Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Groteska07

kobieta, 39 lat, Lublin

158 cm, 52.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do wakacji stanę się laską niesamowitą;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 listopada 2008 , Komentarze (2)

Wczorajsze menu:
śn: musli z jogurtem
II śn: 2razy kawa
Obiad, podwieczorek prawie 3drinki:D
w tym Cosa, Krwawa Mery i Wściekły pies, niedopity, bo ohydny
Upiłam się:(
Ale wczoraj były wyniki kolokwiów:D
Z tego co się tak długo uczyłam dostałam 5:D drugie na
3, ale tamto to był kosmos, więc jestem dumna i tak, że do przodu:D

Poszłyśmy z koleżanką z roku do knajpki, gdzie kiedyś pracowałam:) potem, nie wiem jak przy stoliku zrobiło się nas 5osób:d matko.... Przesadziłam:(
M do mnie dzwonił, a ja jak głupia, siłą całej woli odpowiadałam, a te się chichrały;/ jak się można upic taką ilością alk? chyba to dlatego, że ostatnio mnie odrzucilo od %%% i mogę wypic piwo i już mi szumi w glowie, zresztą byłam glodna;/ 

A teraz uwaga:D na wadze 59,8:D:D:D
Ostatni raz poniżej 60, było na początku studiów!!! Nie podniecam się, bo wczoraj prawie nic nie zjadam, a to co wypiłam to wysikałam:] więc waga ma prawo byc miła, bo jeszcze jest pod wpływem;]

Jejku... siedzę sobie jeszcze na łóżku, opatulona kołdrą, ale na dworze na bank -10, bo i śnieg i mróz;/ brrry.
A może by tak sobie odpuścic wykłady... Mam dziś też fitness, ale i tak chodzę na siłownię (kiedy ostatni raz byłam???)/ Kurcze, muszę się wziąc w garśc. Kasa ostatnio idzie na potęgę, i już boję się nawet iśc do bankomatu;/ Mam jeszcze zamrożoną kasę na lokacie, częśc jeszcze z mojej 18stki:D ale tego nie tknę za Chiny Ludowe, bo to na samochodzik;)

Może ja dziś nie pójdę na uczelnię... Kurcze
.

23 listopada 2008 , Komentarze (1)

Pomijając już to, że lubię stabilizacje, to jestem czasem szalona;) i tak wczoraj zrobiłam mojemu M nalot;) Ogólnie umówiliśmy się, że wpadnie do mnie po 20 i będzie nocował. Ale, że Monika nie pojechała na weekend do domu i miała mie randkę;p to tak sobie myślę troszki słabo;] chyba, że czworokącik:D a M akurat w soboty jest sam w mieszkaniu, bo jego kumple imprezują;] spakowałam trochę swoich ciuszków i kosmetyków i pojechałam tak po 18. Oczywiście natknęłam sie jeszcze na tych wariatów.
Zaraz się zaczęło: bara, bara:D i że oni nigdzie nie idą itp. Wkońcu maks niemal ich wypchnął z mieszkania;)

Bawiliśmy się wspaniale;) 

Staje dziś na wagę a tak 60,3:D:D:D
jak? skąd?
Chyba moja super extra dieta działa:)

20 listopada 2008 , Komentarze (3)

Zauważyam dziś, że mam fajne biodra.
Niestety potem, zaraz poniżej zaczynają się uda;/ O ile bioderka są fajniutki, to uda koszmarne;/ i psują całą sylwetkę. 
Byłam dziś w fc i pedałowałam rowerkiem i orbiterkiem na zmianę. Potem kręciłam hula hopem, skakałam na skakance, był twister i rozciąganie... Czuję się, że znowu robię się gibka;] dążę do efektu ciałą jak guma, co się wygina w każdą stronę, o jakże by wzpudziło to nasze życie erotyczne:D nie no, bez takich teksów, bo pomyślicie, że jestem jakaś niewyżyta:D ale rzeczywiście staram się ostatnio wymyślic coś extra dla mojego kochanka...

Zjedzone:
śn: rożek francuski z jabłkowym nadzieniem, którego w większości się pozbyłam:D +kawa
IIśn: gruszka, pyszna:D
Obiad: kopytka:d z surówką, ale mało, bo ostygły
Podwieczorek: capuccino
i nic raczej już nie zjem, bo zaraz przyjeżdża M i będziemy układa jeszcze z Moniką i Dawidem puzzle;]

19 listopada 2008 , Komentarze (4)

Ta...raczej kota w głowie;/
Coś ostatnio fixuje. Zadzwoniłam do M i mówię mu, że mam na niego ochotę, a on, pyta czy jestem sama, że może wpaś po pracy... O Matyldo!!! Czyż seks z lokatorem za ścianą nie jest bardziej ekscytujący? A poza tym zanim on skończy, to ja sobie dam radę sama.
Tak mu powiedziałam, po czym poszłam spac;p

Oj, uroczy ten mój pan.

