Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Moją pasją jest ogród... poświęcam mu każdą wolną chwilę jeśli akurat nie skupiam się na odchudzaniu,bo ono spędza mi sen z powiek!!!! Szybko się poddaję ,nie umiem wytrwać dłużej na diecie jak tydzień..,dwa. Odchudzam się od zawsze i nigdy, bo zawsze jest jakieś "ale" ,zawsze znajdę powód ,żeby złamać zasady. Może tym razem mi się uda.... Trochę ćwiczę. Odpuszczam sobie weekendy . Kocham zwierzaki, pożegnałam mojego kochanego 15 letniego psiaczka i od pół roku mam młodziutką sunię, też pudelek, też czarna.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 127837
Komentarzy: 1083
Założony: 28 lipca 2006
Ostatni wpis: 6 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
grazynkach

kobieta, 61 lat, Skawina

168 cm, 69.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Utrzymam wymarzona wagę do końca roku 2012.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 września 2006 , Komentarze (3)

jak na niedzielę...  . Rano wybrałam się z rodzinką do Myślenic, Zarabie... zostawiliśmy samochód na parkingu i ruszyliśmy zielonym szlakiem w górki. I deszczyk popadał i słońce przygrzało. Cudownie. Całego wchodzenia i schodzenia było 105m. później trochę odpoczynku przy kawie, a w miasteczku smaczny lekki obiad. Dużo surówek i sola gotowana z pieczarkami. Pycha. Gratis od firmy mała porcja szarlotki, też zjadłam. Próbowałam dzisiaj tych wysiłków górskich żeby bilans tygodniowy wyszedł porządnie. I już po wstępnym podliczeniu wydzę ,że się udało. No tak ale jeszcze pół dnia przede mną, obym tego nie zmarnowała. Podsumuję tydzień później.

15 września 2006 , Komentarze (2)

wróciłam z przychodni, kolejka,że szok!! Wysiedziałam się od 9.00. za to do teraz zjadłam mało... rano otręby pszenne, później w mieście precla, bo już mi kiszki marsza grały i było mi słabo. Właśnie parzę czerwoną herbatę ,którą wypiję po kanapce z warzywami i żółtym serem. Postanawiam ograniczyć pieczywo i inne węglowodany. Mam dzisiaj jeszcze zamiar wypić pół litra soku pomidorowego , zjeść nektarynki. Przed snem będzie długi spacer  tj.cała godzina. Piesek się ucieszy, wybiega a ja trochę dotlenię po tych spalinach miejskich.
Pozdrawiam.

14 września 2006 , Komentarze (3)

Nic mi nie wychodzi, mam taką huśtawkę nastojów ,że aż mi z tym źle!!! To się głodzę, to się obżeram, co mi jest do cholewci!!!??? Każda wpadka mnie jeszcze bardziej załamuje, nie umiem się  pozbierać. Jak już wpadnę w rytm ćwiczeń i liczenia kalorii ,to mi idze, ale jak zaniedbuję ćwiczenia ,to zaraz odechciewa mi się wszystkiego.Już od poniedziałku będzie czynny basen. Nie mogę się doczekać.
Jutro dzień ważenia, nie myślę stawać na wadze, bo jeszcze bardziej się załamię. Jak Wy to robicie,że trwacie mocno w swoich postanowieniach,że już tak wiele osiągnęłyście?? Zazdroszę i podziwiam.
Do jutra, może będzie lepiej.... .

13 września 2006 , Komentarze (1)

bez dentysty się nie obeszło!! Ponieważ jestem strasznym cykorem, to już od rana przeżywałam ,że muszę tam pójść!! Pani stomatolog przeglądnęła uzębienie, pokiwała z politowaniem głową i zabrała się za ratowanie ruin zęba. Przy pierwszym podejściu ząb pękł!! Teraz to dopiero mam przechlapane!! Mam uczulenie na środki znieczulające ,wszystkie pochodne pyralginy!! Więc z ułamanym zębem musiałam opuścić gabinet i ze skierowaniem do U.Ch.S. umówić się na wizytę na wtorek.W każdym razie, cały poniedziałek był zmarnowany!!!
Wtorek, rano wyjazd do Kliniki Stomatoligicznej. Tam ustalili mi termin na 2.października!! Dobrze że ząb jest martwy!!Wróciłam do domu, po południu zabrałam się za nowy klomb, w połowie układania kamieni zabrakło mi agrowłókniny!! Zostawiłam wszystko na dzisiaj. Teraz czekam aż otworzą sklep i jadę po agrowłókninę. Za oknem pięknie świeci słońce, mam nadzieję ostro popracować. Małżonek wyjechał na dwa dni, więc gotowania nie będzie, sobie coś przygotuję z diety 1000kcal. Odpocznę. Zrelaksuję się, wieczorem może oglądnę "Pręgi" ...
Trzymam się dzielnie, ale na wagę to stanę dopiero w piątek.Pozdrawiam .

