Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

I oto jestem ...

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12244
Komentarzy: 573
Założony: 10 maja 2018
Ostatni wpis: 15 czerwca 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Zmienicsiebie2018

kobieta, 42 lat, Poznań

175 cm, 102.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Etap 1. Cel 100 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 maja 2018 , Komentarze (18)

dziś drugi zupełnie wyjatkowy i osobisty wpis... dla siebie samej...

Kocyk. Z kosmatej wloczki w dwoch odcieniach szarosci w dwoch rozmiarach grubosci. Dziergam go wieczorami na drutach. Jest kosmaty i mieciutki. W moim zamysle to kocyk terapeutyczny pelen milosci. Dla naszych wyjatkowych skarbow.

Dziergam i rozmyslam dzis szczegolnie mocno. Tak sobie licze w myslach i z tych obliczen wynika mi, ze nasze skarby juz istnieja. Gdzies sa, oddychaja, zyja. Gdzie sa? Jak im jest? Czy sa bezpieczne? Miliony pytan mam w glowie a zero odpowiedzi i wszystko zasnuwa jeszcze gesta mgla tajemnicy.

Nasze dzieci :) zupelnie nie zdaja sobie sprawy ze jestesmy - mama i tata. Ze tak wiele robimy z soba - dla nich. Ze juz tesknimy choc jeszcze nie znamy.  I jeszcze wiele pracy przed nami. Wiele rozmow, wiele swiadomosci, wiele zajec ... wiele mysli i ocean tesknoty.

Dziergam ten kocyk i chyba za duzo dzis mysle :)

Wybaczcie tak sentymentalny wpis na tak prozaicznym portalu. Czasami czlowiek musi inaczej sie udusi :)

22 maja 2018 , Komentarze (17)

Moi drodzy, wczorajszy szalony plan zrealizowałam. Wstałam 5:20 (i wcześniej o 3:00, zniosłam naszego seniora na dół, bo biedak strasznie kaszlał - trzeba było pozbyć się wody ;) ), strój już miałam uszykowany. Przebrałam się i w drogę. 10 minut nordic walking i dotarłam na schody. I wiecie co ? Znów miałam w nosie tych co przechodzili i mi się przyglądali. Pięknie ćwiczyć o tej porze, kiedy słońce dopiero co wzeszło, rześki poranek - bajka. Zrobiłam sześć serii na schodach i wróciłam przez park do domu. Poranny mały trening trwał 30 minut ale dał mi niesamowitego powera na cały dzień.

Po pracy spacerki z psami, obiad i trochę przyjemności - oglądam mój ukochany ostatnio serial Downton Abbey (oglądam całość szósty raz, wiem jestem szalona :P ) i pracuję nad specjalnym lekkim kocykiem na drutach.

Pozostaje jeszcze zrobić HIIT i na koniec moja ukochana joga.

A mój plan ? Ułożyłam swoje treningi w całość. Póki moja noga nie odpocznie nie biegam, canicross w formie szybkiego marszu. Ale za to mam inne sposoby by się tak pozytywnie zmęczyć i spróbować zrobić coś ze swoją sylwetką. Środa będzie moim dniem odpoczynku, choć i tak w ten dzień zamierzam zafundować sobie około 60 minut relaksu wykonując ulubione asany.

Dzisiejszy jadłospis:

śniadanie - owsianka z jabłkiem i cynamonem

placek banan+jajko polany jogurtem naturalnym

lunch - sałatka (taka jak wczoraj)

obiad - makaron z kurczakiem i marchewką oraz "sosem" z serka śmietankowego

Teraz mała kawam (mielona) i powerbaton. Chwila z Abbey i drutami, spacery z psami i mogę zabrać się za HIIT i jogę.

Bardzo udanego wieczoru z mnóstwem pozytywnych myśli :*

21 maja 2018 , Komentarze (16)

Mam na jutro plan szalony. Otóż wstaję o 5:30, przebieram się w dresik, zabieram  pożyczone wczoraj kije do nordic walking (wzięłam od mamy kijki, których używał mój tato - leżą i kurz się na nich zbiera to je wykorzystamy z mężem) i ... idę na schody :D

Dziś rano bez szaleństw, za to pod wieczór zaliczony trening HIIT oraz joga, razem ponad godzinka. 

