Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 254893
Komentarzy: 6518
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 27 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

12 czerwca 2022 , Komentarze (7)

Było kiepsko z kolanem męża. W piątek ortopeda stwierdził ostry stan zapalny, wyciągnął z kolana 4 strzykawy płynu. Mąż porusza się o kulach, w nocy był cały rozpalony, nie spał, przejmował się na dodatek mną. A dokładnie tym, że trzeba będzie odwołać wakacje, pozamawiane wyjazdy.  We czwartek oddałam bilety na Cinema Italia Oggi. Nie znalazłam chętnych na seanse, a sama o 23 nie chciałam wracać.  Trudno, taki los . W piątek mąż był pełen obaw, wrócił w zupełnie innym humorze. Do wyjazdu jeszcze 2 tygodnie, kolano "dojdzie" do formy. Moje usg brzucha nie wypadło zbyt dobrze, mam jakieś zmiany cholesterelowe,  już na wtorek umówiłam się do mojego pierwszego kontaktu. Profilaktycznie piję ostopest plamisty .  W nocy ból mięśni nie daje mi spać. Przewracam się, aby znaleźć najlepsze miejsce, wiercę tam i z powrotem, a czas płynie. Ostatnio wędruję sama ze względów oczywistych.  Przed wyjściem z domu obieram sobie trasę, zależną od spraw, które w drodze powrotnej muszę załatwić.  Dziś zupełnie relaksacyjnie udałam się w kierunku Skweru Kościuszki , a tam tłumy ludzi, kiermasze, wycieczki, widać lato. Po drodze  zostałam pytana o drogę do ......,  mam tak nawet w obcym mieście.  Dziś nałożyłam nową sukienkę, w czasie spaceru dwa razy słyszałam, że ładna, a kilka razy widziałam zainteresowanie kobiet . Cieszę się. To lato mam zamiar przechodzić w sukienkach. Niestety już jest dla mnie za ciepło, męczę się, tchu mi brak. Może i na to mój lekarz pomoże. Na obiad dziś faszerowana papryka, taka żółta , podłużna, bo najmniej zabija smak farszu. Podałam ją w sosie pomidorowym, z dużą ilością kopru, z młodymi ziemniakami i z maślanką. Paprykę poprzedziłam zupą z żółtej cukinii  , z grzankami.  Na deser były truskawki i 1/2 banana, polane octem balsamicznym. A, zrobiłam badania na krzepliwość krwi, wyniki są dobre. Z powodu wyłączenia męża z prac domowych, mam spory zapieprz, bo dźwigać nie mogę, więc chodzę po różne rzeczy kilka razy, w domu obsługa chorego przy podawaniu, zanoszeniu, przenoszeniu, itp. Na szczęście czas leczy. Ostatnio oglądaliśmy na Netflix duński serial "Rząd" sezon drugi. Wciągnął nas, po nim oglądamy sezon pierwszy. Polityka jest brudna wszędzie, może gdzieniegdzie ten brud ma większa klasę. 

8 czerwca 2022 , Komentarze (1)

bo nic ciekawego nie mam do przekazania.  Pogoda się klaruje na tę deszczową. Za chwilkę zjem obiad , dziś rosół z makaronem i odrobinką mięsa, faszerowana kalarepka( ryż, boczek, cebulka) i pieczarki smażone. Do tego sałata dębowa z dresingiem.  Na spacery chodzę sama, w czasie rehabilitacji męża, czyli bardzo wcześnie. Pogoda sprzyja, więc korzystam z  pustych przestrzeni miejskich i braku spalin.  Dziś  wykupiłam badania określające krzepliwość krwi. Zauważyłam niestety, że  chyba będę mieć problemy  z żyłami  nóg. Tak miała moja mama, a ja mam bardzo słabe żyły. Po obiedzie ide na pedicure. Otrzymałam telefon z przychodni, przyspieszono mi badania jamy brzusznej o 2 tygodnie, to dobrze.  Czytam, porządkuję odzież , szykując się na lato. Znów mam zamiar przechodzić je w sukienkach.  Na balkonie jednak pojawiły się jakieś kwiaty. To lawenda , lobelia niebieska i kocanka.  Jakiś czas wytrzymają.  Jadam sporo warzyw i owoców. To nie są porcje wielgachne, wybieram truskawki i borówkę, bo to lubię. Czasem podaje je z jogurtem. Męża kontuzja trwa, może rehabilitacja pomoże. Oby, bo inaczej wakacje będą liche.  To tyle, czas mnie goni, narazie.

