Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Szczęśliwa żona i mama. Ciut za duża kobietka ;) Tortująca Mama z wypiekami :) https://app.vitalia.pl/mamazwypiekami/

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 72378
Komentarzy: 932
Założony: 9 marca 2010
Ostatni wpis: 1 lipca 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
angie65

kobieta, 45 lat, Tarnowskie Góry

160 cm, 66.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 sierpnia 2017 , Komentarze (6)

Taki kolaż zrobiłam trzy lata temu :) Fejsbuk mi go dziś przypomniał ;) Aż mnie za gardło ścisnęło ze wzruszenia (zakochany) Podpisałam dzieciaki, bo mi się na zdjęciach myliły (smiech)

A trzy lata później nadal mi się mylą, choć już nie trzeba podpisywać z oczywistych względów (zakochany)

18 sierpnia 2017 , Komentarze (7)

NIENAWIDZĘ się pocić i tracić oddechu, bo to mi boleśnie uświadamia w jak kiepskiej formie jestem. Pomijam kwestię odbicia w lustrze:p Taki miałam ambitny plan wyzionięcia ducha po CAŁYM  Bikini w wersji dla zaawansowanych. Wyzionęłam ducha po 20 minutach... przeważnie wersji dla początkujących.

Czy ja kiedykolwiek będę potrafiła "dać z siebie wszystko!"? Za każdym razem, już długo po treningu, mam wrażenie, że sama siebie oszukiwałam w trakcie ćwiczeń. Ze faktycznie mogłabym więcej. Jednocześnie stale towarzyszy mi to przeklęte poczucie winy, że nie wykonuję swoich domowo-rodzicielskich obowiązków, a w czasie skipów czy innych planków, zamiast koncentrować się na technice, robię w myślach rachunek kurodomowego* sumienia i listę rzeczy "to do ASAP". I zamiast mieć tę słynną radochę z endorfin, funduję sobie chyba złoty strzał z kortyzolu :<:(

Dziś wyjątkowo jotpeg. W zbliżeniu, coby było widać ten WaterWorld ;) Zachlapanej podłogi nie udało mi się fajnie obcykać, ale wierzcie mi - na tych kałużach poślizgnęło się me biedne dziecię :(

Ależ ja staro wyglądam! A przecież dopiero co 25 lat skończyłam! (smiech)

*EDIT 19 sierpnia: Ja wiedziałam, że mi coś nie pasowało w tym "kurZodomowym" słowie (smiech) Tak to jest, jak chce się błysnąć dowcipem i inteligęcjom ;)

17 sierpnia 2017 , Komentarze (19)

Za mną cztery dni usłane porażkami. Jak to zwykle ze mną bywa, cheat meal zamienił się w ciąg cheat days. Dziś wróciłam. Skalpel II w ramach rozruchu (w sobotę był ostatni trening). Wykupiłam dietę na 3 miesiące - jadłospis od jutra. Zważyłam się dziś i już widzę, że moje gorsze dni odbiły się na wadze: 64,5 kg czyli 0,8 więcej niż tydzień temu.

Obawiałam się tego dnia przerwy w treningach - to takie cudowne uczucie, gdy nie muszę kombinować z czasem i obowiązkami, żeby wykonać swoje wygibasy...Nie musieć walczyć z wyrzutami sumienia, że tracę czas na siebie zamiast pobawić się z dziećmi na dworze... Może kiedyś pozbędę się tych negatywnych uczuć i gigantycznego poczucia winy? No i przez to wszystko efekt domina: nie ćwiczę, to znaczy że jestem do kitu, a jak jestem do kity to już gorzej nie będzie, gdy zjem tę ogromną porcję lodów, w nocy trzy nektarynki i banana zagryzając chipsami.

Ale wróciłam...PADŁAŚ-POWSTAŃ-I-@#%#&AJ ;)

15 sierpnia 2017 , Komentarze (8)

Wczoraj był reset, dziś miał być trening. Ale nie było i nie będzie. Za to jest Zlaty Bazant. I postaram się nie mieć wyrzutów sumienia, że go piję zamiast ćwiczyć i że jestem najgorszą matką świata, która dosłownie cały dzień zmarnowała na robienie tortu, który i tak nie wyszedł jak powinien. Zamiast zająć się dziećmi jak należy :( 

Moje drugie podejście do masy cukrowej, podobnie jak pierwsze nie należy do udanych. Ja nie wiem jak ci mistrzowie cukiernictwa to robią, ale wiem, że mają pełne prawo wysoko cenić swoją pracę - to jest ogrom roboty, czaso- i pracochłonnej. Do tego potrzeba wielkiej precyzji i talentu. Brakuje mi jednego i drugiego, a także warsztatu czysto rzemieślniczego. To prawda, robiłam wszystko sama począwszy od biszkoptu, przez krem czekoladowy, na lukrze plastycznym skończywszy; ale doprawdy efekt końcowy mnie nie powala. To znaczy powala - padam dosłownie na twarz (smiech):PP Echhh...Nie wiem czy mi się chce dalej próbować, bo nie wiem czy kiedykolwiek będę zadowolona z efektów, a ryzyko, że tylko zmarnuje czas kosztem dzieci i rodziny jest ogromne... 

