Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Czas płynie nieubłaganie.... a po 20-ce to już wyjątkowo szybko.. Rok 2012 był czasem wielu zmian - schudłam prawie 13 kg... wyszłam za mąż... zmieniłam miejsce zamieszkania, przeżyłam gigantyczny remont mieszkania i dowiedziałam się, że największa zmiana czeka mnie w pod koniec czerwca 2013 roku..

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 282612
Komentarzy: 3769
Założony: 14 września 2008
Ostatni wpis: 19 sierpnia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ellfick

kobieta, 38 lat,

154 cm, 60.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę wyjść z słodkiego uzależnienia, ważyć 52 kg i w końcu być szczęśliwą mamą..

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 marca 2012 , Komentarze (8)

Witajcie...

dziś piątek... weekendu początek... he he..
słonko pięknie świeci, aż buzia się cieszy....

wczoraj wybraliśmy z panem I. obączki.. to była raczej szybka decyzja..
wybraliśmy prosty model z żóltego złota bez żadnych cudów poza lekkim frezowaniem.....
musimy jescze zdecydować się na jakiś grawer, bo to mamy gratis..  

dziś znów bez ważenia... poczekamy do wtorku...
jeśli jutro pogoda dopisze to jedziemy na wycieczkę rowerową... 
  
a w niedziele ostatni etap nauk przedślubnych..
zostanie nam tylko akcja w poradni przedślubnej z nawiedząna kobietą...

chyba się zrobiłam ostatnio jakaś monotematyczna..
ale w sumie to jakoś samo się tak narzuca..
bo temat ślubu i wesela to w tym roku mój nr 1
i jakby nie patrzeć to też jeden z powodów, który skłonił mnie do zadbania o siebie...
chce wszystkich powalić swoim wyglądem...

15 marca 2012 , Skomentuj

Witajcie....

wczoraj znów 7 km na kijeczkach... na ten tydzień wystarczy...
może w sobotę jak pogoda dopisze to "akcja rowerek" z panem I.

dopadają mnie przed ślubne problemy....
od kilku dni szukam intensywnie na necie ciekawego pomysłu na suknie ślubną....
ale im więcej szukam tym jestem bardziej przybita...
no koszmar... chce w końcu pojechać w przyszłym tygodniu i coś przymierzyć..
ale nie wiem czy coś z tego wyjdzie, bo zawsze coś wypadnie... brak czasu poraża....
ogólnie to mam problem z doborem ubrań...
mój wzrost, rozmiar i portfel zawsze są problemem...
długo się zastanawiam jak coś mam dla siebie kupić..
bo z reguły jak coś mi się podoba to na mnie koszmarnie wygląda
lub po prostu mnie na to nie stać...
nie raz jest tak, że coś kupie, a potem żałuję i nie chodzę w tym w ogóle...
ogólnie to nie lubię przymierzać,
więc wyprawa do salonu sukien ślubnych to dla mnie wyzwanie...
kurcze chyba ze mną coś nie tak,
bo kobiety podobno kochają przymierzalnie i zakupy ciuchów.. dla mnie to jakiś stres...

będę musiała także kupić sobie jakieś spodnie, bo stare lecą mi z tyłka...
i wygląda to koszmarnie... ojejku jejku .. jakiś napad na bank może.. :D

14 marca 2012 , Komentarze (1)

Witajcie...

ale wczoraj było ostro wam powiem...
zrobiłyśmy ponad 8 km przez 2 godziny na nordiczku..
przyszłam do domu to myślałam, że nogi mi wejdą w pewną część ciała...
dziewczynki tak narzuciły tempo.. że z początku kolka mnie chwyciła....
ale i tak fajnie było... dziś znów jeśli pogoda dopisze....
jeśli wierzyć to prognoza pogody mówi, że w weekend ma być słonko i nawet 18 st. C
to było by cudowne...
muszę pogonić pana I. to wytaszczenia z piwnicy
i przygotowanie do sezonu rowerowego naszych meridek...

pan I. powiedział mi wczoraj coś miłego..
znaczy się, że bardzo się cieszy, że wzięłam się za siebie,
że dbam o figurę, bo widzi już, że są tego efekty, bo mi gacie z tyłka lecą...
no i brzuszek jakby mi trochę zmalał... że nabieram fajnych kształtów...
ale uznał, że za bardzo chwalić nie będzie żebym na laurach nie osiadła...
i zamierza mi pomagać w aktywności gdy tylko czas pracy mu na to pozwoli...