Jadłospis :

jaglanka z bananem i imbirem

powerbaton (robi mój mąż i są tam tylko płatki owsiane, płatki żytnie, orzechy włoskie, żurawina, rodzynki, sezam i miód - z tego tytułu nie zaliczam tego do słodyczy)

sałatka : zielona sałata, zielony ogórek, rzodkiew, pomidor, jajo na twardo, trochę sera fety i kiełki czerwonej kapusty

Zupa krem z selera 

I dużo dużo wody .... w niedzielę mąż zrobił taki obiad (zmiana planów w jednej sekundzie bo coś tam nie do końca się udało), że czuję go do dziś ... stąd takie bardziej lekkie (choć nie do końca) menu.

Miłego wieczoru :) a Wy dziś poćwiczyliście ? ;)

20 maja 2018 , Komentarze (14)

I już koniec kolejnego tygodnia.

Po wczorajszym treningu na schodach czuję mięśnie ud :) Wczoraj wspominałam o 4 tygodniowym programie HIIT dla początkujących. Otóż właśnie wczoraj zrobiłam jeszcze ten trening, dziś dzień drugi pierwszego tygodnia. Podoba mi się. Zresztą w ogóle lubię programy tej dziewczyny. Nie ma tam super wysportowanych lasencji, które w nienagannych strojach, bez grama potu i z uśmiechem na twarzy wykonują prawidłowo najtrudniejsze ćwiczenia. Jest tylko ona, bardzo fajnie opisuje ćwiczenia i motywuje ... no i jest Peanut ... biały buldożek, przechodzący lub leżący obok :) Po treningu zrobiłam jeszcze dwie serie (trzy ćwiczenia z hantlami) na ramiona. Ramiona mam okropne, fajnie byłoby je poprawić, zwłaszcza, że w zeszłym roku zrobiłam sobie na prawym tatuaż - mój amulet. Popracować i tak muszę nad wszystkim.

Zapisałam sie także do nowej edycji ZRP, która rusza jutro. Tak, żeby mieć jeszcze większą motywację, choć póki co jest z nią całkiem niezle.

Niestety weekend w domu rodzi wiele głupich myśli w głowie (a może czekoladka? a może rożek? a może ciasteczko?). Strasznie ciężko z tym walczyć. Jakoś w tygodniu, gdy chodze do pracy jest łatwiej. A z drugiej strony w pracy wkurzam się, że mam za mało czasu i najlepsze, słoneczne godziny spędzam w biurze zamiast na treningu, marszu czy choćby spacerze łapiąc słońce.

Taki los pracującej kobiety :D

Słonecznej niedzieli :*

19 maja 2018 , Komentarze (11)

Plan na dzisiejszy poranek zrealizowany w 100% :D

Na początek obeszłam całą Cytadelę z moim Beaglem. Mąż w tym czasie z drugim pieskiem zmierzał w stronę "morderczych schodów". Marsz trwał 35 minut, przeszliśmy 3 km w średnim tempie 11 min/km. Wg aplikacji spaliłam prawie 400kcal

Dotarliśmy do "morderczych schodów". Kto z Poznania ten wie - Cytadela, monument po czerwonej gwiezdzie i schody od ulicy w dole, na górę, przez środek cmentarzy wojskowych. Uff... zrobiłam ... 4 serie !!! Nie wierzę, naprawdę nie wierzę. Wchodziłam stawiając całą stopę na stopniu. Na górze robiłam 20 przysiadów i po 5 wymachów nogą (jedną i drugą) w tył. Schodziłam i robiłam 20 razy przenoszenie ciężaru ciała z jednej nogi na drugą. I znów na górę. I w nosie miałam tych wszystkich, którzy to widzieli - niech zazdroszczą, że mi się chciało ruszyć dupsko a im nie :P

Przed schodami i po zakończonym treningu oczywiście rozciąganie. Całość trwała 20 minut. Aplikacja oczywiście naliczyła mi niebotyczną ilość spalonych kalorii, więc przyjmuję, że całość obu części treningu oraz powrotu (marsz-rozciąganie-schody-rozciąganie- dojście do auta za rosarium) wyniosła jakieś 600 kcal.

