Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Konie, ptaki, zwierzaki, moje dzieci, fotografia, brydż, i parę innych śmiesznych zajęć. Moja waga znacznie uszkodziła moje kolana , a przy koniach nie da się chodzić o kulach ani poruszać na wózku. I mam marzenie .... najważniejsze - pojeździć jeszcze konno. A z paleniem - to póki co ... przestałam palić

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 82680
Komentarzy: 696
Założony: 1 lutego 2009
Ostatni wpis: 2 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Opcja

kobieta, 73 lat, Sosnowiec

165 cm, 138.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę normalnie żyć i być sprawna

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 lutego 2009 , Komentarze (2)
wpadka, wpadka , wpadka, i dopiero dzisiaj tak naprawdę trzymam dietę . Ale muszę sie uczciwie przyznać ..........po tym jak sobie pofolgowałam -czego uwieńczeniem był kieliszek ajerkoniaku wczoraj- dziś organizm się zbuntował i toaleta mój przyjaciel.
Żołądek mnie boli, głowa mnie boli, i jeśli można się tak wyrazić d...........a mnie też boli. I jak juz byłam całkiem zdołowana tym bólem i wlasną głupotą to zadzwonił synek----------zajął 3 pierwsze miejsca w najważniejszym konkursie w Sopocie , no na 3 koniach. Od razu mi się poprawiło.
Jak to sie plecie tu ból a tu radość.
I przypomniało mi się ,że się nie dam.
Nigdy, never. ........i że chce wsiąść jeszcze na konia.
Mam cel.
A wszystkie strachy co mnie ostatnio męczyły i powodowały głupawki lodówkowe ????. Nie będę po prostu sie przejmować. Będzie co los przyniesie. Jeśli mam tyle energii by walczyć o siebie , to jaka różnica powalczyć z losem.
Zresztą mój wspaniałyn mąż posumował to dzisiaj bardzo trafnie.
To wszystko sa narazie tylko pomysły, a życie jest najlepszym reżyserem.

7 lutego 2009 , Skomentuj
przeczytałam to co napisałam i dotarło do mnie ,że coś jest nie tak. Ja po prostu nie jadam słodyczy. od wielu lat . wyjątkiem jest sernik na Boże Narodzenie mojej szwagierki  - 1 kawałek.
Skąd u mnie nagle ochota na ciacho. I w dodatku to własciwie połowę oddałam psom . Nie smakowało mi,  ale żarłam. Kurde. i jak to rozumieć. Wariuję już od tego odchudzania. Wściekła nie jestem, gardeł nie przegryzam. Nie wrzeszczę na ludzi to moze to jakis zastepczy objaw.

7 lutego 2009 , Komentarze (2)
Coś mi chyba padło na głowę. Słowo daję głupawka, mnie dopadła. Wstałam o 5 rano, posnułam sie , ubrałam i pojechałam do sklepu a tam z zimną krwią zafundowałam sobie ciacho z kremem do kawy. takie 560 kcal. I teraz to do mnie dotarło. Usłużna podswiadomość znowu mi wyłączyła rozsądek.
Kurde. dopiero jak oblizałam łyżeczkę to dotarło do mnie co zrobiłam.
I co ja mam z tym zrobić , Sama z soba się boksować czy jak,
 ochaby.jpg Fotki Zdjęcia Obrazki
oooooooooo
udało sie
to teraz wkleję córke i synka
 36[1].jpg Fotki Zdjęcia Obrazki
 97[1].jpg Fotki Zdjęcia Obrazki

Kwant Obraz 333.jpg Fotki Zdjęcia Obrazki
Kwant Obraz 019.jpg Fotki Zdjęcia Obrazki

a teraz mojego psa - pittbula
 asia 121.jpg Fotki Zdjęcia Obrazki

a tu oba moje psy
 ARNI I TATA 039.jpg Fotki Zdjęcia Obrazki

no starczy od razu mi sie humor poprawił. Grunt to sie zagadać . No te wyrzuty sumienia zagadać.
















































