10 września 2006 , Komentarze (1)

Dzisiaj podsumowałam mój tygodniowy bilans energetyczny. Nie jestem do końca dumna z wyników ale jak na początek to może być. Wyszło mi ,że w ciągu tygodnia zjadłam 6533kcal. a spaliłam (dzięki ćwiczeniom, pracom w ogrodzie itp) 8647kal.!!!! Były dni,że przekraczałam 1000kcal. ale zdarzały się i takie,że nie wyjadałam 1000kcal.
Jutro zaczynam kolejny tydzień, postaram się,żeby w nadchodzącym tygodniu różnica w bilansie była bardziej znacząca.W starych notatkach znalazłam przepisy na gotowe ,proste potrawy do 1000kcal. zacznę z nich korzystać ,przynajmiej takie mam plany.
Jutro cd pracy przy nowym klombie. Plan już zrobiony, zatwierdzony przez M. zacznę od układania kamieni przy ścieżkach, wykładania wnętrza agrowłókniną .Mam nadzieję uporać się z tym w tydzień.Później przyjdzie czas na żwirek na te ścieżki. Kolejne parę dni ciężkiej pracy. I wreszcie będę mogła posadzić roślinki.Tak sobie to wszystko zaplanowałam, ale mam złe przeczucie... coś od wczoraj ząb się upomina o plombę!! Kto wie,czy nie spędzę pół dnia u dentysty.
Teraz grzecznie prysznic i spać. Jutro nowy dzień i nowe nadzieje.Kolorowych snów .

7 września 2006 , Komentarze (2)

lubię rano odsłaniać okna i oglądać krajobraz.... cudownie wygląda każdy wschód słońca, a mgła i przedzierające się przez nią pierwsze pronienie ,to cudowne zjawisko. Chce  się żyć!!!Zapowiada się piękny, słoneczny dzień. Wczoraj dokończyłam przygotowywanie nowego klombu ,dzisiaj zrobię rysunek, zaplanuję ,co ,gdzie posadzę. Mam już sporo iglaków i bylin "własnej produkcji" z czego jestem dumna.!!!W tym roku ,w sierpniu zrobiłam kolejne sadzonki tuji szmaragd i złotej. Będą ślicznie wyglądały jako żywopłot.
A co  o dietkowaniu.... wczoraj dzień się udał. Nie podjadałam , ostatni posiłek skończyłam o 16.30. ,później były jeszcze 2 l. wina wytrawnego i 3g serka podpuszczkowego ale wszytko w granicy 1000kcal. I spalonych kalorii dzięki pracy w ogrodzie i wycieczce pieszej było 1300!!!! Wreszcie bilans się udał.Teraz piję kawę,  koltajl był obowiązkowo. Zaraz jadę na rowerze do miasta. Muszę zrobić drobne zakupy  .Popołudnie pewnie spędzę w ogrodzie, trzeba wykorzystać resztki słońca , nacieszyć się świergotem ptaków i zapachem jesiennych kwiatów,skosztować słodkich ostatnich już owoców malin.... I znów trzeba będzie czakać na te cudowności całą długą zimę.... . Miłego dnia Wam życzę.

6 września 2006 , Komentarze (1)

zaczęłam bardzo sportowo...he,he.. . o 6.45. wyjechałam z domu do najbliższego sklepu (mąż mnie podwiózł). .Zrobiłam małe zakupy, i  pieszo wróciłam do domu,szybki marsz zajął mi 35 min. Dobra rozgrzewka w chłodny poranek. Po koktajlu  ruszyłam
 do prac ogrodowych,... zaczęłam o 9.00. skończyłam o 11.45. ale skończyłam to ,czego nie lubię najbardziej... kopać , wyrywać darń i stare korzenie !!! Teraz mogę pomyśłeć i zaplanować ,jakie roślinki posadzę a to lubię najbardziej!!!kupować i sadzić!!!
Na obiad mam zaplanowaną kaszę gryczaną z warzywami a dla rodzinki (córcia się zapowiedziała no obiad) gotuję bogracz...mniammmmmmmmm.
Trzymam się dzielnie, choć po wadze efektów nie widzę. Nie zamierzam się poddać a do tematu siłowni wrócę zimą,kiedy skończą się prace w ogrodzie, kiedy dzień będzie krótki i żeby nie siedzieć w domu i nie podjadać ,będę jeździć na siłownię. Za tydzień otwierają już basen,  nie mogę się doczekać.
Pozdrawiam, serdecznie.

