poranna pobudka była okropna.... zwlec się z łózka nie mogłam i nadal jakaś niedobudzona jestem.... i nadal obolała.... ale nie ma co się rozczulać trzeba iść dzisiaj na siłownię.... nasmarowałam się jakimś rub aromem, łyknełam apap i ma być coraz lepiej 7.00 owsianka + otreby a teraz czas na?? kawusię.... ślicznie sie uśmiecha hihi smacznego!!
jakoś kawa nie smakuje mi kawą..... gardełko dosłownie delikatnie pobolewa a już człowiek czuje się do du..... normalnie SKS- y mnie dopadają już..... i to nie jest śmieszne a tragiczne!!!!!!
10,30 serek grani ze słodzikiem- tez mi nie smakował.... kawka.... bleeee 14.00 miało być białko.... ale zdolna ja wylałam całe na podłoge.... blondi!! a nie sorki... już ruda...
jeszcze niecała godzinka i do domku.... zjem coś na szybcika bo dziś brak gotowego obiadku... i brak czasu na szykowanie... o 18-ej klientka na pazurki- a tak marzę o tym by położyć się do łóżeczka....ech.... życie....
wczesna pobudka..... kawusia i 35min aero zaliczone....małe jabłko na poskromienie głoda 7.00 3 parówki drobiowe + chlebuś na zakwasie kawa..... a jak mnie kusiło by sobie spakowac do pracki tak kilka pierniczków.... tak mnie wołały z kuchnie ale nie dałam się.... zobaczymy czy wytrwam po powrocie do domu....
wstałam dość późno bo o 9.30.... za to wyspana jestem na maksa.... czuję się leciutko choś troszkę obolała.... teraz dopijam kawusię o 10.30 owsianka z siemieniem lnianym i mleczkiem na 12 mam dzisiaj mikrodermabrazję.... ależ ja piękna będę hihi
dzisiaj czekają mnie dwie imprezy rodzinne.... najpierw imieninowa kawa u szwagra a później większa imprezka u teściunia Andrzeja.... a co najlepsze... prezentów to ja jeszcze nie mam hahaha będę musiałą walczyć ze sobą by za dużo nie pochłonąć... postanowiłam kawałek ciacha (malutki) u szwagra i u teścia.... i u teścia jeszcze jakieś papu.... tak więc by nie przegiąć zbytnio zjem śniadanko a później miskę zupy kalafiorowej i to wszystko... resztę dopchnę wieczorem.....
i moje ulubione pytanie na dziś..... które ciacho dziś wybierasz??
w domciu zjadłam pyszną zupkę kalafiorową- zmiksowaną... zrobiłam też wspomnianą lewatywę i w końcu udało się.....od razu 10kg lżejsza hihi na szczęście ominęła mnie wizyta u lekarza....ale kiedyś i tak do niego dotrę... teraz popijam mocną miętkę... i idę spać... wymęczyły mnie dzisiejsze przygody.... od niedzieli wracam z powrotem do ćwiczonek
p.s a dacie wiarę że wypiłam tylko 1 kawę?? rano na czczo tak jak kasmi radziła i na tym koniec....ja naprawdę musiałam się źle czuć hehehe
postępów nadal brak.... moje dzisiejsze menu bedzie całkiem do du..... jak na razie zaliczyłam dwie active śliwkowe do picia i dwa gorace kubki... pomidorowa ale w głowie cały czas siedzi mi.... chelbuś!! co najdziwniejsze czuję się fatalnie... obolała i wzdęta ale jakoś nie cierpię na brak apetytu... powiedziałabym że wręcz odwrotnie....
kurcze nadal nic nie działa..... od rana wypiłam na czczo kawę.... i dopijam teraz herbata z senesu.... jeżeli i to nie zadziała to w domu... lewatywa...a potem wizyta u lekarza.... no trudno...dłuzej czekac już nie moge!!