13 marca 2012 , Komentarze (5)

Witajcie....

"Od rana mam dobry humor...."
he he ciekawe kto zgadnie dlaczego..

tak tak... dziś wtorek... czyli ważenie....
a skoro taki uśmiech to znaczy, że znów spadło coś nie coś....
nie jest to jakieś szaleństwo, ale myślę sobie, że każde 20 dag to krok do celu...
jeszcze 1,5 kg do pierwszego celu... no i 4,5 kg do mojej wymarzonej wagi....

mam dobry humor również dlatego, że byłam wczoraj na "nordicu"
zrobiłyśmy ok 7 km..
po takim mocnym spacerku mam dużo energii mimo zmęczenia, a rano chce się wstać..
działa na mnie to po prostu rewelacyjnie...
nasz ekipa "kijkowa" się powiększa - obecnie jest nas cztery dam...
fajnie tak, jest weselej od razu... jak to mówią w kupie siła....

12 marca 2012 , Komentarze (3)

Witajcie...

no i tym sposobem zaczynamy nowy tydzień...
ważenie standardowo jutro....
po tym weekendzie nie spodziewam się niczego dobrego na wadze....
a w sumie to był kiepski weekend pod względem diety...

ruch w zasadzie mizerny... za to jedzenie grzeszne,
a najgorsze co mogłam zrobić to McD wczoraj wieczorem..
no nazwałam bym to gigantyczną porażką...
ale może czasami trzeba sobie ciutek pofolgować...
dobra dobra.... nie ma co się usprawiedliwiać....
bo nie mam nic rozsądnego na swoje usprawiedliwienie...

zaliczyłam po drodze do pracy kropkowany market
i zakupiłam sobie produkty na 2 dni na śniadanko w pracy...
bułkę razową i serek light na dziś, a na jutro jogurt naturalny i płatki justfit...
no i oczywiście zgrzewkę wody mineralnej.. bo grzecznie wracam do picia jej dużej ilości..
widziałam po niej efekty..

czekam na pogodę...
u nas dziś od rana pada deszcz :( szkoda, bo z rolek znów dziś nic nie wyjdzie..
jak nie będzie padać popołudniu to może chociaż uda się na kijki pójść...
bardzo mi tego brakuje...




9 marca 2012 , Skomentuj

witajcie...

 miałam rację co do wagi - stoi i kwiczy... a no, ale wiadome było...
nie ma co się przejmować...

przejąć się chyba mogę tylko tym, że wczoraj impreza, a dziś kolejna...
mam nadzieje, że uda mi się opanować wszystkie pokusy... grrr....


może jak się napatrzę na to cudo powyżej to mi wystarczy ?


 

8 marca 2012 , Komentarze (3)

Witajcie...

Na wstępie wszystkim Panią:

 WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO.....
wiadomo z jakiej okazji...

zrobiłam sobie mały prezent z okazji dnia kobiet...
i zakupiłam sobie grupon na mikrodermabrazję z maseczką x 3 ..
he he.... ;)

no co mi należy się....
z okazji mojego święta, ale to też taka mała nagroda za pozbycie się tych 5 kg...
poza tym chce coś zrobić z moją cerą... nie wygląda zbyt dobrze..
więc to myślę jej się przyda.. oczyści, odświeży, zregeneruje...
mam wykupione trzy sesje i myślę, że się umówię w przyszłym tygodniu...
poopowiadam wam potem o samym zabiegu i oczywiście o efektach...



jutro ważenie... niby się nie umiem już doczekać...
ale w sumie nie spodziewam się cudów...
potwór nadchodzi, więc pewnie waga stoi w miejscu...