5 września 2006 , Komentarze (2)

nie uwierzycie, bo ja sama zdębiałam, jak się okazało, że ten Pan czyt. dup...,  też dzisiaj się nie zjawił. Czekałam na niego 30 min. W każdym razie, odechciało mi się siłowni. Wróciłam do domu pieszo zła ,wnerwiona, rozżalona i rozczarowana.... musiałam zadzwonić do córci i się "wypłakać " ... . Później odkurzyłam mój stacjonarny rowerek, przeprosiłam się z karimatą, ławeczką do brzuszków, hantelkami... no powiedzcie ,Kochane, po co mi siłownia??? prawie mam ją w domu. Ale dziasiaj nie poćwiczyłam ,nie miałam nastroju. Za to spędziłam calutki dzień (z przerwą na kawę i gotowanie obiadu),na pracach w ogrodzie. Zakładam nowy klomb, kopię, ryję, pielę, wyrywam stare korzenie po wyciętym drzewie .... i jeszcze zostało mi huk pracy, nie skończę nawet jutro. I po co mi siłownia??... te pięniądze ,które miałam zapłacić facetowi wydam na piękne roślinki, ilgaki , wrzosy itp. I ile radości mi to sprawi!!!
Mija mi zły nastrój, może jutro już zupełnie zapomnę o przygodzie z niewydarzonym facetem z siłowni.
Jutro nowy dzień. Będzie dobrze ,musi być. ...
Dziękuję Wam, Vitalijki,że mnie wspieracie. Życzę Wam i sobie dużych osiągnięć .

4 września 2006 , Komentarze (3)

to olewactwo? chamstwo, głupota?? nie wiem jak to nazwać!!! Jak już wspomniałam, decyzję o siłowni zostawiłam sobie na rano. Ciągle walcząc z mieszanymi uczuciami, zdecydowałam jednak spróbować. Wstałam ,wyprawiłam małżonka do pracy, wypiłam koktajl pietruszkowy.... , ubrałam się na sportowo i wsiadłam do busa. Pomyślałam,że dodatkowo po siłowni wrócę do domu pieszo. W mieście kupiłam nowy strój do ćwiczeń i podreptałam na siłownię. .... i tu mi się humor popsuł!!! Pan, który miał mnie "poprowadzić "przez pierwsze dni, olał temat i nie przyszedł, choć w piątek zapewniał ,że będzie!!!
Wściekłam się ostro!! nie lubię jak się mnie tak traktuje, ja nie lekceważę nikogo i życzę sobie ,żeby mnie też traktowano poważnie a nie jak jakąś gówniarę! A może to odwrotnie, może Pan "Trener" uznał,że starej babie nie będzie poświęcał swojego cennego czasu?? Jutro się dowiem... bo oczywiście wzięłam do P.telefon i zadzwoniłam. Przypomniałam się, powiedziałam co o nim myślę a P. obiecał ,że jutro będzie .... zobaczymy.
Do domu wróciłam pieszo, byłam tak naładowana złością ,że całkiem dziarsko mi się "pedałowało".Nie ma tego złego.... . Reszczę dnia spędziłam na pracach w ogrodzie ,skosiłam trawniki, zebrałam maliny, jutro będę robić soki .
Muszę się też przyznać, że ze złości to po drodzie zjadłam zapiekankę, była taka pyszna, gorąca i chrupiąca. Nie żałuję!!!
Jutro napiszę jak mi poszło na siłowni... .

3 września 2006 , Komentarze (2)

od piątku zaprzepaszczam ,wszystko ,co osiągnęłam... . Nie wiem ,co mi jest... może to przed okresem?/ ciągle mam jakieś usprawiedliwienia!!! Jestem zła na siebie.
Jeszcze basen zamknęli na 2 tygodnie!! coś robią.W piątek wracając z miasta do domu, zajrzałam na siłownię, spotkałam tam zięcia...ale się zdziwił!!! to On mnie namawia,żebym się zapisała i chodziła na siłownię... Nie mam na ten temat zdania... czy to coś da?/ Ja nie chcę zrobić z siebie kulturystki, ale może przydałoby się trochę poprawek w sylwetce? Może to lepsze i coś nowego a nie tylko rowerek  (do obrzydzienia) i basen??
W weekendy ciężko mi przestrzegać diety, wiele dobrodziejstw , małżonek gotuje i kusi...a później mi wyrzuca,że ma dość ciągłych moich diet , odchudzania bez efektów.. . Nie lubi mnie grubej i nie szczędzi mi uwag na ten temach. Straszne.... . nawet nie chce mi się o tym wspominać... może kiedyś rozwinę myśl...
Dobrze ,że jutro już kolejny poniedziałek i normalne żarełko, zeszyt i liczenie i sprawdzanie ,zapisywanie. ...
Muszę schudnąć, muszę!!!!!!!!!!! A co z siłownią?? zdecyduję jutro rano... .