7 lutego 2009 , Skomentuj
dalej patrzę na hantelki , a takie sa ładne, żółciutkie

6 lutego 2009 , Komentarze (1)
Sezamek napisał,  że miał etap z książkami , hantelkami itd. A ja też to już miałam i po wielu makabrycznych próbach wróciłam . Bo w jakis sposób muszę sie sama kontrolowac. Jak nie pisze i nie czytam to usłużna podświadomość robi ze mnie sklerotyka jak otwieram lodówke. A tak najpierw otwieram zeszycik , a potem lodówkę i........ nawet działa.
O czywiście z wyjątkiem głupawki . Wtedy tak mi pada na móżg ,że nawet o zeszyciku zapominam. A juz najgorzej jest jak mam stresa . Wtedy potrafię nawet lunatykować do lodówki. Koszmar.
Ale dzis wszysko ok. Mimo,że progenitura znów usiłowała mnie na siebie podpuścić i wciągnąś w awanturę, dzielnie ich olałam i powiedziałam ,że są dorośli i jak dla mnie to moga sobie gardziele poprzegryzać jak porządna siostra z bratem i mnie ryra co oni mają do siebie, A poszło im o to kto ma smiecie wynieść. Zeby była jasnośc to oni są w Łebie a ja w Sosnowcu. No i szlus. Od razu sie pogodzili ,bo za 5 minut córeczka odmeldowała , że synkowi przeszło. Znaczy ..grunt to się nie wtrącać i olewkę walić,  hihihhi. no a teraz trzeba wpisać co zjadłam w trakcie tej bitwy na słowa. ech.

6 lutego 2009 , Skomentuj
No i następny kilogram, ale.....................................
Nie ciesz sie tak głupia babo, sama wiesz najlepiej ,ze kilo w te kilo we te to żaden problem. Dobra będę się cieszyć jak za tydzień to się utrzyma a może znów coś spadnie. Teraz to muszę się tylko pilnować żeby znów nie dostać głupawki. I muszę poszperać za przepisami. Tylko nawet w wielu ksiązkach o dietach podaja przepis a o kaleriach w daniu opisywanym ani mru mru.
Znalazłam ksiązke , gdzie sposób liczenia  i zapisywania kalorii najbardziej do mnie przemawia. Jestem wzrokowcem a tam wszystko w słupkach i kolorkach , no super.Dotarło do mnie dzisiaj , że nie wiem co zrobię ze zwisami , ktore juz sie zapowiadaja na olbrzymie. do tego wiek nie taki juz mały . no i chudne ale jak tak dalej pójdzie to na brzuchu będę sobie rulonik zwijac. Ze nie wspomne o biuście. Nie wiem co robic jest tyle rad na ten temat , ale wszystkie dotycza mładych ludzi a ja mam 57 lat i to nawet nie to ,że sie czuje na te lata , ale skóra ma 57 lat i i .......kurde......... nie chce sie kurczyc.hihihihi

5 lutego 2009 , Komentarze (1)
Do tej pory bujnym kwieciem kwitło we mnie przekonanie ,że dieta to mam się umartwiać. Jak sie tak poumartwiałam kolejny tydzień to dostałam głupawki na jedzenie i dwa dni z głowy. więc siadłam do ksiązki i spokojnie zaczęłam czytac przepisy.
No i wyszło mi ,że jak zjem na obiad 300g flaków robionych w domu nie na rosole a na wywarze z jarzyn i tylko 1 kromka chleba ok 40g to wtrząchnę jakieś 350kcal na ten obiad , czyli tyle ile mniej więcej powinnam.
No i wtrząchnęłam i ................ super, Teraz już do wieczora mogę sie umartwiac kefirkiem z delerem naciowym. hihihihihih
.

