Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Bardzo lubię tańczyć, szczególnie tango argentino. No ale wyobraźcie sobie słonicę tańczącą ten piękny, zmysłowy taniec. Poza tym śpiewam w chórze, często mamy koncerty, a ja stoję w pierwszym rzędzie. Wypadałoby jakoś ładnie wyglądać, no nie? Edit 2020: czas na zmiany. W chórze już od zeszłego roku nie śpiewam. Kiedyś trzeba odpuścić ;) Za to zaczęłam regularnie biegać. Zrobiłam nawet kurs animatora slow joggingu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 574600
Komentarzy: 5114
Założony: 30 stycznia 2007
Ostatni wpis: 30 sierpnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
alam

kobieta, 57 lat, Olsztyn

159 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Nie przytyć ;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 listopada 2010 , Komentarze (9)

Dzisiejsza waga 80,2 kg
W ciągu 3 dni 3 kg tłuszczu mniej - niemożliwe, zatem jedyny słuszny wniosek: nagromadzenie wody z powodu Lady Red, 9cio godzinnej podróży do Kłajpedy i z powrotem, nadmiaru alkoholu podczas integracji wewnątrzchóralnej.
Siódemka znów w zasięgu mojej wagi
No to do roboty! Nie ma, że deszcz, ciemno i nastroje depresyjne! Lepiej będzie dopiero na wiosnę, a wtedy chciałybyśmy już być lasencje!
Moja świnia głoduje od dwóch dni, ale nie z powodu mojego nieopanowania w kwestii słodyczy, tylko w sklepach zawzięcie wydają mi resztę drobniakami, brak pięciozłotówek.
Chyba więcej osób zaczęło się motywować skarbonką
A oto mój zakup na tango:


Śliczne prawda? A jakie wygodne!
Będą pasowały do sukienusi na sylwestra, o ile jeszcze troszkę schudnę, bo ździebko ciasnawa. Ale co nie mam schudnąć!
 

17 listopada 2010 , Komentarze (11)



Zawsze trzeba widzieć dobre strony swojego stanu

A ja nawet nie będę próbowała się usprawiedliwiać. Dałam podczas tego długiego weekendu plamę i tyle. Jak w poniedziałek stanęłam na wagę, to mało nie zemdlałam 3 kg w cztery dni. Szkoda słów. Nie zmieniłam paseczka, bo próbuję błędy odrobić, ale marnie mi idzie, bo Lady Red mi przeszkadza Ale nawet na nią nie będę zwalać! Samam to sobie uczyniła!
Dziś już waga do przyjęcia, aczkolwiek w ogóle mi się nie podoba: 81,5 kg
Chociaż na pocieszenie w poniedziałek miałam ciekawą sytuację. Idę sobie przez miasto, a tu nagle starszy facet (po 60tce) chwyta się na mój widok za serce. Nie wyglądało na to, że ma zawał, pomyślałam, że o czymś mu przypomniałam. Ale nie! Mijając go usłyszałam: "O mój Boże, jakaś ty piękna!" Hmmm... Lustro w domu mam, więc nie wpadłam w samozachwyt, ale miłe to było. Starsi jednak potrafią docenić piękno 
Książę małżonek też twierdzi, że już nie muszę się odchudzać, wystarczy że utrzymam wagę, co też nie byłoby łatwym wyczynem. Ale, jak już powiedziałam, lustro mam, a od czasu do czasu widzę się na zdjęciach, zatem jeszcze dobrze byłoby zobaczyć 6 z przodu. A tu wredny bałwan jeszcze się wpycha

9 listopada 2010 , Komentarze (6)



Dzisiejsza waga 79,6 kg. Może być Nie wnoszę żadnych pretensji. Weekend był imprezowy i męczący, było mało wody, więc i spadek żaden. Po raz pierwszy od września świnka nie dostała w poniedziałek premii za spadek kilogramów ale nie głoduje, bo przynajmniej słodyczy nie pochłaniam.
W niedzielę zaliczyłam 3 godziny spaceru po lesie w butach na dość wysokim obcasie i wczoraj poczułam to mocno w stopach. Zatem od razu wyruszyłam do sklepu i zakupiłam sobie obów z przeznaczeniem na wygodne i długie spacery.

Moje są czarne z niewielkimi czerwonymi dodatkami
Potem zaliczyłam jeszcze jeden sklep z butami "Milonga"
I oczywiście kupiłam sobie nowe buty do tanga, czerwone.
Wydałam w sumie prawie 400 złotych, ale warto było
Wszyscy już się ze mnie nabijają i nawet nie komentują kolejnej pary butów, ale ja naprawdę nie przesadzam

5 listopada 2010 , Komentarze (6)



Ale pojeździłam już na rowerku i zadziałało humorek wrócił.
Waga dziś pogroziła mi paluchem i pokazała powyżej 80, ale potem dała się przekonać na marne 79,7 kg. Ostatnio mam problem z porannym sukcesem kibelkowym, ale idzie ku lepszemu. Znudziło mi się podliczanie kalorii, chociaż staram się jeść podobnie, jednak nie wiem, czy nie przesadzam. Dziś podliczę, bo się da, ale podczas weekendu będzie ciężko, bo praktycznie do niedzielnego wieczoru będę poza domem. Profesor zapędził nas do roboty: 4 godziny próby w sobotę i 4 w niedzielę. Jak trzeba to trzeba. W związku z tym nie będzie basenu, za to w sobotę wieczorem milonga a po milondze wódeczka z przyjaciółmi. Waga w poniedziałek pewnie znów mi pogrozi, ale trudno, poświęcę się
W środę kolejna imprezka: "czterdziecha" przyjaciółki z tańcami w "Kolorowej" a w następną sobotę wyjazd na dwa dni do Kłajpedy z chórem.  Oj, będzie jednak ten bałwanek trzymał się dalej pazurami i wyglądał zza węgła A może będę grzeczna?
Wczoraj znów trzymałam w kieszeni piątaka i udało mu się nabrać "mocy prawnej". Wylądował dziś rano w brzuchu świnki.