5 czerwca 2022 , Komentarze (13)

Weekendowy pobyt nad Gowidlinem udał się doskonale, pomimo kontuzji nożnej męża.  Wstrzeliliśmy się w pogodę niesamowicie, było ciepło, nawet upalnie i tak radośnie w otaczającej nas zieleni. Okoliczna kukułka okukała nas mocno, bo dawała od rana do wieczora. Poznaliśmy sympatyczną kobietę z Warszawy, z którą wymienialiśmy doświadczenia podróżnicze.  A obiady serwowała nam zatrudniona tam Ukrainka, gotująca po domowemu i bardzo smacznie. Dom wczasowy Stenka polecam, bo pięknie położony, świetnie wyposażony, ma cudny ogród z różnymi zakamarkami, w których można się zaszyć. Wszystkie pokoje są z balkonami, ogromnymi  i od strony południowej. Dziś zauważyłam, że całkiem porządnie jestem opalona. W drodze powrotnej do domu pojechaliśmy do Parchowa, zobaczyć miejsce, w którym spędzimy jakiś czas. Nazywa się to Leśna Zagroda i jest tam fantastycznie.  Miejsce ma własny las, piękny ogród, różne domki są od siebie oddzielone zielenią, jest tam cisza, spokój i prawdziwy odpoczynek. Do jeziora ok. 600m, są kajaki, będzie co robić. Nasz pokój ma aneks kuchenny, nastawiam się na lekkie gotowanie . Śniadania w cenie, będzie wygodnie.  Wracając z Parchowa zajechaliśmy do Stężycy, wypiliśmy kawę w Jejmościnie, gdzie przed 45 laty byłam z moim poznanym chłopakiem na śniadaniu, a chłopak został moim mężem za rok. Obiad w Sielawce w Borkowie, oczywiście ryby, bo po to idzie się do restauracji rybnej? Jak co roku zapominam o Zielonych Świątkach, tak było i dziś, i teraz wiem skąd ten ruch na drogach. Pranie już schnie na balkonie , chociaż to święto.  Od jutra mąż zaczyna rehabilitację , mam nadzieję, że przyniesie ona oczekiwane rezultaty.  Poznałam dwa nowe miejsca, optymistycznie patrzę zatem na kolejne  wakacje, tylko muszę zamówić wcześniej. A jutro mój ukochany syn kończy 41 urodziny. Jak ten czas leci!!!

1 czerwca 2022 , Komentarze (6)

Każdy z nas z pewnością chce się poczuć, od czasu do czasu, jak kochane dziecko, rozpieszczane i hołubione. Moich rodziców już nie ma, ale i  tak będę dziś świętować.  Oczywiście sposób świętowania ja wybieram. Od dziś będzie inny sposób odżywiania się. I dlatego  rano była owsianka na mleku owsianym + owoce + orzechy + chia.  Na II śniadanie dwie małe kromki chleba z awokado i łososiem pieczonym, zakupionym w Lidlu. Do tego  koktajl zielony , a potem pierwsza kawa z ekspresu.  Na obiad dziś jajko sadzone, szparagi i ziemniaki wczesne z koperkiem + kefir. Będę dziś unikać słodyczy, wbrew tradycji  w dniu bachorka. Na ulicach  tłumy dzieciaków, na szczęście  w Gdyni pogoda jeszcze odpowiednia do przebywania na zewnątrz. Tak, zadbam o siebie  w tym dniu, pozwolę , aby to zadbanie rozwinęło się na dalsze  dni, może coś z tego będzie? Dziś w Antyradiu wspominali  smakołyki dzieciństwa, my z mężem robiliśmy to wczoraj. Nie było możliwości codziennej porcji czekolady, bo a/ nie zawsze była w sklepach, b/ była za droga. Słodycze popularne to dropsy, irysy, oranżada w papierku wyjadana mokrym od śliny palcem, kromka chleba z masłem i cukrem, czasami raczki, takie cukierki grylażowe. Doceniało się wówczas smak czekolady Jedyna, a baton krymski to już wyższa klasa. No i lody , najczęściej Calypso czekoladowe, na plaży latem lody Mewa, robione w tamtych czasach w prywatnej wytwórni. Każdemu smaki dzieciństwa  przypominają o beztrosce i fantastycznych  latach, gdy na podwórku spędzało się godziny , wisząc na trzepaku, grając w dwa ognie czy w gumę. Dziś będę dzwonić do mojego dziecka, które w tym roku obchodzi , za 7 dni , 41 urodziny.  Wczoraj rozmawialiśmy chwilę, bo syn chwalił się  dużym finansowym uznaniem w pracy, a ja decyzją ZUS, która po przeliczeniu  emerytury wraz ze środkami z OFE , uległa znacznemu zwiększeniu. W związku z tą decyzją wybieramy się z mężem na weekend , gdzieś na Kaszubach, aby trochę luksusu zaznać. A co! Życzę i wam miłego dnia świątecznego. 

