Covid dopadł całą moją rodzinę tylko mama nadal w szpitalu ( ta niepewność mnie wykończy) co będzie , nie wiem . Jestem wykończona psychicznie i fizycznie. Jutro kończy się kwarantanna i pozwoli wracam do życia.
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 28507 |
Komentarzy: | 633 |
Założony: | 28 marca 2021 |
Ostatni wpis: | 2 lipca 2023 |
kobieta, 52 lat, Katowice
170 cm, 67.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Covid dopadł całą moją rodzinę tylko mama nadal w szpitalu ( ta niepewność mnie wykończy) co będzie , nie wiem . Jestem wykończona psychicznie i fizycznie. Jutro kończy się kwarantanna i pozwoli wracam do życia.
Wczoraj wróciłam do domu po pracy wykończona i podekscytowana nowym sprzętem i .... Nie miałam siły potuptac .
Ale dziś wolne więc troszkę pokręciłam
Zrobiłam dwa podejścia, raz piętnaście minut a drugi pół godziny . Wiecie jak to w domu gdzie jest trochę osób i każdy coś naraz chce.
Muszę sobie to lepiej zaplanować, ale mimo wszystko jestem zadowolona. Jedzonkowo też ok.
ś: kiełbasa biała z chrzanem , kromka chleba o niskimi IG
o: rosół z makaronem
k: serek wiejski z 🥗 ( zostało mi 320 kcal, myślę że się zmieszczę w limicie 1520)
Stęskniona wracam do Was i mam nowe postanowienia
Stęskniona, jak w temacie.
Chciałbym poprawić kondycję, a przy okazji jak by spadło kilka cm byłabym mega zadowolona . Od września nie chodzę na siłownię , pochłaniam byle co i byle kiedy. Czasami wpadną jakieś przemyślane posiłki, ale mimo wszystko pochłaniam za dużo słodyczy , więc klapa i aby nie popłynąć całkowicie muszę trzymać nad sobą bata.
W piątek kupiłam orbitrek , taki najtańszy (500zl) jutro mają przywieść, tak że jak mężowi uda się go jutro poskładać to od wtorku zaczynam.
Mam zamiar biegać trzy, cztery razy w tygodniu , ja będę miała wolne albo będę po nocy i oczywiście nie zarzynać się , do tego bardziej przemyślane posiłki. Może coś z tego będzie.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w naszych postanowieniach.
Pojawiam się i znikam, czytam Was i czasem komentuję. To że osiągnęłam swój cel, nie znaczy że odpuściłam. Może nie liczę kcal, ale cały czas monitoruję co w jakich ilościach jem. Szczerze mówiąc mam czasami dość i nie do końca czuję się komfortowo. Chyba z leksza za bardzo się przejmuję , wypadało by trochę odpuścić.
Najbardziej boję się że popłynę.....
Mimo tych ciężkich dni zaliczyłam siłownię w tym tygodniu 4 razy , oj rzadko mi się udaje tak zmobilizować. Widocznie im bardziej wściekła tym bardziej wydajna😁 przynajmniej jedno mi wyszło , bo reszta planów jakoś tak nie do końca po mojej myśli.
Waga wzrosła , ale przypuszczam że to sprawka hormonów podczas @ , mam nadzieję że to woda ( mnie raczej przed schodzi) Fakt że trochę sobie pozwalam ale myślę że w granicach kcal. Dzisiejsze menu szału nie ma i fotek nie ma
ś: 2 podwójne tosty z szynką i serem
o: rosół z makaronem i gotowane udko
k: kawałek smażonej ryby, serek wiejski, pół banana i garść orzechów nerkowca.
W końcu udało mi się rudą przyłapać
Widziałam ją już kilka razy , ma swoje godzinki przychodzi po orzechy i jest coraz bardziej odważna.
Nawiązując do ostatniego wpisu.
Od jakiegoś czasu dopadają mnie takie chwilowe stany niemocy( szczególnie krótko przed okresem) mam zwyczajnie wszystkiego dość. Nie lubię się użalać nad sobą , bo jak ja to sobie tłumacze ani ja pierwsza ani ostatnia z tyloma klopotami. Radę muszę dać i ciągnąć ten wóz dalej. Pisać za bardzo nie chcę o swoich kłopotach i rozterkach , sami rozumiecie .
Już wczoraj było w miarę dobrze , rozladowalam resztki mojej niemocy na siłowni. Jedzonka pilnuję nie licząc już kcal. Moje zdrowsze dania wchodzą pomału do domowego menu. Dziś robiłam pierś kurczaka z porami i mozzarellą ,pytam córki czy też zjedzą , oczywiście chętne jak zwykle . Syn woła że cycki z sercem też zje a męża dziewczyny przerobiły . Mąż uwielbia tłusto i to z nim najwięcej problemu ( mimo tego że jest po zawale , ciężko mu wytłumaczyć)
Śniadanko były płatki owsiane z owocami i jogurtem
kolaca frytki z frytkownicy beztłuszczowej
Już kiedyś pisałam że na siłkę czasem chodzę z córką , ona dziś chętna od rana że pójdzie ze mną i tak żeśmy się umawiały żeśmy nie pojechały. Jak nie ja coś to ona i tak do wieczora . Jutro wcześnie rano pojadę sama i nadrobię , może nawet na jakieś zajęcia się załapię. Lubię się upocić na siłowni , mam wtedy poczucie , że ćwiczenia mają sens. Przejrze jeszcze tak dogłębnie tą dietę którą dostałam i jutro napiszę coś o tym , tak na pierwszy rzut oka nie jest zle , na pewno coś wypróbuję 😋
Dziś wolne a z moich planów jak na razie nici , tylko obiad zrobiłam, mamę ogarnęłam a cała reszta czeka. Mieszkanie aż się prosi posprzątaj bo za chwilę zarośniesz. Czasami ogarnia mnie taka niemoc , że aż się boję o siebie.... Zwyczajnie nie chce mi się. Niby znam tego powody ale jakoś nie potrafię temu zaradzić, nie potrafię się przemóc.