Czuję mięśnie ... jak siadam, jak wstaję, jak wchodzę po schodach, jak chodzę. Ale super !!!! I z tego miejsca ja bardzo bardzo bardzo dziękuję MARTINISS za inspirację. Bo to dzięki Twojemu wpisowi o Twoich treningach ja "wymyśliłam" swój (bezwstydnie zerżnęłam, ale co tam ;) )

Znalazłam też fajny 4 tygodniowy program HIIT dla początkujących. W treningach tego rodzaju zawsze mnie przerażało tempo i ćwiczenia tam wykonywane. Ale... u Jessicasmithtv jest nieco inaczej, łagodniej i chyba taki HIIT bardziej nadaje się dla grubaski o średniej kondycji. Postanowiłam spróbować. Na każdy tydzień jest inny trening.

Na śniadanie po "morderczych schodach" (które na pewno będę powtarzać) jajecznica z trzech jaj, posypana mieszanką "zioła zamiast soli" i bułeczki z masłem. Jak dalej ... hmm... dziś to pewnie będzie kreatywnie i spontanicznie jeśli chodzi o jadłospis :)

Przemiłej słonecznej soboty dla wszystkich, którzy mnie tu odwiedzają !!! :*

18 maja 2018 , Komentarze (22)

Taki prezent urodzinowy dla siebie zrobiłam - tydzień temu założyłam konto na Vitalii i zważyłam się w końcu bez przymykania powiek. Dziś - choć będę się ważyć niedziela i poniedziałek tak oficjalnie - wchodze rano na wagę, a tam .... 2,5 kg mniej JUPI !!!

Dzięki temu ubrałam się dziś w bluzkę zamówioną miesiąc temu, która bardzo mi się podoba, ale jest bardziej obcisła na brzuchu. Picie wody, jaglanki i owsianki poskutkowały tym, że brzuch teraz wygląda lepiej w bluzeczce :) 

Na jutro mam plan morderczego (dla mnie treningu) - relacja zapewne jutro jak wrócę z tego treningu (rano).

Dzisiejszy jadłospis ... dziś tak będzie inaczej i mniej zdrowo z wiadomej okazji ;)

jaglanka z bananem

kawałek ukochanej kostki beskidzkiej (pyszne ale niezdrowe i milion kalorii pewnie ma)

placuszki z banana i jajka polane jogurtem naturalnym

żurek z jajkiem

I pewnie po drodze coś dziś wpadnie, choć obiecuję - będę się starała

Miłęgo dnia i dużo pozytywnej energii Wam dziś życzę :*

17 maja 2018 , Komentarze (24)

Wczoraj  zrobiłam nieco mniejszy trening - ćwiczenia na ramiona i nogi. Po tym zestawie jak zwykle czas na jogę. I cóż? ledwo rozwinęłam matę i ułożyłam cegiełki do jogi, ledwo rozpoczęłam Vriksasana (asana "drzewo") nasz starszy piesek przydreptał do salonu gdzie ćwiczę, przeszedł tuż po mojej stopie, ziewnął smacznie i ułożył się dokładnie na połowie mojej maty, nos wtulając w cegiełki :D Resztę asan dokończyłam zatem na dywanie. Pod koniec przyszedł nasz drugi piesek (ten trochę młodszy, który towarzyszy mi w marszach i z którym planuję uprawiać canicross) i merdając ogonem zaczął z czułością wylizywać moją łydkę - oczywiście tę, którą właśnie rozciągałam. W takich oto trudnych warunkach wczoraj ćwiczyłam ;)

Czy wiecie, że jest coś takiego jak joga z psem ? I chyba nazywa się to doga :D Rzeczywiście młodszy psiak czasami przychodzi i przeciąga się tuż obok mnie kiedy ćwiczę asany. Jedno jest pewne - muzyka relaksacyjna, wschodnia, do jogi czy też buddyjskie mantry działają na psy tak odprężająco, że często gdy ćwiczę one przychodzą do salonu i zapadają w smaczne, głębokie drzemki.