7 marca 2012 , Komentarze (3)

Witajcie...

ale dziś zimno..... -14 st. C ok. godz. 6.00 
brrr...
wczoraj nic z rolek nie wyszło, panna D. się nabawiła jakiegoś zatrucia czy grypy żołądkowej, że nie dało rady.. niech kobiecina odpocznie trochę....
sama się nie wybrałam, bo jak tylko wróciłam do domu porwał mnie pan I. do siebie..
coraz częściej mówi, że mam się do niego wprowadzić już...
bo on tęskni za mną bardzo jak jestem w swoim domku..
ale czasem się zastanawiam czy tęskni za mną czy za tym, że mu obiadki gotuje ;)
a ja z jednej strony już spakowałabym manatki, a z drugiej strony zostało mi pół roku względnej swobody to może warto to jeszcze wykorzystać... ;)


mam ostatnio dziwne wrażenie, że ten czas bardzo szybko płynie...
chyba czasem zdecydowanie za szybko...i praktycznie codziennie to samo...
no może poza weekendami..
byliśmy w niedziele na drugim spotkaniu nauk przedmałżeńskich
i powiem wam szczerze, że to totalna porażka...
jest na 8 par, na pierwszym spotkaniu ksiądz przez ok. 40 min gadał o prawnych aspektach zawarcia małżeństwa, ale w sumie to ja wszystko miałam na studiach,
więc jakoś mnie to nie ruszało... a w tę niedziele to wam powiek po prostu masakra... przyszła kobieta z poradni małżeńskiej i zaczyna nawijki o prowadzeniu jakiś zeszytów, mierzeniu temperatury, badaniu śluzu.. i gadała to w taki sposób jakby bajki opowiadała... to było tak żenujące, że sama nie wiem co mam myśleć...
specjalnie człowiek przyjeżdża 25 km po to żeby posłuchać jakiejś ściemy przez 40 minut..
jakby nie dało się tego zrobić za jednym razem przez 1,5 godziny..
szkoda czasu.. nic nowego się człowiek nie dowiedział...
tylko tyle, że nikt się nie przyczepi przy formalnościach przedślubnych,
 że swojego człowiek nie wydeptał..
a najbardziej mnie wkurzają jeszcze jakieś beznadziejne spotkania w poradni małżeńskiej podobno razy 3 z kompletnie nawiedzoną kobietą...
jakoś nie mam ochoty rozmawiać o sowich intymnych sprawach z jakąś obcą kobietą..
od tego mam mamę i ginekologa... 
kurcze, ale mnie to wkurza.....

6 marca 2012 , Komentarze (3)

Witajcie...

jestem jestem...
nie było mnie troszkę, bo u pana I. nie mam swojego komputera...
a komputera pana I. nie ruszam, bo znów popsuje...
fakt to nie ja ostatnio popsułam, taki feler tego modelu laptopa..
nie ruszam, bo wolę się modlić żeby pociągnął jeszcze do końca roku,
mamy teraz tyle wydatków, że ciężko będzie zaoszczędzić na nowy.

dietkowo dobrze... jak to we wtorek powinnam się zważyć,
ale niestety wczoraj zrobiłam sobie wolny dzień od pracy i zostałam u pana I.,
a u niego brak wagi..
czyli ważenie dopiero w piątek..

jeśli chodzi o aktywność to raczej kiepsko, bo nadal niespecjalnie się czuje...
wciąż to przeziębienie mnie męczy.. jestem przez to ciutek osłabiona...

ale mimo wszytko głowa do góry...
wiosna do nas biegnie..




2 marca 2012 , Komentarze (3)

Witajcie...

skoro dziś piątek to ważenie i  znów mała niespodzianka... 56,7 kg..
pozytywne zakończenie tygodnia... nie ma to tamto...

w tym tygodniu miałam w planach wypad do salonu ślubnego,
ale przez to przeziębienie wciąż mi zimno... i jakoś brak ochoty na rozbieranie...
ale sobie myślę mam czas... może do końca marca uda mi się pojechać...
a może uda się też dobić do 55kg i to było by bosko...
chociaż powiem szczerze - nie potrafię sobie siebie wyobrazić w białej sukni..
długi czas myślałam, że mnie to ominie.. ale stety-niestety raczej nie ominie..
w sumie to jakoś tak dziwie z tym kościelnym ślubem wyszło..
bo mi jakoś specjalnie na tym nie zależało, pan I. też nie pałał zachwytem..
ale jak tylko się oświadczył zaczął mówić o ślubie w kościele...
mówił zawsze, że jakoś nie potrafi sobie wyobrazić jak stoi przed ołtarzem..
jakoś jeszcze do mnie to nie dochodzi i wiem już dziś, że będę dużo nerwów..
trzeba to będzie po prostu jakoś przetrwać...