdemu sluzy co innego.... pisze tylko o swoich doswiadczeniach. W kazdym razie efekt detoksu kofeinowego u mnie okresle jednym slowem: WOW. 

:)

Dobranoc, kwiatuszki... glebokiego snu Wam zycze. :)

11 marca 2017 , Komentarze (19)

Od kilku tygodni.. a nawet miesiecy, nie moge wrocic do tego chole**ego odchudzania. I tak sobie powtarzalam, ze musze, ze dla zdrowia.. i dopiero jak sie posypalo naprawde zapalila sie czerwona lampka. U mnie to dusznosci, kolatanie serca, krwotoki z nosa. Do tego bole plecow. U lubego problemy zoladkowo-jelitowe. Dzis razem postanowilismy zrobic sobie detoks.Kawe i cukier juz odstawilam kilka dni tem. Dzis leb mi tak pekal, ze wiekszosc dnia przelezalam na kanapie.

Jutro zaczynamy od soku marchwiowo-jablkowego. Mikser z sokowirowka kupilam z rok temu, ale uzylismy go moze ze dwa razy.

Dam znac jak nam idzie.

Tak sobie myslalam o tych dietach i yoyach... a paradoksalnie szczupla sylwetke utrzymalam najdluzej po diecie niskokalorycznej.... i to latami. Klucz nie w wyborze diety, a tego co dalej. 

Kilka dni detoksu.. zmniejsze zoladka i zaczne jakas diete z rozpiski. Bo chwilowo bez rozpiski konczy sie na bulce z parowka..

Nudny jak flaki z olejem ten moj wpis...ale gdzies tam glebiej naprawde chce zmiany!

4 lutego 2017 , Komentarze (4)

9:30. Jestem juz po grzecznie wypitym napoju cytrusowym i zastanawiam sie co by tu na sniadanie... moze kanapka, moze owsianka...hmmm... 

Bilety kupione. wylot za kilka dni. nie mam pojecia czy uda mi sie tym cokolwiek w ogole osiagnac, cokolwiek zalatwic, ale lece.. nie wiem, czy z nadziei, ze starzyzna wykaze sie jednak rozumem i przyjmie pomoc, czy dla czystego sumienia po prostu.

Polowa cyklu, owu, na wadze jak zwykle zamiastu spadku wzrost w tym okresie. mimo tego nie umiem powstrzymac sie przed porannym przywitaniem sie z waga. Pol kg wiecej niz przy poprzednim spotkaniu. 

Jestem chyba wciaz w fazie dojrzewania do jakiejs strategii odchudzania, nowego planu. Rowerkuje, wczoraj 40min. Pomalu ograniczam porcje. Od nowa ucze sie jesc trzy posilki dziennie (tja, wiem 5 malych trzab blablabla)..a nie raz 2 (w tym jeden potrojny), a raz piec, czyli co tam wpadnie w zasieg glodnej lapy. Znow staram sie gotowac, przede wszystkim wiecej warzyw. Zamiast slodyczy trafia sie suszone mango, rodzynki... choc w domu sa i gruszki i banany, to ciezko mi wchodza.. lepiej juz ida winogrona, pomarancze, czy grejpfrut. Kiwi! Zapomnialam, ze kupilam kiwi, trzeba bedzie zjesc.  Z warzyw natomiast najlepiej ida..buraczki ostatnio. A tak to papryka, pomidory...salata z woreczka... bo cos salata w tym roku niedomaga, zwyczajnie zniknela z polek sklepowych. Jedlismy nie dawno rowniez kalafiora, brokuly oraz potrawke ciecierzycowo-pomidorowa. Pieczarki tez sie przewijaja. turlalo sie tu gdzoesmtez avokado, pamietam. Jesli chodzi o miesa to bez zmian, indyk kroluje, czasem wieprzowina, a z ryb jak zawsze losos. Do tego glownie kasze ostatnio, zwlaszcza kuskus..z lenistwa. Tak to wlasnie wyglada. Zero szalu, ale wracamy do czestszego gotowania, do obiadow na obiad, a nie na kolacje, do lzejszych kolacji, do mniejszych porcji, do 'oszczedzania oleju i cukru'...do picia.. zwlaszcza rumianku. jakos tak. zamiast herbaty.

Chwilowo przynudzam, wiem, al poki sama motywacji nie odnajde, raczej motywowac nie bede... zreszta najlepsza motywacja jest widoczny postep i rezultat. Chwilowo brak, ale brne przez te zaspy tluszczu pomalu, dla zdrowia. 

Bipuziaki, milego weekndu (gwiazdy)(gwiazdy)(gwiazdy)! ;)