5 lutego 2009 , Skomentuj
Wygląda na to że bronię się przed chudnięciem z całych sił.
Jak tylko kilogram w dół to klapka w mózgu się zamyka i zaczynam.............żreć.
 No może przesadzam . ale napewno nie trzymam diety.
Do rego dochodzi stress. Dzieci chcą stajnie i już , a ja się boję.
Ja widzę wszystkie problemy z tym zwiazane,  a one mówią ......mamuś , jak nie teraz,  to kiedy. Ja widzę , że kasy nam braknie a one na to ..........mamusia pomoże załatwic a jak nie to wyjdziemy z tego tak jak wezliśmy,
Oj ,żeby to było takie proste.
No i ten stress pędzi mnie do lodówki. ale póki co ,dzisiaj znowu wszystko z wagą i ołówkiem w ręku........ nie dam się. Śniadanko -  pasta z białego sera i rybki. do tego 100 g selera naciowego  i 1 pomidor z puszki . no tak ze 240 kalorii. Popijam to czarna kawą.
Piszę to wszystko bo głęboko wierzę , że słowo mówione i pisane ma dar spełniania. Dopóki się tylko myśli , to zostaje wszystko w głowie, a jak zaczyna się o tym mówić i pisać to zaczyna sie dziać.
Więc niech się dzieje .
Tak siedzę i myślę jaka to ja jestem dzielna i szczera , że tak to wszystko wywalam z siebie, Bosze,  a czemu nie przyznać się do mojej największej wady.
99% zaczętych rzeczy nie kończę. bo mi się nie chce. Gdybym konczyła, to bym dzisiaj była bogatę i szczuplą kobietą
 a tak siedzę sobie i się boję że dzieci nie dadzą rady , że ja nie dam rady bo mnie wyrwą z tego grajdołka w który sie juz powoli zakopuję .A jak się boję to myśle o jedzeniu  a jak nyślę o jedzeniu to ,,,JEM.
Kurde, ale ze mnie dedektyw - psycholog.
A mój mąż , Skarb ukochany , młodszy odemnie, hm o parę lat  , zaczyna coś bełkotać o tym , że jesteśmy za starzy , że to wszystko bzdura  ................bosze co on gada.

4 lutego 2009 , Skomentuj
Jednak wszystko przez to moje lenistwo
 od 2 dni nie wpisuje co jem
 i..............
no właśnie usłuzna pamięc pozwala mi sie objadac
 bo zapomina. A jak juz cos zjem to natychmiast mi przypomina co zjadłam w ciagu dnia. Wniosek ..........to znowu sprawka mojej leniwej poświadomości.
No i fajnie jest miec na co zwalać własne niepowodzenia. Ale nie dam się.    Dzisiaj znowu zaczęłam wpisywac skrupulatnie każda kalorię. Tylko musze te 2 dni luziku odrobic.ech

3 lutego 2009 , Skomentuj
Wszystko jest cacy jak dzieje się wirtualnie. Można wymyślać do woli.
 Wymyślam jak i kiedy chudnę. Kiedy ćwiczę i co. Jak juz nie palę.
Jest super.
 Siedzę przed komputerem i żyję wirtualnie. A wyobraźnię to ja mam......... o rany.
Aż tu się okazuje, że normalne życie istnieje i bardzo mocno domaga sie swoich praw.
No i zaczynam się bać.Jak sie tak bliżej przyjrzeć to boję się wszystkiego , boję się życia.  A może to nie strach a najzwyklejsze lenistwo. Zycie wirtualne właściwie nie wymaga żadnego wysiłku. no i tak jest znacznie łatwiej.
A nasza podświadomośc woli ...łatwiej. Wiem bo się o tym przekonałam na własnej skórze.
 O rany chyba mnie dopadła deprecha ......hiihhihihihih. Na szczęście siedze w pracy i do lodówki ...dalekoooooooooooooo