28 maja 2022 , Komentarze (4)

Deszcz, wiatr, zimno. Taki sobie maj w tym roku. Szkoda, bo to piękny miesiąc, kwitnienia, rozwoju i treli ptasich. Dziś byłam na hali targowej, fasolka zielona po 45zł/kg, szczaw, czyli ziele z łąki 6zł/ pęczek, ziemniaki młode 6zł, czereśnie 59zł.Drożyzna aż strach. Przydźwigałam sporo, mąż nie wychodzi, leczy staw kolanowy. Wczoraj był u ortopedy, stwierdzono zapalenie stawu, ściągnięto strzykawkę płyny, na szczęście nie ma zmian od ostatniego zdjęcia rtg. Kupiłam kwas hialuronowy  do iniekcji, w lutym kosztował 500zł, teraz 800zł. Na szczęście przeznaczyliśmy pewną ilość kasy na nasze wydatki medyczne, więc to nie boli. Nie wyobrażam sobie ludzi mniej zasobnych, bez możliwości leczenia prywatnego, gdy jest ono najbardziej potrzebne, bez czekania latami na zabiegi, na wizytę. Taki mamy kraj i warunki dla jego mieszkańców. Dbają o nas tylko , gdy czas wyborów. 😠. Dziś  zapiekanka warzywno-pieczarkowa, z młodymi ziemniakami, cukinia, brokułami. Do tego surówka z czerwonej papryki, cebuli, jabłka, korniszona  i kaparów. Dodaję sporo ziół do potraw, korzystając z parapetu balkonowego, gdzie zioła trzymam. Udało mi się kupić dziś zieloną pietruszkę za 0,50zł . To towar lekko przerośnięty, ale do wykorzystania jak najbardziej.  Wczoraj długo rozmawiałam z moją znajomą imienniczką, wymieniamy się poglądami na życie, oburzamy się na polityków, opowiadamy sobie o przeczytanych książkach. Aktualnie znów "siedzę: w kryminałach, czytając "Polowanie na psy" Mieczysława Gorzki. Umawiamy się na kawę od lat, tak jakoś wychodzi. Moja interwencja  w sprawie kolana męża pokazała po raz kolejny, że mogłabym być lekarzem. Na pytania zadawane wielokrotnie kiedyś tam, w trakcie luźnych rozmów towarzyskich, tak właśnie typowałam.  Tymczasem zostałam prawnikiem, pierwszym w rodzinie , zupełnie bez tzw. znajomości zrobiłam aplikację  i znalazłam pracę. Ale to były inne czasy. Dziś nie zazdroszczę młodym prawnikom, łamanym przez najjaśniejszą i jedynie słuszną opcję.   Na jutro przygotowałam klasyczny posiłek obiadowy: rosół z makaronem, bitki wołowe  z grzybami , fasolka szparagowa zielona. Wołowinę jadam może 2x w roku, nie ma więc bólu. To już pora bobu, może skusze się niedługo?  Dziś przeczytałam, może od 10 czerwca będzie przegląd filmów włoskich. Już się cieszę, w poniedziałek kupie bilety.