Dzisiejsze menu :

jajecznica z dwóch jaj i kawałek chleba z masłem

"omlet" z jajka i banana posmarowany jogurtem naturalnym

kasza jęczmienna, brokuł i marchew gotowana na parze, pół piersi kurczaka gotowanej na parze

żurek z jajkiem

Dziś mamy rozmawiać w sprawie remontu łazienki - mam nadzieję, że moja wizja jest realna ;) 

Miłego dnia mimo chmur i deszczu - dla Was wszystkich :*

16 maja 2018 , Komentarze (33)

Jestem z siebie dumna, wczoraj już siedziałam przy kompie i w głowie tłukło się "niechcemisie, nichcemisie"... a jednak wstałam i ... taki komplecik :

trening z Jessica Smith : 35 minut, około 400 kcal (edit : po zwroceniu uwagi przez jedna z was poprawiam blad, ktory sie wkradl i wyjasniam, ze spalone kalorie podaje tylko orientacyjnie na podstawie tego co pokazuje mi endomodo, a osobiscie nie uwazam zeby aplikacja wyliczala to spalanie jakos super dobrze. Ja "dziele to na pol" i z mrugnieciem oka, ale jak widac sa osoby, ktore wola byc bardziej dokladne ;)

joga 30 minut, około 200 kcal

a na koniec wzięłam psa na godzinny spacer, 4,3 km i około 500 kcal

Na wadze dziś pięknie, ale nie zapisuję i nie zapeszam więc ciiiicho sza ! ;)

Jadłospis na dziś :

owsianka z banenm

podwójna kanapka z białym serkiem i rzodkiewką

ryż, brokuły i pół piersi kury gotowanej na parze

naleśniki z serkiem waniliowym

Wczoraj zawiesiliśmy na balkonie skrzynki z pelargoniami i bakopą - jest pięknie, wiosna na całego mimo, że pogoda coś dziś od rana się zbiesiła :)

Miłego dnia dla wszystkich !!!

15 maja 2018 , Komentarze (7)

Nowy tydzień przywitałam spadkiem wagi. I mam nadzieję, że taką tendencję utrzymam przez najbliższe kolejne tygodnie.

Wczoraj bez ruchu za to ładnie jeśli chodzi o nawadnianie (trzymam normę) oraz posiłki. Nadprogramowo zjadłam kawałek ciasta z rabarbarem i bezą ale był on naprawdę malutki (imieniny kumpeli w pracy).

A dziś w planach trening i joga. A posiłki : od rana jaglanka z bananem, do kawy podwójna kanapka z białym serem sałatą i rzodkiewką. Na lunch garść makaronu, dużo brokuła i jajo sadzone. Obiadokolacja to zupa jarzynowa na skrzydełkach kurczaka.

No ... zobaczymy :) Miłego dnia

14 maja 2018 , Komentarze (9)

Wczorajszy dzień również super i na plus.

Zgodnie z planem wstaliśmy bardzo wcześnie i pojechaliśmy na Maltę (jezioro). Razem z psem zrobiłam całkiem fajny trening - energiczny marsz wokół Malty. Wyszło nam 5,70 km w czasie 1 godzina. Średnie tempo to 10 km/ha, spaliłam około 685 kcal. I pobiliśmy nasz rekord życiowy na 5 km ;)

W ty czasie mąż z drugim pieskiem czekali w umówionym miejscu. Drugi psiak jest już w wieku mocno emerytalnym i takie intensywne dłuższe spacery, marsze czy biegi nie wchodzą w grę.

Reszta niedzieli spędzona miło, choć u mamy pełno było łakoci i chyba trochę przesadziliśmy z ilością ciasteczek. Mimo wszystko dziś rano na wadze spadek. Od piątku pozbyłam się 1 kg. Jest ok.