Co do diety, najlepszy sposób na schudnięcie to brak diety. Właśnie się zważyłam i ważę 61,4kg:D tyle co za czasów LO;D Monika mówi, że wódka mnie odwodniła. Tylko czy ja coś dziś jadłam w ogóle?

19 listopada 2008 , Komentarze (1)

Ostatnio sporo się uczyłam a dziś totalnie już się rozładowałam, napisałam kol ostatkiem sił, w ogóle miałam wrażenie, że przysnęłam w między czasie i obudziłam się, a było już jasno na dworze;/ takie mam fazy ostatnio;/ Mam nadzieję, że jakiś glupot nie nawypisywałam, chociaż bym się nie zdziwiła. Co więcej dieta tak sobie. W sumie jem mało, ale dziś wypiłam z pół litra wódki, nie wspominając o tym, że była 11 rano, ale to wszystko przez to roztrzesienie. Teraz moja koleżanka z którą piłam śpi, a ja wstałam i normalnie schiza dostaje.

Wiem skąd to wszystko;/ mam bardzo słabą psychikę, a ostatnio eksperymentowalam na sobie tj zamykałam oczy na życie i przeczekiwałam z falą, zamiast iś tak jak powinnam;/

Boję się trochę co będzie jutro. Najgorsze, że nie radzę sobie z emocjami i ostatnio płacze z byle powodu, albo wydzieram się na M, cho my się nigdy nie kłócimy;/ Może to ta pora roku tak na mnie wpłynęła, ale boję się konsekwencji, bo już i tak zaniedbuję pewne sprawy. Chciałabym jakoś się zmieni, ale nie mam sil i ochoty na działania konkretne. W ogóle taki dół... mariański;/

16 listopada 2008 , Komentarze (3)

Jutro jedno z ważniejszych kolokwiów w semestrze. Następne w środę!!! Więc wczoraj postanowiłam całą sobą poświęcić się nauce. Plan został wykonany w 100%, więcej nie nauczę się za Chiny Ludowe i Koreę Poludniową, ale i tak wiem więcej niż przypuszczałam, że się nauczę.

Mój iście zajebiście naukowy dzień:
1) pobudka wtedy kiedy się obudzę, żadnych budzików, alarmów w komórce, porannych pobudek ukochanego, poprostu śpię, aż organizm powie: "ok, mała wyspani jesteśmy, wstawaj." Czyli do 7:40 mi wystarczyło.
2) poranna gimnastyka, zaraz po porannej toalecie
3) śniadanie, najbardziej polecam dwu-etapowe:
8:30 dwa jajka na miękko +deska wasy+ pomidor
9:15 150gram jogurtu i 2łyżki musli
4) potem robienie mało istotnych rzeczy i kontrolowane czasem nudzenie się
5) 10:00 sprzątanie, nastawienie prania, umycie naczyć (jakieś prace fizyczne szybkie)
6) odpoczynek (leżenie brzuchem do góry;))  
7) 11;00 przystąpienie do nauki, popijanie soku marchewkowego, potem wody
8) I teraz temat nauki szerzej rozwinięty:
a) przygotowanie sobie stanowiska
-przewietrzenie pomieszczenia
-rozłożenie na dywanie grubego, milusieńkiego koca
-rozłożenie wszelkich potrzebnych materiałów
-przysunięcie fotela i dużych poduszek

b) napisanie na kartce tego czego mam się nauczyć (w punktach zagadnienia)
c) nauka właściwa bez rozpraszania
d) co 30min przerwa -wstaje, przeciągam się, wyglądam przez okno -max 5min
9) o 14 długa przerwa obiad: M zrobiła spagetti:D
10) spacer z M
11) 15:45 powrót do nauki
(oczywiscie punkt "d" aktualny)