25 maja 2022 , Komentarze (2)

Jutro Dzień Matki, mojej mamy już nie ma z nami, a sama będę oczekiwać na życzenia od panicza. Mama była kobietą rozchwianą, często humorzastą , zakochaną w moim bracie. Mam do dziś żal, że wybaczała bratu wiele, a drań z niego niemały. Według mamy ja miałam sobie dawać radę, pomoc szła w kierunku brata, starszego o 3 lata. Z czasem, gdy starość  i niemoc spowodowana chorobami ogarnęły organizm, zdała sobie sprawę, że jestem jej życzliwa, pomocna i wspierająca.  Dziś często wspominam różne chwile spędzone razem, jej bezradność i strach, że może zostać wyśmiana. Choroba atakowała także umysł, co objawiało się złośliwością, często wyzwiskami. To wszystko minęło, a ja mam nadzieję, że zostanę pozbawiona takich doświadczeń.  Pogoda znów taka, jaką lubię. W miarę ciepło, bez upału, a spacerowanie jest przyjemnością. Dziś na obiad reszta ogórkowej (wreszcie !), leczo z ryżem, sałatka z różnokolorowych rzodkiewek, liści tychże, tymianku cytrynowego, szczypiorku i ananasa świeżego.  Do tego dresing , smaczne. Na deser truskawki polskie z ananasem.  Wiosna daje takie możliwości. Wczoraj obejrzeliśmy hiszpańską komedię pt" La familia perfecta".  Całkiem przyjemna, taka odpoczynkowa. Jutro koncert muzyki klasycznej w naszej bibliotece. W ramach prac domowych sprzątałam dziś balkon, a męża namówiłam do pomalowania parapetu  zewnętrznego.   Noc lekko zarwana, bo między 1;00 a 2 ; 15 czytałam. Sen poszedł się bujać gdzie indziej.  Panicz ostatnio mocno zajęty, bo to absolutorium, wykłady gościnne, przyjmowanie gości z zagranicy, organizowanie spotkań . Lubi synek swoja pracę , oj lubi.  A sąsiad rok starszy od panicza nadal pracuje zdalnie, co wcale nie jest dobre. Całe zawodowe życie pracowała w banku, teraz coś się tam pozmieniało.  Odwiedziłam dziś salon jednej z firm kosmetycznych, gdzie czekały na mnie dwa prezenty, za lojalność. Przyjemne. 

24 maja 2022 , Komentarze (4)

jak w Szkocji. Ale i tak dobrze, bo deszcz przyda się roślinom. Dziś  rano jeszcze pięknie, ciepło, nawet duszno, pojechaliśmy na oba cmentarze. To już w ramach Dnia Matki, aby już coś tam było od samego rana w dzień świąteczny. Na grobie rodziców  brata nie było od lat. Nie spodziewałam się niczego innego, scheda rozliczona, po co  tam jeździć? Wkurza mnie to ogromnie. 😠. W drodze powrotnej zajechaliśmy do pobliskiej galerii, kupiłam lawendę wąskolistną i tymianek cytrynowy. Tymianek dodałam dziś do gotujących się ziemniaków i do sałaty, którą podałam także z truskawkami. A w domu pachniało pięknie.  Poza tym zupa ogórkowa i pieczone uda kurczaka. Jutro będzie reszta leczo.  Czytam teraz Mirosława Gorzkę pozycję pt "Iluzja"  To druga część trylogii, pierwszy tytuł to "Martwy sad". Dobre to.  A dzisiejsze zakupy to także pościel, biała bawełna , doskonała jest w Jysku, taka , jaką w dobrych hotelach używają. Była dziś w promocji, co lubię. Polecam także ich ręczniki, są doskonałej jakości.  Nadal nie trafiam w Netfliksie na ciekawe pozycje. Wczoraj obejrzeliśmy jakiś filmik o australijskiej wsi z winnicami.  Mocno takie sobie.  Moja waga spada, to zasługa dużej ilości pitej wody, ale także ograniczeniu słodyczy. Sypiam doskonale na poduszce korekcyjnej, już nawet kręgosłup przestał boleć w nocy. Nie mam dzis specjalnie czasu na zajrzenie do waszych pamiętników, jutro nadrobię.  to tymczasem!