Z dobrych wiadomości to mimo iż nie liczę kcal waga poleciała o niecały kg w dół. Cieszę się bo z wagą 63 nie widziałam się z 15 lat i nawet nie myślałam że kiedyś wrócę do takiej.
Jak zaczynałam tą swoją przygodę z odchudzaniem to moim marzeniem było zobaczyć 6 z przodu, tą drugą wpisałam ale zwyczajnie nie wierzyłam że osiagne cel. Na początku zwyczajnie chciałam przestać tyć a jakbym jeszcze schudła przy tym to byłoby super, nie ważne było dla mnie ile w ile miesięcy , ale ważne aby się nie głodzić i mieć siłe i energię. Po swoich poprzednich próbach odchudzania i błędach które popełniałam byłam bardzo sceptycznie nastawiona, ale po pierwszych sukcesach nabrałam nadzieję i pomalutku daję radę. Tym większa moja radość że zbiegło się to wszystko z ślubem syna , chociaż tak szczerze to nawet nie brałam pod uwagę wesela , chciałam zwyczajnie schudnąć dla siebie aby nabrać więcej pewności i być zadowoloną ze swojego wyglądu.
Przepraszam za moje pierdo lamento ale jakoś tak spontanicznie przy kawce chciałam chyba się sama dowartościować , bo jakoś nie ze wszystkim sobie radzę.
Dziękuję Wam dziewczyny za fajne opinie o kiecce i podpowiedzi jak ,co dodać ,aby wyglądać ładnie . Myślę że na złoto sama bym się nie zdecydowała raczej weszlabym w beże , ale koniec , końców zamówiłam złotą mgiełkę , szal który poleciła mi Jewica (dziękuję 🥰) Buciki już mam upstrzone , tylko trzeba przymierzyć i zobaczyć czy wygodne. W końcu zrozumiałam że mama Pana Młodego musi się jakoś prezentować. Wesele na początku września niby jeszcze trochę czasu , ale już czuję tą gorączkę i zamęt momentami. Z tego wszystkiego wykupiłam sobie dietę (nie na vitalii) szybkie dania . Nie mam czasu stać przy garach , no i to że osiągnęłam swój cel to nie znaczy że nie mam dbać o siebie. Znudziły mi się już moje wynalazki z jedzonkiem , nie za bardzo mam ochotę na szperanie po necie i tworzenie nowych dań. Dam znać jak przyjedzie , ma być do pięciu dni . Trochę mam obawy że wyrzuciłam kasę do kosza.
dzisiejsze menu:
ś: serek wiejski
o: kurczak tikaka masala miał być ryż , ale z makaronem zjadłam
k: frytki z frytkownicy beztłuszczowej z keczupem
Siłownia zaliczona 45 minut bieżnia i orbitrek.
woda z cytryną , mięta i mineralna + dwie kawy ( trochę tego picia się uzbierało)
Na siłowni pani zaproponowała mi ashwagande ( chyba nie podkręciłam nazwy) , może któraś z was bierze ? Przydała by mi się opinia taka z pierwszej ręki 🥰
Dziś kupiłam sukienkę na wesele i chyba nie do końca jestem zadowolona . Wydaje mi się że jest za bardzo "poodkrywana " . Może jakieś dodatki , poradzicie coś ? Opinia i porada mile widziana 🥰
W sklepie wydawało mi się że jest ok , a w domu zaczęłam się czepiać .Może to ze zmęczenia , prawie sześć godzin poszukiwania , od galeri do galerii , ale udało się coś wybrać.
Dieta (jak to można nazwać dietą ) chyba ok , bo nadal chudnę ,troszkę ale zawsze coś. Ostatnio nawet nie liczę kcal , boję się że jem za mało , to też nie dobrze. Na siłownię chodzę 3 razy w tygodniu po ok półtorej godziny ( bieżnia i orbitrek) wodę piję , kroki średnio 15.000 dziennie.
Wymyśliłam że na siłkę będę chodziła wcześnie rano, to najbardziej bedzie mi odpowiadało .Popołudniu tracę za dużo, muszę wybierać między rodziną a sobą , i nie wiem kiedy mija mi wolny dzień od pracy. Mam nadzieję że dam radę i nie padnę jak Pluto . Czasami lubię sobie odespać .
Dziś na orbiterku dałam czadu , pot się lał 45 minut
(jestem zadowolona , pierwszym razem po 5 min. schodziłam miałam dość) do tego bieżnia 20 min .
kcal musiałam dobić wieczorem i takim sposobem zjadłam 1270 , mało ale już nic nie przełknę a brakuje jeszcze co najmniej 300 kcal. Jutro muszę się bardziej postarać ,abym z sił nie opadła.
Dzisiejsze menu:
ś :jajka sadzone, chleb żytni i pomidor
o : kalafior , mintaj , ryż , ogórek
k : zupa pomidorowa, pierogi z szpinakiem i serem
Miłego wieczoru i udanego tygodnia życzę nam wszystkim 🤗