1/60 czyli nowe odliczanie.....
Wszystko się pozmieniało...z powodów zdrowotnych musiałam przełożyć urlop na około 10 września,zaczynam wiec na nowo program urlopowy.Po pierwsze ostatnie trzy dni lekko zbłądziłam wiec musiałam przywołać się do porządku a po drugie nie mam czasu na nic i tu potrzebne są pewne modyfikacje.Mam strasznie dużo na głowie i trochę jestem tez w rozjazdach.Wczoraj na przykład byłam na wyścigu Formuły 1 i było naprawdę super a w czwartek wyjeżdżam służbowo do Austrii wiec te trzy dni muszę wykorzystać na przygotowanie paru dokumentów i sporządzenie wykonalnego w rozjazdach planu żywienia...muszę uciekać bo przerwa mi się konczy...pozdrawiam
10/48 czyli nie bylo mnie tu dlugo.....
ale po raz pierwszy nie jest to spowodowane zaniechaniem przeze mnie starań o lepsza figurę.
Najpierw miałam problemy z vitalia no a później była u mnie mama w odwiedzinach i jakoś nie miałam czasu ani weny zeby ponadrabiac zaległości.Teraz melduje się po przerwie i donoszę,ze:
-wszystko jest w porządku,bo mimo odwiedzin nie było obżarstwa
-jestem nastawiona bojowo i pełna motywacji
-realizuje nadal mój plan przedurlopowy
W miarę możliwości będę zadawać relacje,chociaż jak zwykle mam stos papierów i parę innych spraw,które na mnie wytrwale czekają....a teraz mam przerwę wiec zmykam poczytać co u was....pozdrowienia!!!!
W koncu moge robic wpisy.....
...wiec wieczorkirm to nadrobie!!!!
2/48
Wszystko idzie po mojej myśli...nie rzucam się na jedzenie,nie próbuje nawet na kroczek odstąpić od planu a co najważniejsze,coraz łatwiej mi to przychodzi.Jedyna co mnie denerwuje to babodni i związana z nimi opuchlizna ale i to przejdzie.Pogoda jest tragiczna...duchota taka,ze nic się nie chce,mogłoby popadać bo z dnia na dzień jest gorzej!!!Wiem,ze w Polsce lepiej by było odwrotnie ale tu taka posucha,ze naprawdę aż niezdrowo.Nic ciekawego się u mnie nie dzieje...ale od piątku mam cztery dni wolnego bo przyjeżdża moja mama...bardzo mnie to cieszy!!!A ze mama tez vitalijka wiec nie będzie obżarstwa związanego z gościną jak to dotąd miałam w zwyczaju....pozdrawiam z dusznego Frankfurtu!!!!
Weekend znow zawalony.....dzis1/48
W tym przypadku niestety nic się nie zmieniło.Poległam gdzieś miedzy lodami a porcja frytek i nie zamierzam rozpaczać bo szkoda energii.Potrzebuje jej teraz do nowego planu.Urlop planuje na 15 sierpnia....wiec mam dokładnie 48 dni na wzmożone działania przeciwko tłuszczowi.Wzmożone znaczy:
żywienie rozłączne +rower +kosmetyki i nie stać mnie już w tym momencie na zawalone weekendy.Dzisiejszy start był pomyślny i oby tak dalej to może w końcu będzie to pierwszy urlop gdzie nie będę się czuła jak orka pławiąc się w morzu.Cudów wprawdzie po 48 dniach nie oczekuje...szczerze będę szczęśliwa jak uda mi się pozbyć 6 kilo wiec wychodzi jakieś kilo na tydzień czyli do zrobienia.
Zycze Wam milego tygodnia!!!!!
I znow brak mi czasu....
ostatnio mam taki okres przejściowy w pracy i ciągle coś wypada wiec dużo jestem poza domem.Poza tym nadal załatwiam moje zaległe sprawy i siedzę w nowych papierach wiec czasu naprawdę mam niewiele....a do tego jest mi bleee,chyba tak przedokresowo.Mam śpiączkę,zły nastrój i wszystko mnie wkurza!!!I do tego oczywiście spuchłam jak balon wiec jak tu tryskać nadzieja i motywacja?Ale na razie walczę z moimi złymi nawykami żywieniowymi,chociaż na dzień dzisiejszy z przyjemnoscia tego nie robie.Raczej z musu....no ale nie mozna miec wszystkiego!!!!Odmeldowuje sie bo marudze!!!!Pa....
No i jest lepiej!!!
Wczorajszy dzień nazywam jednorazowa wpadka.Dziś postawiłam się do pionu,przypomniałam sobie dlaczego chce schudnąć i zarządziłam dzień owocowy,bo trzeba odciążyć żołądek po wczorajszym szaleństwie.Sama nie wiem co mi się wczoraj stało...najważniejsze,ze szybko się pozbierałam,bo zawsze zarywam cały tydzień!Byłam już na spacerku,po pracy wskoczę na rower....mam nadzieje,ze tak już zostanie,bez wpadek,potknięć i buszowania po lodowce.
Chce w końcu osiągnąć mój cel!!!!
Ciesze,się ze was mam,bo samemu ciężko!!!!Dzieki za wsparcie!!!
Poddalam sie dzisiaj....
...mam nadzieje,ze jutro starczy sil....
Pasek dogonilam....
prawie bo zabrakło 10 dkg,ale i tak jestem zadowolona.Niestety zadowolenie spowodowało weekendowe popuszczenie dyscypliny i trochę błędów się wkradło.Nie było wprawdzie orgii jedzeniowych ale nie było tez rozłącznie...dzisiaj za to już wszystko normalnie.Przeanalizowałam zeszły tydzień i zauważyłam,ze największe problemy mam z:
-piciem dużej ilości wody(naprawdę muszę się zmuszać,co nie sprawia mi przyjemności)
-czasem,którego mi brakuje na przygotowanie posiłków przez co jem w kolko to samo
-no i weekendami.
Nad tymi trzema punktami będę pracowała w tym tygodniu i mam nadzieje,ze niedługo już rozłączny sposób żywienia wejdzie mi w krew bo naranie to ciągłe sprawdzanie,pilnowanie...ale początki są trudne....pozdrawiam was gorąco i życzę miłego tygodnia!!!
Wolne....
wprawdzie tylko w pracy a nie od wszystkiego,ale dzięki temu trochę roboty papierkowej nadgoniłam.Przynajmniej to,co zajmuje najwiecej czasu leży już zrobione wiec spokojnie zrobiłam przerwę i popijam kawkę.
Rozłącznie odżywiam się dalej,chociaż efektów nie widać,co mnie dziwi bo początki zawsze były najlepsze,ale tym razem będę cierpliwa.Stan na pasku nadal nieaktualny.Uaktualnienia będą w sobotę...Runda na rowerze zaliczona,smarowanie tez wiec mogę z dzisiejszego dnia być zadowolona pod każdym względem.....oby więcej takich.....
Pozdrawiam Was gorąco!!!!