12) 17:00 kolacja jabłko, koktajl (jogurt naturalny z bananem zmiksowane)
13) prysznic
14) 18:20 powrót do nauki
15) 20:00 drzemka
16) powrót do nauki o 21;00
17) 22;30 reszta koktajlu,
oczywiście nadal się uczę
18) 1;00 w nocy dłuższa przerwa, chwilę przy laptopie
19) przejrzenie notatek od początku odpowiadanie na pytania, które robiłam w trakcie (powtórka)
20) zaśnięcie nad powtórką
21) pobudka o 6rano, o dziwo rześka
22) poranna toaleta, zjadłam 2*chleb razowy zapiekany (tost) posmarowany serem 0,5%tłuszczu +pomidorek, potem niby nauka
23) dosypianie 8:20 -9:00
24) zjadłam jeszcze 2ciastka z ziarnami dyni itp z kawą (tj kawę akurat wypiłam:P)
25) na 10:30 do kościółka (powróciłam natchniona na dalszą naukę i dotleniona)
26) sok wielowarzywny w ramach III śnaidania
27) ostra nauka (wraz z punktem d) do godziny 14;15
28) obiad pt: "co kto dowie" ja sobie ugotowałam jajko i parówkę +wafel ryżowy +reszta pomidora ze śniadania, taka jakby kanapka;p
29) nie przerywam nauki, jem i myślę nadal
30) robię kawę, nadal chodzę z kartkami i powtarzam na głos (M już nawet nie pyta z kim rozmawiam, bo wie, że ja się tak uczę najlepiej)
31) 16;00 fajrant (czy jak to się pisze:D)
32) O 20:00 planuje zajrzec do tego i odpowiedzieć na pytania i poprzypominać sobie zagadnienia.

Tymczasem idę trochę pokimać bo coś chyba się rozładowuje powoli:P
see you:*

14 listopada 2008 , Komentarze (5)

Wiedziałam!!!
Wiedziałam, że kiedyś totalnie mi odstrzeli szajba i... Ej, no spokojnie, pokolei!
Wczoraj byłam na siłowni, zmęczyłam sie, spaliłam 200kcal na orbiterku, co jest naprawdę dużo, bo bardzo słabo się te kcal nabijają, ogólnie:
-orbiterek: 200kcal
-bieżnia 20min
-rower 10km (320kcal)
-skakanka, mata, ciężarki, hula hop


I co? Ćwiczę sobie, a tu przychodzi laska, z którą chodziłam na siłownię bodajże w marcu i taki look na siebie, bo jakby nie było spędzałysmy ze sobą miesiąc po 2godziny dziennie, więc coś nas łączy ("duch sportowy"?), i na tym podobieństwa się kończą, bo ona waży ze 30kg, grama tłuszczu na niej nie ma, a jak się rozciąga ćwicząc, to żebra znać jej na koszulce, co podkreśla dotykając je ostentacyjnie.

I ona do mnie:
"O nadal tu chodzisz? Właśnie mi też się tak zawsze TYJĘ na zimę!!!"

No do cholery gdzie tyje??? Przecież ja chudnę!!! Chudnę, ważę mniej niż w marcu, moje ciało wkońcu przypomina coś na kształt "ciała zgrabnego", a nie pulpeta, a ona.... o tak o???

Wypaliłam: O to współczuję!! Ale napewno szybko schudniesz. Godzina na siłowni dziennie i będziesz laseczka hoho;]

Oj, wkurzyła się;] widziałam jej wzrok spode łba, ale... po co mi to było? Zaraz sprowadzi swoje koleżaneczki modeleczki na siłownię i zacznie się obgadywanie jak w podstawówce, po cichu, ale ze znaczacymi spojrzeniami na mnie, -że to o mnie właśnie mowa.

A mam ja gdzieś!!! I właśnie teraz jej pokażę! Ja będę przynajmniej zgrabna, a nie taki szkieletor jak ona;] I będę miała extra ciałko wysportowane, a nie żebra!!!

Odezwał się we mnie duch rywalizacji... I dobrze, taki z tego pożytek;]

Poranna waga: 61,8kg (z czego 30 to nerwy)

13 listopada 2008 , Komentarze (1)

na wadze:D
Autentycznie, bo wspaniałym przedwczorajszym wieczorze z M, oraz wczorajszym dniu, spędzonym oprócz zajęć na uczelni, w całosci z nim, dziś na wadze mniej:P

Muszę dbać o tą tendencję spadkową i podręcić ją jesczze bardziej:)
Wczorajsze menu:
śn 8:30 jajecznica (bez grama oleju) M smażył i wie, jak lubię;p
II śn11:00: banan, 2 kawy capucinno 
Obiad 14:00 udko z kurczaka z surówką
Podwieczorek 16:00: biszkopty, nie wiem ile ale jakieś 1/3paczki, co daje ok 40gram
Kolacja 17:45: wasa, ser biały chudy, miód *2 +kawa