21 maja 2022 , Komentarze (2)

Pada dziś, mocno pada. To dobrze, bo susza , rośliny więdną, kurz wszędzie i brud. Przynajmniej ulice zostaną zmyte po turystach nocnych. A ich obecność tej nocy dała się we znaki. Jeszcze o 4: 40 śpiewano sto lat, a wędrówki w te i we wte bez końca. Wczoraj zaniosłam do naszej biblioteki wawelską zakładkę do książek, dla pani najczęściej widywanej. Ucieszyła się , a to przecież drobiazg. Na spacerze wspominaliśmy pobyt w Krakowie, ten był 9  z kolei.  "Chwytaj dzień" Wodeckiego, do słów Cygana, towarzyszył nam bez przerwy. Jak mądrość z tej piosenki wynika! Trochę Netflixa było, obejrzeliśmy nudny film pt."Toskania", o kucharzu duńskim, który zmienia styl życia po wizycie  w Italii. Szkoda, że taki temat można tak zepsuć.  Wieczorem dwa odcinki serialu "Prawnik z Lincolna". Szału nie ma, też szkoda. A ponieważ oboje z mężem nie jesteśmy fascynatami s.f i fantazy, większość pozycji niestety nas nie interesuje.  Ale próby polubienia będą podejmowane. Za oknem bz., nadal pada, dało mi to możliwość do uporządkowania przypraw kuchennych. Z Poznani sygnał, że wczoraj późnym wieczorem potężna burza szalała. Kiedyś przeżyliśmy straszną burzę nad jeziorem, gdy błyskawice i grzmoty waliły co chwila, a ich blask właściwie nie gasł. Nie spadła wówczas kropla deszczu, a pobliskie drzewo niestety ucierpiało. To wówczas " najstarsi Kaszubi" orzekli, że takiej burzy jeszcze nie było. Cóż, czasy się zmieniły, klimat i warunki także, burze coraz straszniejsze.  O, mąż nastawił Franka Sinatrę, lubię.  Dziś posiłek właściwie gotowy, bo muszę wykorzystać sznycle indycze, będzie zupa jarzynowa, surówka z młodej kapusty i szparagi , zielone oczywiście. Nie pisze o śniadaniach i kolacjach, bo one są dla mnie oczywiste. Rano dwie kromki chleba , raczej z nabiałem, z pomidorem, ze szczypiorem, do tego kawa z mlekiem, którą zawsze wypijam po posiłku. Kolacja zaś to coś zielonego, np. mix sałat, jeżeli nie było jej do obiadu, albo resztka surówki, jakiś jogurt naturalny i herbata ziołowa. Czasem kromka chleba chrupkiego.  Jak to dobrze, że takiej pogody nie było w Krakowie podczas naszego pobytu!  W piątek zaopatrzyłam się kolejne książki biblioteczne, dzisiejszy deszcz mam więc w nosie!

19 maja 2022 , Komentarze (4)