Wracając do meritum, tort jest przeznaczony dla siostrzeńca mojej przyjaciółki w ramach urodzinowej niespodzianki. Chłopak jutro kończy 15 lat, na co dzień mieszka w Holandii i bardzo interesuje się modą, to znaczy nie tyle modą, co "byle czego" i "no name" na siebie nie założy ;) Stąd taki a nie inny napis ;) Z przymrużeniem oka ;) Środek z jasnego biszkoptu przełożony konfiturą z czarnej porzeczki i budyniowym czekoladowym kremem. Serduszka i usta maskują niedociągnięcia ;)

Puknij się w głowę kobieto żeby TAKIE rzeczy na vitalii dawać! ]:> Nawet jeśli to niezjadliwe, to pierdyliard kalorii ma i się nie kwalifikuje do żarcia fit ;)

12 sierpnia 2017 , Komentarze (19)

Cóż, to nie był trening WOW! Jakoś mi nie podszedł, ale dlaczego to nie wiem ;)Ćwiczyłam bez hantli, żeby choć trochę skupić się na precyzji wykonania. Jutro dzień przerwy, a tymczasem zobaczcie jak to się angie katuje: 

Ponad czterdzieści babeczek waniliowo-cytrynowych z nadzieniem jeżynowym i truskawkowym czeka na dekorację (jutro wrzucę efekt końcowy :)). Jutro chrzest synka mojej przyjaciółki i mam zadanie bojowe ;) Spróbowałam jedynie kawałka jednej niedojedzonej przez Olę - takam dzielna! (puchar)(smiech)

EDIT - cycki ubrane (smiech)

11 sierpnia 2017 , Komentarze (6)

Na dziesiąty trening wybrałam właśnie ten program. Upał niemożliwy, dzieciaki wygoniły mnie do przedpokoju i zamknęły drzwi, tak że powietrze nie ruszało się wcale. No nie były to sprzyjające okoliczności ;) Wykonałam jedynie wersję podstawową i to z przerwami, bo nie dotrwałabym do końca treningu. Kondycyjnie porażka, ale nie mogę się dołować, bo...no nie mogę... Spociłam się tak jak jeszcze nigdy w życiu, zrobiłam zdjęcie nawet, ale na fotce tego nie widać niemal wcale. 334kcal spalone, tętno max 175, średnie 150. pół godziny po treningu poczułam aż mdłości ze zmęczenia. Mam nadzieję, że z czasem takie reakcje nie będą mieć u mnie miejsca?

10 sierpnia 2017 , Komentarze (8)

HA! MAM WAS! Pewnie myślałyście, że wrzucę swoje zdjęcie z pytaniem o widoczność efektów? Otóż ja już coś tam widzę, a przynajmniej wydaje mi się, że widzę, ale obiektyw aparatu już taki optymistyczny pewnie nie będzie (smiech) Co do zdjęć;), to mam pewien plan i już go realizuję...ale nie będę rozmieniać się na drobne, póki co ;) Moja końska kolekcja jest imponująca, czyż nie? :D Kupiłam płyty, bo stwierdziłam, że kradzione nie przyniesie zamierzonych efektów. Zbierałam je rok. No i mam - wreszcie wszystkie :) I jeszcze nie wszystkie wypróbowane ;) Dla tych, którzy nie mają odtwarzacza dvd lub napędu w laptopie, a chcą być fair, powstał kanał z wszystkimi programami on-line: https://app.vitalia.pl/ Reklama (non profit, żeby nie było... nie licząc oczywiście lepszej wersji angie65) mode off (smiech)

Dziś z przytupem: Turbo Wyzwanie i 277kcal :D 10 rund w szybkim tempie, większość ćwiczeń wykonałam w wersji dla początkujących, ale...czuję, że mogłabym jednak spróbować trudniejszej ;) Cóż lęk przed ewentualną porażką jest silniejszy niż chęć zmian...Szkoda...Może następnym razem?