A dziś juz zaliczyłam poranną gimnastykę (8min abs, arms, legs), zjadłam śniadanie i teraz mam chwilę tylko dla siebie...
Oczywiście zamierzam marnować czas przed kompem:P

Plany na dziś:
-siłownia ok 2godz
-artykuł (przepisać)
-nie dotykać magisterki (jesli pracuję w systemie "co dwa dni" mam świeże wizje, i szybciej mi idzie)
-nie zjeść całej reszty biszkoptów, które zostały
-kupić sobie rękawiczki
No;)

11 listopada 2008 , Komentarze (1)

Rzeczywiście ciężko mi się sobą dzielić. Ostatnio ogarnął mnie nie tyle egoizm, co zmęczenie;/ Mam dużo na głowie i mój ukochany Maksymilian poszedł troszkę w odstawkę...

Ten tydzień mam dość wolny na uczelni, zero kolokwiów, mało ćwiczeń i jeszcze przepadnie mi cała socjologia, bo pan doktor pojechał do Ameryki (pogratulować Obamie?;).
Dlatego postanowiłam nadgonić pracę mgr i zająć się troszkę M.


Z racji tego, że dziś mam wolną chatę (Magda siedzi u rodziców, wraca jutro) to M przychodzi do mnie. chcę zrobić dla niego coś wyjątkowego tylko oprócz własnego przygotowania zewnętrznego nie mam bardzo pomysłów...
Może pomożecie?:P


Co więcej dziś na wadze 62,2kg więc się pomalutku stabilizuje. Muszę troszkę więcej ćwiczyć, w tym celu zakupiłam karnet do fitness clubu, a rower juz oddałam sąsiadom (oni i tak nie jeżdżą, ale głupio tak, że pedałuje ich rowerem;/). Postaram się chodzić na siłownię 3-4razy w tygodniu na 1,5godziny
(wczoraj byłam 2;).
Za to dziś pospałam do 7;30;p i już zdążyłam wysprzątać mieszkanie;)


Dzisiejsze menu:
śn: 8;00 2łyżki musli, 2łyżki otręb + jogurt naturalny 0,5%
IIśn: 11;00 3mandarynki
Obiad: 14;;00 filet z ryby + surówka
Co będę jeść potem to się okażę:)

Aktywność: sprzątanie i coś może wieczorem się "poćwiczy":P

9 listopada 2008 , Komentarze (3)

Poćwiczyłam dziś z nerwów;]
Najpierw stanęłam na wagę, a tam 62,4kg.
Zrobiłam sobie kawę, poczłapałam do mojej Magdy i pytam się, czy chce ze mną poćwiczyć, bo samej mi się nie chce.
I poszłysmy biegać ulicami lublina;]
(A raczej chodnikami;p)
Ludzie patrzyli na nas jak na jakiś ewenement, bo niedziela 7rano to najlepszy czas na sen, bądź kościół, a my w najlepsze "joggingujemy się;p".

Postanowiłam zmienić rytm dnia, bo niestety mam teraz dużo na głowie, głównie pracy umysłowej i muszę jak najlepiej krzystać z moich predyspozycji do przysfajania;]
Idąc za przykładem mojej pani profesor, która wstaje o 3-4rano, a idzie spać o 21-22, mój harmonogram dnia będzie wyglądał następująco:

1) pobudka 4rano
2) po porannej toalecie nauka do 6;30
3) poranna gimnastyka 30min
4) robienie róznych rzeczy malo istotnych np siedzenie przy kompie 
5) śniadanie 7;30
potem dzień wygląda różnie w zalezności od tego jak mam zajęcia, ale

6) II śniadanie 10;30
7)obiad 13
8) podwieczorek 16
9) kolacja 18
10) ćwiczenia 1godz
11) sen max 23

Powoli sie przyzwyczajam do porannego wstawania. Musze teraz pracowac na najwyzszych obrotach... Może schudne przy okazji?:P
Nie chcę być zniewolona przez dietę, ale jak nie planuję posiłków to potem jem 2-3 razy dziennie ale zdecydowanie za dużo;/

Jutrzejsze menu:
1)
śn: 2jajka+ 2wafle ryżowe+warzywo jakieś;p
2) IIśn: 3malutkie mandarynki
3) Obiad: rybka z surówką
4) Podwiczorek 3marchewki
5) Kolacja: ser twarogowy 100gram, 0,5%tłuszczu z łyżką miodu

Aktywność:
-rano 8min abs, legs i arms
-wieczorem 10km na rowerze+50brzuszków+10min kręcenia hula hopem+rozciąganie

A teraz idę szykowac się do snu:***:)