4 listopada 2010 , Komentarze (10)



Do tej pory siódemeczka mi co chwila znikała, ale dziś grzeczne 79,3 kg
I nawet świnkę nakarmiłam, bo ostatnio było z tym ciężko. Wczoraj pomogło mi trzymanie piątaka w kieszeni! Rowerka wprawdzie przez 2 dni nie było, ale wczoraj porządnie popływałam na basenie i książę małżonek wymęczył w tangu, że aż pot się lał.
Jedno się u mnie doskonale sprawdza: są regularne co 3 godziny posiłki, nawet niewielkie, to nie mam ciągot do podjadania i waga spada. Rano musi być porządne śniadanie!
Zaraz śmigam na rowerek, tango też dziś w planach i jutro pewnie też, bo w sobotę idziemy na Milongę i wstyd byłoby dać plamę. Nie tylko z tego powodu sobie ćwiczymy, po prostu fajnie, jak wychodzi a ostatnio wychodzi coraz bardziej. Wreszcie procentują godziny ćwiczeń  Muszę jeszcze jakąś ładną sukienkę wyszukać. Zamówiłam już u koleżanki, zobaczymy jak będę wyglądać. Jak nie będzie tak źle, to pokażę zdjęcia

1 listopada 2010 , Komentarze (6)



No! Udało się! Marnie, bo marnie, ale jednak paseczek przesunięty o wymagane przeze mnie minimum 0,5 kg Nie będę wybrzydzać, tym bardziej, że po raz kolejny, tym razem nieśmiało, pokazała się 7 Świnka wreszcie się naje, bo i słodyczy wczoraj też nie było. Było za to 40 km na rowerku i długi, przyjemny spacer, bo pogoda piękna.
Dziś też od rana świeci słońce, więc na cmentarz pójdziemy spacerkiem, a to z 6 km w obie strony. Jedyne zagrożenie dla diety pojawia się ze strony teściowej, jak zwykle, ale postaram się jakoś odeprzeć pokusy.

31 października 2010 , Komentarze (7)



To ja tak wyglądałam po dzisiejszym ważeniu No ręce opadają na tą moją wagę, wredotę! Waga 80,8 kg. Precz, ode mnie, siło nieczysta!!!! Słoneczko świeci a tu takie bałwany!!! Ja im jeszcze pokażę! Nie dam się tym razem!
Wczorajszy bilans kaloryczny nie był taki najgorszy, ale treść już niekoniecznie. Rano na śniadanko mały omlecik z powidłami, po basenie poszliśmy do Greka i ja wzięłam tylko sałatkę grecką z kurczakiem, mniam. Tylko potem nie było już tak pięknie Mieliśmy godzinkę do filmu i niestety skusiłam się na trzygałkowego loda. Wprawdzie same sorbety, ale jednak. W porze kolacji zawitaliśmy do teściów i tam wtranżoliłam 2 kawałki ciasta. Ech, nałogowiec słodyczowy jestem i tyle. A świnka głoduje!!! Jak tak dalej pójdzie, to jutro nie dostanie nawet premii za spadek co najmniej 0,5 kg przez tydzień. Chyba, że dziś będę wzorową odchudzaczką. Muszę!!!!
A może to jakieś dziwne zatrzymanie wody, bo rączki jakieś takie opuchnięte. Ale dlaczego? Lady Red jeszcze daleko

30 października 2010 , Komentarze (6)



Waga dziś pokazała 79,5 kg No!
Ale dzielna byłam, że ho ho. Wczoraj rowerek zaliczyłam 2 razy po 45 min i wyszło 63 km. Pochłonęłam tylko ok. 1600 kcal, ale to zasługa mojego kochanego synka, który mnie pilnuje, żebym przynajmniej w jego obecności nie pochłaniała słodyczy. Wczoraj wieczorem z okazji przyjazdu naszej studentki na długi weekend książę małżonek zrobił hiszpańskie churros z pitną czekoladą. Z inicjatywy Olka mogłam to tylko powąchać ale dziś nagroda w postaci "siódemeczki!
Dziś w planach basen całą rodzinką potem jakieś dobre żarełko na mieście i kino.
Będzie dobrze! Obym niedługo zobaczyła dwie 7 i to nie po alkoholu

28 października 2010 , Komentarze (7)



Waga poranna 80,2 kg. Blisko, coraz bliżej
Mamy szansę, podobno, jak księżyc cienieje to się chudnie
Wczoraj rowerka nie było, ale był basen. jak zwykle pływanie bez przerwy przez 30 min. Jestem coraz mniejsza, czyli stawiam coraz mniejszy opór wodzie, zatem przepływam coraz więcej. Cieszy mnie to Znaczy się i kondycja lepsza. Łatwiej podbiec do autobusu. Zauważyłam też, że mogę już zakładać wygodnie nogę na nogę. Dla mnie szok, bo do tej pory było bardzo niewygodnie i noga zjeżdżała. Same korzyści z odchudzania!
Bilans wczorajszego dnia: 1550 kcal, czyli bardzo grzecznie; 2 litry wody plus herbatki. Świnka nakarmiona, bo nie było słodyczy.
Plan na dziś: rowerek, korki, tango, 3 godziny próby chóru (ale Penderecki zaczyna już brzmieć)
Wczoraj nie mieliśmy, gdzie potańczyć, bo zajęli nam salę na wywiadówkę. Za to dziś musi się udać i będzie tangowanie