Czy tylko kaprys? Wolałabym kaprys, bo dzisiejszy upał to nie dla mnie. Wprawdzie balkoning lubię, szczególnie z książką, ze szprycerem, z mężem obok, ale jednak ten upał....  Dziś biblioteka, jak zawsze ostatnio same kryminały. Przeczytałam trylogię Piotra Górskiego o Kruku, czekam na czwartą część, podobno wyszła.  Spacer na bulwar, gdzie nie byliśmy od tygodnia, i znów zachwycił mnie widok kwitnących jabłoni rajskich, białych i różowych, wyglądających z daleka jak mgła . Ciepło, krótki rękaw i tak był za długi. Otrzymuję sprawozdania od szwagierki z ich podróży w rejony Nieborowa, w których będziemy gościć w połowie lipca. Taka konfrontacja przyda się, może jeszcze coś zmienię w rezerwacjach? Wczoraj ugotowałam rosół, pierwszy raz w tym roku z młodą włoszczyzną. Jak to smakuje, pachnie! W Krakowie jadaliśmy raczej po włosku, teraz zatęskniłam za mięsem, dziś gotowany indyk  z rosołu, genialne! Na jutro mam leczo, podam z ryżem, a w sobotę chcę dzień szparagowy zrobić , przecież to sezon. Niedługo przyjdzie czas na chłodniki, już teraz opijam się maślanką, kefirem, jogurtami. Proste jedzenie jak młode ziemniaki ze skwarkami, jajko sadzone i maślanka , to wspomnienie męża z autostopu w latach wczesnych 70  ubiegłego wieku. Jedli to z kolegą w sadzie, gdzie zostali zaproszeni przez starszych państwa w pewnej wiosce na południu Polski. Opowieści o morzu zachwyciły gospodarzy, tak spragnionych świata . Dziś takie zaproszenie raczej niemożliwe. Nasz następny wyjazd pod koniec czerwca, muszę do tego czasu zmienić coś w mojej diecie, zrzucić jakieś kilogramy z siebie, poczuć się motylem? No chociaż gołębicą!

18 maja 2022 , Komentarze (6)

Kraków za nami, pogoda była fantastyczna, nie chłodniej niż w zeszłym roku latem. Z tego powodu, i z zaskoczenia, stałam się posiadaczka dwóch bluzek lnianych, bo wzięłam więcej  tych ciepłych. Udało się dojechać i wrócić bez przeszkód, chwała PKP!  "Błękitne krewetki", taki tytuł nosi przedstawienie w Teatrze STU. To piosenki  z tekstami Jacka Cygana, brawurowo zaśpiewane i zagrane przez Beatę Rybotycką i jej młodszą koleżankę  Alicję Wojnowską.  Reżyserował Krzysztof Jasiński, obecny na widowni  w dniu naszej bytności, w towarzystwie Jacka Cygana i sponsorów  przedstawienia.  Rybotycka jest niepowtarzalna, rewelacyjna, z ogromnym talentem i poczuciem humoru.  Widzowie są posłuszni jej prośbom, jej namowom. Jednemu z panów pomalowała rzęsy tuszem, nie miał nic przeciwko. Wieczór był udany, wesoły i zdobyczny , dwa autografy się udało pozyskać. Drugi spektakl , w Teatrze Starym , pod tytułem "Kochana Wisełko , drogi Zbyszku" , na podstawie korespondencji Szymborskiej i Herberta. Ostrzyliśmy sobie zęby, ale przestawienie było źle zagrane, haotycznie, szczególnie rola Herberta była rwana, jakby tekst zapominany, szkoda. A samo miasto? Cóż, nie rozczarowało mnie absolutnie, bo kocham Kraków. Godziny spędziliśmy w Muzeum Narodowym przy Błoniach, podziwiając  prace Jacka Malczewskiego na wystawie głównej, innych malarzy i twórców, a także rzemiosło  artystyczne przeróżne, w ogromnej ilości eksponatów.  Odwiedziliśmy także Muzeum Wyspiańskiego, gdzie geniusz artysty został pokazany w pełnej krasie, a przecież  gdy zmarł miał zaledwie 38 lat. Nie na darmo nazywano go "czwartym wieszczem."  Kraków tętni życiem, pachniał bzami i kwitnącymi kasztanami, pozwalał smacznie jadać, delektować się lodami sycylijskimi, chłonąć wielkość Polski na Wawelu, jej prowincjonalność na Kazimierzu. Było jak zawsze wspaniale. Nogi codziennie bolały, bo pokonywaliśmy spore dystanse. Dla oddechu raczyliśmy się białym winem z woda gazowana. To trunek na upał najlepszy!  Gdynia zaskoczyła nas zimnem, chociaż jest słonecznie. Już w pierwszy dzień po powrocie wpadłam w wir zajęć domowych, szczególnie kuchennych, bo  lodówka pusta.  Pranie zrobione, wszystko na swoim miejscu, a spanie we własnym łóżku to prawdziwa przyjemność, chociaż podróżowanie kocham!