9 sierpnia 2017 , Komentarze (4)

Net zmartwychwstał, to mogę uzupełnić moje grafomańskie wypociny ;)

Wczoraj Skalpel, dziś Skalpel II. Jedzenia pilnuję, choć wczorajszy wieczór zakończyłam z 70gramową paczką pistacji, bananem i dwiema brzoskwiniami . A wszystko przez to, że siedziałam do późna i na netflix'ie via smartfon oglądałam "Orange is the new black" (smiech) Dziś muszę się ewakuować do spania natychmiast, gdy tylko przyjdzie mi do głowy tego typu podjadanie ;)

Kondycja nadal w opłakanym stanie - pot dosłownie zalewa mi oczy i spływa do ust nawet przy niemal statycznym Skalpelu ;) No dramat jakiś! Nienawidzę się pocić, więc chyba jednak muszę ten stan rzeczy zaakceptować, bo inaczej zrezygnuję (znowu) z ćwiczeń :( Podobną taktykę (SKUTECZNĄ!!!) obrałam, gdy jako dzieciak nie cierpiałam zmywać naczyń (potrafiły tkwić w zlewie do późnych godzin wieczornych, a i tak musiałam je pozmywać). Pewnego dnia stwierdziłam, że chyba jednak muszę to polubić, bo już zawsze będzie to moim koszmarem...Prawdopodobnie wtedy też zaczęłam się na serio starzeć (smiech) Bo jakie normalne DZIECKO potrafi samo siebie tak racjonalnie przekonać???! (smiech)

7 sierpnia 2017 , Komentarze (4)

W tydzień spadło 2,4kg (smiech) To nic, że ten spektakularny minus to zapewne kwestia okresu i syndromu "pierwszego tygodnia" odchudzania, kiedy to spadki zazwyczaj są olśniewające ;)

Dziś się zaparłam i oznajmiłam dzieciom, że ćwiczę w dzień - w tej chwili i już! No i zabrałam się za Skalpel Wyzwanie... Cóż, to nie był mój popisowy występ (smiech) Trening nie jest dynamiczny, to zdecydowanie zestaw modelująco-wzmacniający. Ale nie byłam w stanie wykonać w całości większości powtórzeń. Moje ćwiczenie spod znaku "NO WAY!" to wznoszenie nogi w planku bokiem - nie do wykonania, póki co. A ta małpa Chodakowska jakby wiedziała, że się poddaję i tak do mnie gada: "Próbuj, próbuj!". No będę próbować, będę :D W szafie nierozpakowane jeszcze czekają na testy Rewolucja, Hot Body, Perfect Body i Model Look. Hot Body ma opinię cichego kata ]:> Fajny do 20tej minuty, a potem RZEŹ! (smiech) Boję się go odpalić, bo boję się porażki, że nie podołam. Z braku kondycji i słabości mięśni technika moich ćwiczeń pozostawia wiele do życzenia, no ale czego ja się spodziewam po 6ciu treningach?! Ważne, ze zakwasów już nie mam, przynajmniej na razie - zobaczymy co będzie jutro, po tym zestawie

7 sierpnia 2017 , Komentarze (6)

Dni mijają, upał dziś zelżał do tego stopnia, że na spacerze z dziećmi dostałam aż gęsiej skórki (smiech)

Nie piszę codziennie, bo albo będę siedzieć przy kompie, albo będę działać ;)

W piątek zaliczyłam Skalpel II + 15 minut Secretu, w sobotę zaliczyłam wtopę :p - zamiast ćwiczyć poszłam z dzieciakami na działkę do koleżanki i tak obserwując pluskające się w basenie dzieciaki pochłonęłam butelkę Warki 0% (czyli de facto słodzonego gazowanego napoju) zagryzając ciastkami owsianymi. Cóż...Spuśćmy na to zasłonę milczenia i idźmy dalej :D

Niedziela upłynęła mi pod znakiem garów, gotowania i prób namówienia latorośli do konsumpcji genialnego (w ocenie mojego męża i mojej) kurczaka słodko-kwaśnego wg przepisu z vitalii: LINK :)

Potem wspomniany spacer, krótka (w zamierzeniu ;) ) wizyta u babci i tak jakoś zrobił się wieczór, ciemno, nic-mi-się-już-nie-chce i za-późno-na-trening nastrój. Jednakże...

Ćwiczyć skończyłam o 23... Tylko Skalpel II, bo na Skalpel Wyzwanie zabrakło mi w kuchni miejsca (smiech) No! I to by było na tyle... :) Lecę spać, dobrej nocy! :)