z logicznego punktu widzenia mało w lodówce oznacza mniej jedzenia a to oznacza mniej kcal i odchudzanie jak ta lala. niestety tak nie jest.
kiedyś przeczytałam że biedni ludzie są bardziej narażeni na otyłość ponieważ produkty wysoko przetworzone są tańsze ale za to pozbawione witamin i pełne konserwantów. mnie nie rajcują pseudo mięsa z puszki czy zupki z proszku wiec kupując w miarę dobrą żywność jestem skazana na płacenie więcej. i koło się zamyka. dziś pusto w lodówce bo pieniążki dopiero jutro a jeść trzeba. w dodatku przyjaciółka wpadła wiec wypadało zrobić kolację. no i synuś Mamusiu zjemy coś dobrego. jajka mam mleko jest wiec upiekłam naleśniki. do tego nutella i dżemor i niby wszystko git ale jak tu się odchudzać?
mam tysiąc pomysłów na sałatki
-makaronową z groszkiem szynką i ogórkiem kiszonym
-sałatkę feta ze świeżych ogórków pomidorów i sałaty lodowej z oliwkami
- ryżową z jarzyną gotowana kukurydza i szynką
-z tuńczykiem i serem mozzarella
-z jajkiem rodzynkami i marynowanymi pieczarkami
przepisów w głowie mam mnóstwo. mogłabym na sałatkach żyć tylko na razie portfel nie ten.
jutro ostatni dzień pracy nowej zaczynam szukać od wtorku.
trzymajcie kciuki
pozdrawiam